Smak saraceńskiej krwi

Dziewięćset dwadzieścia lat temu mieszkający w Ziemi Świętej muzułmanie zaczęli się bać chrześcijan z Europy Zachodniej.
z Jordanii

24.12.2018

Czyta się kilka minut

Tak bitwę pod murami Antiochii w 1098 r. – między krzyżowcami i armią saraceńską – wyobrażał sobie artysta z epoki późnego średniowiecza. / SCIENCE HISTORY IMAGES / ALAMY STOCK PHOTO / BEW
Tak bitwę pod murami Antiochii w 1098 r. – między krzyżowcami i armią saraceńską – wyobrażał sobie artysta z epoki późnego średniowiecza. / SCIENCE HISTORY IMAGES / ALAMY STOCK PHOTO / BEW

Rozczarowanie było wielkie. Nie tak wyobrażali sobie Ma’arrat an-Numan krzyżowcy – uczestnicy pierwszej krucjaty – którzy 12 grudnia 1098 r. wdarli się do miasta rozsławionego poezją ­Al-Ma’arriego, klasyka arabskiej literatury. Choć ­Ma’arrat an-Numan – najważniejszy punkt na wyżynie północnej Syrii (dziś Idlib) – leżało na szlaku komunikacyjnym łączącym Aleppo z Damaszkiem, próżno było szukać tu większych bogactw.

A to, co było do złupienia, zgarnęła krucjatowa biedota. Dostojniejsi rycerze woleli nie ryzykować walk w wąskich uliczkach, w ciemnościach – i gdy dopiero wieczorem sforsowano miejskie mury, rycerze postanowili wstrzymać dalszy atak do rana.

Biedota, bardziej wyczerpana zimowym oblężeniem, nie miała takich dylematów. Jak relacjonował w „Czynach Franków i pielgrzymów jerozolimskich” świadek (anonimowy kronikarz wywodzący się z Apulii): „jako że wielki głód napełniał ich, walczyli dalej z oblężonymi w mrokach nocy. Przez to biedota wzięła lwią część łupów i domów w Ma’arrat an-Numan, natomiast rycerze, którzy czekali z wejściem do rana, zebrali mizerną zdobycz”.

Swoje rozczarowanie rozładowali na ludności. Autor „Czynów Franków” opisywał, że „gdy nastał dzień, gdziekolwiek znaleźli wroga, mężczyznę czy kobietę, mordowali ich. Nie było zaułka w mieście, gdzie nie leżałby trup saraceński, i z trudnością szło się ulicami miasta tak, aby nie napotkać zwłok” (pod pojęciem „Franka” rozumiano wówczas nie tylko rycerzy z Francji, lecz wszystkich krzyżowców).

Krzyżowcy w obliczu głodu

Potem, po złupieniu miasta, nie było lepiej. Krucjata nie miała jednego uznanego przez wszystkich wodza – przewodziła jej grupa hrabiów rywalizujących o prymat – i o ziemie, które krzyżowcy, posuwający się drogą lądową z Bizancjum ku Jerozolimie, zajmowali po drodze.

Teraz nasilał się konflikt między Rajmundem IV (hrabią Tuluzy) i Boemundem (księciem Taranto). Każdy z nich kontrolował część zdobytego miasta i nie miał zamiaru ustąpić drugiemu (identyczna sytuacja panowała w zdobytej pół roku wcześniej dużo ważniejszej Antiochii). W okolicy Bożego Narodzenia skończyły się skromne zapasy. Krzyżowcom w oczy zaczął zaglądać głód, tak dobrze im znany z poprzedniej zimy. Obaj hrabiowie postanowili wrócić do lepiej zaopatrzonej i prestiżowej Antiochii, zostawiając garnizon w Ma’arrat an-Numan samemu sobie.

Na przełomie 1098 i 1099 r. wśród załogi miasta wraz z głodem zapanowało rozprzężenie. W „Czynach Franków” zanotowano, że „wielu było spośród naszych, którzy nie znajdowali tego, czego potrzebowali, i to zarówno z powodu długiego pobytu, jak i z powodu trudności wyżywienia, bo poza miastem niczego nie można było dostać. Rozpruwano ciała zmarłych, bo w ich żołądkach znajdowano ukryte bizanty [złote monety – red.]. Inni wycinali z nich mięso w kawałkach i gotowali je, aby jeść”.

