Przypadki księdza Dolinda

Prześladowany przez Święte Oficjum, prekursor Soboru. Dlaczego został zapomniany?

07.05.2017

Czyta się kilka minut

Ks. Dolindo Ruotolo  / Fot. monstoppi.it
Ks. Dolindo Ruotolo / Fot. monstoppi.it

Neapol, styczeń 2016 r. Via Salvatore Tommasi, ukryta w jednym z zaułków, pnie się ostro w górę. Na szczycie uliczki kościół Matki Bożej z Lourdes i św. Józefa. Jak większość z 500 świątyń Neapolu, ściśle przylega do kamienic. Z bocznej nawy rozchodzi się głośne stukanie.

Od czterech dekad ludzie przychodzą tu i pukają w czarną płytę nagrobka ks. Dolinda Ruotola. „Kiedy przyjdziesz do mojego grobu, zapukaj. Nawet zza grobu odpowiem ci: ufaj Bogu” – czytam wyryty na nim napis.

– To z testamentu ojca Dolinda. Setki osób, które tu przychodzą, zastygają na modlitwie z twarzą przytuloną do zdjęcia wuja. A te księgi to tysiące opisów pogmatwanych historii, które dzięki padre się wyprostowały – tłumaczy mi Grazia Ruotolo, jego jedyna żyjąca krewna. Krótkie kasztanowe włosy, subtelny makijaż, błękitne szkła w okularach, torebka doskonale współgrają z koniakowymi mokasynami na niskim obcasie.

– Byłam małą dziewczynką. Pamiętam, jak po powrocie z przesłuchań w Rzymie wuj ustawiał się w kolejce do komunii. Szedł w rzędzie za innymi, w sutannie... – 70-letnia neapolitanka ma dobrą pamięć. – Często musiał zmieniać kościoły. To nie było łatwe: spojrzenia ludzi, wytykanie palcami... Przez ponad 19 lat być zawieszonym w czynnościach kapłańskich i nie odejść z Kościoła? To heroizm!

Questi disgraziati... Nikczemnicy! Zabraniali mu odprawiać mszę i spowiadać! Przeżywał to. – Umberto Cervo, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w Neapolu, syn duchowy ks. Ruotola, przykłada dłoń do brody i ruchem w przód alla napoletana demonstruje zdenerwowanie. – Lepiej, żebym milczał. Ojciec zabraniał nam krytykować Kościół.

– Nigdy nie przestał kochać Kościoła. Modlił się za swoich oprawców. Jak włoił mu ojciec, a lał go i głodził przez 14 lat, czasem w komórce ze szczurami, też modlił się za niego. Gdy poniżył go publicznie przełożony w seminarium, ks. Ruotolo błogosławił mu. Kiedy zdradziły go dwie córki duchowe, ukląkł przed nimi. – opowiada Grazia. – Biegał w jednej, ciągle cerowanej sutannie. Gdy się ubrudziła, prał i wkładał mokrą, bo nie zdążyła wyschnąć. Połowę obiadu codziennie zanosił biednym.

– Nigdy nie wziął ani centesimo za odprawienie mszy. Taki ślub złożył Bogu. A kiedy odprawiał, czuliśmy obecność Jezusa – dodaje prof. Cervo.

Anna Smaldone, wnuczka brata św. Filipa Smaldonego, córka duchowa ks. Dolinda: – Dostać się do padre graniczyło z cudem. Przed kamienicą przy krętej Salvator Rosa stał wężyk ludzi. Biedota i bogaci, szewcy, bariści i profesorowie, politycy. Niektórzy się bali, bo wiedzieli, że czyta w ludzkich duszach. Jak ojciec Pio.

– Nikomu nie odmawiał. Wielu trafiało tu z San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio ich wyrzucał: „Po co tu przyjeżdżacie? Macie w Neapolu świętego kapłana!” – śmieje się Grazia. – Dziesiątki osób wracały do Kościoła, nawet księża i mafiozi się nawracali. Ta jego popularność budziła zazdrość.

