Misja gender

Większości Polaków znany z telewizji, mniejszości – z ambony, akademickiej katedry i wypraw na krańce świata. A wszystkim – z zagorzałej krytyki gender. Ksiądz Dariusz Oko.

27.12.2013

Czyta się kilka minut

Ks. prof. Dariusz Oko podczas wykładu na temat zagrożeń wypływających ze strony ideologii gender. Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie, 27 listopada 2013 r. / Fot. Tadeusz Koniarz / REPORTER
Ks. prof. Dariusz Oko podczas wykładu na temat zagrożeń wypływających ze strony ideologii gender. Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie, 27 listopada 2013 r. / Fot. Tadeusz Koniarz / REPORTER

Początek lat 90. Po kilkuletnim pobycie w Niemczech Dariusz Oko, rocznik 1960, wraca do Krakowa. Ma 32 lata, od siedmiu jest księdzem. Właśnie obronił doktorat z filozofii.

Mówią o nim wtedy: „świetnie zapowiadający się naukowiec”, „zdolny publicysta” (współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”). A także: „entuzjasta idei”. Zaczyna pracować na Wydziale Filozoficznym Papieskiej Akademii Teologicznej.

– Na uczelni był to czas Tischnera, Życińskiego, Kłoczowskiego i kilkunastu innych, którzy byli tu jak rodzina – mówi prof. Aleksander Bobko, filozof, przyjaciel ks. Oko, dziś rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Rok 2013. Ks. Oko przewodzi kampanią przeciwko „ideologii gender” oraz „homolobby”. Jego wypowiedzi zaskakują.
„Ci, co popierali marksizm, teraz popierają genderyzm, czyli neo-marksizm, z komunistów przemienili się w genderystów, co jest łatwe zewzględu na pokrewieństwo tych ideologii” – tłumaczy w wywiadzie dla KAI (23 września 2013 r.). „Na tysiąc pedofili, którzy siedzą w więzieniach, około 400 to są ludzie o skłonnościach homoseksualnych” – ogłasza w TV Republika (3 października 2013 r.).

Podczas wykładu na temat ideologii gender, wygłoszonego dla uczestników rekolekcji Ruchu Czystych Serc (lipiec 2013), ks. Oko porównuje gender do nazizmu i komunizmu. Mówi o trudnych doświadczeniach i milionach ofiar, i o tym, że znowu pojawiło się coś tak zbrodniczego.

Echa jego wypowiedzi pobrzmiewają w homiliach i listach pasterskich – jak w tym o gender, który w minioną niedzielę odczytano w kościołach całego kraju.

Jego znajomi mówią dziś: Darek sądzi, że jest na froncie walki dobra ze złem. Po występie w programie „Tomasz Lis na żywo” (był u niego 25 lutego 2013 r.) podziękował za modlitwę i wsparcie „tysiącom i tysiącom osób”: „Także dzięki Państwu mogliśmy się cieszyć takim sukcesem pomimo zewnętrznego stosunku sił 8:1,5. (...) W ten sposób udało się przeszkodzić ofensywie gender-ideologii, ukazać jej wyjątkową absurdalność, porównywalną chyba jedynie z utopią komunistyczną, z której się też wywodzi”.

Dlaczego ks. Oko poszedł na wojnę? Przeciwko czemu walczy? Co przez te dwadzieścia lat stało się z naukowcem, którego książkę „Łaska i wolność” (1997) chwalił m.in. ks. Józef Tischner?

NAUKOWIEC

Ma dwa doktoraty (z filozofii i teologii) oraz habilitację. Jego koledzy z wydziału mówią, że od zawsze pociągały go najtrudniejsze tematy. Nowe. Niepodejmowane przez innych. Jak tomizm transcendentalny – połączenie tradycyjnej filozofii katolickiej z nowoczesnym ujęciem Kanta i Hegla – w którym się specjalizuje.

W wywiadzie dla portalu Onet.pl mówił: „Filozof i teolog ma chronić społeczeństwo przed absurdem, ma rzetelnie myśleć i uczyć takiego myślenia. Ma przeciwstawiać się mediom, kiedy te ogłupiają. Bo kiedy zasypiają rozum i wiara, wtedy budzą się i szaleją demony ideologii” (17 lipca 2012 r.).

Za takie absurdy uznał ostatnio gender i homoseksualizm. Jak pisze dla „Frondy”, zaangażował się w filozoficzną krytykę ideologii oraz propagandy homoseksualnej na polecenie oraz za zachętą szeregu kardynałów i biskupów. „Przy okazji zgromadziłem prawdopodobnie jedną z większych polskich bibliotek na ten temat, jeden z większych zbiorów danych” (artykuł z 8 kwietnia 2012 r.).

