Przepis na wroga

Niegdyś w roli zagrożenia występowali Żydzi, masoni i Unia Europejska. Od jakiegoś czasu królują homolobby i gender.

26.10.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Steven Vidler / CORBIS
/ Fot. Steven Vidler / CORBIS

Abp Józef Michalik znów zaskoczył, za jedną z przyczyn pedofilii uznając gender. Ściślej: „ideologię gender”. Nie wszyscy jednak byli zaskoczeni, bo czytelnicy, słuchacze i telewidzowie co bardziej kościelnych mediów już od dawna muszą drżeć na dźwięk tego słowa. Naporem genderu, czy raczej genderyzmu (podobieństwo do bolszewizmu nieprzypadkowe), straszeni są bowiem systematycznie.
Przypomnijmy fakty znane. W grudniu 2012 r. polscy biskupi wypowiedzieli się krytycznie w sprawie konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Dokument m.in. zobowiązywał sygnujące go państwa do podjęcia działań niezbędnych, „by promować zmianę społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”. Episkopat wskazywał, że konwencja opiera się na „ideologicznych i nieprawdziwych założeniach”.
Niedługo później relacjonowaliśmy w „Tygodniku” przedświąteczną wypowiedź Benedykta XVI, w której krytykował gender: „Płeć, zgodnie z tą filozofią, nie jest już pierwotnym faktem natury, który człowiek musi przyjąć i osobiście wypełnić sensem, ale rolą społeczną, o której decyduje się autonomicznie, podczas gdy dotychczas decydowało o tym społeczeństwo. Oczywisty jest głęboki błąd tej teorii i podporządkowanej jej rewolucji antropologicznej. Człowiek kwestionuje, że ma uprzednio ukonstytuowaną naturę swojej cielesności, charakteryzującą istotę ludzką”. W tym czasie przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny abp Vincenzo Paglia tłumaczył, że podejmowanie tych tematów jest niezbędne, że to swoisty „kairos dla magisterium Kościoła”.
INNA NIE ZNACZY ZŁA
Tymczasem teoria gender rozróżnia dwie kategorie: płeć biologiczną (sex) i płeć społeczno-kulturową (gender). Nie kwestionuje biologicznych fundamentów, lecz zwraca uwagę na role, jakie są na tej podstawie kształtowane. To krytyczne, teoretyczne narzędzie, którego można użyć, a nie ideologia. Owszem: sięgają po nie często środowiska LGBT, bo dobrze uzasadnia ich problem i postulaty. Mogą z niej jednak skorzystać również katoliccy teologowie, zastanawiając się nad powołaniem kobiet i mężczyzn. Gender uczy, że musimy być podejrzliwi wobec własnych wyobrażeń o tym, co znaczy być mężczyzną i kobietą, oraz wobec ról, jakie na tej podstawie zadało nam społeczeństwo i Kościół. W tym sensie krytyczne spojrzenie na tradycję i praktykę społeczną może być wyzwalające. „Jakim prawem współczująca miłość, szacunek czy opiekuńczość mają być uznawane za cechy kobiece, a nie po prostu ludzkie? – pytała Elisabeth Johnson, cytowana przeze mnie przed tygodniem w tekście „Druga połowa ludzkości”. – Dlaczego siła, władza, racjonalność mają przynależeć bardziej do mężczyzn niż do ludzi, włączając w to kobiety?”.
To, że antropologia teologów korzystających z tej teorii jest inna niż tradycyjnie kościelna, nie znaczy, że jest zła.
KAIROS DLA KOŚCIOŁA
Gdy zaglądam do prawicowo-katolickich mediów, okazuje się, że jesteśmy na wojnie z inną cywilizacją: próbujemy obronić się przed płynącą z Zachodu ideologią podobnie jak w czasach Sobieskiego, gdy byliśmy polskim przedmurzem chrześcijaństwa. Z pewnością autorzy przejęli się słowami abp. Paglii, że to kairos dla Kościoła, i mówią o genderze kompulsywnie.
Tygodnik „Niedziela” namierza wpływy ideologii gender z pewną regularnością – larum podniosło się zwłaszcza, gdy okazało się, że mogą się o niej uczyć studenci KUL. Tomasz Terlikowski w primetime u Tomasza Lisa nazwał gender jednym z największych zagrożeń dla Kościoła XXI wieku. Bp Wojciech Polak, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski, mówił, że filozofia gender, zmieniając wizję człowieczeństwa, zmienia lub nawet niszczy rodzinę, a w efekcie społeczeństwo. UKSW zorganizował w październiku międzynarodową konferencję „Gender jako kategoria polityczna”. Kilka dni wcześniej w Legnicy konferencję „Gender uderzeniem w rodzinę. Poznaj prawdę o gender”, zorganizowaną z inicjatywy senator Doroty Czudowskiej (PiS) wraz z duszpasterstwem rodzin diecezji legnickiej oraz stowarzyszeniem Civitas Christiana, rozpoczęła Msza pod przewodnictwem ks. prof. dr. hab. Stanisława Araszczuka, prorektora Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Wszystko to ma zatem solidne kościelne plecy.
