Równość, jak Bóg da

Szeregowi talibowie, którzy zamieszkali w drogiej posiadłości wpływowego watażki, po raz pierwszy w życiu mogą uświadczyć, czym jest przepych.
z Szeberghanu (Afganistan)

11.10.2021

Czyta się kilka minut

Talibowie w willi Dostuma. Bojownicy nie mieszkają jednak w głównym budynku, po latach życia w górach i na pustyniach czują się niekomfortowo w takim przepychu. Szeberghan, 20 września 2021 r. / PAWEŁ PIENIĄŻEK
Talibowie w willi Dostuma. Bojownicy nie mieszkają jednak w głównym budynku, po latach życia w górach i na pustyniach czują się niekomfortowo w takim przepychu. Szeberghan, 20 września 2021 r. / PAWEŁ PIENIĄŻEK

Okazały sześciopiętrowy budynek góruje nad miastem. Wysokie ogrodzenie oddziela go od reszty świata, aby ciekawskie oczy nie dostrzegły, co znajduje się w środku. Dawniej w betonowym posterunku przed wejściem czuwali strażnicy. O tym, że niedawno zmienili się właściciele, przypomina zniszczony humvee, wciąż stojący naprzeciwko.

Willa należała do marszałka Abdula Raszida Dostuma, jednego z najbardziej wpływowych watażków w północnej części kraju. A także jednego z symboli nadużyć i korupcji wśród byłych już afgańskich władz. Obecnie w willi zadomowili się talibowie. Ugrupowanie zajęło miasto Szeberghan, stolicę prowincji Dżozdżan, drugiego dnia triumfalnej ofensywy rozpoczętej na początku sierpnia. Doszło do niej, gdy Stany Zjednoczone i ich sojusznicy byli w ostatniej fazie opuszczania Afganistanu.

Grupa talibów, która przebywa na posesji Dostuma, jest onieśmielona miejscem, w którym się znalazła. Unikają przepastnej willi z licznymi sypialniami, ogromnymi telewizorami, drogimi meblami i kolumnami z kosztownego kamienia.

– Nie widzieliśmy nigdy czegoś takiego. Nawet ci z nas, którzy dorastali w miastach, nie wiedzą, jak działa wiele ze znajdujących się tu gadżetów ani do czego służą – mówi 28-letni Atikullah Mabizarat. Trudno mu znaleźć słowa, aby opisać miejsce, w którym nagle zamieszkał.

Uczynić Boga szczęśliwym

Furtkę przy metalowej bramie z wizerunkami pawi niepewnie otwiera 23-letni Abdullah, szczupły mężczyzna z karabinem zarzuconym na ramię, który przedstawia się tylko z imienia. Za nim widać podwórze wyłożone sztuczną trawą i pergolę porośniętą winoroślą, obok niewielki park z fontanną pośrodku. Z trzech budynków najbardziej zwraca uwagę główna siedziba, nad którą teraz powiewa biała flaga talibów.

Abdullah, choć także pochodzi z prowincji Dżozdżan, nie może pochwalić się dorastaniem w podobnych warunkach. Twierdzi, że jego rodzice, utrzymujący się z rolnictwa, początkowo byli dość zamożni. Choć wewnątrz salonu Dostuma te słowa nie wydają się oddawać tego, co Abdullah ma na myśli. Według niego zamożność to zapewnienie wszelkich najniezbędniejszych potrzeb, a nie drogich dywanów, żyrandoli czy obrazów, na których malarz starał się jak najwierniej oddać wizerunek właściciela.

Szczególnie że i ten skromniejszy dobrobyt w domu Abdullaha miał swój kres. Jak twierdzi, wpływowi ludzie z okolicy wywłaszczali jego rodziców z części ziem uprawnych. Abdullah w wieku 14 lat porzucił lekcje w państwowej placówce i poszedł do madrasy, szkoły religijnej. Tam spotkał człowieka, który przekonał nastolatka, by dołączył do talibów. Jak mówi, potwierdzenie swojej decyzji znalazł w Koranie. Chciał uczynić Boga szczęśliwym, a wierzył, że służąc w szeregach talibów, będzie mógł tego dokonać.

Ubaw w windzie

– Najpierw mieszkaliśmy w górach, potem wioskach, następnie w miastach, które zajęliśmy – mówi Abdullah.

Ofensywa talibów z początku sierpnia przesądziła o losach kraju. Ale nie byłaby ona możliwa, gdyby już wcześniej, od lat, nie zdobywali wpływów w prowincjach. Zajmowali kolejne terytoria, choć afgańskie wojsko rządowe było wspierane przez zagraniczną koalicję i dysponowało wsparciem z powietrza. Talibowie, aby przetrwać, często żyli w spartańskich warunkach – ukrywali się w górach, mieszkali w jaskiniach lub szukali schronienia na pustyni. Taka nagła zmiana standardów życia jest trudna do oswojenia.

