Spotkania na rubieżach. Co warto obejrzeć na VoD

Żyjąc w „tyranii pozytywności” z trudem przyjmujemy to, co złożone czy sprzeczne. Czasami mniej problemów przysparza akceptacja czyjejś inności.

26.05.2023

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „A wrony są białe” / Materiały prasowe

Twórca i bohater dokumentu „A wrony są białe”, żeby uwolnić się od dręczących go problemów i zmierzyć się z kryzysem wiary, pielgrzymuje aż do japońskiego klasztoru. Bo Ahsen Nadeem, amerykański muzułmanin o pakistańskich korzeniach, jest rozdarty nie tylko między różnymi kulturami.

Także w wymiarze emocjonalnym i duchowym wiedzie podwójne życie. Od lat oszukuje mieszkających daleko rodziców i jednocześnie zwodzi swą niemuzułmańską narzeczoną. Nie potrafi wybrać ani stanąć w prawdzie, dlatego rozwiązania swoich dylematów szuka u buddyjskich mnichów. Osobliwa wspólnota Tendai, żyjąca od 1200 lat w pobliżu Kioto, słynie z radykalnych praktyk fizycznych. Żeby uzyskać oświecenie, trzeba je między innymi... „wychodzić”, przemierzając nocami górę Hiei. Czy tam znajduje się ostateczna odpowiedź?

Podczas wielokrotnych odwiedzin klasztoru Ahsen objawia różne swoje oblicza – w tym natrętnego filmowca. Dlatego sprzeczności towarzyszą również oglądaniu tego dokumentu. Z początku determinacja, by nakręcić film o czymś fundamentalnym, trochę irytuje. Jest coś narcystycznego w podchodach reżysera, żeby za wszelką cenę spotkać się z niedostępnym mistrzem Kamahori, w bieganiu z kamerą wśród mnichów i opowiadaniu zza kadru głównie o sobie. Na szczęście sporo w tym autoironii. Dlatego mniej razi cały ten pluszowy „ekumenizm”, w którym spotkanie z obcą religią miałoby pozszywać rozpołowioną tożsamość.

Widać też, że chwilami Nadeem świetnie się przy tym wszystkim bawi, np. gdy zaprzyjaźnia się z kochającym ziemskie przyjemności młodym mnichem albo opowiada swój skomplikowany życiorys łącząc fragmenty filmów i kreskówek. „A wrony są białe” to bowiem dokument atrakcyjny, w dużej mierze ustawiony i nieco na siłę ekscentryczny. Najlepszy staje się wtedy, gdy jego twórca rzeczywiście, czyli bez kokieterii, zwraca się ku sobie. Najmądrzejsze zaś rzeczy usłyszy nie od gorliwych uczniów Buddy, ale od własnej żony.

Wiele tu ważkich pytań, choćby o sens religijnej dyscypliny zderzonej z potrzebą dobrze przeżytego życia. Wpisuje się w te rozważania wątek sympatycznego mnicha Ryushina, który sam staje wobec trudnych wyborów. A w tytule filmu kryje się tylko pozorna przewrotność, jako że przeciwieństwa typu vita activa i vita contemplativa wcale nie muszą się wykluczać. Mierzenie się zaś z tym, co uwiera, nie musi oznaczać morderczego wysiłku – w naszej kulturze nazywało się to spojrzeniem negatywności prosto w oczy. Dla Ahsena oznacza otwartą i obciążoną sporym ryzykiem konfrontację z głęboko uwewnętrznioną hipokryzją.

Tytułowy bohater „Pustelnika z Treig” odrzucił kiedyś wszelkie sprzeczności i kompromisy. Po tym, jak (literalnie) dostał po głowie i ledwie stanął na nogi, zaszył się w najbardziej niedostępnym miejscu Wielkiej Brytanii, w lesie nad szkockim jeziorem. Gdy go poznajemy, Ken już czterdzieści lat mieszka w chacie ocieplanej mchem, pozbawionej szeroko rozumianych mediów. Czuje się samowystarczalny i niezależny, niczym bohater fabularnych „Ośmiu gór” (materiał o tym w najbliższym „TP”). Debiutantka Lizzie MacKenzie przez siedem lat odwiedzała go z kamerą, ale interesował ją nie tylko survival. Towarzyszyła Kenowi w jego małych zachwytach, kiedy notował i fotografował otaczające go drobiazgi. I kiedy po zdrowotnych przejściach próbuje nauczyć się pokory i przyjmowania pomocy.

Ciekawe, że zarówno reżyserka, jak i inni ludzie czy odpowiedzialne instytucje, mimo swej troski o przyszłość pustelnika, respektują jego odmienność. Nie próbują cywilizować go na siłę. I tak jak pierwszy z filmów uczy brać trudy życia na klatę przeglądając się w pozornej inności, tak drugi, w sposób dużo mniej efektowny, skłania do namysłu nad tym, co trudne, wymagające czy po prostu treściwe. Nic więc dziwnego, że według Kena to my mamy nudne życie i w swoich wyrafinowanych rozkminach tkwimy na rubieżach tego, co naprawdę istotne.

A WRONY SĄ BIAŁE – reż. Ahsen Nadeem, USA 2022

PUSTELNIK Z TREIG – reż. Lizzie MacKenzie, Wielka Brytania 2022

Oba filmy dostępne w ramach Millenium Docs Against Gravity online do 4 czerwca. Liczba e-biletów ograniczona.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej