Oferta na trudne czasy

Chrześcijaństwo ma do spełnienia misję ocalenia racjonalności. Taką rolę spełniało już w historii, przeprowadzając Europę przez "wieki ciemne", które dzieliły starożytność od średniowiecza.

04.11.2008

Czyta się kilka minut

Świat zachodni - do którego i my należymy - znajduje się w kryzysie. Dechrystianizacja jest jednym z jego istotnych elementów. Dechrystianizacja stanowi również o kryzysie Kościoła, świadczy bowiem o załamaniu się jego misji.

Kryzys świata zachodniego i kryzys Kościoła są ze sobą ściśle związane - wzajemnie się warunkują i wzajemnie z siebie wynikają.

Trud i ryzyko

Szukając środków przeciwko dechrystianizacji świata i kryzysowi chrześcijaństwa, nie można nie odwołać się do teologii. Kryzysy dokonują się głównie w procesach myślenia. Podjęcie przez ludzi Kościoła dialogu z procesami myślenia jest niczym innym jak właśnie uprawianiem teologii.

Tego rodzaju teologia nie może być jednak skierowana na wewnętrzne potrzeby Kościoła, lecz musi podjąć wysiłek przygotowania oferty dla zdechrystianizowanego świata. Musi to być oferta dla ludzi wątpiących, poszukujących, znajdujących się na granicy lub już nawet poza granicą widzialnego Kościoła. Powinniśmy zerwać z iluzją, że w niedzielnych kazaniach mówimy do ludzi wierzących, "bo przecież niewierzący nie przychodzą na Mszę".

Różne są motywy przychodzenia na Mszę (jeszcze ciągle tradycja jest jednym z nich) i dlatego niedzielne kazanie powinno być nie tylko zbiorem homiletycznych zachęt, lecz również częścią naszej teologicznej oferty dla dechrystianizującego się świata.

Czy taką teologią dziś dysponujemy? Wolę traktować to pytanie retorycznie niż zagłębiać się w uzasadnianie negatywnej odpowiedzi. Trzeba podjąć trud i ryzyko wypracowania tego rodzaju oferty. Jest to niewątpliwie zadanie dla uczonych-teologów, jednak ich twórczemu wysiłkowi winna towarzyszyć właściwie rozumiana popularyzacja.

W naszych religijnych księgarniach półki uginają się pod zalewem dewocyjnych książek, różnego rodzaju i autoramentu. Spróbujmy jednak znaleźć w tym zalewie pozycję, którą można by z czystym sumieniem polecić człowiekowi poszukującemu... To samo dotyczy programów telewizyjnych, portali internetowych i innych religijnych mediów.

Ocalić racjonalność

Moja idea teologicznej oferty często spotyka się z zarzutem. Nie jest on skierowany przeciwko samemu pomysłowi, lecz przeciw jego skuteczności. Zarzut jest następujący: dzisiejszy świat zmierza w kierunku irracjonalizmu, oferta teologiczna jest mu więc niepotrzebna; dechrystianizacja świata nie ma podłoża racjonalnego i poszukiwanie racjonalnych środków zaradczych mija się z celem. W tym zarzucie jest sporo racji, ale nie bierze on pod uwagę dwu ważnych okoliczności.

W społeczeństwach zachodnich elity zawsze odgrywały (i nadal odgrywają) ważną rolę, nawet jeśli procentowo stanowią nieliczną grupę. Bardzo często poglądy elit kształtują poglądy szerokich warstw społeczeństwa. Z reguły bywa tak, że to, co elity myślą dziś, jutro lub pojutrze, po odpowiednim uproszczeniu i spopularyzowaniu stanie się poglądem dominującym. Np. ateizm i materializm okresu oświecenia był poglądem stosunkowo nielicznej elity, lecz po jakimś czasie kształtował już poglądy dużej części społeczeństw. Czy pomiędzy tymi zjawiskami zachodzi związek przyczynowy? Należałoby to pozostawić do zbadania historykom idei, lecz przecież ich następstwo czasowe nie ulega wątpliwości.

