Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak mówi Pan Bóg: »Ja sam będę się troszczył o moje owce i sam będę ich doglądał. Ja sam będę pasł moje owce. Ja też będę je prowadził na legowisko – wyrocznia Pana Boga. Będę szukał zaginionej, zabłąkaną zawrócę, skaleczoną opatrzę, chorej przywrócę siły, tłustej i mocnej będę strzegł«” – czytamy w proroctwie Ezechiela.
Co więcej, nie ma też potrzeby przepraszania Boga za grzechy. Z czego nie wynika, że możemy niechby tylko na chwilę zapomnieć, iż jesteśmy grzesznikami, i że nie potrzebujemy przed zgromadzonym w kościele Kościołem wyznawać: „Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!”. Ale spowiedź nie musi się zaczynać od „Obraziłem Boga następującymi grzechami”, a msza od „Przeprośmy Boga za nasze grzechy”, skoro w Mszale stoi napisane: „Fratres, agnoscamus peccata nostra, ut apti simus ad sacra mysteria celebranda”. Czyli: „Uznajmy przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni, abyśmy mogli z czystym sercem złożyć Najświętszą Ofiarę”. Otóż pierwsza połowa zdania została przełożona poprawnie, ale druga? Przecież w łacińskim tekście, biorąc dosłownie, jest: „abyśmy byli odpowiednio przygotowani do sprawowania świętych misteriów”. Tłumacz, przekładając mysteria na ofiarę, zawęził znaczenie owych misteriów, jako że odnoszą się one do pozostałych sakramentów.
A wracając do owego: „Przeprośmy Boga za nasze grzechy”. Jeśli już ktoś ma przestać się gniewać, to my na Boga, a nie Bóg na nas. I jeśli ktoś z kimś ma się przeprosić, to my z Bogiem, a nie Bóg z nami. Jeśli więc mamy prosić Boga o przebaczenie, to najlepiej o to, by pomógł nam uwierzyć, że już je otrzymaliśmy, zanim o to poprosiliśmy, jako że Bóg „gniewem się nie unosi” i „złego nie pamięta”. A jednak, skoro wierzymy w niczym nieuwarunkowaną miłość Boga do ludzi i całego stworzenia, męczy nas bezwzględna konieczność śmierci, a co za tym idzie, perspektywa sądu. Jak to wszystko pogodzić z miłością Boga nie tylko do ludzi, ale całego stworzenia, przecież też śmiertelnego?
Gustave Martelet w książce „Odnalezione życie wieczne” radzi czytelnikom: „Wobec takiego nieszczęścia [jakim jest śmierć] nie recytujmy zbyt szybko oklepanego »refrenu« na temat grzechu pierworodnego, aby wytłumaczyć to, że umrzemy. Ponieważ fakt śmierci (...) nie pochodzi z grzechu: jest prawem natury, które dotyczy gwiazd, wszystkich stworzeń i ludzi”. Na innym miejscu dopowiada, że „nie ma żadnego życia, które mogłoby istnieć bez śmierci”. W takim przypadku pozostaje człowiekowi jedno: zgodzić się na śmierć, jednocześnie wierząc, że skoro i ona jest dziełem Boga, to z pewnością nie wyrządzi nam krzywdy. Przecież Bóg jest Panem życia. ©