Potworność wyjątkowo niechlubna

Bardziej dosadny był późniejszy kanonik Bazyliki Grobu Świętego w Jerozolimie, Fulcher z Chartres, który w swej kronice pisał, iż „tutaj ludzie nasi cierpieli wielką nędzę. Wzdragam się mówiąc to, lecz wielu z nich, zdjętych straszliwym głodem, odkrawało kawałki mięsa z pośladków leżących tam martwych Saracenów. Piekli je i z dziką żarłocznością pożerali na poły surowe jeszcze mięso”.

O kanibalizmie w Ma’arrat an-Numan wspomina większość ważnych pism chrześcijańskich na temat pierwszej krucjaty. Albert z Akwizgranu, XII-wieczny ksiądz i historyk krucjat, pisał o „przerażających dla uszu” historiach „chrześcijan nie wzdrygających się od jedzenia nie tylko zabitych Turków lub Saracenów, ale nawet psów, które łapali i piekli na ogniskach”. Raoul z Caen, późniejszy kapelan Boemunda, w swojej kronice „Gesta Tancredi” notował, iż „niektórzy ludzie mówią, że pozbawieni jedzenia gotowali dorosłych pogan w kotłach, a dzieci nabijali na patyki i smażyli”.

Thomas Asbridge, profesor uniwersytetu Queen Mary w Londynie (i konsultant historyczny filmu „Królestwo Niebieskie” Ridleya Scotta) nazwał wydarzenia w Ma’arrat an-Numan „najbardziej niechlubną spośród wszystkich potworności, jakich dopuścili się uczestnicy pierwszej krucjaty”.

– Żołnierze byli na skraju śmierci głodowej, więc nie jest to zachowanie bardzo zaskakujące. Niemożliwe jest jednak dowiedzieć się, jak powszechny był kanibalizm w Ma’arrat. Biorąc pod uwagę, że to zachowanie było tematem tabu, można zasugerować, że było to z pewnością wyjście ostateczne – mówi „Tygodnikowi” Thomas F. Madden, profesor mediewistyki z Saint Louis University.

Punkt zwrotny

Aby lepiej zrozumieć desperację krzyżowców tamtej zimy, trzeba się cofnąć do jesieni 1097 r. Mijały wtedy dwa lata od synodu we francuskim Clermont, gdzie papież Urban II ogłosił, że „Bóg tak chce” i wezwał do walki o Ziemię Świętą, rządzoną przez muzułmanów. 20 października 1097 r. krzyżowcy dotarli na odległość 20 km od potężnych murów Antiochii (o ironio, zbudowanych przez bizantyjskiego cesarza Justyniana Wielkiego).

Thomas Asbridge nazwał walki o Antiochię „punktem zwrotnym” pierwszej krucjaty. Po miesiącach przygotowań, zbierania sił i pobytu w Konstantynopolu, po w miarę łatwym zdobyciu Nicei (choć nie po myśli krzyżowców – zajęło je Bizancjum, nie pozwalając na złupienie) i po wygranej bitwie pod Doryleum, pod Antiochią natrafili na pierwszy poważny sprawdzian.

Stefan Henryk, hrabia Blois, zapisał, że jest to miasto „bardzo rozległe, silnie ufortyfikowane i prawie nie do zdobycia”. Raoul z Caen dodawał, iż „ciągnie się dwie mile i chronią je mury, baszty i fortyfikacje, tak że może się nie obawiać ani ataku machin, ani szturmu człowieka, choćby zebrała się cała ludzkość, żeby je oblegać”.

Krzyżowcom, mimo że było ich 40 tys. (wliczając służbę i rodziny), nie starczyło ludzi, by otoczyć Antiochię na całej długości jej murów – przez większość oblężenia mogła być zaopatrywana z zewnątrz. Tymczasem Europejczycy na problemy z zaopatrzeniem zaczęli narzekać już w drugim tygodniu listopada. Impas oblężenia przerywały prowokacje ze strony muzułmanów, którzy np. bili na murach patriarchę Antiochii (do tej pory żyjącego w mieście w spokoju) lub podrzucali do obozu krzyżowców odcięte głowy ich pobratymców.

Zmarł co piąty

Ale największym problemem był brak żywności. Jak pisał anonimowy autor „Czynów Franków”: „przed Bożym Narodzeniem zboża i w ogóle żywności brakło. Nie mogliśmy opuszczać obozu, a w posiadłościach chrześcijan nie można już było nic znaleźć do jedzenia”.