– To, co powiem, odbiega od tego, jak postrzega się dziś Darka – mówi prof. Aleksander Bobko. – On jest bardzo otwarty w myśleniu. Bywa samokrytyczny. Podobnie jak kiedyś Tischner, ma znakomite pomysły filozoficzne; podobnie jak jego, ks. Oko odciąga od nich zaangażowanie w sprawy społeczne. To wyraźna analogia, ale Tischner emanował łagodnością, przyciągał do Kościoła zagubionych.

Zdaniem naukowca, zmieniły się jednak czasy: w latach 90. dyskutowano o otwarciu się Kościoła na świat. Dziś przyszła poramówić o zagrożeniach: – Punktem zwrotnym w jego sposobie postrzegania świata był moment, kiedy zainteresował się homoseksualizmem. Niezależnie od tego, czy ktoś podziela jego poglądy, czy nie, idzie pod prąd tendencji do niekrytykowania homoseksualizmu. Jest w tym pryncypialny.

Tak też zapamiętali go byli studenci: jako apodyktycznego, skostniałego wykładowcę. Zawsze przygotowanego, prowadzącego wywód w sposób uporządkowany. Ale także – jako najlepszego kompana górskich wycieczek, na szczycie zawsze częstującego czekoladą wycieńczoną ekipę.

Księdzu Oko nie przeszkadza, że od wielu dawnych kolegów dzieli go dziś spory dystans ideologiczny: we wrześniu 2013 r. chwalił się prasie, że w głosowaniu nad powierzeniem mu katedry na uczelni, „na 15 głosujących profesorów 15 głosowało na »tak«. A jest to Wydział m.in. ks. Tischnera, ks. abp. Życińskiego, o. Kłoczowskiego, prof. Tarnowskiego i ks. Hellera”.

Negatywnie wypowiedzi księdza Oko ocenia środowisko krakowskich psychologów i psychoterapeutów. – Dane, które przywołuje w swoich wypowiedziach ks. Oko, są w służbie jego ideologii. To, co mówi na temat gender czy homoseksualizmu, oznacza, że nie rozumie istoty tych zagadnień i badań. W jego wypowiedziach jest dużo emocji, miesza niepowiązane ze sobą wątki. Ubolewam, że skądinąd fascynujące problemy zostały zredukowane do niemerytorycznego pojedynku. Ks. Oko z upodobaniem używa określeń „homolobby”, „genderyzm” – to nie opis sytuacji, tylko działalność propagandowa, która może uderzyć w polski episkopat – uważa krakowski lekarz psychiatra, który prosi o anonimowość. Do jego gabinetu przychodzą homoseksualiści z objawami tzw. stresu mniejszości, zaniepokojeni intensywnością medialnej kampanii, w której uczestniczy ks. Oko.

DUSZPASTERZ

Na 25-lecie święceń kapłańskich ks. Oko (2010) przyjechały tłumy wiernych i przyjaciół. – Była siarczysta ulewa. Kościół pełenludzi. Głównie Polacy i Niemcy. Wszyscy wyczekiwali, aż na ambonie pojawi się ks. Dariusz – relacjonuje jeden z uczestników Mszy.

Uroczystość zgromadziła wielu spośród tych, którzy znali go z pracy w parafii św. Jadwigi w Krakowie, dokąd jako rezydent trafiłpo powrocie z Niemiec.

Mówi były ministrant: – W latach 90. rządziła tu mocna ekipa: proboszcz i ośmiu wikarych. Dwóch księży miało tytuły doktorskie. Pierwszy z nich, dusza-człowiek, głosił kazania, które podtrzymywały na duchu. Drugim był ks. Oko. Jego wystąpienia były bardziej wymagające – dawały do myślenia, ale niełatwo było je przyswoić. Był typem zdystansowanego intelektualisty.

Ostatnio w parafii tylko bywa. Wierni wypominają mu długie, przypominające referaty kazania. Współmieszkańcy – zapracowanie. – Zamyka się w swoim pokoju pełnym książek, rzadko daje się namówić na wspólną kawę – słyszymy na plebanii.

Co roku na dwa miesiące (zwykle sierpień--wrzesień) wyjeżdża do Bawarii, gdzie zastępuje proboszcza jednej z parafii. – Jest w ogóle bardzo niemiecki, taki „ksiądz-Jawohl”. Musi mieć wszystko uporządkowane – mówi jeden z współmieszkańców domu parafialnego.

