Ciężar grzechu, rozmiar winy, szansa nawrócenia

Jednoznaczność kwalifikacji zła i dobra, niekiedy brzmiąca twardo, stanowi o znaczeniu nowego dokumentu Episkopatu. A znaczenie może mieć ogromne; przyjęcie przez wszystkie polskie diecezje memoriału opracowanego w Krakowie jest jakościową zmianą w męczącej i często mającej posmak sensacji debacie wokół księży - tajnych współpracowników.

28.08.2006

Czyta się kilka minut

fot. T. Gotfryd / visavis.pl /
fot. T. Gotfryd / visavis.pl /

Ogłoszony 25 sierpnia Memoriał Episkopatu nie jest - na szczęście - "kościelną ustawą lustracyjną" ani "instrukcją" dla komisji: czy to powołanych wcześniej w niektórych diecezjach, czy utworzonej obecnie dla całego kraju. To odpowiedź na jedno pytanie: jak, w świetle nauki Kościoła, ocenić współpracę duchownych ze służbami bezpieczeństwa państwa komunistycznego w latach 1944-1989? Odpowiedź teologiczna i duszpasterska, bez wskazówek dyscyplinarnych. Czy rozczarowuje? Być może tych, którzy oczekiwali sensacji, ale tylko tych, bo jest to dokument niezwykle konkretny, ważny i bezprecedensowy.

Memoriał, przyjęty przez biskupów niemal równocześnie z nową ustawą lustracyjną, jest jej przeciwieństwem, jeśli w ogóle takie przeciwstawianie ma sens. Memoriał bowiem mówi o zasadach, bez ustalenia których wszelkie mówienie o procedurach musi prowadzić do aksjologicznego zamętu, jeśli nie do nonsensów. "Biskupi słusznie sprzeciwiają się lustracji pozbawionej jasnych zasad, gdyż może ona wyrządzić poważną krzywdę wielu uczciwym duchownym, osobom życia konsekrowanego i wiernym świeckim. Taka »dzika lustracja« niestety dokonuje się i wyrządza ogromne szkody poszczególnym osobom i całemu społeczeństwu" - czytamy we wstępie dokumentu.

Zbiór zasad

Napisany językiem teologicznym, współpracę rozpatruje w kategoriach grzechu. Prawda zaś o grzechu ma prowadzić chrześcijanina do osobistego uznania win, do ich wyznania - nawet wyznania publicznego, jeżeli zachodzi potrzeba - do skruchy, pokuty i zadośćuczynienia.

A więc mamy kategorie: grzech, nawrócenie, pokuta, nie odwet. Bo w Kościele - czytamy - nie ma miejsca na odwet, na zemstę, na poniżanie człowieka, nawet jeżeli jest to człowiek grzeszny. "Kościół Chrystusowy jest wspólnotą pojednania, przebaczenia i miłosierdzia. Jest w nim miejsce dla każdego grzesznika, który pragnie się nawrócić".

Biskupi nie wzywają jednak do zamazywania faktów. Nie chodzi o to, by przebaczyć dlatego, że się "in blanco", na ślepo zapomniało, lecz jeśli zapomnieć, to dlatego, że się przebaczyło: "Ocena faktów nie jest wydawaniem na nikogo wyroku. Wręcz przeciwnie, jest wezwaniem do wejścia na drogę nawrócenia. Jednakże bez tej oceny rozwiązanie trudnych problemów jest niemożliwe". A ocena? "Tylko Bóg zna do końca okoliczności i motywy postępowania i tylko On może je sprawiedliwie ocenić. Nawet sami winowajcy nie mogą tego uczynić, bo innymi kryteriami - z punktu widzenia psychologicznego i socjologicznego - kierowali się wówczas. Bóg oczekuje od każdego z nich indywidualnie wzięcia odpowiedzialności za swoje postępowanie".

Grzech

Ocena faktu współpracy człowieka wierzącego, a zwłaszcza duchownego, z bezpieką jest jednak jednoznaczna: był to grzech i to grzech publiczny. Takie postawienie sprawy ustawia każdego, kto bagatelizuje fakty. Dlatego po ogłoszeniu dokumentu Episkopat, jeśli nie chce powiększać zgorszenia, nie może się ze sprawy wycofać: "Od takiej ewangelicznej drogi konfrontacji ze złem nie możemy odstąpić".

