Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po pandemii świat już nigdy nie będzie taki sam. Najlepszy dowód posuwa się 10 kilometrów na godzinę korkiem samochodów na zakopiance. 4-5 godzin z Zimowej Stolicy Polski do Miasta Królów Polskich. Ludzie pasjami lubią robić wszystko razem, po prostu, razem się przemieszczać, razem wypoczywać, a następnie razem się przemieszczać w odwrotną stronę, wszystko w dwie i pół doby. Ludzie lubią masowo bić rekordy – wydawałoby się – nie do pobicia. Ludzie mają w sobie to coś, jednak, wspólnotowość fenomenalną, stadne odruchy ruchu w kierunku Zakopanego, zwłaszcza w chiński Nowy Rok oraz słowiańskie Walentynki.
Nasze zimowe Rio de Janeiro płonęło w weekendowe noce pośrodku lutego, skrzykiwały się spontaniczne uliczne tańce bez maseczek, heroicznie rozpraszane przez umundurowanych funkcjonariuszy, którzy widocznie nie lubią brzmienia hitów Zenka. Policja miała zresztą sporo zachodu z przenoszeniem pozbawionych przytomności urlopników z trotuarów w jakieś ciepłe miejsca. Gdyby to były protestujące kobiety, policjanci przenieśliby je od razu do Krakowa, a tak, niestety, po obudzeniu trzeba stać w korkach. Tak czy owak, naród energiczny i przedsiębiorczy nie dał się stłumić i przygasić w Zakopanem pandemii. Nie bez kozery wicepremier Jacek Kurski już od lat robi sylwestry w Zakopanem, a nie Żelazowej Woli, a kto jak kto, ale on dzierży różdżkę wykrywającą podziemne cieki duszy polskiej.
Musimy sobie trochę posłodzić, nie ma co owijać w bawełnę: po raz kolejny wyszło na jaw, że jesteśmy Jamajczykami Mitteleuropy, co tam Jamajczykami… okazaliśmy się nawet lepsi od Jamajczyków, gdyż nasze uliczne sound systemy rozgrzewają imprezę w temperaturze -15 stopni Celsjusza. Może bobsleistów mamy gorszych, ale za to dalej skaczemy na dwóch deskach. Tacy z nas postułańscy piraci z Karaibów. Teraz szarża do domu, i wspomnień czar. Ale był kawał karnawału! ©