Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Minister zrobił to chyłkiem, w okresie okołoświątecznym, bez konsultacji ze środowiskiem. Zapowiedział likwidację zespołów, które od połowy lat 50. XX w. do dzisiaj produkują polskie filmy, oraz utworzenie nowej instytucji, która odpowiadać ma przede wszystkim za wielkie koprodukcje międzynarodowe. A de facto – kontrolować rodzimy przemysł filmowy.
Powołanie „PISfilmu” zmniejszyłoby rolę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, zwiększyłoby upolitycznienie kina, przygasiłoby nieprawilnych twórców. Z gospodarską troską wicepremier kusi wizją profesjonalizacji, wytyka zespołom nierentowność, po raz kolejny jednak szykuje się wielki skok. Majątek zespołów to przecież atrakcyjne grunty, nieruchomości, prawa autorskie. Powołanie do życia nowego, centralnie sterującego ciała oznaczałoby też częściową przynajmniej wymianę kadr, czyli ciepłe posady dla specjalistów od niczego, „fachowców z tabletu”. Ministrze, nie idź tą drogą! ©