W dokumencie czytamy: "Świadoma i dobrowolna współpraca z wrogami Kościoła i religii jest grzechem. Zawsze jest to grzech publiczny. Jeśli nawet nikt z wiernych o nim nie wiedział, to jednak wiedzieli pracownicy komunistycznych służb bezpieczeństwa. Bóg zaś oczekiwał, że to wobec nich zostanie złożone świadectwo wiary i prawego sumienia". I dalej, już w odniesieniu do sytuacji obecnej: "Współpraca z wrogami Kościoła jest grzechem publicznym. Takie działanie zawsze posiada wymiar publicznego zgorszenia, choć wówczas miało miejsce w niewielkim gronie wrogów Kościoła, którzy mieli kontakt z upadłymi. Dziś po nagłośnieniu przez media staje się zgorszeniem niszczącym wiarę w sercach wielu ludzi, ponieważ tak działa mechanizm zła".

Kryteria

Po ustaleniu zasady ogólnej, autorzy Memoriału przechodzą do kryteriów oceny konkretnych sytuacji. Zaczynają od najbardziej oczywistych: "Punktem wyjścia do określenia zasad religijno-moralnej oceny współpracy duchownych ze służbami bezpieczeństwa PRL są wypowiedzi Biskupów polskich, zwłaszcza postanowienia 106. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski z dnia 24 stycznia 1968 r.". Episkopat nakazał wówczas duchownym "składanie do Kurii Biskupiej szczegółowego sprawozdania o wszelkich rozmowach prowadzonych z pracownikami organów bezpieczeństwa lub milicji na spotkaniach, które były organizowane bez prawidłowych w świetle kodeksu postępowania administracyjnego urzędowych wezwań". Zaniedbanie tego obowiązku stanowiło - według autorów Memoriału - akt nieposłuszeństwa kapłana wobec ordynariusza, któremu podczas święceń przyrzekał posłuszeństwo. "Odpowiedzialność dotyczy w pierwszej kolejności wszystkich, którzy zataili swoje kontakty z funkcjonariuszami bezpieczeństwa przed swoimi przełożonymi".

Myliłby się jednak ten, kto widziałby tu tylko odwołanie się do kościelnej dyscypliny. Dokument pokazuje wielowymiarowe (moralne i psychologiczne) konsekwencje nielojalności: "Istota zła współpracy z wrogami Kościoła polega na dobrowolnym podporządkowaniu się totalitarnej władzy i oddaniu się do jej dyspozycji. (...) Już samo przyrzeczenie lojalności wobec władzy wrogo nastawionej do Kościoła i religii jest ciosem wymierzonym w jego własne sumienie". I w innym miejscu: "Organom bezpieczeństwa PRL, wbrew pozorom, nie zależało tylko na przekazywanych wiadomościach, ale na związaniu sumienia tego, kto podpisał współpracę z nimi. Nie musiał przekazać żadnej wiadomości; wystarczyło, że szedł przez życie ze świadomością zdrady, jakiej dokonał, podpisując »umowę o współpracę« z władzami niszczącymi wartości religijne i moralne".

Ci, którzy podpisali zobowiązanie i ci, którzy nie podpisali

Będę tu cytował tekst dokumentu: "Samo podpisanie zobowiązania do współpracy, bez względu na przyczyny i motywy, jest grzechem. O złożeniu podpisu wie dobrze zainteresowany, dlatego wypieranie się podpisania aktu lojalności i współpracy jest kłamstwem, a więc złem moralnym. Wyrządzone zło staje się jeszcze większe, gdy zobowiązujący się na piśmie do współpracy realizował swoje zobowiązanie w roli tajnego informatora lub współpracownika w zdobywaniu wiadomości pożądanych przez peerelowskie lub obce służby bezpieczeństwa. Chodzi tu zwłaszcza o współpracę świadomą. Jednak nie jest wolny od odpowiedzialności za swoje czyny także ten, którego współdziałanie było tylko pozorne. Wiadomo bowiem, że każda - nawet pozornie nic nie znacząca - informacja była wykorzystywana na szkodę Kościoła".

Ci, którzy nie podpisali, a faktycznie współpracowali z funkcjonariuszami tych organów bez formalnego zobowiązania, byli z reguły źródłem informacji o sprawach Kościoła. "Grzech ten obciąża ich sumienia, lecz nie zamyka drogi do naprawy. Może go zmazać wyznanie win, żal i zadośćuczynienie - jak w przypadku każdego innego grzechu. Uwzględniając społeczny wymiar grzechu i zadośćuczynienia, muszą być gotowi wziąć za to także odpowiedzialność publiczną".

Okoliczności łagodzące lub obciążające

Jeśli dokument nie zostawia wątpliwości co do grzeszności samego faktu współpracy duchownego ze służbami bezpieczeństwa, to rozmiar winy czy ciężar grzechu mogą być różne. I bynajmniej nie są to rozważania w rodzaju tych, ile diabłów mieści się na końcu szpilki. Określenie ciężaru i charakteru winy ma kapitalne znaczenie w sferze zadośćuczynienia. Dlatego w Memoriale dość szczegółowo omawia się okoliczności.

