Luter, Hegel, Hitler, Gender

Ks. Dariusz Oko nie zniknął. Teraz działa w Niemczech, które porównuje do wielkiego domu publicznego. A dziennikarzy „TP” nazywa agentami, którzy jeżdżą za nim jak kiedyś esbecy za ks. Popiełuszką.

28.01.2017

Czyta się kilka minut

 / il. Joanna Rusinek
/ il. Joanna Rusinek

Po „błogosławionej zmianie”, jak nazywa przejęcie władzy przez PiS, ks. Dariusz Oko rzadko pojawia się w niezależnych mediach. Czasem zaprasza go publiczna telewizja. Ale w czasach, gdy nowy rząd wstrzymuje edukację seksualną, zapowiada wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej, zaś konserwatywni aktywiści żądają od uczelni list naukowców zajmujących się gender studies – coraz trudniej jest mu przekonywać, że „ideologia gender” szturmem zdobywa Polskę.

Adres URL dla Zdalne wideo

Częściej wyjeżdża więc za granicę. Występuje w Londynie, Leeds, Glasgow, Chicago, Toronto, Berlinie, Bonn, Bochum, Kilonii, Kolonii, Hanowerze, Osnabrück, Monachium. Powtarza, że poza Polską spędził razem 10 lat, odwiedzając „pięćdziesiąt krajów na siedmiu kontynentach”, a za granicą odbył ponad 200 wykładów (nie dodaje jednak, że niemal wyłącznie dla Polonii). A do przestróg przed „ideologią gender” dołącza nadzieję: totalitarne pomysły „genderystów” mogą zatrzymać właśnie Polacy – „najbardziej wierzący naród Europy”.

W Niemczech mówi: „Mamy szczególnie dobre szanse. Myśmy zatrzymali muzułmanów, bolszewików i gender. Myśmy nawet Clinton zatrzymali. Polak potrafi”.

Główny cel – dzieci

W Monachium, prezentując podczas kazania trzy książki – „Moje życie” (wywiad rzekę, który przeprowadził z nim dziennikarz Piotr Litka), „Dyktaturę gender” i „Wygaszanie Polski” (wśród autorów są m.in. obecni ministrowie – Piotr Gliński czy Jan Szyszko, który pisze o wygaszaniu lasów państwowych) – podaje ich cenę: 10 euro. Później, podczas rozdawania komunii św., z tyłu kościoła organizatorzy rozstawiają stoły do sprzedaży.

Po mszy kilkadziesiąt z ok. 900 osób, które w niej uczestniczyły, przechodzi do sali parafialnej, gdzie ks. Oko wystąpi z kolejnym wykładem o gender.

Wszystkie brzmią tak samo. „Ideologia gender”, podobnie jak kiedyś marksizm, dąży do panowania nad światem. Swoją rewolucję „genderyści” (kategoria, której ks. Oko nie precyzuje, zalicza jednak do niej badaczy zajmujących się gender studies, znanych publicznie homoseksualistów, którzy dokonali coming outu, oraz liberalne media) wzniecają, opanowując sekretnie ministerstwa, szkoły oraz media. Ich główną metodą jest deprawacja przez seks oraz „fanatyczna propaganda innych osobliwości seksualnych”, zaś najważniejszym celem – dzieci. Zajmując Europejczyków przyjemnościami seksu i zniechęcając ich do posiadania dzieci, gender przyczynia się do katastrofy demograficznej („W Monachium większość gospodarstw domowych to są single, które umrą bezpotomnie” – mówi). Dwa ostatnie elementy tej „ideologii” to „arcypogarda dla człowieka” i dążenie do władzy totalitarnej.

Seks bogiem 

„Gdybym na temat gender miał powiedzieć jedno zdanie, powiedziałbym, że to jest kolejna utopia, ideologia wymyślona przez ateistów, którzy uwierzyli, że bogiem jest seks” – tak ks. Dariusz Oko zaczyna dwugodzinny wykład w Monachium.
Na sali kilkadziesiąt osób: lokalni działacze polonijni, ludzie zaangażowani w życie parafii, a także przypadkowi wierni, którzy – jak kobieta, z którą rozmawiamy – przyszli, ponieważ mają dzieci i wnuki. A po wysłuchaniu kazania zaczęli się martwić o ich bezpieczeństwo w niemieckich szkołach. Bo tam właśnie, zdaniem księdza Oko, dokonuje się „deprawacja dzieci”.

