Miasta na stepach: Osiedla jak z Żyznego Półksiężyca blisko nas

Sześć tysięcy lat temu na terenach położonych na północ od Morza Czarnego powstały największe osiedla ówczesnej Europy, porównywalne z miastami Mezopotamii.

23.05.2022

Czyta się kilka minut

Rekonstrukcja domów kultury ­Cucuteni-Trypole, Lehedzino, obwód czerkaski / , Ukraina, czerwiec 2016 r. / NATALIA GOLUBNYCHA / ALAMY STOCK / BE&W
Rekonstrukcja domów kultury ­Cucuteni-Trypole, Lehedzino, obwód czerkaski / , Ukraina, czerwiec 2016 r. / NATALIA GOLUBNYCHA / ALAMY STOCK / BE&W

Według spisu z początku tego wieku w Taljankach, wsi w obwodzie czerkaskim, położonej 240 km na południe od Kijowa, mieszkało nieco ponad 1,7 tys. osób. Pod tym względem niewiele się zmieniło od 150 lat. „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” notował, że w 1863 r. było tu 240 domów, gorzelnia, drewniana cerkiew i przeszło 1,5 tys. mieszkańców.

Nie zawsze tak było. Pod koniec neolitu znajdowało się tu osiedle o powierzchni 300-450 hektarów, z setkami piętrowych domów, placami, ulicami i liczbą ludności sięgającą 15-30 tys. Nawet niższe z tych liczb oznaczają, że było to wtedy największe skupisko ludzi w Europie, jakie znamy, porównywalne jedynie z azjatyckimi miastami między Tygrysem a Eufratem.

A wszystko to w społeczności nazywanej przez niektórych historyków „ostatnią wielką europejską cywilizacją epoki miedzi”, która prawdopodobnie nawet nie korzystała z koła.

Historia pisana na nowo

Chociaż te osady są mało znane, przynajmniej w porównaniu z osiedlami z „Żyznego Półksiężyca”, to wiedza o nich nie jest niczym nowym. W XIX w. i pierwszej dekadzie kolejnego stulecia głośno było o jaskini w Bilczu Złotym, gdzie prowadzili badania archeolodzy z Akademii Umiejętności, Muzeum Lubomirskich w Lwowie i krakowskiego Muzeum Archeologicznego (to ostatnie ma w zbiorach setki naczyń, figurek i narzędzi z tego stanowiska).

– Jednym z pierwszych archeologów, którzy badali te osady i odnotowali ich niezwykłą wielkość, był Polak Marian Himner, a stało się to w 1911 r. Zbiory z jego kolekcji, w tym słynny ceramiczny model domu Trypillia, są teraz w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie – mówi „Tygodnikowi” prof. Mychajło Widejko z Uniwersytetu Kijowskiego im. Borysa Hrinczenki.

Badania w Rumunii i Ukrainie prowadzono osobno, jednak obecnie wielu naukowców uważa, że osady znajdowane w tych państwach są częścią jednej kultury Cucuteni-Trypole, ciągnącej się od Karpat po Dniepr, występującej od szóstego do trzeciego tysiąclecia p.n.e.

Nawet świadectwa ogromu niektórych z ich prehistorycznych osiedli nie są niczym nowym. Pierwsze wykopaliska w Taljankach miały miejsce przeszło 40 lat temu, trudno mówić, żeby w ostatnich latach nastąpił w nich jakiś wielki przełom. Mimo to ostatnio dyskutuje się o nich na całym świecie.

Bezpośrednim tego powodem jest dotychczas niewydana w naszym kraju książka – „The Dawn of Everything: A New History of Humanity” autorstwa archeologa Davida Wengrowa oraz antropologa i ekonomisty Davida Graebera (Krytyka Polityczna, która wydała poprzednią książkę tego ostatniego, używa tytułu „U zarania wszystkiego”). W USA debata na jej temat przewinęła się przez wszystkie ważniejsze tytuły, w Niemczech książka wskoczyła na pierwsze miejsce na liście sprzedaży. W Kopenhadze na spotkanie z Wengrowem przyszło tysiąc osób.