Tak więc w ocenie czynów należy brać pod uwagę: znaczenie i liczbę przekazywanych wiadomości; wielkość zła, które było skutkiem współpracy. ("Skutki bowiem mogą dodatkowo obciążać lub w jakiejś mierze usprawiedliwiać człowieka. Jakkolwiek bowiem każda współpraca z wrogami Kościoła jest zła, to jednak nie każde działanie współpracownika musiało być złe w swych skutkach, bowiem czasem mogło być wykorzystane dla dobra innych"). Należy też uwzględniać motyw i cel, który skłonił kogoś do podpisania zobowiązania współpracy (dla kariery, pieniędzy, pod wpływem szantażu itp.); czas trwania współpracy; to, czy ktoś sam się wycofał, czy do dziś się broni kolejnym kłamstwem, że nie współpracował. Na czym polegała współpraca: na wywieraniu wpływu na decyzje władz kościelnych zgodnie z sugestiami służb bezpieczeństwa, na werbowaniu osób, rozsiewaniu zniesławiających wiadomości albo przekazywaniu informacji o zamierzeniach przełożonych kościelnych, na ujawnianiu informacji o osobach świeckich zaangażowanych w życie i działalność Kościoła, także o korzystaniu przez nich z posług kościelnych czy zamawianiu intencji mszalnych (jeśli nawet informacje takie nie wyrządziły nikomu rzeczywistej szkody, ich ujawnianie narażało te osoby na szykany). Należy uwzględniać częstotliwość kontaktów z funkcjonariuszami bezpieczeństwa, jak też na stopień poufałości.

"Szczególną formę tej współpracy stanowiło donosicielstwo, czyli przekazywanie wiadomości potrzebnych komunistycznym organom bezpieczeństwa celem niszczenia ludzi i środowisk. Zło donosicielstwa podcina zaufanie społeczne i na tym polega jego główna siła destrukcyjna. Ono nie buduje, lecz niszczy. Z donosicielstwa chętnie korzystają systemy totalitarne, oparte na przemocy i łamaniu praw człowieka. Jeśli wiadomość przekazana przez donosicieli ujawnia naganne czyny drugiego człowieka, donosiciel popełnia również grzech obmowy".

Droga naprawy

Jest to bodaj najkrótszy rozdział Memoriału i dlatego przytaczam go w całości.

"Omawiana przez nas współpraca jest grzechem, dlatego wyjście z niej dokonuje się tylko przez nawrócenie. To zaś wymaga otwarcia się w prawdzie wobec Boga, wobec ludzi i wobec siebie. Proces nawrócenia z grzechów publicznych obejmuje następujące etapy:

- Grzesznik winien dobrowolnie przyznać się do grzechu wobec Boga i własnego sumienia. Musi to także uczynić wobec tych, których skrzywdził.

- Winien przeprosić tych, którym wyrządził krzywdę. Może to uczynić indywidualnie, a - jeśli krzywda została wyrządzona w danym środowisku - winien uczynić to publicznie na forum tego środowiska.

- Następnie każdy grzesznik jest zobowiązany do naprawy krzywdy tak w wymiarze materialnym, jeśli inni z tego powodu ponieśli straty, jak przede wszystkim w wymiarze duchowym. Dotyczy to naprawy zła obmowy i oszczerstwa.

- ­Skoro grzech jest publiczny, jego wyznanie musi mieć miejsce wobec kompetentnego przełożonego. Jest to informacja, do której przełożony posiada pełne prawo.

- Należy pamiętać, iż nawrócenie jest powrotem do Boga i otwarciem się na Jego miłosierdzie w sakramencie pokuty. Po grzechu obowiązuje pokuta na miarę grzechu. Szczególnie zaś trzeba wziąć pod uwagę wielkość publicznego zgorszenia.

Zadośćuczynienie winno objawiać szczerość i głębię nawrócenia. Pismo Święte wskazuje trzy drogi pokuty: modlitwę, post, jałmużnę. Pokuta może zatem dokonać się w różnych formach, jak rekolekcje, pielgrzymka, akty umartwienia i abstynencji, ofiara materialna na rzecz potrzebujących itp. Memoriał zajmuje się wymiarem religijno-pastoralnym współpracy duchownych z władzami niszczącymi Kościół, dlatego nie rozważa się sytuacji, kiedy komuś z duchownych zabraknie odwagi do przyznania się do grzechu. Wówczas winno być zastosowane prawo kanoniczne, które należy do dyscyplinarnej władzy przełożonego kościelnego".

