Pra–kryminał

Gdyby nie to, że pewien alpinista-amator miał zwyczaj zbaczania ze szlaków, tamtego dnia w Alpach nie wydarzyłoby się nic szczególnego. Nie doszłoby do jednej z największych sensacji współczesnej archeologii.

27.09.2011

Czyta się kilka minut

Fot. Muzeum Archeologiczne Południowego Tyrolu w Bolzano /
Fot. Muzeum Archeologiczne Południowego Tyrolu w Bolzano /

19 września 1991 r. Helmut i Erika Simon z Norymbergi wybrali się na wycieczkę w Alpy Ötztalskie w rejon szczytu Similaun. Jego dziwnie brzmiąca nazwa, ani niemiecka, ani włoska, każe przypuszczać, że znany był już wtedy, gdy nie istniały dzisiejsze granice i języki. Helmut, jak zwykle, zboczył z utartego szlaku, gdy nagle jego uwagę zwróciło coś dziwnego w niewielkiej lodowej niszy. Pomyślał, że to worek ze śmieciami zostawiony przez turystów. Gdy podszedł bliżej, zrozumiał, że to zwłoki.

Korpus do połowy uwięziony był w lodzie. Twarzą zanurzoną w kałuży ze stopionego lodu opierał się o powierzchnię lodowca. Zmumifikowane ciało opinała zamarznięta skóra. Simonowi zostały ostatnie klatki filmu. I choć żona oponowała przeciw fotografowaniu zmarłego, zrobił zdjęcie mumii w lodzie. Nie podejrzewał jeszcze, co odkrył.

Śmierć sprzed tysiącleci

Simonowie byli przekonani, że znaleźli ciało turysty, które pogrzebane niegdyś w szczelinie, pokryte warstwami śniegu, oddawał teraz lodowiec. Pospieszyli do oddalonego o godzinę marszu Similaunhütte. Gospodarz schroniska, Markus Pirpamer, zawiadomił austriacką policję, która następnego dnia miała zorganizować wydobycie zwłok z lodu. Małżeństwo postanowiło zejść na noc do hotelu w dolinie, prowadząc wcześniej Pirpamera do znaleziska.

Wieść o odkryciu zwłok rzekomego wspinacza szybko się rozniosła. Podejrzewano, że chodzi o ciało nauczyciela muzyki z Werony, który w 1939 r. zaginął w tej okolicy. To tłumaczy, choć nie usprawiedliwia sposobu, w jaki wydobywano zwłoki z lodowca. "Ratownikom" bardziej zależało na uwolnieniu ich spod lodu, niż na tym, by nie uszkodzić ciała. Próbowali wyciągać je za resztki ubrania, które potargali. Używali czekanów, wiertarek, a jeden z żandarmów małym młotem pneumatycznym przewiercił zwłokom biodro. Podczas wkładania ciała do folii złamano jeszcze lewe ramię, a gdy w końcu złożono je w kostnicy, wystawiając na flesze fotografów, odmarzającą skórę pokrył grzyb.

W okolicy przebywali akurat wybitni alpiniści, Reinhold Messner i Hans Kammerlander. I to właśnie Messner, oglądając zwłoki jeszcze na miejscu ich odkrycia i słuchając opisu znalezionej przy nich siekiery, jako pierwszy stwierdził, że mają co najmniej 500, o ile nie 3 tys. lat. Potwierdził to wstępny werdykt ekspertów medycyny sądowej. Przybyły do Innsbrucka Konrad Spindler, specjalista od prehistorii, tylko na podstawie naocznej analizy stwierdził, że zwłoki mają 4 tys. lat lub więcej.

Badania naukowców w Innsbrucku przyniosły prawdziwą sensację. "Człowiek z lodu" okazał się starszy niż wszystkie inne dotychczas znalezione europejskie mumie: pochodzący z epoki żelaza "Człowiek z Lindow", odnaleziony siedem lat wcześniej na torfowisku w północno-zachodniej Anglii, czy wydobyci z torfów Jutlandii w latach 50. "Człowiek z Tollund" i "Człowiek z Grauballe".

"Człowiek z Similaun", któremu od Alp Ötztalskich nadano imię Ötzi, okazał się zbliżony wiekiem do mumii odnajdywanych w piaskach Egiptu. Najpierw na podstawie znalezionej obok ciała (wraz z cisowym łukiem i kołczanem z koziej skóry zawierającym 14 strzał) siekiery na cisowym drzewcu, a właściwie jej miedzianego klina, oszacowano, że pochodzi z  neolitu, a dokładniej z epoki miedzi, która w Europie zaczęła się ok. 6 tys. lat temu i trwała przez 2 tys. lat, poprzedzając epokę brązu. Dokładniejszy wiek określono za pomocą metody radiowęglowej na mniej więcej 5,3 tys. lat. Ötzi żył więc ok. 3300 r. p.n.e.

Kto zabił

Specjaliści medycyny sądowej i antropolodzy stwierdzili, że Ötzi miał w dniu śmierci 46 lat, ok. 160 cm wzrostu i ważył 50 kg. Ubrany był w rodzaj płaszcza z koziej skóry, z której zrobione były także nogawice i przepaska, oraz w czapkę ze skóry niedźwiedziej z rzemie-

niami do wiązania na podbródku. Buty były wodoodporne, podeszwy z niedźwiedziej skóry miały prawdopodobnie pomagać w chodzeniu po śniegu, reszta zszyta była z kawałków skóry jeleniej oraz kory i wyściełana trawą, spełniającą rolę skarpetek. Buty były tak doskonałe, że naukowcy zaczęli przypuszczać, iż już przed 5 tys. lat działali wyspecjalizowani szewcy.