„Dlaczego oni wchodzą do każdej szkoły, do każdego przedszkola? I już w przedszkolach w Niemczech dzieci mają być uczone czynności seksualnych. 15-letnie dzieci mają zaprojektować dom publiczny” – mówi. A ojciec, siedzący w pierwszej ławce, zasłania dłońmi uszy kilkuletniej córce.

Konsekwencje? Naród niemiecki umiera: „To jest wielka strata dla świata, kiedy taki wielki naród umiera. A umiera m.in. przez tę ideologię”. Niemcy stają się siedliskiem zła: „Tak jak był Luter, Hegel, Hitler i teraz gender – można powiedzieć. Bo Niemcy są prymusami w wielu rzeczach. Gdy robią samochód, wychodzi im bmw, mercedes, audi. A gdy robią zbrodnię, wychodzi im Auschwitz. Oni już tak konsekwentnie idą. Gdy robią gender, to rodziców, którzy się na to nie zgadzają, wsadzają do więzienia” – mówi.

Poza stałym repertuarem, znanym już polskim odbiorcom, pojawia się kilka nowości.

Zoofilia. „Obok pedofilii na rozkładzie [przedstawicieli gender studies] jest zoofilia. W Niemczech to jest jeszcze zakazane, ale w Danii – nie. Dania, kraj rolniczy, staje się światową stolicą zoofilii. Tam przyjeżdżają wycieczki zoofilów np. z Niemiec. Tak sobie farmerzy dorabiają. I ostatnio rząd duński usiłuje coś z tym zrobić, ale ciekawe, jak [te działania] argumentuje. Bo mówi: to może być niemiłe dla zwierząt” (śmiech) – mówi ks. Oko.

Kazirodztwo. „Sami genderyści mówią tak: no przepraszam, jeżeli akceptujesz homoseksualizm, to musisz zaakceptować kazirodztwo, bo każdy argument, który przemawia za homoseksualizmem, przemawia też za kazirodztwem. No który nie? Jeśli to jest kwestia upodobania, chęci, to jeśli ktoś ma taką chętkę, no to ma prawo to robić” – dodaje.

Ks. Oko przywołuje także badania, na które „wydano kilkanaście tysięcy euro w Austrii”, by sprawdzić, „czy koniom to robi różnicę, czy jedzie na nich mężczyzna, czy kobieta”. I dalej: „Solidnie zbadano i odkryto, że koniom to nie robi różnicy. Ważne odkrycie naukowe (śmiech). Tym się zajmują genderyści”. W rzeczywistości chodziło o badania, które miały pokazać, czy sprawiedliwe będą zawody jeździeckie, w których biorą udział wspólnie kobiety i mężczyźni.

Jak tłumaczy duchowny, według przedstawicieli gender studies „płeć jest całkowicie czymś płynnym, zmiennym. Np. lewa noga może być homo, lewa hetero, rączka też inaczej. We wtorek może być inaczej, a w czwartek znowu inaczej”.

O swoich przekonaniach – mówi Polonii – chciałby podyskutować jeszcze „z Hartmanem, ze Środą, z Michnikiem, z Palikotem”. I dalej: „Bo tych mi jeszcze brakuje. (...) Ale jakbym jeszcze z tą czwórką [porozmawiał], tobym miał koronę ateistów, wrogów Kościoła. Ale oni jakoś nie chcą, jakoś się chowają”.

Podaje przykład: „Raz miałem taką okazję z panią Środą. Miałem wykład na Uniwersytecie Warszawskim. Prosiłem studentów: zaproście na dyskusję panią Środę, taka okazja! Przecież to nie chodzi o czas, ona całe artykuły pisała na mój temat. Niech stanie. Podyskutujmy jak dwoje filozofów, na argumenty. Ja się poddaję, pani profesor – jak pani argumenty będą lepsze, to ja pani przyznam rację. No i studenci ją zapraszali na dyskusję, ona nie i nie – wołami nie da się zaciągnąć. (...) Nie wiem, jak przyjechałem na UW, to się chyba profesor pod biurko schowała”.

Landy: to same bzdury

Władze dziesięciu niemieckich landów, które odpowiedziały na nasze pytanie, zaprzeczają, jakoby w ramach zajęć z edukacji seksualnej w przedszkolach lub szkołach uczono dzieci budowy modelu domu publicznego.

