Owoce dawnych win

Dawniej w roku kościelnym wyróżniany był specjalny okres zwany "przedpościem. Myślę, że w tym roku bardzo takiego czasu potrzebujemy. Można powiedzieć: potrzebujemy wyjątkowo.

13.02.2007

Czyta się kilka minut

 /
/

Przedpoście trwa krótko. A trzeba podjąć niezwykły wysiłek, by zaspokoić potrzebę duchową, jaką dziś odczuwamy. Nawiązuje do niej "Słowo Biskupów Polskich do wszystkich wiernych Kościoła w Polsce": "Pragniemy, aby Środa Popielcowa (21 lutego br.) była dniem modlitwy i pokuty całego duchowieństwa polskiego. Niech we wszystkich kościołach naszych diecezji zostaną odprawione nabożeństwa do Miłosiernego Boga o wybaczenie błędów i słabości w przekazywaniu całej Ewangelii. Jako duchowni jesteśmy »z ludu wzięci«, jesteśmy częścią społeczeństwa polskiego, które całe potrzebuje odwrócenia się od zła i pełnego nawrócenia".

Najbardziej ludzkie z pragnień

A więc Kościół rzymskokatolicki w Polsce chce przeżyć tegoroczny Popielec ze szczególną świadomością tego, czego wolałby w swojej przeszłości nie mieć. Gdyby można było cofnąć wydarzenia aż do momentu decyzji i wszystko rozegrać inaczej... Trudno się temu pragnieniu dziwić. To najbardziej ludzkie z pragnień. Świadczy ono o ubolewaniu, o żalu. Jakość żalu - i jego owoce - zależą od motywów: dlaczego żałujemy? Czy ze wstydu i strachu: bo teraz przyjdzie zapłacić za tamto? To żal bez skrzydeł, niewznoszący się do Boga. Może się w nas kłębić, nieść silne emocje - może graniczyć z rozpaczą lub skłaniać do ucieczki przed rzeczywistością.

Zupełnie inny żal leczy naprawdę: żal ze względu na dokonane przez zły czyn skażenie Boskiego ładu. Żal z powodu niewierności, naruszenia przymierza z Bogiem, łączności z Nim. Taki żal wszystko zmienia, choć nie może sprawić, by odstało się to, co się stało. Z takim żalem i z wejrzeniem Bożym na żałującego - cała hańba przestaje być tym, czym była. Teraz jest wyzwaniem. Otrzymany od Boga i od ludzi dar, wybaczenie, staje się zadaniem, powołaniem.

Trzeba żyć ze wstrętem do uczynionego zła, z nieustanną wdzięcznością, że Bóg w nas stwarza nowe serce. Nowe w zawstydzeniu, w świadomości, że historia życia zawiera ten upadek: teraz trzeba tym więcej miłować.

Od idących na współpracę (i od molestowanych o nią) żądano ukrywania tego faktu. Więc jeśli teraz ktoś żałuje swoich dawnych ustępstw, to musi sięgnąć po lek przykry w użyciu - powiedzieć o tym prawdę. Nazwać zrozumiałym określeniem to, co uczynił.

Żadne określenie nie będzie dziś w pełni czytelne. I to też trzeba znieść. Czyny i rozmowy spisane wtedy nie przez poetów, lecz przez funkcjonariuszy, obecnie bywają oceniane ostro i zarazem naiwnie - z nadmiernym zaufaniem do swojej zdolności rozumienia przeszłości i do esbeckich dokumentów. Dziennikarze i sami historycy powinni więc być ostrożniejsi.

Nie potwierdza swego nawrócenia ten, kto dziś używa wykrętów, kłamie, czy to "materialnie", czy "formalnie". W duchu wiary można się oczyścić. Ale nie przez wymuszone na sobie zapomnienie; nie przez zaprzeczanie faktom.

On widzi w ukryciu

Zgodnie z całą ogólnoludzką i biblijną tradycją to pokuta przywraca pokój z Bogiem i ze sobą, a w ślad za tym - z bliźnimi. Cóż to jednak jest pokuta? Nie chodzi o definicję, lecz o odkrycie substancji, o jaką chodzi - na czym polega postawa pokuty? Co to za przeżycie, jaka decyzja, jakie czyny? A może lepiej nie nazywać tego "pokutą", ominąć to archaiczne słowo? Co ma się dziać w ową szczególną środę?

Odpowiedź wskazują teksty od wieków czytane w Popielec: mamy na nowo zwrócić się do Boga, skupić się na tym, co o Nim wiemy. Dzień, w którym jako zgromadzeni w Imię Jezusa na oczach świata uznamy i wyrazimy swoją niegodność: nazwiemy zło po imieniu. Chodzi o takie wyrzeczenie się zła, jak przy chrzcie. Jak z tego wynika - prosimy o wiarę, która uczy, że możemy zacząć od nowa. Pragnienie nowego początku. Prosimy o siłę wytrwania.