Jest autorem modlitwy, która zmienia życie tysięcy osób: „Jezu, Ty się tym zajmij”. Ks. Dolindo Ruotolo, dziś sługa Boży, kilka dekad temu jeden z najbardziej prześladowanych przez Kościół duchownych.

Miał proroczy zmysł kościelny. 50 lat przed Soborem Watykańskim II postulował, by odprawiać msze w języku narodowym, udzielać komunii w Wielki Piątek, pozwolić, by kapłani mogli odprawiać dwie msze w ciągu dnia. Chciał też, by w domach było Pismo Święte. Myśli ks. Ruotola z 1918 r. o „mistycznym kapłaństwie kobiet” (termin bierze od Matki Bożej, która – jak mówił – ukazuje mu się od 13 listopada 1917 r., miesiąc po zakończeniu objawień fatimskich, do końca jego życia, a więc do 1970 r.) znajdują potem odbicie w liście do kobiet „Mulieris Dignitatem” Jana Pawła II.

Mistyk. Jak św. Jan od Krzyża, przeżywa tzw. lokucje (słyszenia) wewnętrzne. Łamie schematy. W latach 20. mówi o angażowaniu świeckich i kobiet w Kościele (najbliższe grono ks. Dolinda to 12 kobiet, tzw. Gołębic Eucharystycznych, które na jego ręce złożyły śluby i oddały się Bogu w konkretnych intencjach Kościoła, choć konsekracja dziewic odnowiona została dopiero po Soborze). Ewangelizuje na ulicach. Powtarza: najpierw miłosierdzie, potem prawo (jak papież Franciszek).
Jednak spuścizna niezwykłego kapłana wciąż pozostaje w ukryciu w archiwach strzeżonych przez Zgromadzenie Franciszkanów i Franciszkanek Niepokalanej oraz Kongregację Nauki Wiary. Dlaczego?

Cierpienie

„Kiedy miałem cztery latka, opierając stopy na maminych kolanach, stawałem i wołałem: będę księdzem” – pisze w autobiografii. Urodził się w 1882 r. „Moje imię oznacza cierpienie; wymyślił je mój ojciec”. Rafaele Ruotolo jest inżynierem, inwestuje w nieruchomości, a rodzinę lokuje w zatęchłej kamienicy. Rodzina (z czasem 11 dzieci) żyje w nędzy. „Nie było mowy o ubraniach na zimę dla nas i tata był tak surowy w tej kwestii, że często dochodziło do awantur z mamą”. Ojciec chodził w eleganckim surducie. „Lał nas łodygami kopru aż do upadłego. W domu panował taki terror, że kiedy słyszeliśmy dzwoneczek u drzwi, ja i mój brat Elio uciekaliśmy. Wciskałem się do szafki biurka, byłem taki drobniutki”.

Dom Ruotolich odwiedza wuj, który jest księdzem. Postawny mężczyzna w sutannie budzi respekt małego Doli. To od wuja, a nie ojca doświadcza miłości. Na widok kapłanów zawsze przyklęka. „Kapłani są moją miłością” – napisze po latach. Kiedy ma 14 lat, matka decyduje się na ucieczkę z domu z dziećmi i zaprowadza Dolinda i starszego Elia do seminarium Ojców Misjonarzy św. Wincentego à Paulo.

Koleje losu neapolitańczyka – jest ojcem duchownym w dwóch seminariach, kandydatem na biskupa – z czasem się komplikują. W wyniku donosów i nieporozumień trafi przed Inkwizycję. Pierwszy raz zawieszony, staje się popychadłem w rodzinie (matka wzywa nawet egzorcystę), misjonarze wyrzucają go na bruk, kapłani przechodzą na drugą stronę ulicy i żegnają się na jego widok. „Nie ma większego błędu niż zawieszenie kapłana – pisze. – Trzeba raczej zrobić wszystko, by poczuł wielkość i godność tego sakramentu”.

