Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Realizowane na Białorusi przez ostatnie lata “porządki", polegające na eliminacji niewygodnych ludzi i organizacji, doszły do sektora pozarządowego. Wrogiem numer jeden ogłoszono nowe, wybrane demokratycznie władze Związku Polaków na Białorusi. Telewizja białoruska w seansach nienawiści przedstawia winnych nieposłuszeństwa i zagranicznych podżegaczy, knujących przeciw prawowitemu władcy. Ostatnio dostało się Fundacji Sorosa, polskiemu MSZ i dziennikarzom za opracowywanie planu rewolucji.
Coraz bardziej absurdalne oskarżenia wysuwane przez Mińsk pod adresem sąsiadów to świadectwo przerażenia białoruskiego prezydenta. Skąd ten strach, skąd ta panika, skąd wściekłość? Czy wynikają z tego, że Polska i Litwa w kłopotliwej sprawie niedemokratycznego traktowania mniejszości narodowych mogą się zwrócić do Brukseli i tam szukać rozwiązania? Wiele wskazuje, że umiędzynarodowienie problemu łamania praw człowieka to wariant dla Mińska wielce niepożądany, jak i uruchamianie wolnego białoruskojęzycznego radia.
Satrapa może liczyć tylko na jednego sojusznika: Moskwę. Właśnie dlatego z Moskwą o Białorusi rozmawiać nie wolno. Moskwa i Mińsk uprawiają politykę zakulisową i w podobną grę mogłyby wciągnąć Polskę. A to rzecz niebezpieczna: żadnych gwarancji powodzenia i pełna gwarancja kompromitacji. Więcej: zastosowanie wobec reżimu w Mińsku sankcji ze strony UE byłoby Moskwie bardzo nie na rękę. Bo w takiej sytuacji tylko Kreml pozostałby jedynym wsparciem dla dyktatora. Rzecz wstydliwa dla światowej potęgi, za jaką chce na salonach uchodzić Rosja.
Obserwując narastającą agresywność białoruskiego lidera, trudno uwolnić się od wrażenia, że w razie bezpośredniego zagrożenia władza nie cofnie się przed użyciem przemocy. Wiosną w zachodniej Białorusi przeprowadzono manewry, na których ćwiczono likwidację konfliktu lokalnego. A niedawno prezydent pojechał do przyjaciela z Kremla pogadać przy herbacie. O czym rozmawiali dwaj panowie, u których wspomnienie kolorowych rewolucji wywołuje nerwowe tiki, świat się nie dowiedział. Bo świat też powinien się bać.