– Mieszkając w zwykłym domu, czuję się bardziej komfortowo niż tutaj – mówi Abdullah.


AFGANISTAN: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


To właśnie oderwanie od dobrodziejstw urbanizacji powoduje, że talibowie na siłowniach, w parkach rozrywki czy zoo czasami przypominają dzieci po raz pierwszy wypuszczone z domów. Albo bohaterów filmu postapokaliptycznego, na nowo odkrywających pozostałości po dawnym świecie. Dla nich miejskie atrakcje są nowe, a tym samym fascynujące. Wielu nigdy nie widziało dużych miast.

Tak samo działo się w willi Dostuma. Bojownikom tak spodobała się winda, że jeździli nią w kółko, aż dowódca powiedział, żeby ją odłączyć. Teraz muszą chodzić po schodach.

Blaski i cienie marszałka

67-letni Dostum, należący do uzbeckiej mniejszości, wrócił do Afganistanu samolotem wraz z prywatnym oddziałem komandosów. Przyleciał bronić Mazar-i Szarif, kluczowego miasta w północnej części kraju. Stało się to kilka dni po tym, jak w trakcie dwudniowych walk Szeberghan – w pobliżu którego urodził się Dostum i gdzie spędzał znaczną część czasu – wpadł w ręce talibów. W tym także jego dwie posiadłości. Internet obiegły zdjęcia, na których jeden z talibów pozuje w za dużym mundurze Dostuma.

Mimo zaskakujących zdobyczy na północy, które dotąd uważano za centrum antytalibskiego oporu, marszałek odgrażał się, że nadejdzie czas zemsty. Ale trudno było traktować te słowa poważnie. Mający lata świetności za sobą, watażka wrócił do Afganistanu z leczenia w Turcji.

Historia Dostuma nierozerwalnie splata się z kolejnymi etapami afgańskiej historii ostatnich kilku dekad. W latach 70. XX w. dołączył do wspieranej przez Sowietów afgańskiej armii. Służył w wojskach desantowych, szybko piął się po szczeblach kariery. Z komunistami trzymał się do samego ich końca, czyli do początku lat 90., aby ostatecznie ich zdradzić, tym samym przyczyniając się do upadku kontrolowanego przez nich Kabulu.

Potem, podczas wojny domowej, wraz ze swoją milicją kilkukrotnie zmieniał strony, wybierając zawsze tę najlepiej rokującą. Następnie na północy kraju – z główną siedzibą w Mazar-i Szarif – utworzył istniejące krótko parapaństwa z własną armią, a nawet walutą. Gdy w 1996 r. talibowie po raz pierwszy przejęli władzę w kraju, opuścił Afganistan.

Wróg

Dostum wrócił do łask podczas amerykańskiej inwazji z 2001 r. Szybko stał się jednym z ich kluczowych sojuszników, a także protegowanym CIA. Był oskarżony o doprowadzenie w bestialski sposób do śmierci tysięcy talibskich jeńców (w tym umieszczanie ich w kontenerach, w których umierali z braku powietrza).

Talib Abdullah prawdopodobnie jest zbyt młody i nigdy nie słyszał o oskarżeniach wobec marszałka, bo swoje pretensje wobec niego formułuje bardzo ogólnie. – Po prostu uważałem go za wroga. Słyszałem wiele historii, że pozbawił ludzi wszystkiego, co mieli – mówi.

W trakcie minionych 20 lat, gdy rząd w Kabulu pozostawał pod protekcją USA, Dostum rósł w szeregach sektora siłowego. Otrzymywał kolejne tytuły i zasługi. Przez jakiś czas był wiceprezydentem za rządów Aszrafa Ghaniego. Jednak z powodu oskarżeń o porwanie i gwałt swojego politycznego oponenta, łamanie praw człowieka, a także zabójstwo swojej pierwszej żony, musiał opuścić kraj. Po ponad roku wrócił i został mianowany marszałkiem afgańskiej armii.

W sierpniu tego roku miał po raz kolejny pokazać, do czego jest zdolny, i znowu stanąć w blasku chwały.

Nieudany desant

Wszystko jednak poszło inaczej, niż sobie wyobrażał. Wkrótce po jego efektownym przylocie Mazar-i Szarif wpadło w ręce talibów, żołnierze armii rządowej uciekli z miasta, a internet obiegły zdjęcia korków na Moście Przyjaźni łączącym Afganistan z Uzbekistanem. Stali w nim wojskowi w pick-upach i humvee, którzy zamiast walczyć, woleli szukać schronienia w sąsiednim kraju.

Do Uzbekistanu trafili także Atta Mohammad Nur, były gubernator prowincji Balch, i Dostum. Ten pierwszy stwierdził na Twitterze, że doszło do „konspiracji”, w ramach której szykowano na nich zasadzkę. Północ, a chwilę później cały kraj zostały zajęte przez talibów, w dużym stopniu bez walki.