Boemund wraz z innym z przywódców, Robertem II, hrabią Flandrii, wyruszyli z połową armii na północ w poszukiwaniu zapasów żywności. Wykorzystał to garnizon Antiochii, któremu 28 grudnia udało się złapać w zasadzkę siły Rajmunda IV i odepchnąć krzyżowców dalej od murów. Na domiar złego w sylwestra z odsieczą przybył emir Damaszku Dukkak, którego siły udało się jednak odeprzeć.

Nie polepszyło to sytuacji oblegających. Lokalni Ormianie i Syryjczycy zgodzili się dostarczać żywność krzyżowcom, jednak ceny były tak wysokie, że „zmarło wielu z naszych, niemających środków, by tak drogo kupować”. Jak można przeczytać w „Czynach Franków”, w styczniu „była niestety bieda, bo Turcy nacierali na nas zewsząd, i to tak, że nikt nie śmiał wyjść poza namioty obozowe. Oni nas gnębili z jednej strony, a z drugiej głód nam doskwierał i jakiejkolwiek pomocy brakło”. Fulcher z Chartres pisał, że „wygłodniali żywili się kiełkami fasoli rosnącymi na polach i wieloma rodzajami ziół, bez soli; także ostem, który nie dość dobrze ugotowany z braku chrustu kłuł języki jedzących; także końmi, osłami, wielbłądami, psami i szczurami. Co biedniejsi jadali nawet skóry i ziarna zbóż znalezione w zwierzęcych odchodach”.

Ormiański historyk z XII w. Mateusz z Edessy szacował, że „na skutek niedostatku jedzenia śmierć i boleść tak się szerzyły we frankijskiej armii, że na każdych pięciu jeden dokonał żywota”.

Głodujący zwyciężają

W marcu 1098 r. wraz z byłym królem Anglii Edgarem II Æthelingiem przybyły zapasy żywności z Bizancjum. Wiosną Boemund zaczął negocjacje z niejakim Firuzem – Ormianinem w służbie Saracenów, strzegącym części murów Antiochii. Zdradził miasto i 2 czerwca umożliwił ­Boemundowi wejście do Antiochii. W tym samym czasie Robert II z kolejnym z przywódców krucjaty – Gotfrydem z Bouillon, księciem Dolnej Lotaryngii – też zaatakowali miasto. Szybko udało się zająć je prawie w całości, z wyjątkiem górującej nad nim cytadeli.

Krzyżowcy wycięli w pień ludność Antiochii, nie zważając na wiarę zabijanych. Z rozczarowaniem odkryli, że dziewięcio­miesięczne oblężenie znacznie zubożyło miasto – jego mieszkańcy wyprzedali kosztowności na pożywienie, którego i tak nie było tam zbyt wiele. Tymczasem już 5 czerwca pod mury przybyły muzułmańskie wojska Kurbugha, atabega Mosulu – i krzyżowcy z oblegających stali się obleganymi. I znowu zmagali się z głodem.

Ale to oblężenie było krótsze. Morale armii krzyżowej podniosło rzekome odnalezienie włóczni, która miała przebić bok Jezusa, w jednym ze zniszczonych kościołów Antiochii. Uskrzydleni tą nowiną, 28 czerwca krzyżowcy wyszli z miasta, wydali siłom muzułmańskim walną bitwę – i odnieśli spektakularne zwycięstwo.

Przepaść na stulecia

Po zdobyciu Antiochii sprawy polityczne zaczęły się komplikować. Choć wcześniej krzyżowcy przysięgali, że zwrócą miasto Cesarstwu Bizancjum (które je utraciło w 1084 r.), to szybko górę wzięła ambicja europejskich rycerzy. Główne prawa do miasta rościł sobie architekt zwycięskiej kampanii Boemund, jednak Rajmund IV zajął pałac namiestnikowski, kasztel, wartownię i bramę prowadzącą do Aleksandretty i portowego Saint Simeon. Impas spowodował, że Rajmund ze swoimi ludźmi postanowił ruszyć na południe, w kierunku Ma’arrat, a Boemund – nie chcąc dopuścić do zwiększenia wpływów rywala w regionie – wyruszył zaraz za nim.

