Dziewczyna z warkoczami

Rozdrażnić Polskę kłamstwem, zohydzić woczach Europy, przyprawić gębę swarliwej zbrodniarki, która wytyka innym grzechy, choć sama ma nieczyste sumienie - rosyjska propaganda znowu przystąpiła do antypolskich bojów.

17.04.2007

Czyta się kilka minut

fot. KNA-Bild /
fot. KNA-Bild /

Celem jest pogorszenie wizerunku Polski na Zachodzie i utrącenie polskich inicjatyw w kwestii polityki wschodniej, a szerzej - w ogóle zdyskredytowanie Warszawy wszędzie, gdzie się da i jak się da. A da się - jak się okazuje - także w temacie "Auschwitz".

Pole historyczne wydaje się Moskwie ciągle wygodnym narzędziem prowadzenia "wojny propagandowej". I będzie nim dopóty, dopóki władze Rosji lansować będą stalinowski styl myślenia o historii i nie zdobędą się na potępienie krwiożerczego reżimu. Ta chwila nastąpi jednak nieprędko - w propagandzie i wykorzystywanych propagandowo sztukach pięknych trwa w najlepsze wybielanie Stalina i jego rządów.

---ramka 499891|lewo|1---Schodami w dół

Materiały na temat rzekomo zamkniętej rosyjskiej ekspozycji w muzeum w Auschwitz, o ewidentnie antypolskiej wymowie, pojawiły się w rosyjskich mediach jak za naciśnięciem guzika. Mechanizm był dokładnie taki sam jak przy wszystkich poprzednich kampaniach, wymierzonych w Polskę. I nie tylko w Polskę - na podobną niełaskę Kremla zasługują także m.in. Łotysze, Estończycy i Gruzini [patrz tekst Aleksandra Rusieckiego poniżej - red.].

Trzy lata mijają dziś, odkąd polityka historyczna stała się jednym z czołowych narzędzi walki na froncie ideologicznym przeciwko Polsce. Warszawa wyraźnie sformułowała wtedy proeuropejski kierunek rozwoju, przystąpiła do Unii Europejskiej, wcześniej do NATO (co też wywoływało furię rosyjskich polityków i komentatorów).

W wielu quasi-historycznych publikacjach na łamach rosyjskiej prasy i sterowanych przez Kreml stronach internetowych przedstawiano wtedy Armię Krajową jako siłę faszystowską, która z Niemcami nie walczyła, a czekała przez całą wojnę tylko na to, aby przeciwstawić się wyzwoleńczej Armii Czerwonej. Szkalowano powstańców warszawskich, odmawiano honorów ofiarom Katynia. Już wtedy wrócił w rosyjskiej publicystyce motyw wypierania się zbrodni katyńskiej; teraz jest powtarzany coraz częściej - podaje się w wątpliwość udział NKWD i jako autorów wskazuje się hitlerowców. Dalej, wytykano brak wdzięczności za przelaną krew żołnierzy radzieckich, którzy zginęli na polskich ziemiach.

Na przełomie 2004 i 2005 r. powodem kolejnej fali histerycznej krytyki był udział jej przedstawicieli w rozwiązywaniu kryzysu wyborczego na Ukrainie (przypomnijmy, że Rosja i osobiście prezydent Putin zblamowali się wówczas, opowiadając się za kandydatem, który najpierw sfałszował, a potem przegrał wybory). Polskę za niezależność i pomoc w uzyskaniu niezależności przez innych, w mniemaniu Kremla, musiała spotkać kara.

Rok później nie ograniczono się do nieprzychylnych publikacji - latem miało miejsce pobicie polskich dyplomatów i dziennikarza w Moskwie (był to ewidentnie polityczny odwet za pobicie dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie przez chuliganów), a jesienią wprowadzono irracjonalne embargo na polskie mięso.

Stalin usta słodsze ma od malin

Jeszcze większą wściekłość rosyjskich elit politycznych i posłusznych mediów wywołało polskie weto przed szczytem Rosja-

-Unia w Helsinkach pod koniec ubiegłego roku. Polska, po pierwsze, uczyniła rosyjskie embargo sprawą całej wspólnoty, a po drugie zablokowała rozpoczęcie negocjacji nad nowym porozumieniem ramowym regulującym stosunki Rosja-UE.

