Ochłapy nadziei

Nagrodzona Złotym Lwem na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji „Pieta” przytłacza nadmiarem cierpienia: ludzkiego i zwierzęcego, zawinionego i niezawinionego, mającego głębszy sens i pozbawionego jakiejkolwiek racji.

27.10.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. AURORA FILMS
/ Fot. AURORA FILMS

Czym są pieniądze? Są początkiem i końcem wszystkiego” – dywagują postacie z filmu Kim Ki--duka, kiedy zaciska im się na szyi pętla. Głównym bohaterem jest Gang-do, młody egzekutor długów pracujący na usługach mafii. Nie mniej niż zadawanie cierpienia bawi go wystawianie swoich ofiar na próbę, testowanie ich strachu, granic poniżenia czy zdolności do poświęceń. Właściciele seulskich bieda-warsztatów, które za chwilę zostaną zmiecione przez buldożery oczyszczające teren pod wielkie inwestycje, zmuszeni są trwale okaleczać swoje ciała, by z odszkodowań spłacić zaciągnięte nielegalnie pożyczki.

Pieniądze są w koreańskim filmie jakąś fatalną siłą, tym bardziej intryguje nas osoba głównego bohatera, który nie dla pieniędzy bynajmniej rozprawia się z opornymi dłużnikami przy pomocy świdra. „Pieta”, jak sam tytuł wskazuje, znajduje dla tej postaci klucz z kręgu kultury chrześcijańskiej, aczkolwiek użyty w sposób cokolwiek perwersyjny – jak świder właśnie.

W filmie Kim Ki-duka z początku wszystko idzie niczym po różańcowym sznurku. Gang-do, potwór w ludzkiej skórze, spotyka kobietę, która podaje się za jego matkę. Porzuciła syna zaraz po urodzeniu i teraz, nękana wyrzutami sumienia, pragnie naprawić swoją winę. Błaga o przebaczenie, daje się straszliwie sponiewierać, a poznawszy szczegóły procederu, jakim para się Gang-do, próbuje uratować syna przed nim samym, stać się jego sumieniem. Tak sytuacja wygląda z grubsza, ale Kim Ki-duk nie byłby sobą, gdyby nas z tym zostawił. Kobieta jest niepokojąco piękna, a relacja między nią a chłopakiem podejrzanie edypalna. Mi-son zabiera więc dorosłego syna na zakupy, śpiewa mu kołysanki, dzierga dlań sweter, karmi go, sprząta po nim, a nawet współczująco go masturbuje, jako że chłopak najwyraźniej cierpi na seksualną blokadę. I kiedy serce potwora zaczyna powoli topnieć (pod wpływem miłości doświadcza czegoś, co nigdy nie było mu dane i czego tak rozpaczliwie zazdrościł wielu swoim ofiarom), twórca „Pustego domu” łamie obietnicę łatwego pojednania, a tytułowa Pieta przybiera dość nieoczekiwany kształt.

Za oknem ponurego mieszkania bohatera rozciąga się billboard z napisem „Zawsze Alleluja!”, nad blokami góruje czerwony krzyż. Jednak proponowana przez reżysera wizja odkupienia wyrządzonych krzywd smakuje goryczą, bowiem podszyta jest uczuciem zemsty. Pojęcie sprawiedliwości ma tu rodowód grecki, w najlepszym razie starotestamentowy, a jedyna droga ku zbawieniu musi poprowadzić bohatera przez jego własne piekło – najokrutniej doświadczonych na własnej skórze manipulacji i cierpienia. Do pewnego momentu mamy nawet wrażenie, że w filmie „Pieta” zbawia nie tyle miłość, ile rozpacz doprowadzona do ostatecznych granic.

Przytłacza u Kim Ki-duka ów nadmiar cierpienia: ludzkiego i zwierzęcego, zawinionego i niezawinionego, mającego głębszy sens i pozbawionego jakiejkolwiek racji. Już pierwsza scena filmu, przedstawiająca przeprowadzone z pomocą maszyny samobójstwo sparaliżowanego chłopaka, który okazuje się dłużnikiem Gang-do, wprowadza nas we właściwą tonację. Konsekwentnie budują ją w „Piecie” ciasne kadry, zetlała paleta barw, duszne emocje i scenografia śmietnika, na którym zdegradowani przez biedę ludzie gnieżdżą się niczym szczury. Najbardziej jednak dotkliwy ból zadaje reżyser głównemu bohaterowi, kiedy najpierw daje mu nadzieję, a potem mu ją po kawałku odbiera. Równolegle w Gang-do dokonuje się proces uczłowieczenia, które jest ni mniej, ni więcej, tylko gotowością przyjęcia na siebie winy i złożenia siebie w ofierze. Miłość do Mi-son, równie ślepa jak wcześniejsza nienawiść, każe bohaterowi przeglądać się w historiach skrzywdzonych przez siebie ludzi. To jest niejako pierwszy akt finałowego odkupienia, w którym ma swój udział także doświadczenie buddyjskie, przedstawione w pięknej scenie spotkania z kalekim mnichem: biegający w szale zemsty Gang-do zatrzymuje się na chwilę przy klasztorze i podnosi unieruchomionego mężczyznę razem z wózkiem, by ten mógł wreszcie zobaczyć widok rozciągający się za murem. Przypomina się tu na moment Kim Ki-duk kontemplacyjny, znany nam z „Łuku” czy filmu „Wiosna, lato, jesień, zima i... wiosna” – zafascynowany buddyzmem chrześcijanin.

Nagrodzona Złotym Lwem na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji „Pieta” może wzbudzać opór u tych wszystkich widzów, którzy mają alergię na krzyczącą symbolikę, nazbyt symetryczny rozkład motywów czy wprzęganie języka religijnego do krytyki współczesnego kapitalizmu. Neurotyk przerażony kierunkiem, w którym zmierza współczesna cywilizacja, drapuje się tu w szaty kaznodziei, podobnie jak we wcześniejszej o dekadę „Samarytance”. Po filmie „Arirang”, który był prowokacyjną spowiedzią koreańskiego mistrza i zarazem zapowiedzią rozstania się z kinem, Kim Ki-duk właściwie powrócił do dawnego siebie – reżysera, który chciałby swoimi filmami zbawiać świat. Czasem w tej zbawczej misji traci jednak wyczucie. I nie dlatego bynajmniej, że eksploatuje przemoc, seksualność czy mizoginię. Kim w „Piecie” po prostu eksploatuje tragizm. Formuła przypowieści pozwala mu na takie nadużycia. Postępuje z widzem podobnie jak z głównym bohaterem: najpierw rzuca mu ochłap nadziei, potem niemiłosiernie przeczołguje, tumani, przestrasza, by zakończyć wzniosłym „Kyrie eleison”.

U Kim Ki-duka kicz i katharsis są bardzo blisko siebie.


„PIETA” – scen. i reż. Kim Ki-duk, zdj. Jo Young-Jik, muz. In-young Park, wyst. Jung-Jin Lee, Min-soo Jo, Ki-Hong Woo i inni. Prod. Korea 2012. Dystryb. Aurora Films. W kinach od 1 listopada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2013