Nawet w społeczeństwie, w którym przeważają tendencje antyracjonalne, elity zazwyczaj myślą bardziej racjonalnie niż reszta. Na przykład dziś wielu intelektualistów odrzuca religię nie ze względów czysto emocjonalnych, lecz dlatego że poglądy religijne uważają za głęboko nieracjonalne. Bardzo często wynika to z ich daleko idącej religijnej ignorancji, gdyż rozpowszechnione wyobrażenia religijne zastępują podstawowe wykształcenie teologiczne. Przesłanki są zatem błędne (oparte na ignorancji), ale wniosek wynikający z tych przesłanek uznawany za poprawny - bo zgodny z zasadami logiki.

Pojawia się zatem problem wykształcenia religijnego, czyli problem katechezy na wszystkich poziomach kształcenia. Oferta teologiczna, o której mówię, również poprzez katechezę powinna być rozpowszechniana.

Nawet gdyby było prawdą, że żadna oferta teologiczna, ­oparta na przesłankach racjonalnych, nie byłaby dzisiejszemu społeczeństwu potrzebna, chrześcijaństwo (a więc i teologia) ma do spełnienia misję ocalenia racjonalności. Ma przecież obowiązek stanięcia po stronie wartości, czyli po prostu dobra, bo racjonalność jest niewątpliwie wartością. Taką rolę chrześcijaństwo już spełniało w historii, na przykład przeprowadzając Europę przez "wieki ciemne", jakie dzieliły starożytność od średniowiecza.

Pobożne gadanie

Język w teologii jest czymś więcej niż tylko kwestią metodologiczną. W innych naukach, a także w języku codziennym, dostępny jest nam zwykle jakiś przedmiot, o którym można mówić takim czy innym językiem. W teologii - czy ogólniej: w języku religijnym - przedmiot dyskursu jest nam dany w języku. Język spełnia tu rolę konstytutywną znacznie bardziej niż w innych naukach. Teologia chrześcijańska zawsze miała tego świadomość, podkreślając rolę Słowa.

Język teologiczny, jak każdy inny język, musi także spełniać swoją podstawową funkcję nośnika przekazu pomiędzy nadawcą a odbiorcą. W przypadku "oferty teologicznej" nadawcą są teologowie, którzy tę ofertę wypracowują (są bowiem częścią urzędu nauczycielskiego Kościoła). Odbiorcą jest społeczeństwo, składające się nie tylko z wiernych, a przekaz to coś więcej niż tylko informacja, jak to ma miejsce w wielu innych językach. To także, by użyć tradycyjnego zwrotu, świadczenie lub przepowiadanie.

Dokonajmy rzutu oka na historię. Przedsoborowy język teologiczny był oparty na filozofii scholastycznej. Był hermetyczny, w pełni zrozumiały tylko dla specjalistów, którzy przeszli odpowiedni trening. Był specjalistyczny i hermetyczny, tzn. nie dopuszczał dowolnych wariacji, gdyż niszczyłyby one zamierzony sens. W filozofii języka nazywa się to niestabilnością strukturalną języka: małe zaburzenie znaczenia ze strony nadawcy powoduje duże zaburzenia rozumienia ze strony odbiorcy.

W przekazie duszpasterskim i katechetycznym ta hermetyczność języka bywała rozluźniana na rozmaite sposoby. Przekaz musiał być przecież rozumiany przez odbiorców, którzy w swej ogromnej masie nie byli specjalistami od scholastyki. W praktyce prowadziło to do wytwarzania się innego języka-żargonu na praktyczny użytek. Pouczające pod tym względem jest przejrzenie katechizmów z tamtej epoki, w których rozmaite formułki do zapamiętania (niekoniecznie do zrozumienia) były swoistym kompromisem pomiędzy scholastyką a wymaganiami codzienności.