Silke Fließ, rzeczniczka ministerstwa edukacji, młodzieży i sportu Turyngii, pisze w mailu: „To absurdalne sugestie. Określeń »ideologia gender« i »seksualizacja młodego pokolenia« środowiska skrajnie konserwatywne używają po to, aby wzniecać strach. Celem edukacji jest wykształcenie u dzieci i młodzieży autonomii w działaniu i komunikacji. To cechy niezbędne do zmierzenia się z wyzwaniami XXI wieku: wykluczeniem społecznym, ubóstwem, zagrożeniami zdrowotnymi, ochroną środowiska, imigracją”.

„Wszystko, czego szkoły uczą na temat ludzkiej seksualności, musi być konsultowane z rodzicami. Wychowawcy organizują spotkania, podczas których prezentują program zajęć. Rodzice mogą odmówić posłania dziecka na lekcje. Ale w praktyce to się nie zdarza” – mówi nam Stefan Thurman, rzecznik ministerstwa edukacji Saksonii-Anhalt. Urzędniczka z Badenii-Wirtembergii dodaje, że fakty dotyczące wychowania seksualnego są często przeinaczane przez „niektóre grupy społeczne”. Z Brandenburgii i Bawarii dostajemy wskazówki metodyczne, w których jest mowa o tym, że ponieważ temat dotyka prywatnej sfery uczniów, od nauczycieli wymagana jest „specjalna wrażliwość i odpowiedzialność”.

Nie wiemy więc, na jakiej podstawie ks. Oko uznał, że niemiecka szkoła chce zniewolić uczniów przy pomocy seksu. Może wszedł na stronę edukacyjną zanzu.de, która przy pomocy rysunków i prostych opisów przedstawia zagadnienia związane z ludzką seksualnością? (Celem projektu jest zaznajomienie z europejskim podejściem do seksualności dzieci z krajów muzułmańskich, które przybyły do Niemiec jako uchodźcy; dwa z 90 szczegółowych tematów na stronie dotyczą homoseksualizmu). Może zawstydziły go rysunki przedstawiające parę kochających się ludzi pomieszczone w niemieckich podręcznikach do edukacji seksualnej? (Według oficjalnych danych, edukacja seksualna przyczyniła się do tego, że w latach 2004-13 liczba nastoletnich ciąż spadła w Niemczech o połowę).

Ksiądz Oko nie podaje też, że nieliczne przypadki aresztowań rodziców za brak udziału w „lekcjach gender” dotyczą głównie tych, którzy z przyczyn ideologicznych odmawiają w ogóle posyłania dzieci do szkoły (większość z nich to przedstawiciele niektórych nurtów ewangelickich). Zaś aresztowanie to w tym przypadku tzw. zatrzymanie wymuszające, stosowane wyłącznie w Niemczech, by skłonić do respektowania prawa.

Dokąd chodzą Niemcy

„W ciągu tygodnia w Niemczech do kościołów chodzi ok. 3,5 mln ludzi – kontynuuje wystąpienie ks. Oko. – Natomiast w Niemczech pracuje ok. 400 tys. prostytutek, [które] średnio mają dziennie trzech klientów. To jest 8,5 mln w tygodniu. Jest też ciemna liczba, przynajmniej 20 proc. niezarejestrowanych. Trzeba szacować, że przynajmniej 10 mln osób odwiedza w tygodniu domy publiczne. Czyli ok. trzy razy więcej ludzi w Niemczech idzie do domów publicznych niż do kościołów”.
Na tym wyliczeniu oprze kolejne tezy wykładu. I będzie je powtarzał, jako jedno z najlepiej oddających obraz współczesnych Niemiec.

Sprawdziliśmy te liczby. Nie da się dokładnie ustalić, ile osób zajmuje się w Niemczech prostytucją. Cytowaną przez księdza Oko i powtarzaną często przez prasę liczbę 400 tys. podaje Hydra, organizacja wspierająca pracowników branży seksualnej. Inne szacunki są jednak dużo niższe – liczbę 200 tys. podają: dziennik „Die Welt”, który dokonał własnych obliczeń, oraz sprawozdanie z obrad okrągłego stołu nt. prostytucji, zorganizowanego przez land Nadrenia-Westfalia. Autorzy opublikowanego w 2016 r. opracowania „Sex Worker Unionization: Global Developments, Challenges and Possibilities” twierdzą, że łączna liczba prostytutek w 12 największych miastach Niemiec nie przekracza 24 tys. – i szacują, że w całym kraju pracuje ich „od 64 tys. do 200 tys.”.

