Straszna Europa bez granic

Skandynawski film animowany wyprodukowany przez należącą do Larsa von Triera firmę Zentropa przemawia przede wszystkim siłą obrazu: ciemny, przymglony, najczęściej deszczowy świat nie zna pór roku, dnia ani nocy.

15.06.2010

Czyta się kilka minut

Kino ukochało antyutopię. Nigdzie indziej tak doskonale, tak bardzo sugestywnie nie materializuje się jej złowieszcze oblicze. Podgatunek ten zwykliśmy przypisywać dekadenckim nastrojom milenijnym, a przecież jest on tak stary jak samo kino, bo swego protoplastę ma w najbardziej szacownym filmowym klasyku, czyli w "Metropolis" (1927) Fritza Langa. Z jakichś powodów szlachetne utopie nie sprzedają się tak świetnie jak ich ciemne rewersy - pewnie z tych samych powodów, dla których wolimy oglądać na ekranie łotrów i utracjuszy aniżeli ludzkie wcielenia piękna, dobra i prawdy.

Filmowa antyutopia jak żaden inny podgatunek wcielała lęki i niepokoje człowieka XX wieku. Tymczasem nowe milenium nie przyniosło ani spodziewanej katastrofy, ani tym bardziej życia w najlepszym z możliwych światów. Stało się za to lichą karykaturą dwudziestowiecznych obsesji, przyniosło kolejne rozczarowania coraz bardziej niepewną ekonomią, niekontrolowanym postępem technologicznym czy wcielanymi siłą, czyli niejako wbrew sobie, ideałami demokratycznymi. Tak właśnie przedstawiają naszą epokę (nieznacznie wychyloną w przyszłość) twórcy "Metropii" - animowanego filmu fabularnego, który nie tylko zło-wieszczy, ale i diagnozuje nasze położenie w globalnej cywilizacji.

Parodia Europy

Porywająca jest wizja Tarika Saleha wykreowana wspólnie ze współscenarzystami i całą ekipą speców od animacji, łączących szlachetny rysunek z trzecim wymiarem, a elementy narysowane z aktorskimi modelami. Saleh jest postacią "z korzeniami": Szwed pochodzenia arabskiego zasłynął już wcześniej odważnymi dokumentami demaskującymi nadużycia zachodniej cywilizacji, jak "GITMO - nowe prawa wojny" (2005), gdzie rozprawiał się z rozmiękczaniem reguł zachodniej demokracji w imię tak zwanej walki z terroryzmem.

Saleh to także uznany w Skandynawii twórca sztuki graffiti, a więc człowiek doskonale zadomowiony w miejskiej przestrzeni. Stacje metra, anonimowe betonowe osiedla, industrialne molochy i postindustrialne nieużytki wydają się być jego naturalnym żywiołem. Dlatego bohaterem "Metropii" jest nie tylko Roger, bohater zapożyczony swoim statusem u Langa, Kafki, Huxleya, Orwella, Ridleya Scotta i wielu, wielu innych proroków literatury czy kina; tym bohaterem jest także miasto - niby-nowoczesne, doskonale funkcjonalne, ale zarazem zdezelowane; niby-futurystyczne, a jednocześnie schyłkowe, pogrążone w permanentnym kryzysie. W dodatku poddane nieustannej kontroli, sięgającej w najgłębsze pokłady ludzkiego mózgu.

Metropią nazywa się w filmie parodię zjednoczonej Europy: wschodniej i zachodniej, północnej i południowej - zmieszanej w jednym tyglu. Upiorna to wizja dla wszystkich tych, którzy uciekają na jej rubieże w poszukiwaniu resztek lokalnej autentyczności. Złudnie obiecująca to wizja dla tych wszystkich, którzy mieli pecha urodzić się daleko poza jej granicami. W filmie czynnikiem unifikującym stało się śródkontynentalne metro, pozwalające w śmiesznie krótkim czasie odwiedzać najdalsze europejskie miasta. W metrze mimo pozornej różnorodności wszyscy są tacy sami: przyszarzali, anonimowi, całkowicie bierni, w otępieniu przeżuwający swój los. Metro okazuje się tu narzędziem totalitarnym, wprzęgniętym w globalny marketing, który poprzez swoje produkty (jak powszechnie reklamowany "inteligentny" szampon przeciwłupieżowy) jest główną siłą manipulującą mieszkańcami Metropii.

Samotny, sceptyczny bohater, będący wcieleniem przeciętnego Europejczyka, rozpoznaje któregoś dnia, że działający w nim wewnętrzny głos jest tak naprawdę sterowany z zewnątrz przez czytających ludzkie myśli urzędników globalnej korporacji. Wypowiada więc wojnę tajemniczej machinie, porzucając dotychczasowe ustabilizowane życie. Wiedziony przez równie tajemniczą blondynkę, rusza w niekończące się miasto, by oszukać - wzorem licznych swoich antyutopijnych poprzedników - wszechpotężny system.

Spece od reklamy

Skandynawski film wyprodukowany przez należącą do Larsa von Triera firmę Zentropa przemawia przede wszystkim siłą obrazu: ciemny, przymglony, najczęściej deszczowy świat nie zna pór roku, dnia ani nocy. Zbudowany został na ruinach starych porządków, dawnych pomników i przebrzmiałych idei ubranych w nową wypłowiałą szatę. Jego mieszkańcy pozornie wyglądają jak zwyczajni ludzie, ale mają w sobie pewien rys wyolbrzymienia czy deformacji: mają większe głowy, bardziej wyraziste oczy, ich twarze przypominają postacie znane z kina czy stereotypowych wyobrażeń (jak hitchcockowska blondynka wystylizowana na Kim Novak czy Tippi Hendren).

Ulubionym gadżetem, a zarazem symbolem powszechnej homogenizacji gustów jest kiczowata maskotka Hello Kitty. Bombardujący zewsząd komunikat: "słuchaj swego wewnętrznego ja" okazuje się przykrywką dla powszechnej manipulacji i prania mózgów. To właśnie spece od reklamy usiłują zaprogramować ludzkie myślenie. "Czy teraz myślę sam?" - zastanawia się nasz bohater, kiedy wydaje mu się, że wreszcie uwolnił się od swego "drugiego głosu". Jeszcze nie wie, że tak naprawdę wolność jest w nas, choć tak słodko czasem o tym zapomnieć.

Saleh nie ucieka bynajmniej w światy urojone, ale karykaturalnie odkształca to, co zna z własnych obserwacji i doświadczeń. Wskazuje na przykład na wielokulturową utopię zawartą w idei Metropii: tłum pasażerów metra przedstawia wszelkie możliwe rasy, narzeczona głównego bohatera ma rysy wyraźnie hinduskie, ale masową wyobraźnią mieszkańców Metropii włada popularny teleturniej "Azyl", w którym tylko ten, kto odpowie prawidłowo na absurdalne skądinąd pytania, ma szanse pozostać w Ziemi Obiecanej. Reszta, poddana kaprysowi wielomilionowej publiczności, musi wrócić tam, skąd przybyła, dokładnie tą samą drogą. Pochodzący z Egiptu Saleh, pomimo licznych spektakularnych sukcesów, najwyraźniej nie czuje się do końca beneficjentem gościnnej, znoszącej swe wewnętrzne granice Europy.

METROPIA - reż. Tarik Saleh, scen. Frederik Edin, Stig Larsson, Tarik Saleh, zdj. Sesse Lind, muz. Hans M?ller, Eddie Simonsen, Mainstream. Prod. Szwecja / Dania / Norwegia / Finlandia 2009. Dystryb. Gutek Film.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2010