Jednym z powodów, dla których tyle uwagi poświęca się tej pozycji, jest barwna postać zmarłego we wrześniu 2020 r. w wieku 59 lat Graebera (książka ukazała się rok po jego śmierci). Tygodnik „Polityka” w nekrologu nazywał go „guru marksistów”, chociaż bardziej odpowiednim tytułem byłoby chyba „najsłynniejszy anarchista świata akademickiego”. Za swoje poglądy, otwarte wspieranie ruchów w stylu Occupy Wall Street albo związków zawodowych spotykał go ostracyzm w wielu rejonach akademii i uwielbienie w środowiskach lewicowych.

„U zarania wszystkiego” powstało na podstawie długich maili, jakie Graeber wymieniał przez miesiące z Wengrowem. Ten pierwszy nie jest historykiem, chociaż pisał na ten temat w swoich poprzednich, dobrze przyjętych dziełach, takich jak „Dług: pierwsze pięć tysięcy lat” (wydane w Polsce przez Krytykę Polityczną). Ten drugi jest dużo mniej obecnym medialnie, ale rozpoznawalnym w środowisku naukowcem.

Autorzy, jak sugeruje tytuł, próbują na nowo opowiedzieć historię początków ludzkiej cywilizacji. Jej tradycyjną wersję, dziś propagowaną m.in. w książkach Stevena Pinkera i Yuvala Noah Harariego, Graeber i Wengrow podsumowują tak: „Przez większą część dziejów ludzie żyli w małych, egalitarnych grupach łowiecko-zbierackich. Potem pojawiło się rolnictwo, a wraz z nim własność prywatna, i powstały pierwsze miasta, co utożsamiamy z narodzinami cywilizacji w ścisłym rozumieniu. Cywilizacja oznaczała wiele złych rzeczy (wojny, podatki, biurokracja, patriarchat, niewolnictwo), ale przy okazji umożliwiła powstanie literatury w formie pisanej, nauki, filozofii i wielu innych ważnych osiągnięć człowieka”.

Ich zdaniem ta wizja nie jest do końca prawdziwa. Jak piszą: „Nie tylko w świecie akademickim panuje przekonanie, że struktury dominacji są nieodzownym rezultatem dużego wzrostu populacji. Cały czas spotykaliśmy się z poglądami, że tak szybko, jak znaczna liczba ludzi decyduje się na zamieszkanie w jednym miejscu, koniecznie muszą zrezygnować z innej wolności – obywatelskiego nieposłuszeństwa – i zastąpić je prawnymi mechanizmami regulującymi np. bicie i zamykanie tych, którzy się nie podporządkowują. Takie poglądy nie tylko nie mają sensownego uzasadnienia psychologicznego. Trudno je też połączyć ze znaleziskami archeologicznymi z wielu części świata: z miast, które były społecznymi eksperymentami na wielką skalę i często nie miały elementów administracji, hierarchii i autorytaryzmu”.

Kto tu rządzi

Archeolodzy wiedzą o około dwustu osiedlach o powierzchni ponad 10 hektarów, z których większość założono między rzekami Boh i Dniepr, ale też pomiędzy Bugiem i Dniestrem oraz na terenach obecnej Mołdawii. W tym samym czasie większość znanych w Europie miejsc zamieszkania nie przekraczała 2,5 hektara i dwustu mieszkańców. Takie powyżej tysiąca osób były wielką rzadkością.

Największe z nich istniały w latach 4100-3400 p.n.e. Wengrow i Graeber nazywają je egalitarnymi. Jak twierdzą, składały się one z „autonomicznych gospodarstw domowych samodzielnie organizujących się w osiedla i obywatelskie stowarzyszenia”.