Według późniejszej teorii brytyjskiej archeolog Jacqui Wood, buty mogły być częścią rakiet śnieżnych, których szczątki - pierwotnie wzięte za pozostałość po prymitywnym plecaku - także znaleziono przy zwłokach. Paski skóry, z których uszyto odzienie i pas, zszyte były ścięgnami. Do pasa z cielęcej skóry przyszyty był woreczek, w którym znajdował się skrobak, szydło z kości, nóż z krzemienia w tkanej pochwie i ostrzałka. Ötzi miał także matę z trawy, służącą prawdopodobnie jako ochrona przed deszczem i zimnem, oraz torbę z kory brzozowej.

Następne 13 lat trwała detektywistyczna praca archeologów, antropologów, patologów, genetyków, biologów i historyków. Usiłowali dociec: skąd Ötzi pochodził? Czym się zajmował? Jak wyglądał? A także: jak zginął?

Najpierw, badając treść żołądka Ötziego, ustalili że przed śmiercią jadł posiłki złożone m.in. ze zbóż, innych roślin i mięsa koziorożca. To pozwoliło oszacować trasę jego wędrówki oraz miejsce pochodzenia. Był to najprawdopodobniej teren dzisiejszej gminy Feldthurns w Południowym Tyrolu, chociaż większą część życia spędził raczej w północnych dolinach Alp, co stwierdzono, badając skład minerałów w jego zębach i kościach. Wnikliwie badano znalezione w jelitach drobiny miki, pochodzącej z mielenia zboża kamieniami. Jednocześnie stwierdzono, że Ötzi nie zapuszczał się dalej niż ok. 60 km od miejsca narodzenia.

Pochodzenie Ötziego stało się także argumentem w batalii o prawa do jego zwłok, którą stoczyły ze sobą Austria i  Południowy Tyrol - autonomiczna prowincja Włoch. Zamarznięte ciało odnaleziono po stronie włoskiej, dlatego w 1998 r. Ötzi powrócił po ponad 5 tys. lat w rodzinne strony, przewieziony do Muzeum Archeologicznego w Bolzano. Powrócił z miejsca, do którego uciekał.

Bo choć wstępnie założono, że umarł wyniku wychłodzenia i hipotermii, to jednak w 10 lat po odnalezieniu, dzięki badaniu tomografem w jego ciele odnaleziono krzemienny grot.

Jak się okazało, Ötzi wykrwawił się po trafieniu strzałą, która przebiła tętnicę szyjną i utkwiła pod łopatką. Do dalszych wniosków doszli naukowcy z Australii, którzy w próbkach DNA z jego noża i płaszcza znaleźli ślady krwi kilku osób. Odkryto też głęboką ranę na ramieniu. Zatem przed śmiercią Ötzi walczył.

Szaman, pasterz, ofiara

Kim był Ötzi? Dlaczego musiał zginąć? Odpowiedź na te pytania pozostanie zapewne tajemnicą już na zawsze. Jedni sugerowali, że Ötzi mógł paść ofiarą rozboju. Jednak napastnicy pozostawili przy jego ciele wiele cennych przedmiotów, które zresztą każą się zastanawiać, czy neolityczny mężczyzna nie był osobą wpływową, a nie zwykłym pasterzem. Być może był szamanem. Świadczyłyby o tym tatuaże wykonane ze sproszkowanego węgla drzewnego, które nosił na lędźwiach, pasie, kolanach i kostkach, choć ich rozmieszczenie w miejscach narażonych na bóle sugerowałyby raczej zastosowanie terapeutyczne. Tym bardziej że podobne sposoby leczenia magicznego znane są w innych kulturach. Czyżby oznaczało to, że metody podobne do akupunktury lub akupresury stosowano w Europie 2 tys. lat wcześniej niż w Chinach? Do celów leczniczych mogła służyć także znaleziona przy zwłokach huba brzozowa, do dziś stosowana w medycynie ludowej w leczeniu dolegliwości żołądkowych. Szczególnie, że na takowe mógł cierpieć Ötzi. W jego organizmie znaleziono włosogłówkę - pasożytującego w jelitach nicienia. Tyle że huba mogła służyć do bardziej oczywistych celów: jako rozpałka.

Wyniki nowszych badań, wykonanych za pomocą metody spektometrii mas MALDI--TOF, uznanych za bardziej niezawodne od klasycznych analiz DNA, poparły hipotezę, że Ötzi był jednak pasterzem: płaszcz i nogawice okazały się wykonane ze skóry owczej, a buty - miast z niedźwiedziej - ze skór bydła, czyli zwierząt migrujących podówczas w tych regionach Alp pod opieką pasterzy.

Badania trwają do dziś. Ich najświeższym, bo ogłoszonym w lutym tego roku efektem jest rekonstrukcja twarzy Ötziego. Dokonali jej holenderscy specjaliści, wykorzystując najnowocześniejsze techniki kryminalistyczne.

***

Historię "Człowieka z lodu" spięło klamrą życie jego odkrywcy. Po tym, jak od Helmuta Simona zażądano, by... kupił sobie bilet do Muzeum Archeologicznego w Bolzano, w którym wyeksponowano jego odkrycie, wniósł on w 2003 r. pozew do sądu, domagając się uznania jego i żony za "oficjalnych odkrywców" (do czego sąd się wkrótce przychylił) oraz wypłaty znaleźnego w wysokości 300 tys. euro. "Ötzi stał się naszym trzecim synem" - argumentował.

Simon nie doczekał się jednak wynagrodzenia. 15 października 2004 r. zaginął podczas samotnej wędrówki w austriackich Alpach. Kilka dni później jego ciało odnaleziono pod śniegiem...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2011