Pomińmy założenie księdza Oko, że każda z tych prostytutek ma codziennie średnio trzech klientów. Wystarczy rzut oka na tzw. piramidę populacji w Niemczech, aby się przekonać, że gdyby słowa ks. Oko o 10 mln osób odwiedzających domy publiczne traktować dosłownie, należałoby założyć, że z usług prostytutek korzysta przynajmniej raz w tygodniu jedna trzecia niemieckich mężczyzn w wieku 20-60 lat.

A to tylko jeden przykład oderwanych od rzeczywistości danych, których ks. Oko używa podczas publicznych wystąpień na poparcie swoich tez o totalitarnym marszu „ideologii gender” przez Zachód (więcej podobnych obliczeń – na następnych stronach).

Agenci „Gejownika”

Korzystając z czasu dla publiczności po wykładzie w Monachium przedstawiamy się, podając nazwę redakcji. Zadajemy księdzu Oko dwa pytania: Jaką rolę widzi dla siebie w przyszłości w polskim Kościele? Czy może podać źródło danych, na które się powołuje mówiąc o tym, że z usług prostytutek korzysta co tydzień ponad 10 mln Niemców?

Odpowiada: „Jest mój wyraźny charyzmat w tym temacie – obrony Kościoła przed tą ideologią. I to jest jakoś uznawane przez Kościół. Np. arcybiskup Jędraszewski, który będzie teraz gospodarzem w Kościele krakowskim, zapraszał mnie na wykłady z gender, bardzo mnie [za nie] chwalił. (...) Także on był na nich obecny. Jestem szarym pracownikiem Winnicy Pańskiej, ale z takim zadaniem, wyraźnie potwierdzanym przez wielu biskupów, kardynałów. Oczywiście nie mógłbym prowadzić tej działalności bez poparcia kardynała Dziwisza (...) i wielu innych biskupów. Natomiast dane, o których mówiłem, są łatwo dostępne. Można wejść na stronę niemieckiego Episkopatu katolickiego, i na strony ewangelickie. (...) Też [dane] na temat liczby prostytutek to są liczby ogólnie znane. Można poszukać w internecie. W policji niemieckiej”.
Po chwili ks. Oko oznajmia, że „Tygodnik Powszechny” wysyła agentów, którzy jeżdżą za nim, jak kiedyś za ks. Popiełuszką. I wspomina coś o „Gejowniku Powszechnym”.

Jak Chrystus

„Grożono mi już prawie wszystkim: utratą pracy, mieszkania, zdrowia, procesami sądowymi, więzieniem, torturami i śmiercią” – mówił ks. Oko w wywiadzie rzece z Piotrem Litką, odpowiadając na krytykę, także tę dochodzącą z wewnątrz Kościoła.

I choć, jak informowało jesienią 2015 r. biuro prasowe Konferencji Episkopatu Polski, ks. Dariusz Oko „nie należy do żadnego gremium KEP i nie był proszony o jakiekolwiek ekspertyzy dla tejże Konferencji”, duchowny czuje, że musi walczyć. „Jestem znany na tym [genderowym] froncie walki, napływają do mnie informacje z całego świata” – mówi. Teksty dziennikarskie nazywa wykonywaniem „redakcyjnych zleceń” na niego, a dziennikarzom zarzuca, że wyrywają jego zdania z kontekstu.
Ks. Oko: „To ważne – bo taką metodę oskarżania – poprzez wyrwanie z całości pojedynczych zdań – można stosować bardzo nieuczciwie wobec każdego. Zastosowano ją przecież także wobec samego Chrystusa”.

W innym miejscu zestawia swoją działalność z tym, co w czasie wojny robili jego babcia z dziadkiem, ratując żydowskie dzieci z getta w Podgórzu i obozu w Płaszowie. „Kiedy moi rodzice szczególnie martwią się o mnie i pytają: »Synu, co z tobą będzie?«, odpowiadam: »A co wy i wasi rodzice robiliście podczas wojny?«” – mówi.

Z dzieciństwa pochodzi też „quasi-genderowa historia”, którą przyszły ksiądz Oko przeżył w przedszkolu. „Dla oszczędności mama kazała mi nosić niektóre rzeczy po mojej starszej siostrze. Dla mnie to było strasznie niewygodne i upokarzające; bardzo się buntowałem i nie chciałem nosić rzeczy po dziewczynce. Prosiłem mamę, żeby mi kupowała takie rzeczy, które widzę u moich kolegów, i w końcu zlitowała się nade mną. Ale teraz, także z perspektywy tego doświadczenia, współczuję chłopakom, którzy w genderowych przedszkolach mają być masowo poddawani takim eksperymentom” – mówi w książce „Moje życie”.

