Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Potem zresztą znajdujemy w tekście tezę przeciwną, gdy mowa jest o Królestwie Polskim „administrowanym (...) z mocy państw centralnych”, i gdy cytowana jest rezolucja ludowców, mówiąca o państwie polskim nie jako o bycie przyszłym, ale już istniejącym. Potem znów czytamy, że dopiero po listopadzie 1918 r. trzeba było budować struktury państwa i wojska nieomal z niczego. Jak w legionowej piosence: „Ni z tego, ni z owego / była Polska na pierwszego”...
Tymczasem tak nie było. Królestwo Polskie – przywrócone w 1916 r. przez Niemcy i Austrię na okupowanych przez nie ziemiach Cesarstwa Rosyjskiego – nie było państwem niepodległym, ale było państwem. Można zastanawiać się, czy Polska Siła Zbrojna była wojskiem polskim – ale była wojskiem Królestwa Polskiego. Za kilka dni, 8 stycznia 1918 r., prezydent Woodrow Wilson ogłosił preliminaria pokoju z Niemcami, zawierające postulat niepodległości Polski. Więc jak to „nic nie wskazywało”?
Od schyłku 1917 r. polonizowano stare struktury administracyjne, od października Królestwem rządziła (prawda, że w wąskich granicach) Rada Regencyjna. Kładziono fundamenty, które pozwoliły szybciej i łatwiej ugruntować owoce Drugiego Powstania Listopadowego (bo tu zgadzam się z Targańskim: wydarzenia z końca 1918 r. miały w całości, a nie tylko w Wielkopolsce, charakter powstania). Cenna okazała się zwłaszcza Siła Zbrojna: zalążek wszystkich rodzajów broni, kwatermistrzostwo, gotowe regulaminy po polsku etc. Bez niej Piłsudskiemu byłoby trudniej.
Ale było coś jeszcze, co rzadko dostrzegamy. Zaborcy nie utworzyli Królestwa Polskiego, ale je przywrócili. To samo Królestwo, które ustanowił sto lat wcześniej kongres wiedeński, a któremu car odebrał potem autonomię, ale nigdy formalnie go nie zniósł. W świecie, w którym obowiązywała zasada legitymizmu (prawa do istnienia formalnie uznanych państw), był to istotny atut. Choć proklamowanie (przez Wilsona) zasady samostanowienia narodów osłabiło jego znaczenie.
I jeszcze jedno, na marginesie tekstu Marcina Napiórkowskiego z tego samego numeru: życie codzienne, stosunki społeczne etc. od wieków rozwijają się w ramach tworzonych przez państwa. Badając ich historię, nie możemy od tych ram abstrahować. A gdy je uwzględnimy, zobaczymy np., że w listopadzie 1918 r. wszyscy Polacy, kobiety i mężczyźni na równi, uzyskali powszechne i równe prawo wyborcze (wcześniej obowiązywały systemy wyborcze państw zaborczych, a w Pierwszej Rzeczypospolitej prawo wyborcze jeszcze nie istniało). I że dla elit budujących Drugą Rzeczpospolitą równość praw wyborczych także w tym aspekcie musiała być oczywistością, skoro decyzja ta była jednym z pierwszych aktów nowego państwa. Warto przypomnieć stulecie także tego wydarzenia – ale nie warto przeciwstawiać go rocznicy odzyskania niepodległości, odbudowy państwa polskiego. To był jeden z jego elementów.
Czytaj także: Tomasz Targański: Pierwszego stycznia roku osiemnastego