Symptom głębszej choroby

Prof. Karol Tarnowski: Problem w tym, że duża część biskupów myśli podobnie jak ks. Oko, tylko nie wyraża tego w taki sposób.

04.10.2015

Czyta się kilka minut

Prof. Karol Tarnowski, Kraków, marzec 2015 r. / Fot. Kamila Zarembska
Prof. Karol Tarnowski, Kraków, marzec 2015 r. / Fot. Kamila Zarembska

ARTUR SPORNIAK: Chciałem zapytać filozofa religii i człowieka wierzącego, a także uniwersyteckiego kolegę ks. Dariusza Oko, co można myśleć o jego wypowiedziach?

KAROL TARNOWSKI: Jestem nimi od dawna zaszokowany i oburzony. Zaszokowany, ponieważ Dariusza Oko poznałem jako dobrego i kompetentnego historyka filozofii, zajmującego się tomizmem transcendentalnym, zwłaszcza jego ciekawym przedstawicielem Bernardem Lonerganem. Oko był solidnym naukowcem i nagle, w żadnym związku z tym, co uprawiał jako historyk filozofii, zabrał się do ideologizowania dziedziny, na której się nie zna wystarczająco – najpierw homoseksualizmu, a potem gender. Jest w tym wysoce nieostrożny, ignoruje podstawowe rozróżnienia. Czyni to, posługując się językiem zupełnie nieparlamentarnym. W ten sposób kompromituje swoją pozycję naukowca. Jako naukowiec miał duży potencjał – pamiętam, że Tischner chwalił go jako teologa. Niestety, coś mu „strzeliło do głowy”.

Tłumaczył, że dostał polecenie od Benedykta XVI, żeby stworzyć ligę przeciwstawiającą się lobby homoseksualnemu w Kościele. Nie da się wykluczyć, że takie lobby np. w Watykanie istnieje – pisze o nim watykanista John Thavis w wydanej przez Znak książce „Dziennik watykański. Władza, ludzie, polityka”. Fakt istnienia homoseksualnego lobby nie usprawiedliwia jednak stania się wojującym ideologiem, który używa języka „hejtu” i inwektyw w stylu propagandy komunistycznej.

Czy to zaskoczenie, jakie wywołała przemiana księdza Oko,wyjaśnia jednak milczenie kościelnych środowisk naukowych?

Nie wyjaśnia. W moim przekonaniu ks. Oko wyraża – tylko bardzo je przy tym wyostrza – pewne trendy myślowe obecne w polskim Kościele, także wśród biskupów. Chodzi o bezwzględne potępienie homoseksualizmu i jednostronną lekturę studiów genderowych. Używa aparatury naukowej, ale czyni to niekompetentnie, np. twierdząc, że homoseksualizm jest dewiacją i że może być leczony. To słaby argument, gdyż nawet jeśli zdarzają się przypadki odejścia od praktyk homoseksualnych i powrotu do heteroseksualizmu, to nie znaczy, że skłonność homoseksualna u wielu osób nie ma przede wszystkim podłoża wrodzonego – biologicznego. Współczesna nauka skłania się właśnie do tego poglądu. Zatem wmawianie każdemu homoseksualiście, że może się wyleczyć, a w przeciwnym wypadku jest nienormalny albo jest grzesznikiem, to wprowadzanie w błąd, które ostatecznie może tych ludzi krzywdzić. Działalność księdza Oko zatem stała się ideologiczną tubą dla pewnych, dość wątpliwych, poglądów.

On zaczął tym żyć – to stało się rodzajem jego manii. Opowiadała mi pewna osoba, która ma kontakt z krakowskimi klerykami, dla których ks. Oko miał prowadzić wykład z metafizyki, że od samego początku był to wykład na temat gender. Nie było ani jednego wykładu o metafizyce.


CZYTAJ TAKŻE:

  • Ekspert to brzmi dumnie. Małgorzata Bilska: Zarzut przemocy stosowanej przez księdza Oko jest trafny. On sam twierdzi, że nie stosuje przemocy werbalnej. Bo karze kogoś, kto na to zasługuje. A obraża tych, którzy na szacunek nie zasługują.

Ksiądz Krzysztof Charamsa w publikowanym na naszych łamach tydzień temu tekście zarzucił księdzu Oko przede wszystkim używanie języka przemocy: obraźliwe określenia, fałszywe generalizacje, stygmatyzację. Językowa przemoc skierowana jest m.in. wobec feministek zajmujących się teorią gender, homoseksualistów i ateistów. 

