Dobranocka dla niedorosłych

Rosyjski telewidz będzie miał niebawem okazję oglądać tylko odpowiednio wypreparowane, wyłącznie pozytywne wiadomości: emerytów zadowolonych z odebranych ulg, młodzież starającą się o służbę w wojsku, Czeczenów zachwyconych zaczystkami.

03.07.2005

Czyta się kilka minut

Plakat z czasów ZSRR: "Nie gadaj za wiele" /
Plakat z czasów ZSRR: "Nie gadaj za wiele" /

Sytuacja polityczna w Rosji jest zagmatwana, tymczasem w mediach królują lekkie, optymistyczne tematy. Takie jest odgórne zamówienie. Władza trzyma łapę na telewizji, więc przeciętny zjadacz chleba nie ma szans dowiedzieć się o błędach rządzących. Im bliżej wyborów, tym więcej ma być w mediach rozrywki, a tym mniej polityki.

Mniej krwi, więcej kabaretu

Na początku czerwca szefowie sześciu rosyjskich kanałów telewizyjnych podpisali dokument, w którym zobowiązali się do wyeliminowania z programów agresji, scen krwawych, pornografii i wszelkiej “czernuchy", czyli tematów drastycznych. Można by temu z satysfakcją przyklasnąć, gdyby nie małe “ale": definicji “czernuchy" nikt nie poznał, każdy redaktor musi określić ją sam.

Komentatorzy nielicznych, przeważnie internetowych mediów, prezentujących własne, nie narzucone przez Kreml poglądy, zwracają uwagę, że to kolejny krok ku stylistyce i praktyce lat 70. Poziom blokady informacyjnej jest dziś wprawdzie niższy niż za czasów towarzysza Breżniewa, ale istnieje kilka tematów tabu.

O tym, że nie wolno filmować Czeczenii, przekonali się niedawno polscy dziennikarze telewizyjni. Choć byli wyposażeni we wszystkie możliwe akredytacje - zostali zatrzymani do wyjaśnienia. Ich rosyjscy koledzy od dawna wiedzą, że materiał filmowy z Kaukazu najlepiej realizować pod opieką stacjonujących tam struktur siłowych. Można sfilmować wypowiedź rzecznika prasowego jednostki albo rozłożoną na podwórku broń pochodzącą z wykrytego właśnie rzekomo schowka “bandyckich ugrupowań". Ale o innych tematach lepiej zapomnieć. Bo można dostać po głowie nie tylko od władz, ale i od miejscowych, rządzących się swoimi prawami.

Czeczenia to bez wątpienia “czernucha" - przemoc, krew, strzelanina, terror. Ale także wykolejona polityka Moskwy wobec tego regionu, prowadząca do chaosu, bezkarnego panoszenia się rządzących z nadania Kremla czeczeńskich klanów i narastania, a nie rozładowywania napięć.

O tym jednak statystyczny telewidz się nie dowie. Serwuje mu się ogłupiający zestaw rozrywkowej papki, na ogół prymitywnej, miejscami wulgarnej. Na dobranoc, dobry wieczór i dzień dobry widz otrzymuje odpowiednią porcję bezmyślności i uspokajający komunikat, że jest lepiej, wszystko idzie w dobrym kierunku, a mądry prezydent panuje nad sytuacją i czuwa nad spokojnym snem obywateli.

Reporterzy na muszce

Jeśli nawet znajdzie się ktoś, kto będzie miał siły i ochotę na poważniejszą analizę sytuacji w kraju i zechce skonfrontować swoją ocenę z ocenami innych, to nie będzie miał czego w telewizji obejrzeć. Z ramówki poznikały programy na żywo, w których poglądy mogli prezentować politycy i publicyści innych opcji niż oficjalna. Nie ma na kanale NTW “Swobody słowa" Sawika Szustera (któremu w chwili likwidacji programu miłosiernie zaproponowano objęcie redakcji filmów dokumentalnych, po czym redakcję zlikwidowano; teraz Szuster ma pracować w wolnych mediach na Ukrainie). Za krytykę Putina i wywiad z wdową po zabitym przez rosyjskie służby specjalne eks-prezydencie Czeczenii Zelimchanie Jandarbijewie zamknięto żywy i oryginalny program “Namiedni" Leonida Parfionowa. Błogosławieństwo dla emisji zyskują jedynie obłe programy quasi-analityczne, nieudolnie łączące omawianie, a nie dyskutowanie tematów politycznych i rozrywkę. Nikt w Rosji się zapewne nie zdziwi, jeśli kolejną mutację niedzielnego programu publicystycznego poprowadzi kultowy kabaretowy transwestyta Wierka Sierdiuczka (postać z emitowanych przez państwową telewizję programów satyrycznych, stojących na żenująco niskim poziomie).

Podporządkowanie się “telefonicznemu prawu" (programy informacyjne i publicystyczne redagowane są pod dyktando decydentów dzwoniących z Kremla) i schlebianie niskim gustom przeciętnej publiczności ma dla ludzi telewizji - poza dbałością o własne bezpieczeństwo i posadę - jeszcze jedno uzasadnienie: ekonomiczne. Bo nie wolno zapominać, że telewizja to wielki biznes. Dochody z reklamy w rosyjskiej telewizji w 2004 roku wynosiły ponad 1,5 mld dolarów, a na ten rok szacunkowo przewiduje się 2 mld.