Domy miały z reguły kilkadziesiąt metrów kwadratowych (chociaż odkryto też kilkusetmetrowe), niektóre były piętrowe – na parterze znajdowała się część gospodarcza, powyżej mieszkalna. Zbudowane były na drewnianym szkielecie wypełnionym gliną z roślinnością. Miały niewielkie, okrągłe okna, były ozdabiane np. białą, czerwoną i czarną farbą oraz drewnianymi płaskorzeźbami. ­Kluczowym elementem było gliniane palenisko. Jako pierwsze w regionie miały meble takie jak stoły i krzesła, mnóstwo w nich było wyrobów ceramicznych i tkackich, a niektórzy mieszkańcy używali – poza krzemiennymi – narzędzi z miedzi.

Największe z osiedli powstawały w lasostepie – na pograniczu żyznego, bogatego w czarnoziemy stepu, piaszczystych terenów oraz lasów liściastych. Z reguły w miejscu łatwym do obrony, dobrze osłoniętym z wielu stron naturalnymi przeszkodami, np. na oddalonym od głównego nurtu cyplu. Niektóre otoczone były obronną palisadą lub fosą.

Zewnętrzny rząd zabudowań lub dwa miały owalny kształt, największe osiedla zaś składały się z więcej niż jednego okręgu. Pozostawiano wiele wolnej przestrzeni pomiędzy budynkami, a w centrum z reguły znajdował się duży plac. W niektórych osiedlach odkryto większe budynki, które archeologowie interpretują jako miejsca zebrań społeczności lub świątynie.

Mieszkańcy jedli głównie pszenicę i jęczmień, czasami na stołach pojawiało się mięso: wołowina, wieprzowina, baranina, dziczyzna, a nawet konie, żółwie i tury. Dietę uzupełniały grzyby i jagody z pobliskich lasów i stepów.

Istnieje wiele teorii próbujących wyjaśnić rozmiary tych miast. Niektóre z nich tłumaczą, że to normalny etap rozwoju „proto-miast”. Są one jednak krytykowane przez wielu naukowców, według których zbyt mało w nich miejsc pełniących funkcje kluczowe dla miast. To właśnie ten element osad przyciągnął ­Wengrowa i Graebera.

„Nie ma dowodów na scentralizowaną władzę albo administrację, a w sumie na jakąkolwiek formę klasy rządzącej” – piszą autorzy. Ich zdaniem to jeden z głównych powodów, dlaczego wielu naukowców ignoruje miejsca takie jak Taljanki w swojej pracy. A przy okazji to znakomity dla nich argument, iż historia pokazuje nam, że duże społeczności mogą istnieć bez klasycznej hierarchii władzy. Ta i podobne obserwacje – ukraińskie megaosiedla to niejedyny przykład podawany przez autorów – spowodowały, że książka wywołuje tak duże zainteresowanie.

Spalone domy

Nie wszyscy zgadzają się z tą teorią, nawet bez dodanej przez Wengrowa i Graebera interpretacji. Inni naukowcy rozmiar osad wyjaśniają potrzebą obrony – przed pasterskimi ludami zamieszkującymi stepy lub mieszkańcami sąsiednich osad. Rzadziej pojawiają się jeszcze inne pomysły – np. że to efekt migracji z zachodu na wschód.

Charakterystycznym elementem tych miast jest palenie domostw. Według dominującej interpretacji miało to być zachowanie celowe, a nie efekt przypadkowych pożarów. Domy palono co kilkadziesiąt lat być może w celach rytualnych – w środku znajdowano całe dzbany, które można interpretować jako rodzaj ofiary. Zjawisko było powszechne – badanie w latach 2010-11 obejmujące 70 proc. osady Majdanetskoje wykryło blisko 2 tys. domów, z których trzy czwarte całkowicie spłonęły. Palenie budynków mogło mieć także związek z wyczerpaniem zasobów naturalnych. Kilkunastotysięczne osady wymagały dużych ilości drewna, a prymitywne rolnictwo szybko wyjaławiało żyzne czarnoziemy. Największe z osad musiały po jakimś czasie wykorzystywać zasoby znajdujące się nawet 9 km od domów. Swoje mieszkania paliły też inne kultury w okolicy – było to powszechne od 6,5 do 2 tys. lat p.n.e. w południowo-wschodniej Europie.