II Sobór Watykański zapoczątkował proces daleko idącej przemiany języka teologicznego: ze scholastycznego miał się on stać kerygmatyczny, tzn. dostosowany do duszpasterskiego przekazu. Wskutek tych przemian język teologiczny szybko utracił swoją sztywność. A ponieważ chcąc być zrozumiałym, musi upodobnić się do języka potocznego, łatwo przechodzi w pobożny żargon.

To prawda, że każda dyscyplina naukowa - a więc i teologia - ma swój język techniczny, ale gdy w swoim języku mówi matematyk, fizyk czy prawnik, to wszyscy inni, którzy w tym języku nie byli szkoleni, nie rozumieją go i wiedzą, że go nie rozumieją. Natomiast język teologii kerygmatycznej, zbliżony do języka potocznego, nie ma tej właściwości. Jego odbiorcy, nie będąc teologami, sądzą, że go rozumieją, ale naprawdę rozumieją tylko jego warstwę powierzchniową, tzn. traktują go jak zwykły język potoczny, nie chwytając jego głębszych znaczeń teologicznych. W rezultacie zamiast kerygmy mamy swego rodzaju wprowadzanie w błąd. W chwili szczerości nasi słuchacze mówią po prostu: "kazanie było pobożnym gadaniem".

Wypracowanie właściwego języka kerygmatycznego jest poważnym wyzwaniem dla teologów i musi stanowić część oferty teologicznej dla współczesnego człowieka.

Ruchomy obraz

Treść "oferty teologicznej" wcale nie wymaga jakichś rewolucyjnie nowych idei. Sprowadza się ona do tego, by podstawowe, tradycyjne treści umiejętnie wkomponować w wymagania współczesności.

Przede wszystkim trzeba wreszcie odważnie powiedzieć sobie, dlaczego tak wielu ludzi odrzuca dziś chrześcijaństwo: czyni to z powodu jego mitycznej oprawy, jaką obrosło w ciągu wieków. Nie chodzi o wskrzeszenie starego programu demitologizacji Ewangelii. Chodzi raczej o ukazanie historyczności wydarzeń, które leżą u początków chrześcijaństwa. Ale także o krytyczną refleksję nad nimi. Nie wolno zapominać, że stronnicza apologetyka przynosi więcej szkody niż pożytku.

Przekaz teologiczny nie dokonuje się w pustce, lecz jest zawsze wkomponowany w ogólną kulturę swojej epoki, a ogólna kultura zawsze zakłada (najczęściej milcząco) pewien obraz świata. Jest on obecny zarówno w jej twórczych zmaganiach, jak i ich wytworach. Teologia chrześcijańska także milcząco zakłada pewien obraz świata. Pochodzi on głównie z tych okresów, w których teologia wchłaniała elementy kultury, i z tych warunków historycznych, w jakich szczególnie twórczo się konsolidowała. W ich wyniku obraz świata obecny w teologii chrześcijańskiej jest mieszaniną elementów biblijnego obrazu świata starożytności chrześcijańskiej, kiedy teologia się tworzyła, i obrazu świata początku czasów nowożytnych, kiedy to, w okresie potrydenckim, ustalały się różne sformułowania katechizmowe.

Tak skomponowany obraz świata utrwalił się i uodpornił na wszelkie zmiany. Jest on bardzo silnie obecny w religijnych wyobrażeniach wielu ludzi, a także w ściśle teologicznych tekstach, choć najczęściej w postaci wprost nieujawnionego tła teologicznych rozważań. Obraz ten w wielu swoich zasadniczych rysach jest niezgodny ze współcześnie obowiązującym obrazem świata. Swoją obecnością w teologii powoduje jej obcość we współczesnej kulturze.

Jedną ze zdezaktualizowanych cech tego obrazu jest jego statyczność, podczas gdy dzisiejszy obraz świata przedstawia go w dynamicznym rozwoju. Biologiczna ewolucja jest tylko jednym włóknem tej powszechnej dynamiki. W teologii od dawna wiadomo, że można podać taką interpretację najbardziej podstawowych prawd chrześcijaństwa, że nie będą one w sprzeczności z ewolucyjnym obrazem świata, ale chodzi o coś znacznie więcej. Ewolucyjny obraz świata powinien stać się tłem teologicznej refleksji, tak by został przez nią zaabsorbowany, by stał się milczącą przesłanką rozumowań i interpretacji.