To wtedy ks. Dolindo zacznie miewać lokucje wewnętrzne, widzieć anioły i spotykać się ze św. Gemmą Galganim; czuje też obecność Jezusa (odpoczywa na Jego ramieniu). W dwa miesiące nanosi kilka tysięcy stron zapisków skierowanych do kapłanów. Robią wrażenie na Piusie X, który wzywa ks. Dolinda do Rzymu. Po dwóch latach jest zrehabilitowany, ale milowymi krokami zbliża się kolejny proces. Do Rossano, na południu Włoch, gdzie w roli sekretarza przygarnie go abp Mazzella, zaczną napływać pielgrzymki. Fama o świętości, a szczególnie o spowiedziach u kapłana, szybko rozchodzi się po Włoszech.

– Kiedy głosił kazania, w Neapolu do ośmiu w ciągu dnia, kościoły pękały w szwach. Nawracali się też księża. Kard. Ascalesi odsyłał do ks. Dolinda najtrudniejsze przypadki – opowiada Grazia Ruotolo. – Pewien ksiądz, w porozumieniu z dwiema córkami duchowymi, doniósł do Rzymu o „tej famie”.

Święte Oficjum

Jest rok 1920. Święte Oficjum skrupulatnie sprawdza każdy donos: „wytwarza wokół siebie aurę świętości”, „gromadzi wianek kobiet”, „głosi herezje”. Komisarz przesłuchujący ks. Dolinda jest jednak w potrzasku. W zapiskach Ruotola znajduje „kulturę i porządek teologiczny, ascetyczny i zarazem mistyczny”. „Wyjaśniłem mu – notuje ks. Dolindo – metodę, jaką stosowałem, że opierałem się na tekstach religijnych Rodrigueza, Croiseta i innych (...). Powtórzyłem też to, o co Pan prosi przeze mnie, marne narzędzie: możliwość przystępowania do Komunii i uczestniczenia we mszy wieczorami, możliwość odprawiania przez kapłanów w ciągu tygodnia więcej niż jednej mszy dziennie (tak jak ma to miejsce w niedzielę); wreszcie o mszę i Komunię w Wielki Piątek”.
Ruotolo w Wiecznym Mieście zmaga się z pokusą buntu. „Demon potwornie mnie kusił w kościele, kiedy trwałem w ostrej i głębokiej ciemności. Mówiłem do Jezusa: »Nie, z Twoją łaską, na Niepokalaną Maryję, nie stanę się heretykiem ani buntownikiem! Nie! Jestem Twój, o Panie, mimo wszystko«”. W czasie przesłuchań w procesie beatyfikacyjnym ks. Dolinda o. Germano Ventura, pasjonista z domu generalnego w Rzymie, gdzie był więziony z nakazu Świętego Oficjum, zeznał, że kapłan ten, choć znosił wszystko z pokorą, to cierpiał do granic możliwości. „Pewnego dnia znaleźliśmy go przed otwartym tabernakulum. Wyciągał rękę do góry, jakby chciał go dotknąć. Zanosił się płaczem, bo zakazali mu nawet przyjmować komunii. Pytał Jezusa z anielską wręcz adoracją: czemu?”.

Kiedy nie jest w stanie się modlić, przesiaduje godzinami przed Najświętszym Sakramentem. Milczy. Wieczorami pisze listy. Jest w nich sporo myśli o krzyżu, uwielbienie Jezusa, głęboka analiza cierpienia Maryi pod krzyżem. Do matki napisze: „Tutaj, moja kochana mamo, Jezus jest zupełnie nieznany i niekochany; nie ma żadnego sensu odwoływać się do zasad wiary i cnoty. To, co się liczy, to tylko stanowczość i strach”. Z tego okresu pochodzi też paradoksalnie chyba najpiękniejsza definicja Kościoła ks. Dolinda: „Kościół to Jezus”. Po prostu.

Członkowie komisji próbują uznać ks. Dolinda za szaleńca, badania psychiatryczne jednak na to nie wskazują. – Nazwali go egzaltowanym wariatem – mówi Grazia. – Potem te jego „wariackie” pomysły zaaprobował Sobór Watykański II.