Trudno się z tym nie zgodzić – argumentacja ks. Charamsy jest precyzyjnie udokumentowana. Wypowiedzi księdza Oko niestety mieszczą się w schemacie hejtu. Zbitki pojęciowe, które stosuje – np. gender to nawała bolszewicka – są w ogóle niepojęte. Natomiast inną sprawą jest, że ks. Oko wykorzystuje jako alibi trend antyrodzinny, który rzeczywiście daje o sobie znać, choćby we Francji, gdzie zalegalizowano małżeństwa homoseksualne i adopcję dzieci przez takie pary. Ja uważam, że nie wolno zrównywać związków homoseksualnych z małżeństwem i rodziną.

Ktoś odważył się wypowiedzieć oczywistość: „król jest nagi”. Co teraz?

Problem w tym, że duża część biskupów myśli podobnie jak ks. Oko, tylko oczywiście nie wyraża tego w taki sposób. Ale ponieważ Oko nie spotyka się ze sprzeciwem, nie słychać, by ktoś zamierzał go dyscyplinować, w pewnym sensie działa także w ich imieniu. Spodziewam się jedynie delikatnego monitu, by działał w łagodniejszy sposób.

Natomiast dla uczelni – Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II – jest to katastrofa. Dlatego, że uczelnia, która z definicji powinna być instytucją naukową, w której są wypowiadane słowa odpowiedzialne, i jednak świadczące o pewnym dystansie wobec rzeczywistości, nie może sobie pozwolić na produkowanie ideologicznego błota. Ks. Oko mówi o rzeczach, które przecież dają się badać – gender czy homoseksualizm jest materią badania naukowego. Natomiast jego zaprawiona nienawiścią działalność niezwykle dotkliwie obciąża uczelnię. Czy władze uczelni są w stanie same to załatwić, skoro wielkim kanclerzem jest metropolita krakowski? Nie chcę pouczać, co Kościół powinien zrobić, a czego nie powinien, gdyż nie do mnie to należy. Natomiast powtarzam: działalność księdza Oko na tym polu jest fatalna dla uczelni.

Ksiądz Oko często przypomina, że pracuje jako profesor na uczelni założonej przez przyszłego papieża; że jest uczniem ks. Tischnera i kolegą ks. Michała Hellera. Czy można sobie wyobrazić karierę księdza Oko za czasów kard. Wojtyły?

Na ile znałem Wojtyłę, na pewno potępiłby słownictwo pełne nienawiści. Bronił on surowych etycznych wymagań, mówił o nich twardo, ale sam był człowiekiem delikatnym i pełnym kultury wobec innych. Trudno znaleźć w jego katechezie coś, co miałoby charakter ideologiczny. Być może poza globalną oceną kapitalizmu i konsumpcjonizmu – tworów właściwie ideologicznych.

Chodzi też o aspekt duszpasterski tej działalności – ksiądz Oko jest zapraszany do różnych diecezji, głosi prelekcje w kościołach.

To najgorsza promocja Kościoła, jaką można sobie wyobrazić. Ona może się w niektórych miejscach podobać, gdyż polska kultura stoi bardzo nisko, a kultura religijna wszczególności. Do czego przyczynia się w znacznym stopniu Radio Maryja, propagując zideologizowaną religijność. Działalność księdza Oko utwierdza przeciwników Kościoła w przekonaniu, że Kościół to ciemnogród, który walczy o rząd dusz, stosując metody z głęboką wiarą niemające nic wspólnego.

Właściwie nie rozumiem tej instytucyjnej indolencji. Głoszącemu kuriozalne poglądy księdzu Natankowi, wówczas także wykładowcy UPJPII, Kościół zabronił to robić. Spodziewam się, że ks. Oko mógłby z powodzeniem wykładać metafizykę, nie musi natomiast wypowiadać się na temat gender, bo jego wypowiedzi z nauką nie mają nic wspólnego.

A jak jest ks. Oko odbierany na uczelni?

Księża profesorzy nie wypowiadają się na jego temat. Raz, że problem dotyczy ich kolegi, a dwa, że część z nich myśli podobnie. To nie jest tak, że jak ktoś jest wykładowcą na UPJPII, to „z automatu” staje się wewnętrznie wolnym człowiekiem, niewrażliwym na wpływ schematów ideologicznych.

Wydaje się jednak, że ksiądz naukowiecpowinien być od badania zjawisk, a nie od ich niszczenia...