W połowie czwartego tysiąclecia p.n.e. te wielkie osady zaczynają znikać. Archeolodzy nie są zgodni, czy możemy mówić o ich upadku, utracie znaczenia, czy transformacji. Faktem jest, że przez następne tysiące lat ze świecą szukać równie wielkich skupisk ludności. Najczęściej przyjmuje się, że wynika to ze specjalizacji ludności, rozwoju społeczeństwa i grupowania się w mniejsze plemiona; zmiany te mogły być wywołane czynnikami środowiskowymi – m.in. ochłodzeniem klimatu.

Ukraińców nikt nie pytał

Książka Wengrowa i Graebera zbiera mieszane recenzje. Filozof Kwame ­Appiah w „The New York Review of Books” nazwał ją „prowokacyjną” i „utopijną”. Odnosząc się do kwestii Taljanek, powołuje się na badaczy twierdzących, że nie były one stale zamieszkane, i nie jest przekonany, czy rzeczywiście możemy je nazwać miastem. „To bardziej Burning Man (festiwal kulturalny w USA) niż Birmingham” – stwierdza Appiah.

A jak „U zarania wszystkiego” odebrano u naszych wschodnich sąsiadów?

– Ta książka przeszła niezauważona wśród ukraińskich archeologów. Podobnie jak książki ukraińskich archeologów nie zostały zauważone przez jej autorów. Ich fantazje, jak pokazuje nie tylko ta publikacja, nie mają granic – mówił jeszcze przed wojną prof. Mychajło Widejko, jeden z największych autorytetów w dziedzinie badania kultury Cucuteni-Trypole w Ukrainie.

– Oto nadchodzą Brytyjczycy, którzy wierzą, że są pionierami w wykopaliskach w osadach Trypola i mogą nauczyć Aborygenów, jak to zrobić. Tak powstaje nowy mit. Tylko osoba, która nigdy nie mieszkała na wsi, może uwierzyć, że może ona istnieć przez długi czas na zasadzie anarchii. Mój dziadek mieszkał na ukraińskiej wsi i brał udział w podobnym eksperymencie w latach 1918-20. Nie bardzo mu się to podobało – dodaje prof. Widejko. Przekonuje też, że wiele jeszcze pozostaje do zbadania.

– Gospodarka tych dużych osad opierała się na rolnictwie, ale miała też inne elementy – kontynuuje ukraiński naukowiec. – Tylko w jednej osadzie znajdują się pozostałości kilkudziesięciu pieców garncarskich. Ich konstrukcja nawiązuje do pieców garncarskich z Krety z epoki brązu i jest dowodem wysoko rozwiniętego rzemiosła. Mówimy o obróbce metali i krzemu. To właśnie obecność wszystkich tych rękodzieł na dużą skalę odróżnia megaosady od ich poprzedników. Musiał istnieć system handlu, bo mamy ślady wielu surowców, od soli po metale, których odbiór i tranzyt należy uzgodnić z innymi społecznościami. Powstaje więc pytanie: kto powinien reprezentować interesy społeczności, czy każda rodzina powinna negocjować samodzielnie?

Rosyjska inwazja wstrzymała dyskusję akademicką na ten temat. Nazwy związane z regionem, w którym znajdują się pozostałości megaosiedli – Biała Cerkiew, Czerkasy – kojarzymy z relacji korespondentów wojennych. Nawet jednak teraz nowa popularność tego tematu może być wykorzystana. Europejskie Stowarzyszenie Antropologów Społecznych we współpracy z innymi organizacjami przygotowuje na lipiec internetowy wykład połączony ze zbiórką, zatytułowany: „Megaosiedla Trypola: nauka i pamięć o ukraińskim dziedzictwie w czasie niebezpieczeństwa”. Jednym z uczestników ma być Wengrow.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Miasta na stepach