18 października 1921 r. zapada decyzja. Ks. Dolindo Ruotolo jest oczyszczony ze stawianych mu zarzutów, ale mimo to zostaje zawieszony w czynnościach kapłańskich. „Dlaczego?” – pyta. „Bo kardynałowie boją się, że wprowadzi ksiądz nowość do Kościoła” – słyszy w odpowiedzi.

Przez kolejnych 17 lat będzie bezskutecznie pisał do Rzymu. Pius XI ostatecznie zrehabilituje kapłana, po ingerencji kard. Ascalesiego i pewnej kobiety. Armida Barelli, założycielka ruchu żeńskiej młodzieży Akcji Katolickiej, nawrócona pod wypływem ks. Dolinda, zna Achillego Rattiego z czasów, kiedy był metropolitą Mediolanu.

„Biegnę odprawić mszę świętą, błogosław mi!” – kiedy ks. Dolindo dowiaduje się o rehabilitacji, aż ściska go w gardle. Księża płaczą razem z nim. Podobnie reagują ludzie, od dawna na ulicach Neapolu mówi się o ks. Dolindzie „święty kapłan!”.

Jest samo południe 18 lipca 1937 r., kościół Santa Teresa al Museo. „Powierzyłem się Maryi, by to Ona asystowała mi przy mszy, obawiając się, że już nie pamiętam, jak się to robi, po szesnastu latach i sześciu miesiącach przerwy. (...) Nie jest łatwo opisać uczucia, jakich doznawałem w czasie tej mojej mszy, ani też kiedy odprawiałem potem kolejne, aż do końca. Zatracam się wtedy. Nie pojmowałem tylko, jak kapłan, który odprawia, może popaść w grzech, tak wielka jest przecież siła uświęcenia jednej tylko mszy!”.

Na Indeksie

Trzy lata później książki ks. Ruotola trafiają na Indeks Ksiąg Zakazanych, o czym dowiaduje się z łamów „L’Osservatore Romano”. „Moje książki tuż za pornografią!” – płacze w liście do brata, ks. Elia. Mimo próśb o wskazanie błędów, neapolitańczyk nigdy nie dostanie ani poprawek, ani odpowiedzi ze Świętego Oficjum. W jego sprawie nic nie może zrobić nawet stojąca za Ruotolem większość Kolegium Kardynalskiego. Biskupi, którzy wcześniej przyznają imprimatur książkom ks. Dolinda, są szkalowani.

Burzę wywołuje najpierw „La Dottrina Cattolica”. Książka, mimo akceptacji papieża, zostaje zmiażdżona przez „L’Osservatore Romano”. To rodzaj katechizmu według ks. Ruotola i, jak napisze kilku krytyków, zapowiedź encykliki „Veritatis splendor” Jana Pawła II. Ks. Dolindo opisuje tu m.in błędy, jakie popełniają tzw. moderniści, potępieni zresztą przez papieża.

Na Indeks trafiają też 33 tomy, każdy po półtora tysiąca stron, „Komentarzy do Pisma Świętego. Psychologia – komentarz – medytacja”. Jednym z zarzutów stawianych przez Watykan, a głównie przez abp. Alfreda Ottavianiego, jest „zbytnia prostota w wyjaśnianiu Ewangelii”. Ottaviani, którego Pius XI mianował asesorem Kongregacji Świętego Oficjum, a po prawie 20 latach Pius XII już jako kardynałowi powierzył stanowisko prosekretarza tej dykasterii, był zgorszony faktem, że ks. Dolindo mówi o teologii do prostego ludu i podpisuje się pseudonimem Dain Cohenel (hebr.), co w dialekcie neapolitańskim oznacza „ubogi, nic nieznaczący kapłan”.