Od tego momentu Kreml stara się przy każdej sposobności i używając rozmaitego instrumentarium pokazać Polskę w krzywym zwierciadle propagandy. Obrzydzanie polską cynaderką stało się ulubionym sportem rosyjskich polityków, zwłaszcza w kontaktach z krajami UE. W nurcie niezgody mieszczą się też rozbieżności w traktowaniu planu zbudowania rurociągu z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku oraz polskie zabiegi o dywersyfikację źródeł energii. Teraz na tapetę wzięto jeszcze plany rozmieszczenia na terytorium Polski elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej.

Antypolskie akcje propagandowe dobrze sprzedają się też na rynku wewnętrznym. Wpisują się w narastające, podsycane przez władze nastroje ksenofobiczne, w atmosferę oblężonej twierdzy, której trzeba bronić przed zakusami obcych mocarstw. "Wszyscy są przeciwko nam, bo jesteśmy wielcy, ale to my mamy rację" - taki komunikat sączą media do ucha i oka społeczeństwa.

A jedyna uznana racja jest ta odgórna, która służy budowaniu imperialnej fasady i przekonaniu, że "sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie". Na fasadzie nie ma miejsca na pokajanie się za grzechy, na przyznanie do błędów, na potępienie tych fatalnych faktów z przeszłości, które nadal kładą się cieniem na teraźniejszości i uniemożliwiają porozumienie.

Co więcej, na zamówienie góry powstają filmy i seriale, które mają oswoić widza z myślą, że czasy stalinowskie nie były takie złe. Pokazuje się w nich, że - jak pisała "Nowaja Gazieta" - "ta okrutna epoka ludojadów, kiedy okrutny reżim przekręcał miliony ofiar przez maszynkę do mięsa, nie była taka znowu straszna, ludzie przecież jakoś żyli, kochali się, rodzili dzieci, a wszystko tak się ze sobą splotło, że trudno odszukać winnych zbrodni, które się wtedy działy (a może się i nie działy). Widz, który nie pamięta tamtych czasów, po obejrzeniu serialu jest przekonany, że teraz już poznał minioną epokę na wylot, polubił ją i obdarzył sentymentem. Żadnej zachęty do refleksji. Twórcy filmu na złotej tacy podają gotowe dania. Na przykład: Stalin był człowiekiem (krytycznego widza, który cokolwiek wie o działalności Wodza Narodów, mdli od tego, jak od zapachu ludzkiej krwi, ale bydło patrzy beznamiętnie, akceptuje tę wizję i przyswaja mit o ludzkim obliczu zbrodniarza)".

Nie wszyscy

Niektórych rzeczywiście mdli.

Znana rosyjska pisarka i publicystka Julia Łatynina ujęła sposób uprawiania przez rosyjskie władze polityki zagranicznej w ramy żartu: "Najgorsza jest infantylność. Prezydent dowiedział się, że w Warszawie pobito rosyjskie dzieci i natychmiast się obraził. I to tak, że w Moskwie zaczęli bić polskich dyplomatów. O skutkach tych pobić nikt nie pomyślał. Najśmieszniejsze jest to, że Rosja naprawdę chce się przyjaźnić z Zachodem. A jak to wygląda? Weźmy chłopca, który chuligani i źle się uczy. Sąsiadowi z prawej podłożył pinezkę pod siedzenie, sąsiadowi z lewej zabrał zeszyt podczas klasówki. A koleżankę na przerwie przycisnął do ściany w toalecie i chciał pocałować, a kiedy się wyrywała, przyłożył cyrkiel do gardła i zagroził, że jak się komuś poskarży, to ją zabije. I na wszelki wypadek wytargał za warkocze. Dziewczynka się jednak poskarżyła. Chłopca wezwał dyrektor. - Chciałbym się ze wszystkimi przyjaźnić - wyjaśnia łobuz - ale oni są paskudni. Sąsiad z prawej podłożył mi pinezkę pod siedzenie, sąsiad z lewej zabrał zeszyt. A najgorsza jest ta dziewczyna z warkoczami, która zaciągnęła mnie do toalety i chciała pocałować, ale ja nie chciałem, bo wszyscy wiedzą, że ona ma syfilis. Ale ja naprawdę chcę się ze wszystkimi przyjaźnić".

Łatynina twierdzi, że jej przypowiastka jest tylko streszczeniem ostatniego raportu rosyjskiego MSZ, zawierającego wytyczne dla dyplomacji. W dokumencie każdy dyplomata znajdzie zalecenia, jak przyjaźnić się z Zachodem i nie tylko. Ale chyba więcej o pinezkach, wyrywaniu zeszytu i przyciskaniu do ściany w toalecie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2007