Ale dla znajomych i ludzi, których lubi, bywa inny. W internecie można znaleźć fotografię, na której uśmiechnięty śpiewa i gra na gitarze. Zdjęcie wykonano na statku turystycznym podczas rejsu Wisłą do Tyńca z grupą lekarzy-seniorów. Od 16 lat ks. Dariusz Oko jest bowiem duszpasterzem krakowskich środowisk medycznych.

– Kiedyś śpiewał z nami wszystkie piosenki. Teraz śpiewa mniej, jakby nieco spoważniał – mówi dr Kazimierz Kłodziński, opiekun Klubu Seniorów Izby Lekarskiej w Krakowie, który z księdzem współpracuje od kilku lat. – Zmienił się, gdy zaczął tak ostro mówić o gejach. Dla lekarzy-seniorów nie jest to temat budzący wiele kontrowersji. Odnotowaliśmy to raczej jako ciekawostkę.

W Klubie Seniorów na księdza Oko zawsze można liczyć: przyjedzie na opłatek, weźmie udział w wycieczce, porozmawia zkażdym. Mówią tu: „Widzimy jego ludzką twarz”. Ale i dodają, że w ostatnich latach stał się rzecznikiem „dosyć wąskiej grupy kolegów, o przekonaniach raczej integrystycznych”.

PIELGRZYMKI

Dla lekarzy od lat organizuje pielgrzymki – kilkunastodniowe wyjazdy do egzotycznych miejsc, w czasie których modlitwa jestpołączona ze zwiedzaniem – tak profesjonalnie zorganizowane, że wszyscy śmieją się, że jeżdżą z biurem podróży „Oko-Reisen”. Byli tak już w Meksyku, Chinach, Indiach, Nepalu, Australii, Nowej Zelandii i na Kubie.

„To ludzie bardzo zapracowani. Jeżeli ze stu biur podróży wybierają urlop z »Oko-Reisen«, to widzą w tym szczególne wartości: wypoczynek połączony z przeżyciem duchowym. Żartują nawet: Z firmą »Oko« zajdziesz wysoko”, mówił ksiądz Oko w rozmowie z tygodnikiem „Niedziela”.

Wycieczki znane są z nabożeństw pod gołym niebem, odprawianych na brzegach oceanu czy skalistych turniach. Uczestnicy pielgrzymek mówią o nich: „msze kosmiczne”. „Odprawiałem takie msze w czasie obozów wędrownych i kajakowych duszpasterstwa akademickiego na Pomorzu i Mazurach. (...) Czujemy się jak na Górze Przemienienia, w największym pięknie stworzenia zgromadzeni wokół Piękna Najwyższego – Chrystusa w Eucharystii” – opowiada „Niedzieli” ks. Oko.

Takich pielgrzymek duszpasterz lekarzy zorganizował już dwadzieścia trzy. W kwietniu kolejna – dwutygodniowy wyjazd do Peru, Boliwii i północnego Chile. Największą atrakcją będzie wizyta na Wyspie Wielkanocnej. „Msza kosmiczna” ma tam zostać odprawiona w kraterze wulkanu.

MEDIA

Swoją pasję ksiądz Oko po raz pierwszy przeniósł do mediów zaraz po przyjeździe z Niemiec. Był wtedy zafascynowany postacią Eugena Drewermanna, niemieckiego teologa i księdza katolickiego, w 1992 r. suspendowanego za głoszenie poglądów sprzecznych z nauką Kościoła – m.in. za podawanie w wątpliwość sensu celibatu księży oraz psychologizację religii. Na łamach „Tygodnika Powszechnego” ks. Oko szczegółowo przedstawiał jego poglądy – ale także krytykował go za pomieszanie dwóch ról społecznych: „Drewermann przemawia bardziej jak prorok, wewnętrznie przekonany o swojej misji, niż jako naukowiec” – pisał w grudniu 1992 r. Prezentacja kontrowersyjnego teologa wzburzyła niejednego tradycyjnego czytelnika „TP”.

Moment przełomowy w medialnej karierze ks. Oko nastąpił jednak w 2005 r., kiedy „Gazeta Wyborcza” opublikowała jego tekst „Dziesięć argumentów przeciw”, odrzucony wcześniej przez redakcję „Tygodnika”. Pisał w nim m.in., że „dla zdrowego rozumu akceptacja homoseksualizmu jest oczywiście nie do przyjęcia”, uznając go za jedno z trapiących współczesne społeczeństwa „schorzeń”. „Ofensywę homoseksualizmu trzeba widzieć w szerszym kontekście ogólnej dekadencji, jako element procesów negatywnej dechrystianizacji, laicyzacji i ateizacji społeczeństwa konsumpcyjnego” – pisał.