Naturalnie. Nieszczęściem polskiego Kościoła jest to, że jest przeniknięty, niestety, myśleniem ideologicznym, to znaczy skrajnie upraszczającym i zwróconym zawsze przeciwko komuś. To Kościół, który wciąż się czuje oblężoną twierdzą, dlatego też używa nieraz języka ataku, zamiast się zajmować badaniem świata i pomaganiem ludziom...

…oraz dialogiem ze światem. Ale to jestgeneralizacja. Niecały Kościół instytucjonalny czuje się oblężoną twierdzą. Przeczą temu np. takie inicjatywy jak Dziedziniec Dialogu kard. Kazimierza Nycza w Warszawie czy Dziedziniec Pogan bp. Grzegorza Rysia w Krakowie. 

Oczywiście, ale mówię o pewnej średniej krajowej – mam wrażenie, że działalność księdza Oko cieszy się w polskim Kościele większym zainteresowaniem niż Dziedziniec Dialogu.

Wyobraźmy sobie taki scenariusz: w lipcu przyszłego roku do Krakowa przyjeżdżają dwa miliony młodych ludzi z całego świat, przyjeżdża też papież Franciszek, a ks. Oko jest w swoim żywiole – głosi cykl prelekcji o zagrożeniach ze strony gender, homolobby i kryptobolszewizmu...

Mam nadzieję, że krakowski Kościół przynajmniej przed tym się zabezpieczy. Wątpię, żeby kard. Stanisław Dziwisz chciał narażać w ten sposób swój autorytet i autorytet polskiego Kościoła.

Podczas pontyfikatu Jana Pawła II, gdy Kościół w Polsce nie radził sobie z jakąś wewnętrzną sytuacją – np. z problemem Karmelu na terenie KL Auschwitz-Birkenau – interweniował papież. W tej chwili trudno liczyć na podobną interwencję z zewnątrz.

Na pewno Franciszek nie będzie chciał interweniować w sprawie jednego księdza – od tego są przecież biskupi. Poza tym papież promuje kolegialność w Kościele, a więc właśnie chce, by Kościoły lokalne rządziły się bardziej samodzielnie.

Powtórzę: główny problem tkwi w tym, że niezależnie od skandaliczności poczynań księdza Oko, wyraża on poglądy wielu biskupów w polskim Episkopacie.

Czyli ks. Oko jest tylko jaskrawym symptomem głębszej choroby polskiego Kościoła?

Na to na razie chyba nie ma rady – duch sprzeciwu wobec Franciszkowej wizji Kościoła jest zbyt mocny w naszym Kościele. Choć są też symptomy pozytywne: np. stosunek Episkopatu do uchodźców, o których mówił Franciszek. Chodzi o to, by Kościół przeżywał nawrócenie i przestał się bać. Na razie jednak głównym pomysłem na duszpasterstwo są masowe uroczystości: pielgrzymki, peregrynacje, jubileusze. Jak za czasów Prymasa Wyszyńskiego.

Czyli czeka nas praca u podstaw?

Dwojakiego rodzaju. Po pierwsze ewangelizacyjna praca u podstaw, którą próbuje wykonywać bp Grzegorz Ryś razem z różnymi ruchami świeckimi, ale także różne medytacyjne spotkania, których, mam wrażenie, jest coraz więcej. A po drugie – praca u podstaw intelektualna, czyli badanie świata i rozpoznawanie jego problemów, na które Kościół może odpowiedzieć, ale także szukanie nowych dróg w zmieniającej się rzeczywistości. Ten drugi rodzaj pracy u podstaw stanowi wyzwanie dla katolickich uczelni i wydziałów teologicznych. Problem w tym, że kondycja tych uczelni nie jest najlepsza, a ma ona przecież przełożenie na jakość kształcenia przyszłych księży w seminariach. Zatem trudno o optymizm na najbliższe lata. ©℗


Prof. KAROL TARNOWSKI (ur. 1937) jest filozofem. Kierownik Katedry Filozofii Boga na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II, wykłada także na UJ. Należał do grona wychowanków i przyjaciół Karola Wojtyły.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej
Profesor filozofii, zajmuje się filozofią Boga i podmiotu, a także filozofią postsekularną i fenomenologią. Wykłada na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II i Uniwersytecie Jagiellońskim. Członek m.in. Polskiej Akademii Umiejętności. Pianista. Autor licznych… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2015