Il. Joanna Rusinek

Śmierć lepsza niż rozwód

Tu, w Monachium, temat seksualizacji wróci przy wspomnieniu wizyty w Hamburgu w kwietniu 2016 r. „Miałem tam wykłady, mieszkałem na Polskiej Misji Katolickiej – opowiada ks. Oko. – Pierwszy raz mieszkałem w budynku, który ścianę w ścianę graniczy z domem publicznym. Polska Misja Katolicka jest tam wyspą na morzu St. Pauli, największej dzielnicy rozpusty, która się rozrasta. My byliśmy pierwsi – Kościół stoi tam ponad 300 lat – jest otoczony zewsząd przez domy publiczne. Byłem tam kilka dni, widziałem z okna wiele domów publicznych. Widziałem, jak Polacy idą do kościoła, a Niemcy idą tam”.

Dodaje: „No i tu nabrałem jeszcze większego szacunku dla polskiego katolicyzmu. Narzekają, krytykują itd. No ale jednak jest dużo lepiej, kiedy ludzie idą do kościoła, a nie do domów publicznych. No właśnie. Jakiegoś boga trzeba mieć. Jak nie Jezusa Chrystusa, no to seks”.

Wrażenia z Hamburga porównuje do zlikwidowanego niedawno obozowiska dla uchodźców w Calais – choć z jego słów nie wynika, aby kiedykolwiek zobaczył je na własne oczy. „Kiedy byłem w Hamburgu, była jeszcze dżungla w Calais – opowiada. – 10 tys. muzułmanów, którzy codziennie popełniają tysiące przestępstw: molestują, gwałcą kobiety. I całe państwo francuskie nic z tym nie może zrobić. To lata trwało. Jaki paraliż. Tysiące policjantów, żołnierzy nie jest w stanie sobie poradzić z Calais. I chyba znowu nie są w stanie sobie poradzić, bo budują tam mury obronne. (...) To się dzieje w sercu Europy” – mówi.

I kontynuuje – o przyszłości kontynentu: „Muzułmanie tego nie przejmą – oni należą do najmniej twórczych kultur świata. Trudno szukać muzułmanów wśród laureatów Nagrody Nobla. Ja przeczytałem ostatnio cały Koran, przecież lepiej wiem dlaczego”.
O małżeństwie: „Kobiety mają zwykle bogatsze życie uczuciowe i czasami są jak przepiękny jacht rzucany falami emocji. I się przewracają. Mąż może wtedy zadziałać jak kotwica. Objąć czule żonę, ucałować, powiedzieć »kochanie, nie jest tak źle, świat się nie kończy, może przeżyjemy bez dziesiątej torebki, czy moja miłość ci nie wystarcza?«. (...) I tak właśnie mogą przetrwać długo i szczęśliwie”.

O rozwodach: „Dziecko łatwiej zniesie śmierć rodzica niż rozwód. No bo śmierć – to sobie wytłumaczy, że jakaś siła wyższa, trudno. Ale dlaczego tata odszedł, dlaczego mama odeszła? Nie kocha mnie, to ja coś źle zrobiłem. Tak sobie dzieci tłumaczą, mają poczucie winy przez całe życie”.

Dodaje też: „To się łączy ze sobą – te domy publiczne w Hamburgu z Calais. I też z gender. Jeżeli męskość jest niszczona, to nie ma obrońców. To nie ma kto zrobić porządku z Calais, nie ma kto założyć rodzin”.

W innym kościele

Jedziemy do Hamburga, do którego często podczas wykładu odwołuje się ks. Oko. W dzielnicy St. Pauli – znanej wśród Polaków ze słynnej Reeperbahn, z szyldami typu: „Sex kino”, „Gay kino”, „Menstrip. Nur für Frauen”, „Dollhouse”, „Table dance” – widzimy kościół, obok którego ma siedzibę Polska Misja Katolicka. To tutaj kazanie głosił ks. Dariusz Oko.

Tego samego dnia odwiedzamy parafię św. Bonifacego w Eimsbüttel, dzielnicy Hamburga odległej od St. Pauli o niecałe 3 kilometry. W przedsionku kościoła kilka prawosławnych ikon, pod ołtarzem – menora. Patronką przedszkola, które znajduje się w budynku parafii, jest św. Teresa Benedykta od Krzyża – Edyta Stein.