Po publikacji tekstu skrytykowała go grupa współpracowników i dziennikarzy dziennika. „Gazeta Wyborcza – napisali w oświadczeniu – nie powinna być trybuną do obrażania i odmawiania homoseksualistom prawa do podmiotowości i godności. Nawet gdyby ktoś usiłował nas przekonywać, że jest to w tej chwili powszechna w Kościele katolickim postawa, a za księdzem Oko stoi sam Bóg”.

Dla Dariusza Oko była to symboliczna chwila: początek, jak mówi obecnie, „nagonki” na niego, którą do dziś steruje umieszczone w największych polskich redakcjach „homolobby” (jego rzekomych przedstawicieli w ostatnich latach często wymieniał z nazwisk). I – zapewne – jeden z elementów obliczonego na wiele lat planu „homoideologicznej ekspansji”, który homoseksualiści – jak powtarza – mieli uzgodnić jeszcze w latach 80. w Stanach Zjednoczonych.

Plan ten – tłumaczył w jednym z wywiadów – składa się z czterech etapów. W fazie znieczulenia chodzi o osiągnięcie przewagi w mediach – „aby po początkowych oporach znudzenie lub przynajmniej zmęczenie doprowadziło do uznania zjawiska homoseksualizmu za coś normalnego”. Na etapie manipulacji geje i lesbijki są przedstawiani wyłącznie pozytywnie. W fazie konwersji „następuje nihilistyczne odwrócenie wartości”: homoseksualizm ma być postawiony w centrum życia społecznego, a krytycy „homoideologii” – na jego marginesie. Wszystko to prowadzi do etapu czwartego: fizycznej eliminacji przeciwników.

Przed pierwszym występem w programie Tomasza Lisa zadzwonił do żony swojego znajomego, dziennikarki, z prośbą o rady, jak zachować się przed kamerą. Ale nie zastosował się do nich: do studia wziął notes i po profesorsku cytował dane i liczby. Dopiero później nauczył się, że w telewizji przebija się jedno zdanie, dlatego warto wybrać najmocniejsze fragmenty. Sam policzył, że w ostatnich latach wystąpił w programach telewizyjnych, które łącznie miały około 55 milionów widzów.

Czy ks. Dariusz Oko z telewizji to jest ten sam ksiądz, który dyskutuje o filozofii, i z którym można się mierzyć intelektualnie na uczelni?

Zdaniem Adama Workowskiego, na wypowiedzi ks. Oko reaguje się albo oburzeniem, albo zachwytem. Obie te postawy są przejawem bezmyślności. Warto przyjrzeć się uważnie oraz krytycznie temu, co głosi. Na przykład filozofa może niepokoić nie tylko radykalność poglądów, ale sposób argumentacji i używane metody.

Tuż przed Bożym Narodzeniem polscy biskupi ogłosili list pasterski krytykujący „ideologię gender”. Dla ks. Dariusza Oko mogła to być chwila tryumfu. Episkopat przemówił słowami, których sam często używa. Ostatnio m.in. podczas kolejnego występu u Tomasza Lisa, w rozmowie z Kazimierą Szczuką (21 października 2013 r.). Widzowie usłyszeli wtedy, że „pod gender głębiej ukrywa się program rewolucji seksualnej społeczeństwa”, a „homoadopcja jest jednym ze sztandarowych celów gender”.

Jesienią 2012 r. ks. Oko ruszył też w Polskę, ostrzegać przed gender i homoseksualizmem na spotkaniach i rekolekcjach.

MISJA

Adam Workowski twierdzi, że filozofia nauczyła ks. Oko, że na uczelni – rozumianej w duchu średniowiecznych uniwersytetów – można głosić poglądy radykalne, dla niektórych nie do przyjęcia.

– Św. Tomasz z Akwinu „Sumę teologiczną” zaczynał od stawiania pytań: Czy Bóg jest? Czy Bóg jest ciałem? – tłumaczy filozof. – Rozważał teorie, które dla ludzi wierzących wydają się absurdalne. Filozofia traktuje poważnie wszelki rodzaj teorii. Jednak kluczem do filozofii nie jest głoszenie poglądów, ale to, jak się je rozważa oraz argumentuje. Rola duszpasterza jest inna.

Zdaniem Workowskiego, ks. Oko łączy radykalizm z misją duszpasterską, co wprowadza pewne napięcie. Wydaje się, że godzi się na to ryzyko – bo stawką jest ratowanie świata przed cywilizacją śmierci.