Atak na Ma’arrat nie był jednak tak dobrze zaplanowany jak oblężenie Antiochii. Gdy więc krzyżowcy napotkali podobne problemy, a w pobliżu nie było wodzów, którzy mogliby utrzymać w wojsku dyscyplinę (Rajmund i Boemund na zimę wrócili do Antiochii), doszło do opisanych na początku wydarzeń. Zdaniem libańskiego dziennikarza Amina ­Maaloufa „wpłynęły [one] na otwarcie między Arabami i Frankami przepaści, która nie zostanie zasypana przez stulecia”.

Choć ówczesne arabskie źródła nie informują o kanibalizmie w Ma’arrat, to można znaleźć w nich wspomnienia o bezwzględności Europejczyków. Usama Ibn Munkiz w pamiętniku „Księga pouczających przykładów” stwierdził, że „wszyscy, którzy byli dobrze poinformowani o Frankach, widzieli w nich bestie przewyższające ich w odwadze i walce, ale nic ponadto, tak jak zwierzęta są silniejsze i bardziej agresywne”.

Zdaniem Libańczyka Maaloufa: „pamięć o zbrodniach, kultywowana przez poetów i ustne przekazy, stworzyła wizerunek Franka, który utrzymywał się przez lata”. „Turcy nigdy nie zapomnieli kanibalizmu ludzi z Zachodu. W ich literaturze epickiej Frankowie często są określani jako antropofadzy [jedzący ludzkie mięso – red.]” – pisał libański dziennikarz.

– Nie ma źródeł muzułmańskich wspominających o kanibaliźmie w Ma’arrat. To nie znaczy, że go nie było. Z może jednym wyjątkiem, muzułmańscy pisarze nie interesowali się pierwszą krucjatą, pochłaniały ich wojny między Arabami i Turkami. Nadejście chrześcijańskich armii odebrali jako potępienie od Boga grzesznych podziałów wśród nich. Ówczesnych muzułmańskich autorów raczej nie interesowało, co podczas wojny robią chrześcijanie – mówi prof. Thomas F. Madden.

Karawanseraj pod bombami

Rajmund IV odpuścił Antiochię w styczniu 1099 r. i wraz z resztą krzyżowców ruszył na Jerozolimę. Krzyżowcy zdobyli ją latem, a rzeź jej mieszkańców potwierdziła tylko wśród muzułmanów opinię, którą wyrobili sobie o zachodnich Europejczykach po wydarzeniach w Antiochii i Ma’arrat.

Rajmund do końca życia w 1105 r. z większym lub mniejszym sukcesem walczył w Ziemi Świętej i założył Hrabstwo Trypolisu (choć sam Trypolis krzyżowcy zdobyli dopiero po jego śmierci), które upadło w 1289 r. (prawie sto lat po tym, jak Saraceni odebrali krzyżowcom Jerozolimę). Boemund pozostał w swej zdobyczy i mianował się pierwszym księciem Antiochii, która jako księstwo chrześcijańskie przetrwała do 1268 r.

Miasto Ma’arrat muzułmanie odzyskali w 1138 r. Przejeżdżający w późniejszych latach przez nie arabscy geografowie rozpisywali się o żyzności okolicznych gleb, powszechności gajów oliwnych i figowych, choć – jak zaznaczali – miasto było raczej niewielkie.

„Dzisiaj perłą kultury tego miasta jest idealnie zachowany szesnastowieczny otomański karawanseraj [zajazd dla karawan – red.], największy w Syrii o powierzchni 7 tys. metrów kwadratowych, zbudowany z lokalnego czarnego bazaltu. W 1987 roku zaczął gościć kolekcję niesamowitych rzymskich mozaik z pobliskich willi bogatych Rzymian” – opisuje na łamach „The Times Literary Supplement” Diana Darke.

Wojna syryjska, która trwa od wiosny 2011 r., dotknęła także Ma’arrat. W 2011 i 2012 r. miasto przechodziło z rąk do rąk, kontrolowali je na zmianę rebelianci z Wolnej Armii Syryjskiej i wojska prezydenta Baszara al-Asada. Ostatecznie w październiku 2012 r. stało się główną w okolicy siedzibą rebeliantów.

W czerwcu 2015 r. wojska Asada zbombardowały karawenseraj, znacznie go uszkadzając. Kolejne bomby spadły na budynek w maju 2016 r. i styczniu 2018 r.

Ale to już inna historia... ©

Korzystałem z książek „Pierwsza krucjata. Nowe spojrzenie” Thomasa Asbridge’a, „Crusades Through Arab Eyes” Amina Maaloufa i prac ówczesnych kronikarzy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1/2019