– Zanim coś napisał, dużo się modlił, medytował nad tekstem, nad Wulgatą, porównując z innymi wydaniami – wspomina Anna Smaldone. – Zbierał nas. Mówił, że tak jak kompozytor muzyki, musi mieć pierwszych słuchaczy. Jezus w przypowieściach mówi prostym językiem. I ks. Dolindo uważał, że tak też trzeba wyjaśniać Słowo.

W walkę z komentarzami ks. Dolinda włączył się też o. Alberto Vaccari, jezuita, przyjaciel kard. Bei z byłego Świętego Oficjum oraz o. Agostina Gemellego, głównego oponenta ojca Pio. Vaccari sam był propagatorem nowej szkoły interpretacji biblijnej, tzw. nuova scuola larga, uważany za autorytet w tych kwestiach w szeregach Papieskiego Instytutu Biblijnego.

Co ciekawe, Benedykt XV surowo ocenił pracę Świętego Oficjum w całej sprawie Ruotola. „Praca Świętego Oficjum nie odpowiada duchowi Jezusa Chrystusa” oraz „instytucja ta nie wezwała do siebie jeszcze tylko papieża” – mówił na jednym ze spotkań z kardynałami.

Proces ks. Ruotola jest głośny (toczy się równolegle z procesem o. Pio). Mówi się, iż to po jego zakończeniu pada propozycja reformy Świętego Oficjum. Ale dopiero Paweł VI w 1965 r. przekształci Kongregację Świętego Oficjum w dzisiejszą Kongregację Nauki Wiary. Zniesie też Indeks. Niestety, ks. Dolindo nie doczeka rehabilitacji książek. Rzym będzie milczał w tej sprawie. Dzieła ujrzą światło dzienne dopiero cztery lata po śmierci ks. Ruotola, w 1974 r.

Wszystkie są przechowywane w archiwum Apostolato Stampa w Neapolu, wiele nie ujrzało światła dziennego, a te drukowane nie przekroczyły granic języka włoskiego. Prowadzący na początku proces beatyfikacyjny kapucyni nalegali, by książki ks. Dolinda trafiły do rąk ludzi. Wydający je franciszkanie Niepokalanej (zgromadzenie jest teraz pod zarządem komisarycznym) twierdzą, że ks. Dolindo nigdy nie chciał, by jego książki sprzedawano, tylko rozdawano, na co z kolei brak środków (za życia książki sprzedawał, a zysk oddawał na dodruk i dla ubogich). Grazia Ruotolo ubolewa: – Padre Dolindo jest jak zamknięty w więzieniu!
Krewna ks. Dolinda przechowuje testament i twierdzi, że może wręczyć go tylko papieżowi. Przez dwa pontyfikaty się to nie udało. Grazia nie dostała też nigdy odpowiedzi z Watykanu, co wydaje się dziwne. – U kogo zatrzymują się moje listy? – pyta retorycznie.

W 1995 r. wszczęto proces beatyfikacyjny Sługi Bożego. W styczniu 1997 r. metropolita Neapolu zwrócił się do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych o nulla osta Stolicy Apostolskiej. Tymczasem umiera pierwszy postulator, kapucyn o. Antonio Maglione, drugim zostaje o. Massimiliano Maffei, franciszkanin Niepokalanej, obecnie zawieszony w czynnościach. Zawieszono też i proces, nie wyznaczono nowego postulatora. Dotarcie do dossier Dolinda Ruotola w watykańskich dykasteriach graniczy z cudem.

Na grobie ks. Dolinda wyryto jedną z jego ostatnich myśli: „Zostawiłeś mnie okaleczonego w moim kapłaństwie, o Kościele święty, w ucisku niepokoju; nikt jednak nigdy nie mógł oddzielić mnie od Ciebie. Moje kapłaństwo rozkwitło w pokorze i niczym bluszcz w setkach rozgałęzień zanurzam się w twoim wiecznym Kapłaństwie, o Jezu”. ©

JOANNA BĄTKIEWICZ-BROŻEK współpracuje z portalem Vatican Insider. Ostatnio w wydawnictwie Esprit ukazała się jej książka „Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Routolo. Życie i cuda”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2017