I nie chodzi tylko o kosmologiczne elementy obrazu świata. Chodzi również o ewolucyjne rysy samej koncepcji Kościoła, tak wyraźnie widoczne w historii, a także o ewolucyjność jego doktryny. Godna tu jest przypomnienia i dalszego rozwijania teoria ewolucji dogmatów, zapoczątkowana jeszcze przez kard. Johna Newmana.

Dzisiejszy teologiczny obraz świata jest ciągle jeszcze silnie geocentryczny. Fundacyjne wydarzenia chrześcijaństwa rozegrały się na Ziemi i teologiczna refleksja rzadko wychodzi poza ziemski horyzont. To prawda, że spekulacje na temat istnienia innych istot rozumnych we Wszechświecie nadal znajdują się na dalekich granicach pomiędzy science a science fiction, ale wyjście poza geocentryczność w teologii nie sprowadza się do dywagacji na temat możliwości zbawienia kosmitów, lecz do rozważenia podstawowych prawd chrześcijańskich w kosmicznej perspektywie. Prawda o stworzeniu świata dostarcza takiej perspektywy od samego początku.

Żeby zilustrować, jak ważną sprawą dla teologii jest obraz świata, warto odwołać się do historii. Zapewne najdonioślejszy w dziejach konflikt między religią a nauką, jakim była sprawa Galileusza, dotyczył właśnie problemu obrazu świata. Nie chodziło przecież o astronomiczne techniki obliczania orbit planetarnych, lecz o całościową wizję Kosmosu.

Średniowieczna teologia bardzo ściśle zrosła się z arystotelesowskim obrazem świata. Nowa nauka, zapoczątkowana przez Kopernika i Galileusza, podważyła ten obraz. Wydawało się, że wraz z nim cały teologiczny system może lec w gruzach. Stąd ostra reakcja kościelnych autorytetów.

Obowiązujący obraz świata i tak uległ zmianie, bo mechanizmy naukowego postępu są silniejsze od bezwładności ludzkiej myśli. W efekcie Kopernikowskiej rewolucji teologia chrześcijańska wyzwoliła się z ograniczeń średniowiecznego obrazu świata, ale gdyby w tamtych czasach w jej służbie pozostawały światlejsze umysły, mogłaby to samo osiągnąć bez konieczności późniejszego wylizywania się z ran, które trwa dotychczas.

Dziś znajdujemy się w analogicznej sytuacji. Obyśmy byli mądrzejsi o tamtą lekcję historii.

***

Jan Paweł II rzucił hasło nowej ewangelizacji. Dechrystianizującemu się światu ewangelizacja jest bardzo potrzebna, ale jeżeli ma to być nowa i skuteczna ewangelizacja, musi się rozpocząć od głębokiej roboty teologów, którzy nie tylko byliby fachowcami w swojej specjalności, ale którzy czuliby również puls współczesności.

Tekst jest zredagowaną wersją wykładu wygłoszonego na inaugurację roku akademickiego 2008/2009 w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, 20 października 2008 r.

Ks. Michał Heller jest profesorem filozofii na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, pracownikiem Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego, kierownikiem Ośrodka Badań Interdyscyplinarnych, a od 1990 r. członkiem Papieskiej Akademii Nauk. Stały współpracownik "Tygodnika Powszechnego". W 2008 r. został laureatem Nagrody Templetona, przyznawanej za pokonywanie barier między nauką a religią.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kosmolog, filozof i teolog. Profesor nauk filozoficznych, specjalizuje się w filozofii przyrody, fizyce, kosmologii relatywistycznej oraz relacji nauka-wiara. Kawaler Orderu Orła Białego. Dyrektor, fundator i pomysłodawca Centrum Kopernika Badań… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2008