"Smoleńsk" na kolanach

Fatalny obraz religijny pozostanie fatalnym obrazem, niezależnie od najpiękniejszych intencji i najszlachetniejszego życiorysu jego twórcy. To samo dotyczy literatury, architektury i oczywiście filmu.

07.10.2016

Czyta się kilka minut

Michał Okoński. Fot: Grażyna Makara/TP /
Michał Okoński. Fot: Grażyna Makara/TP /

Zapytałeś, Igor, na Twitterze, czy śmieszy mnie rysunek Minkiewicza, zamieszczony w jednym z ostatnich „Tygodników”, przedstawiający ludzi wchodzących na salę kinową, by obejrzeć „Smoleńsk” i kierowanych do „rzędu 12, klęczników 8 i 9”. Z przyczyn osobistych – akurat wtedy rodził się mój trzeci syn – nie byłem w stanie odpowiedzieć od razu, ale może to i dobrze; może teraz, kiedy emocje opadły, a sam film Krauzego powoli schodzi z ekranów, łatwiej będzie o rozmowę na ten temat.

Rozmowę, powiedzmy od razu, o filmie, nie o katastrofie smoleńskiej. Jeśli idzie o tę drugą, stosunek „Tygodnika” do niej jest przecież znany – od pierwszego numeru, w którym skądinąd Lecha Kaczyńskiego żegnał Piotr Zaremba i w którym marzyliśmy, jak wielu, o szansie na narodowe pojednanie, przez kolejne lata, w których publikowaliśmy m.in. nagradzane materiały śledcze Michała Majewskiego i Pawła Reszki, pokazujące np. skalę zaniedbań w 36. pułku, albo dopytywaliśmy, na ile nowe stenogramy z kokpitu powinny skłonić komisję Millera do wznowienia prac. Piórem jednej z córek ofiar katastrofy, Izabelli Saryusz-Skąpskiej, upominaliśmy się o niezamienianie pamięci o nich w przedmiot gry politycznej. Nawet całkiem niedawno na zaproszenie naszej redakcji rozmawiali o tym wszystkim podzieleni ideowo, a połączeni wspólnym doświadczeniem córka Izabeli Nowackiej i syn Janusza Kurtyki. Owszem, nie przekonały nas przez te lata „teorie zamachowe”, ale nie sądziliśmy nigdy, że „państwo zdało egzamin”.

Może z tych pozycji – raczej obserwatora i mediatora, niż strony w wojnie polsko-polskiej – łatwiej się nam śmiać z nieudanego dzieła (o którym też zresztą znalazłbyś w „TP” opinie zróżnicowane, np. w rozmowie z Michałem Oleszczykiem). A może to nie jest wcale kwestia pozycji w wojnie polsko-polskiej, tylko zwyczajnego artystycznego gustu i wrażliwości. „Ty, Styka, nie maluj mnie na kolanach, maluj mnie dobrze” – mieli powiedzieć pewnemu twórcy, wedle różnych źródeł, Pan Bóg albo Matka Boska. Fatalny obraz religijny pozostanie fatalnym obrazem, niezależnie od najpiękniejszych intencji i najszlachetniejszego życiorysu jego twórcy. To samo dotyczy literatury, architektury (patrz: szpetne kościoły w różnych miejscach naszego kraju) i oczywiście filmu. Jesteśmy tu zresztą konsekwentni: porozmawiaj z Krzysztofem Zanussim, o wszystkich niepochlebnych recenzjach, jakie musiał czytać w „Tygodniku” ów reżyser, którego bliskość ideowa z naszym pismem nie wymaga przecież uzasadnienia.

Co ja Ci zresztą będę tłumaczył. Gotów się jestem założyć, że śpiewający z krzyża Eric Idle „Always Look On The Bright Side Of Life” nie obraził Twoich uczuć religijnych, tak samo jak nie obraził naszych. Choć przyjmuję do wiadomości, że w takich przypadkach granica zawsze będzie cienka – drący Biblię na scenie Nergal jest dla nas chamidłem, czy (jak się wyraził ks. Adam Boniecki) „jasełkowym szatanem”, nie artystą – jestem pewien, że Minkiewicz jej nie przekroczył.

A o tym, dlaczego w naszych czasach tak łatwo utożsamić kult dzieła z kultem tych, których przedstawił twórca, chętnie bym porozmawiał dłużej. Czy chodzi o rolę, jaką to dzieło ma pełnić w jakimś politycznym planie? O autentyczne emocje, jakie wywołało wśród wielu widzów (sam płaczę od pierwszej do ostatniej sceny, oglądając nieudane filmy o Powstaniu Warszawskim)? O rozdzielenie światopoglądu krytyka/dziennikarza/twórcy od jego warsztatu? O pośpiech, z jakim komentujemy rzeczywistość na portalach społecznościowych? Jeśli jeden satyryczny obrazek wywołał takie pytania, jestem tym bardziej kontent, że ukazał się w moim piśmie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej