Józef K. w Seulu

W filmie Kim Ki-duka szary człowiek okazuje się równie bezradny wobec systemów panujących w obu Koreach.

17.04.2017

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „W sieci” / Fot. Aurora Films
Kadr z filmu „W sieci” / Fot. Aurora Films

Koreański reżyser historiom współczesnym lubi nadawać wymiar przypowieści. Czasem buddyjskiej, jak w filmie „Wiosna, lato, jesień, zima i... wiosna”, czasami chrześcijańskiej, jak w „Samarytance” czy w „Piecie”. Oglądając takie historie, nie pytamy o życiowe prawdopodobieństwo czy potocznie rozumiany realizm. Najważniejsze, by zastosowana w przypowieści metafora miała siłę, a przedstawiony na ekranie umowny świat był przekonujący w ramach swej konwencji. Tak też można potraktować najnowszy film Kima, „W sieci”. Opowieść o przygodach szarego mieszkańca Korei Północnej w kraju bogatych sąsiadów z Południa wyraźnie zmierza w stronę kafkowskiej przypowieści o człowieku miażdżonym przez system. A właściwie przez dwa równoległe systemy.

Ciekawy jest punkt wyjścia. Oto Nam Chul-woo, rybak żyjący z rodziną w komunistycznej dyktaturze, z powodu uszkodzenia łodzi wpływa niechcący na terytorium Korei Południowej, zostaje przechwycony przez tamtejsze służby i oskarżony o szpiegostwo. Jeśli chciałby jeszcze kiedyś zobaczyć żonę i córeczkę, musi przyznać się do rzekomej winy i pójść na współpracę z wrogiem. Procedury stosowane przez tamtejsze służby jako żywo przypominają metody totalitarne: wymuszanie zeznań, tortury, szantaż, choć są też środki miększe, jak kuszenie wyposzczonego „komucha” materialnymi dobrami. Stawką jest co prawda bezpieczeństwo państwa, ale jego funkcjonariusze wykazują tu szczególną nadgorliwość – w imię zawodowych osiągnięć czy zwykłej biurokracji.

Reżyser uprawia pod tym względem ryzykowny symetryzm, a nawet pedagogikę wstydu spod znaku: „U nas też murzynów biją”. Dla przyzwoitości wprowadza co prawda postać dobrego agenta południowokoreańskich służb, ale okazuje się on równie bezradny wobec brutalnego systemu, co główny bohater. Oglądając „W sieci” można odnieść wrażenie, że Północ i Południe niemal w tym samym stopniu przeszkadzają zjednoczeniu Półwyspu Koreańskiego, podtrzymując i eskalując zimną wojnę.

Twórca filmowy ma święte prawo do takiego punktu widzenia. Również wtedy, gdy czyni bohatera sumieniem kapitalistycznego świata: wypuszcza go na ulice Seulu, a ten najpierw boi się otworzyć oczy, aby niczego nie zapamiętać i wrócić do domu „w stanie czystym”, następnie zaś dostrzega przede wszystkim to, co zgodne z północnokoreańską propagandą: marnotrawstwo jedzenia, prostytucję, przemoc. Szkopuł w tym, że Kim cały swój porównawczy wywód przeprowadza dość topornie, niczym w szkolnej czytance. Naiwna perspektywa prostego rybaka, któremu wyprano mózg, tylko częściowo to usprawiedliwia.

Reżyser wraz z ekspresyjnym aktorem Ryoo Seung-bumem starają się stworzyć postać człowieka zaplątanego w podwójną sieć. Stąd tytuł filmu, nawiązujący w oczywisty sposób do sieci rybackich, które zablokowały silnik w łodzi Nama, powodując jego niezamierzoną emigrację.

Tak czytelnych figur retorycznych jest w filmie więcej. Znoszony północnokoreański miś okaże się zabawką milszą sercu córeczki niż nowiutki pluszak na baterie, w myśl zasady, że w domu najlepiej. Kim sugeruje bowiem, że można być szczęśliwym nawet w komunistycznej dyktaturze, dopóki jest się prostaczkiem, zakrzątanym wokół swego poletka. Bo całkowita wolność nie istnieje przecież nigdzie. Któregoś dnia każdy z nas może stać się Józefem K. na skutek niefortunnego przypadku, również w demokratycznym kraju. Upokorzenie w brudnym wychodku smakuje tak samo, jak w sterylnej toalecie. Różnica jest jednak zasadnicza i na szczęście reżyser ją dostrzega: łatwiej przełknąć niesprawiedliwość i krzywdy zadane przez wroga niż te doznane we własnej ojczyźnie. Wiadomo, że najtrudniej jest być obcym pośród swoich.

Film przedstawia sytuację tragiczną: cokolwiek Nam by nie zrobił – został na Południu czy wrócił na Północ – zawsze dla przynajmniej jednej ze stron będzie podejrzany. Przeżyje tylko wtedy, gdy zgodzi się być pożytecznym trybikiem w którymkolwiek systemie. Gdyby tylko Kim tchnął w tę historię więcej powietrza. A tak pozostawia nas z humanitarnym upomnieniem i z przyciężką metaforą przebudzenia do osobistej wolności. ©

W SIECI („Geumul”) – reż. Kim Ki-duk. Prod. Korea Płd. 2016. Dystryb. Aurora Films. W kinach od 21 kwietnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2017