Przedstawiciele byłych władz uciekali z kraju, niektórzy z pokaźnymi sumami gotówki. Nie byli jednak w stanie wywieźć swoich posiadłości, które stanęły otworem przed talibami. Stając się niemal muzeami korupcji – i żywym dowodem na ograniczoną możliwość awansu społecznego.

Talibski lekarz

Mniej wyważony w opiniach na temat bogactwa Dostuma jest Mabizarat, który pochodzi z tej samej okolicy co Abdullah. – Dla mnie najbardziej zaskakujące jest to, że wydał tyle pieniędzy na dom, zamiast pomóc biednym – mówi. – Poza miastem można spotkać ludzi, którzy nie mają co jeść. To nieludzkie.

To właśnie niesprawiedliwość społeczna była jednym z powodów, dla których trzy lata temu Mabizarat dołączył do talibów. Mówi, że studiował medycynę – wybrał specjalizację z gastroenterologii, że skończył praktyki w szpitalach (państwowym i prywatnym), ale nie mógł kontynuować kariery medycznej. – Za poprzedniego rządu nie było sprawiedliwości. Nie miałem żadnych koneksji i po skończeniu uniwersytetu nie mogłem znaleźć pracy – twierdzi. – Niektórzy członkowie parlamentu nie chodzili na uniwersytet, tylko kupili dyplomy. Natomiast wielu mądrych i zdolnych ludzi nie miało szansy, by sprawować władzę.

Dodaje, że często nie mieli nawet szansy na studia, bo od dziecka musieli pracować. – Teraz, jak Bóg da, to się zmieni – mówi.

Inny przykład, który podaje Mabizarat: za minionej władzy przeciętny człowiek jak on musiał czekać tygodniami, by spotkać się z przedstawicielem władzy i przedstawić swoje problemy. Natomiast talibowie wydali mu się bardziej bezpośredni i otwarci. Wierzy, że on i jego towarzysze broni będą reprezentować ludzi, którzy znajdują się pod presją bogatych.

– Walczymy o to, by mogli odzyskać swoje prawa – twierdzi. – Takie budynki jak ta willa już tu nie będą powstawać.

Nowe kadry

Zanim stał się jednym z talibów, Mabizarat przez lata sympatyzował z ugrupowaniem i leczył jego bojowników na boku, jeszcze podczas studiów, a następnie praktyk. – Zajmowałem się każdym, niezależnie, czy był cywilem czy policjantem – mówi Mabizarat. – Na studiach mieliśmy przedmiot etyka lekarska i każdy, kto go studiował, wie, że trzeba leczyć każdego, kto znalazł się w potrzebie.

W trakcie praktyki Mabizarat otrzymywał 20 tys. afghani, czyli ok. 883 zł. Aby zarobić na willę taką jak ta, w której się znajduje, potrzebowałby może kilkunastu żyć wypełnionych wyłącznie pracą i odkładaniem wszystkich zarobionych pieniędzy.

Twierdzi jednak, że bogactwo nie ma dla niego znaczenia. Wystarczy mu tylko tyle pieniędzy, by mieć na życie. Największe znaczenia ma dla niego to, że – w jego przekonaniu – służy słusznej sprawie. Przy okazji dostał awans – teraz odpowiada za szkolnictwo wyższe w prowincji Dżozdżan.

Pokusy władzy

Choć mijają tygodnie, talibowie wciąż snują się po willi Dostuma jak we śnie. Poza meblami większość rzeczy zniknęła z budynku. Mieszkający tam mężczyźni twierdzą, że zostały wywiezione przez rodzinę marszałka na kilka dni przed zajęciem Szeberghanu. Oni tylko zabrali ubrania, a także zniszczyli kilka butelek z alkoholem. Widać, że na części łóżek ktoś leżał. Niektóre telewizory i meble są uszkodzone, w kuchni leżą brudne naczynia. Z drewnianego pudełka zabrali Koran, by recytować jego wersety. Poza tym panuje porządek. Talibowie jednak na co dzień nie mieszkają tutaj, tylko w znajdującym się obok budynku ochrony.

– Tutaj jest zbyt wiele pięter. Nie mamy cierpliwości, by ciągle wdrapywać się po schodach – mówi Mabizarat.

Budynek, w którym przebywają, jest skromniejszy, choć również o standardzie znacznie wyższym niż dotychczas znali. Z przyzwyczajenia śpią na materacach na niedużej przestrzeni, jakby nigdy do końca nie wyprowadzili się z gór i wiosek.

Choć zachowują się skromnie i nie widać, by pociągało ich bogactwo, to czy będą w stanie nie ulec pokusom nieograniczonej władzy, w tym korupcji? Czar w końcu pryśnie, upajające zwycięstwo nie będzie już sprawiało radości, atrakcje przestaną bawić i dziwić, życie w miastach spowszednieje. A tym samym mogą pojawić się aspiracje i marzenia, które wcześniej nie przychodziły im do głowy.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2021