W opublikowanym niedawno raporcie międzynarodowej organizacji “Reporterzy bez granic" odnotowano poważne zaostrzenie ingerencji władz w treść programów telewizyjnych. Wykoszenie programów na żywo to tylko jeden z wielu niepokojących symptomów. Skrytykowano zastosowanie cenzury podczas kryzysu w Biesłanie (na marginesie: trwający właśnie proces jedynego schwytanego uczestnika ataku na szkołę jest relacjonowany skąpo, jak gdyby władze obawiały się, że do opinii publicznej przedostaną się zeznania świadków tragedii; działająca przez kilka miesięcy specjalna komisja parlamentarna nie ujawniła rezultatów prac). Rosyjscy telewidzowie nie mieli też szans na otrzymanie obiektywnych informacji o wydarzeniach na Ukrainie w grudniu 2004 roku czy procesie Michaiła Chodorkowskiego, nieprzychylnego Putinowi rosyjskiego oligarchy, skazanego na 9 lat łagru za przestępstwa podatkowe. A przede wszystkim propagandowy wymiar miała oprawa medialna 60. rocznicy zwycięstwa.

W raporcie zaznaczono, jak niebezpiecznym zawodem w Rosji jest dziennikarstwo (Rosja zajmuje piąte miejsce na liście krajów uważanych za niebezpieczne dla dziennikarzy) - w 2004 roku zginęło dwóch reporterów; wielu poddano przemocy fizycznej, nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Za to do odpowiedzialności przed sądem pociągnięto dziennikarzy, którzy “weszli na odcisk" władzy.

"Spokojnoj noczi, małyszy"

Jednym ze sztandarowych zadań propagandowych telewizji jest utwierdzanie Rosjan w przekonaniu, że “to, co nasze, jest najlepsze". Dziennikarz radia Swoboda powiedział mi niedawno, że najbardziej zabójczym dla świadomości społecznej trendem lansowanym przez władze jest odstąpienie od rzetelnego porównywania się z resztą świata. W latach 90. Rosja ze zmiennym szczęściem próbowała zmierzyć się z własnym zacofaniem i ustalić dystans, jaki ma do pokonania, by dogonić kraje rozwinięte. Natomiast przykazane przez bojącą się własnego cienia i - przede wszystkim - prawdy ekipę prezydenta Putina wmawianie, że Rosja jest najlepsza nie tylko w dziedzinie baletu, jak śpiewano w popularnej pieśni drugiego obiegu, prowadzi do złudnego zamknięcia się w kokonie samozadowolenia.

Utwierdzać Rosjan w ciasnym światopoglądzie ma stworzony kilka miesięcy temu kanał Zwiezda, poświęcony zagadnieniom wojskowości, mający wychowywać młode pokolenie w duchu patriotyzmu. Wzmacniać patriotyzm ma również świeżo powołana telewizja Spas. Wizerunek Rosji za granicą ma natomiast poprawiać telewizja Russia today - angielskojęzyczna tuba propagandowa Kremla. “To stary sowiecki patent. Mamy pieniądze, więc będziemy nadawać, a wy będziecie słuchać. Ale nikt tych komunistycznych kłamstw nie słuchał. Jeśli twórcom Russia today wystarczy prawdy do zapełnienia całego czasu antenowego, to może ktoś zechce ich oglądać, w przeciwnym razie - klops. Wizerunek kraju tworzy sam kraj, a nie jakiś sztuczny twór telewizyjny" - skwitował przytomnie dziennikarz BBC.

Ale powróćmy na wewnętrzne podwórko. Patrząc na minimalny sprzeciw społeczny wobec odgórnego kontrolowania medialnego przekazu, można powiedzieć, że kokon samozadowolenia jest dla wielu - może nawet dla większości - szalenie wygodny. Rosyjskie społeczeństwo rozczarowało się do demokracji i transformacji i powraca do modelu patriarchalnego, w którym władzy deleguje się prawa, rezygnuje się ze swobód, a w zamian oczekuje się bezpieczeństwa i opieki. Obywatel świadomie wyzbywa się w ten sposób poczucia odpowiedzialności nie tylko za państwo, ale nawet za własny los. Socjolodzy twierdzą, że to niepokojący dowód infantylizmu. Tylko niedojrzałe społeczeństwo da sobie wmówić oczywiste nieprawdy, da sobie odebrać prawo do kontroli nad sprawującymi władzę, a więc do decydowania o własnym losie.

Z niedojrzałości społeczeństwa mogą się cieszyć tylko niedojrzałe władze, które uważają, że takim społeczeństwem łatwo jest manipulować. Owszem. Ale z drugiej strony, nie sposób przewidzieć zachowań takiego społeczeństwa. Jeśli nawet nie pomarańczowa rewolucja, to możliwy jest niekontrolowany wybuch niezadowolenia pod byle pretekstem i obalenie władzy, która zawiodła pokładane w niej nadzieje. A że władza już dawno przestała być (o ile kiedykolwiek była) monolitem, to dodatkowym zagrożeniem dla stabilności i powodzenia kolejnej operacji “Następca" w 2008 roku może być rozłam w ekipie rządzącej. Kto zdobędzie kontrolę nad mediami, ten utrzyma ster chwiejnej rosyjskiej łajby.

Prześmiewcy twierdzą, że prezydent Putin ogląda telewizję i zachwyca się, że wszystko tak wspaniale mu idzie, w Rosji jest dobrze, władza jest mocna, państwo kwitnie, a on sam jest piękny, wysoki i kochany przez kobiety. Zdaniem politolog Mariny Litwinowicz władza trzyma się na “telewizyjnym obrazku": jeżeli straci kontrolę nad czterema kanałami ogólnorosyjskimi, to straci kontrolę nad krajem. Można więc nie mieć wątpliwości, że o odpowiednią kompozycję tego obrazka walczyć będzie do końca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2005

Artykuł pochodzi z dodatku „Nowa Europa Wschodnia (27/2005)