Popielec jest bramą Postu. Od tego dnia zaczyna się - jak co dzień - całe nasze dalsze życie, a na pierwszym planie: czas intensywnego wejrzenia w siebie pod okiem Boga. W tym dniu czcimy Go jako Tego-kto-widzi-w-ukryciu. Zawsze, nieustannie widzi: wciąż widział ukrywane zło. Dostrzeże, już dostrzega wolę prawdziwego odwrócenia się od tego zła, wyrzeczenie się tego, co doprowadziło do uwikłania na ciemnych ścieżkach. Uwikłania, kompromisy przechodzące w dezercje czy wręcz wspólnictwo z kusicielami, deprawującymi nie dość opornych. M.in. chodzi o to wszystko, co teraz odkrywają lustratorzy: o grzechy z przeszłości zacierane, nie do końca wyznane, nienaprawiane lub naprawiane niezbyt serio, zbyt małym dla siebie kosztem. Teraz dawne winy wydają gorzki, zatruty owoc. Jeszcze raz powodują zgorszenie, odbierają zaufanie i nadzieję.

"Słowo Biskupów" z 12 stycznia 2007 r. jest wezwaniem, by u bramy kolejnego postu, otwierając się na dzień Zmartwychwstania, złożyć swój ciężar, kamień dźwigany przez duszę - tu, w miejscu płaczu kapłanów, między przedsionkiem a ołtarzem. By tym razem ów "płacz", rozdarcie serc, proch na czole i uwierzenie Ewangelii nie było tylko ceremonią, powtarzaniem znaku bez przywołania tego, co oznacza.

Kto ma płakać w Popielec?

Kto ma przeżyć oczyszczającą falę bólu, wstydu, żalu, świadomości, jak niegodni byliśmy i jesteśmy? Wszyscy! Nikt nie jest wyłączony. W tradycji biblijnej nawet niewinne zwierzęta uczestniczyły w pokutowaniu (Księga Jonasza 3, 7). Nawet zupełnie niepodejrzani i urodzeni już po tamtych czasach próby mogą i powinni wnikać w swoją kruchość, podatność na złą radość z cudzego upadku, przyznać się przed sobą do nie-miłosierdzia, do nie-odporności na pokusy, np. do ustępliwości wbrew sumieniu. Każdy coś dźwiga, choć może jeszcze mniej o tym wie i pamięta niż kłamcy czy hipokryci lustracyjni.

"Oh, how fragile we are...". To jest współczesna pieśń wiecznego Popielca. Kojarzy mi się z ogniem i pyłem zwalonych wież, z przeżyciem znikomości. W Popielec to przeżycie ma uzdrawiać, oczywiście nie samo przez się, lecz przez perspektywę Ewangelii: "Jezus żyje", Nauczyciel i źródło Miłosierdzia nie odszedł na zawsze. On zna tę naszą kruchość, znikomość, nieodporność. Przed Nim, przed Jego jednością z Ojcem, pokusy szatańskie okazują się znikome, śmieszne w swej pysze. Obyśmy wiedzieli i pamiętali, że na nic się zda przydać do swego wzrostu łokieć jeden, a na duszy szkodę ponieść...

Dlaczego było tyle ofiar, tyle cierpienia i tyle kapitulacji w ubeckich sidłach? Dlaczego klerycy i księża tak rzadko i tak niewyraźnie prosili o pomoc swoich kolegów i przełożonych, i lud, świeckich, przyjaciół, współpracowników, świadków? Nic nie było wtedy proste, ale z tego nie wynika, że ci, co naprawdę nie zgrzeszyli uległością wobec nacisków, są automatycznie bez żadnej winy. Bohaterowie np. mogą też być winni temu, że nieroztropnie narazili innych na sytuacje zbyt trudne. Istnieje odpowiedzialność za przygotowanie ludzi z nami związanych do tego, co może ich spotkać z powodu naszych zaangażowań. Istnieje ona i dziś, tym bardziej istniała wtedy, gdy represje obejmowały całe rodziny. Widzę ten problem w różnych historiach pamiętanych i opowiadanych teraz.

Dużo, dużo popiołu trzeba. Niech przez chwilę będzie widoczny na twarzach - najpierw tych, którzy innym popiół podadzą. A potem, przynajmniej przez cały czas przygotowania do Wielkanocy, niewidzialny popiół niech nam przyprawia smak rzeczywistości, niech pomaga nie tyle litować się - jakbyśmy od choroby byli wolni - lecz współczuć.

Bardziej niż kolejny list pasterski czy wymowne kazanie na dzień pokuty potrzebne będzie zgromadzonym przewodnictwo w modlitwie. W miejscu płaczu z kapłanami pośród nas powinniśmy być wezwani do wstawiania się za sobą nawzajem, do błagania o łaskę wybaczenia, byśmy byli zdolni wybaczyć i byśmy mogli wybaczenie otrzymać od Boga i przyjąć je od braci.

Tekst takiej popielcowej modlitwy, nawiązujący do liturgii i tradycji, powinien też wyrazić to, co nas teraz nurtuje, ból i nadzieję. To trudne. Potrzebna pomoc poetów i ludzi rozmawiających z Bogiem.

PS. Pełny komentarz do "Słowa Biskupów" pozostaje do napisania. Co np. znaczy prośba o wybaczenie "błędów i słabości w głoszeniu całej Ewangelii"? Czy chodzi tu o to, co ujawniają teczki? Czy o inne jeszcze zgorszenia, np. o antysemityzm czy też o pomijanie nauki społecznej Kościoła, gdy samo wspominanie o niej było niebezpieczne? A wyrażenie "z ludu wzięci": czy w związku z tym odpowiedzialność kapłanów za zgorszenie jest większa, czy raczej rozmyta?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2007