Na celowniku znalazła się kojarzona z genderem edukacja seksualna. W Legnicy ks. Paweł Bortkiewicz mówił o „indoktrynacji od przedszkola do studiów, której towarzyszą takie hasła, jak: edukacja do równości, świadomość własnej tożsamości, równość płci czy łamanie stereotypów”. I apelował, by zrobić wszystko, żeby powstrzymać tę totalną indoktrynację. Tylko co jest złego w edukacji do równości, świadomości własnej tożsamości i stereotypów dotyczących płci?
Ks. Dariusz Oko twierdzi, że „wprowadzać genderyzm do szkół to tak, jakby wprowadzać obowiązkowe lekcje pornografii”. Nie wolno dopuszczać ludzi zaburzonych ideologicznie i seksualnie ani do szkół, ani do dzieci – podkreślał bp Marek Mendyk. Podobnie ks. Leszek Woroniecki w wywiadzie dla KAI ostrzega przed „bardzo poważną próbą seksualizacji dzieci”.
Zaczynam rozumieć, na podstawie jakiego myślenia abp Michalik oparł swoje stwierdzenie, że gender jest winny pedofilii...
ZABAWA PRZESTĘPCÓW
Linia wobec gender wydaje się u wielu autorów wystąpień i artykułów wspólna. Gender to dla nich ideologia, indoktrynacja społeczeństwa, która – jeśli odniesie sukces – przyniesie jego zniszczenie. Ideologia gender ma być finansowana z dochodów z antykoncepcji czy nawet klinik aborcyjnych. Wkrada się ona do naszych głów przez media, przez sztukę, literaturoznawstwo, seriale filmowe z pozytywnym bohaterem gejem...
Najbardziej malownicze są opinie wspomnianego już ks. Dariusza Oki, wykładowcy krakowskiego UPJPII. Z wypiekami wynotowuję obszerne fragmenty wywiadu przeprowadzonego z nim przez „Niedzielę”. Wynika z niego, że ideologię gender tworzą lewaccy ateiści, a ateiści – jak zaznacza – są odpowiedzialni za największe błędy i zbrodnie w historii. Przy okazji są też największymi seksmaniakami, seksoholikami czy seksonarkomanami. Kiedy skompromitowany historią XX wieku marksizm przestał spełniać swoją funkcję – stworzyli genderyzm.
Ponieważ są oni potomkami „najgorszych ateistycznych przestępców, trzeba się spodziewać, że będą podobnie niegodziwi, zakłamani i bezwzględni w swoim działaniu”. U źródeł ideologii gender stoją, według ks. Oki, walczący geje, fanatyczne feministki (również lesbijki), a popierają ją wrogowie religii biblijnych, masoni i grupa najbogatszych miliarderów amerykańskich.
To właśnie miliarderzy inwestują gigantyczne pieniądze w promocję antykoncepcji, aborcji i gender po to, by – jak mówi ksiądz wykładowca – „było maksimum seksu, ale minimum dzieci”. Ludźmi pochłoniętymi seksem łatwiej sterować. Ideologia Moskwy narzucana była przez czołgi, teraz zaś narzuca się nam genderyzm z pomocą potężnych środków politycznych i finansowych, z Brukseli i ONZ.
Przy okazji ks. Oko zaznacza, że genderyści to ludzie często głęboko seksualnie zaburzeni. I tak dalej, i temu podobne – rozmowa jest hipnotyzująca.
MOWA NIEBEZPIECZNA
To nie jest tak, że o zagadnieniach wymienionych pod wspólnym mianownikiem „ideologia gender” nie można rozmawiać. Ależ jak najbardziej. Rozmawiajmy o antykoncepcji i edukacji seksualnej, o związkach partnerskich i rolach społecznych kobiet i mężczyzn. To wszystko wymaga rozmowy, a nie potępiania en block. Rozmowy, a nie walki z kimś porównanym do bolszewika... Ten język obsesji nie wróży dobrze na przyszłość.
Zapał i plastyczność fraz oraz apokaliptyczne, lecz jednak absurdalne wizje zagłady ludzkości coś przypominają. Niegdyś w roli zagrożenia występowali Żydzi, masoni i UE, od jakiegoś czasu królują homolobby i gender właśnie. A właściwie wciąż owe „źródła zagrożeń” występują razem, bo wszak wyrobiony czytelnik złapie w mig aluzje do amerykańskich miliarderów. Przepis jest dość prosty: wrzucić do jednego worka zjawiska obce, niezrozumiałe, z którymi się nie zgadzamy, i nazwać „duchowym AIDS” naszych czasów. Wspólny mianownik i chwytliwa nazwa ułatwiają perswazję.
Spisek, zagrożenie, konieczność walki to wizja, w której trudno się odnaleźć. Problem w tym, że jeśli prześledzić to, co księża mówią o genderze, co publikują na ten temat katolickie pisma, wyłania się właśnie taki obraz. A my, polscy katolicy, stoimy znów na placu boju, niczym Sobieski chroniąc Europę i chrześcijaństwo przed zapaścią.
Słysząc taki „katolicki głos”, niejeden pomyśli, że w Kościele już nie ma czego szukać. Albo że zostaliśmy rozbici na odmienne, wrogie plemiona, które przestały się rozumieć. Nie śmiem marzyć, aby zamiast dolewać oliwy do ognia, biskupi pomyśleli, jak doprowadzić do dialogu wewnątrz Kościoła, również dotyczącego takich tematów jak gender.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2013