Konkluzje

Memoriał definitywnie likwiduje zarzut lęku Kościoła przed rozliczeniem się z przeszłością czy też usiłowaniem zamiatania trudnych faktów z przeszłości pod dywan.

W dokumencie nie mówi się o procedurach. Więcej, zdaje się on wyrażać przekonanie, że uwikłani we współpracę duchowni gremialnie ruszą z wyznaniem win do swych kościelnych przełożonych. Z drugiej strony coraz oczywistsze się staje to, że w miarę postępu badań archiwów IPN tamtych zaszłości nie da się ukryć. Trudno negować, że tę oczywistość przybliżyła ludziom Kościoła działalność - jakkolwiek ją się oceni - ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Jednak nie tylko jego. Ks. Isakowicz-Zaleski pracuje w porozumieniu (nawet jeśli chwilami jest to porozumienie nieco burzliwe) z Arcybiskupem Krakowskim, a w tym samym czasie badania prowadzą historycy całkowicie niezależni od Kościoła. W Memoriale, w cytowanym już fragmencie, jest delikatna wzmianka o presji ewentualnego ujawnienia agenturalnej działalności w przypadku współpracy "bez formalnego zobowiązania": ci, którzy na nią poszli, "uwzględniając społeczny wymiar grzechu i zadośćuczynienia, muszą być gotowi wziąć za to także odpowiedzialność publiczną". Co znaczy "muszą być gotowi"? Prawdopodobnie to, że powinni się liczyć z ewentualnością ujawnienia, że ich współpraca została udokumentowana lub zapamiętana przez wiarygodnych świadków.

Znamienny jest odnośnik do dyscyplinarnej władzy przełożonego kościelnego, zamykający cytowany wyżej rozdział o drogach naprawy. Myślę, że to miał na myśli kard. Dziwisz, gdy w jednym z wywiadów mówił, że w pewnych przypadkach będzie obciążonych współpracą duchownych prosił o ustąpienie z zajmowanego stanowiska.

Końcowy fragment dokumentu skierowany jest do mediów: "Dziennikarze winni być świadomi swej odpowiedzialności przed Bogiem i sumieniem za przekazywane informacje oraz pamiętać o niszczycielskiej sile pomówienia". Ta jak najbardziej uzasadniona apostrofa do dziennikarzy została dopełniona ewangeliczną, lecz ogromnie ryzykowną apostrofą do niesprawiedliwie oskarżonych. Oskarżony niewinnie ma prawo do obrony, jednak "czasem o wiele cenniejsze jest milczące przyjęcie niesprawiedliwych zarzutów na wzór naszego Mistrza. (...) Bóg zna prawdę, i dlatego dla człowieka wierzącego najważniejszy jest osąd Boga, który jest sprawiedliwy i miłosierny". Choć nowa ustawa w takiej sytuacji prawdopodobnie postawi wielu podejrzanych/oskarżonych, obawiam się, że formuła niewinnego, milczącego Jezusa przed Piłatem, może się okazać pokusą dla kogoś innego.

Przyjęcie przez Episkopat Memoriału jest powiedzeniem przysłowiowego A. Tymczasem mamy doświadczenia kilku komisji diecezjalnych, mamy też ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który wysyła listy do znalezionych w teczkach księży. Arcybiskup krakowski ujawnił, że adresaci reagują: zwykle na list od ks. Zaleskiego odpisują nie jemu, a kardynałowi. Tu i ówdzie słyszy się o rezygnacjach z kościelnych stanowisk i o zmianach personalnych. Nie wszystko musi się odbywać w świetle jupiterów.

***

Memoriał nie roi się od cytatów. Jednego wszakże nie mogło w nim zabraknąć - słów Benedykta XVI wypowiedzianych w warszawskiej Archikatedrze: "Trzeba odrzucić chęć utożsamiania się jedynie z bezgrzesznymi. Jak mógłby Kościół wykluczyć ze swej wspólnoty ludzi grzesznych? To dla ich zbawienia Chrystus wcielił się, umarł i zmartwychwstał. Trzeba więc uczyć się szczerze przeżywać chrześcijańską pokutę. Praktykując ją, wyznajemy własne indywidualne grzechy w łączności z innymi, wobec nich i wobec Boga. Trzeba unikać aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń, które żyły w innych czasach i w innych okolicznościach. Potrzeba pokornej szczerości, by nie negować grzechów przeszłości, ale też nie rzucać lekkomyślnie oskarżeń bez rzeczywistych powodów, nie biorąc pod uwagę różnych ówczesnych uwarunkowań".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2006