– Jest w nim konsekwencja, która czasami może być okrutna. To duchowy inkwizytor, który pragnie uratować błądzące dusze przez piętnowanie błędów. Nam się wydaje, że bardzo ostre, kategoryczne poglądy, muszą być głoszone przez człowieka, który jest też taki ostry, i nieprzyjemny, i fanatyczny. Ale on łączy w sobie radykalizm z optymizem dziecka i wiarą w to, że można świat uratować – mówi Adam Workowski.

– To, co jest dla niego poczuciem misji, stanowi również część jego osobistego sukcesu. Ma poczucie swojej wartości. Chce być przewodnikiem dla innych. Jest taka słabość ludzkiej natury – że w pewnym momencie chce coś powiedzieć, zabłyszczeć, mieć ten moment, powiedzieć: a nie mówiłem? – dodaje dr Kazimierz Kłodziński.

KONFLIKT RÓL

Czy tetrzy role, które pełni ks. Dariusz Oko – naukowca, duszpasterza i przedstawiciela Kościoła w mediach – są od siebie oddzielone? Czy wciąż mamy do czynienia z tą samą osobą?

Adam Workowski: – Wielość ról można przypisać też Tischnerowi, ale on był w tych rolach spójny. Z jego kazań można było wyłuskiwać elementy jego filozofii. Z wypowiedzi dla prasy – głębokie myśli, które wypowiadał jako filozof. A u ks. Oko te role są od siebie oddzielone. Jako duszpasterz ma misję i nie zawraca sobie głowy analizą argumentów. Ale myślenie filozoficzne powinno być autokrytyczne, wymaga przyglądania się własnym tezom. Bardzo trudno pogodzić pewność proroka z poszukiwaniem filozofia. Efekt? Myślę, że w swojej działalności misyjnej nie wykorzystuje do końca swojego potencjału intelektualnego.

Prof. Aleksander Bobko: – Mam nadzieję, że wkrótce się z nim spotkam. Powiem mu wtedy, żeby nie przesadzał z ostrością swoich wypowiedzi. Doradzę zachowanie umiaru, podkreślanie tego, co dla niego jest naturalne: życzliwości dla ludzi, otwartości. Powiem: „Trochę więcej łagodności”.

***
W ostatnim półroczu ks. Dariusz Oko wystąpił m.in. w telewizyjnych programach: „Tak czy Nie” (Polsat News; 31 lipca), „Tak jest” (TVN 24; 17 października), „Tomasz Lis na żywo” (TVP 2; 25 lutego i 21 października), „Kropka nad i” (TVN 24; 8 października i 23 grudnia).

Nam spotkania odmówił. W przysłanym do redakcji e-mailu napisał:

„Szanowni Państwo,
w dotychczasowej publicystyce dotyczącej gender (podobnie, jak w szeregu innych tematów) Redakcja TPow z reguły jednoznacznie występowała przeciw nauczaniu Kościoła i stawała po stronie jej wyznawców, często śmiertelnych wrogów Chrystusa i Ewangelii, którzy często bezwzględnie prześladują i niszczą chrześcijan. Zwraca się też uwagę, że przy tej okazji z upodobaniem atakowała ona biskupów i Ojca Świętego. Tutaj o wiele bliżej jej do poglądów takich ludzi, jak Michnik, Urban czy Nergal – wszyscy gorliwi zwolennicy tej ideologii.
Jest tokontynuacja starej, dominującej »linii redakcyjnej«, to dlatego też ks. prof. Czajkowski, czy profesorowie Bartoś, Obirek i Węcławski mogli należeć do największych »autorytetów moralnych« TPow, a zarazem w Kościele polskim, spośród znanych osób, powszechnie są uznawani za dopuszczających się czynów szczególnie judaszowo-kainowych.

W związku z tym przeważa opinia, że kolejna publikacja TPow na ten temat będzie miała właśnie taki judaszowo-kainowy charakter, że trudno spodziewać się czegoś innego, niż kolejnego pokazu zarozumiałości, niewiedzy, a nawet niewiary, nienawiści i pogardy. Takie oczekiwania potwierdzają też docierające do mnie informacje o metodach, jakie są przy tym stosowane.

Proszę o zrozumienie, ale ja nikomu nie chcę pomagać w niszczeniu Kościoła i dlatego nie mogę się z Państwem spotkać.

Z należnym szacunkiem, pozdrowieniami i modlitwą,
ks. Dariusz Oko.” 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2014