Niedosłuch

25.10.2021

Czyta się kilka minut

dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /
dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /

Tramwaj

Spytał, czy może mnie odprowadzić. (W Łazienkach, w stronę Agrykoli).

Wiedziałam – zaraz mi coś opowie.

Jak ktoś odprowadza mnie albo odwozi, to żeby historię opowiedzieć, wspomnieniem się podzielić.

Wiem, o czym pani pisze, zaczął i chyba był trochę wzruszony. I rozumiem. Ten rozumie, kto widział, a ja patrzyłem na wszystko własnymi oczami.

Mówił o getcie.

Patrzył na nie w Warszawie co parę dni, czasami nawet codziennie. Dwa razy dziennie, z tramwaju, przez okno.

Był to aryjski tramwaj, dla Polaków. Jeździł przez getto tranzytem, nie zatrzymując się.

Widział trupy na ulicach, ludzi w łachmanach i dzieci-szkielety. Chłopców w swoim wieku szmuglujących żywność i żydowskich policjantów, którzy ją zabierali. Drewniane wózki ze stosami zwłok…

Spytałam, dokąd jeździł.

Do dziadków. Przez getto było najbliżej.

Często, bo po mleko.

Dziadkowie mieli krowę – domyśliłam się.

Zniecierpliwił się – jakie to ma znaczenie. Mówił o rozumieniu, nie o mleku.

To było straszne… powtarzał.

To było cudowne… myślałam.

Żyjący, prawdziwy dziadek, prawdziwy dom…

Nie spytałam, którędy jeździł, i już go nie zapytam. Nie ma Profesora.

Mleko, więc na wieś. Więc na któryś z dworców.

Na Wileński? To Chłodną i Lesznem, podpowiada Jacek Leociak (który, jak wiadomo, wie wszystko). Numer szesnaście albo dwadzieścia dwa.

Na Gdański?

To czwórką. Nalewki, Bonifraterska. Tylko pamiętajmy, dodaje J.L., że wschodnia strona Bonifraterskiej odpadła od getta, a środkiem ulicy szedł mur.

J.L. rozumie, że to ważne – jaki tramwaj i jakie ulice, chociaż oboje nie wiemy, dlaczego ważne. Rozumie też, że można mówić, nie całkiem słysząc, co się opowiada.

Chciałbym tylko milczeć

a milcząc kłamię…

– przypominają mu się słowa Jerzego Ficowskiego.

Czytam wspomnienia Profesora.

Już wiem.

Nie jeździł na wieś. Dziadkowie byli w Warszawie i mleko w Warszawie. Ze wsi, od rodziny, przywoziła je gosposia.

Dziadkowie gosposię mieli…

Jakie to ma znaczenie, zniecierpliwiłby się Profesor i miałby rację.

Ważne – że tramwaj. Że widział. Że rozumie.

Strach

Były ni to miastem, ni wsią. Takie Wiskitki. Wyciszone i niemrawe nieco.

Chodziłam sobie to tu, to tam.

Zaczęłam od komitetu partyjnego – Polska Zjednoczona jeszcze istniała.

Sekretarz stał przy oknie, tyłem do drzwi. Patrzył na ulicę. Mówiono mi, że potrafi godzinami tak stać.

Miał spory gabinet, do którego nikt nie pukał. Telefony na biurku milczały. Na regale stały dzieła Lenina – czterdzieści dziewięć tomów, których nikt nigdy nie przeczytał.

Spytałam, co słychać.

Odwrócił się na chwilę w moją stronę. Milczał.

Spytałam, o czym myśli.

Zastanawiam się… powiedział. Czy będą komunistów wieszać.

Potem rozmawiałam z mężczyzną, który pracował w Żyrardowie. Bał się, że zakład zbankrutuje i Niemcy go wykupią, że u Niemca będzie robił, jak ojciec za okupacji.

Potem rozmawiałam z emerytem. Bał się, że wódka zdrożeje. (Z emerytką – że zdrożeje wszystko).

Z działaczem Solidarności. Bał się Ruskich, którzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa…

Wyglądało na to, że w Wiskitkach boją się wszyscy. Poza księdzem wikarym (do którego w gości przyjechałam). Który, być może, też mógłby się bać. Samego siebie.

Wróciłam do Warszawy.

W Pałacu Prezydenckim trwało przyjęcie, pierwsze po czerwcowych wyborach. Było podniośle i radośnie. Nikt niczego się nie bał. Ludzie stali w kolejce do premiera, mówili, że są szczęśliwi i dobrze mu życzą.

Podeszłam i ja.

Powiedziałam – opowiem panu o Wiskitkach. W których wszyscy się czegoś boją. Nie jest dobrze, kiedy wszyscy…

Premier spoważniał.

Nie, to nie była powaga.

To była nuda. To było – o Boże, nawet tutaj, nawet dziś…

Zrozumiałam.

Powiedziałam – to ja kiedy indziej. To wszystkiego najlepszego, panie premierze.

Uśmiech wrócił na jego twarz.

Ustąpiłam miejsca legendarnej piosenkarce, która rzuciła się premierowi na szyję.

Co ty mu powiedziałaś? Dziewanowski stał obok i z zainteresowaniem przyglądał się całej scenie.

O Wiskitkach chciałam, ale się nie udało.

Pytał cię o to?

Jak miałby pytać?

Zwyczajnie. „Co tam w Wiskitkach słychać?” – spytałby i wtedy mogłabyś opowiadać. A ty się pchasz niepytana…

...jak idiotka, Kaziu. Masz świętą rację.

Hiszpania

Moje niesłyszenie to literat, pan S. Pisałam o nim w „Zdążyć przed Panem Bogiem”, bronił Marka Edelmana przed oburzeniem amerykańskich czytelników.

Przyjechał do Warszawy któregoś dnia i M.E. traktował go z widocznym szacunkiem. Był na wojnie hiszpańskiej – tłumaczył mi. Pisał do żydowskich gazet, wszyscy czytali jego reportaże…

Był to był. Hiszpania literata S. nie zrobiła na mnie większego wrażenia.

Hiszpańskie reportaże ukazały się po polsku.

Ciekawa ta jego wojna, daleka, ale i dziwnie bliska. I nie na froncie się dzieje.

Listy kobiet – szukają swoich mężów, synów i braci. Cmentarz listów – w specjalnej szafie, w centrali pocztowej.

Schron w Madrycie podczas nalotu. Naftowa lampa. Kobiety robią na drutach, dzieci bawią się w bum bum.

Warszawski handlarz na corridzie. Skupuje skóry byków. Woli pikadorów-frankistów, bo ich skóry są bez dziur. Republikańscy pikadorzy – no niestety, zwyczajni partacze.

Właściciel fabryki tkanin. Ma szczęście, brakuje mu czterech ludzi do stu. Uniknął kolektywizacji dzięki temu i kieruje swoją fabryką. Przed wojną tkał dla paryżan rzeczy wykwintne, teraz dla wojska – grube i żółte.

Koszerny rzeźnik w Barcelonie pochodzi z Oświęcimia.

Filozof od Spinozy dowodzi batalionem saperów.

Pralnia w Madrycie zatrudnia byłe prostytutki. Czują się dumne, bo stoją przy stołach do prasowania z uczciwymi żonami partyjnych towarzyszy…

Nie pogadałam z autorem reportaży.

Szkoda.

Niedosłuch.©

S.L. Sznajderman, WOJNA W HISZPANII. REPORTAŻ Z GŁĘBI KRAJU, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2021