Spotykamy się tu z siostrą Moniką Marią Krohns, która przez ostatnie 10 lat wychodziła wieczorami na Reeperbahn, by częstować prostytutki herbatą i czekoladą. – Nigdy nie akceptowałam prostytucji, ale bez spotkania, bez poznania z tymi osobami nie potrafiłabym osądzać. To niechrześcijańskie – mówi.

Wkrótce dosiada się proboszcz ks. Johannes Peter Paul. Z dzieciństwa w NRD pamięta portrety Ericha Honeckera. Oraz towarzyszące im hasła: co obywatelom wolno, a czego nie.

– Polacy przetrwali wiele burz – mówi. – W nowej, liberalnej epoce muszą, jak Niemcy, mierzyć się z nowym sposobem życia, nowymi zjawiskami. Musimy się uczyć wolności.

Dodaje: – W tych czasach Kościół katolicki zaprasza wiernych, aby byli dorośli, nabrali odpowiedzialności. Niemcy zaczynają powoli wracać do Kościoła, widać to wyraźnie, kiedy mu na powrót zaufają. Gdy widzą, że księża są autentyczni. Ksiądz ma zapraszać, a nie wykluczać.

Parafia w Eimsbüttel liczy dziś ponad 8 tys. wiernych, o ponad tysiąc więcej niż kilkanaście lat temu. Wśród tych, którzy przychodzą do kościoła, są też homo- i transseksualiści. Liczba dzieci przystępujących do pierwszej komunii wzrosła w tym czasie ponad dwukrotnie.

Ks. Johannes Peter: – Obserwowanie tego, jak zmienia się świat, jest ekscytujące. Również Kościół musi się tego świata nieustannie uczyć. Do tego namawia nas papież.

– Seksualność – dodaje proboszcz – to część potrzeb człowieka, podobnie jak jedzenie, picie czy spanie. Nie jest niczym złym. Złe może być nasze w niej nieumiarkowanie, podobnie jak nieumiarkowanie w jedzeniu czy piciu. Ale to my sami decydujemy, jak z niej korzystać.

Kim Pani jest?

Grudniowa niedziela 2016 r., kościół pw. Świętej Jadwigi Królowej w Krakowie. Kazanie księdza Oko skłania do wyjścia z kościoła kilka osób, w tym prof. Magdalenę Heydel z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmującą się przekładoznawstwem oraz komparatystyką.

Było o Niemcach i domach publicznych.

Zdumiona tym, co usłyszała, pisze list do proboszcza parafii. Ten odpowiada: ks. Oko jest tu rezydentem, proboszcz nie ma na niego wpływu.

Po kilku dniach przychodzi pierwszy list od księdza Oko. A w nim pytania: o wykształcenie Heydel (nie użyła w korespondencji swojego tytułu naukowego); o to, czy była za granicą i jaki jest stan rodzinny. Adresatka listu odczytuje nam fragmenty:

„Charakterystyczne cechy Pani poglądów, myślenia oraz stylu pisania pozwalają jednoznacznie utożsamić Panią z Panią prof. dr hab. Magdaleną Heydel zatrudnioną w Katedrze Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Wydziału Polonistyki UJ”. Tak rozpoczyna się drugi list od księdza Oko. Nadawca zaznacza też, że korespondencję z Heydel ma zamiar wykorzystywać „w wystąpieniach medialnych oraz dydaktycznej pracy ze studentami”. Dlaczego? „Odsłoniło się przede mną niemało z Pani wnętrza, wiele z duchowych procesów, które w Pani zachodzą. Dlatego muszę poruszyć kilka kwestii, które w nieunikniony sposób będą dla Pani nieprzyjemne, ale proszę przyjąć to jak lekarską diagnozę co do stanu Pani duszy, której pilnie Pani potrzebuje, chociaż prawdopodobnie nie zdaje sobie Pani z tego sprawy” – pisze ks. Oko.

Zwraca uwagę, że Heydel nie użyła w liście jego tytułów naukowych. Że słowo „msza” pisze się z dużej litery. Podaje w wątpliwość jej znajomość Niemiec („W Pani życiorysie nie znalazłem żadnych wiadomości na ten temat”). Zarzuca jej, po kolei: pychę, deficyty moralne i związane z logiką, nienawiść i pogardę. A także to, że prof. Heydel mu ubliża, „co jest nie tylko wyrazem braków w kulturze osobistej, ale także jest sprzeczne z prawem”. „Zajmowanie się wierszami, bajkami i tłumaczeniami niekoniecznie musi być zajęciem najbardziej intelektualnie rozwijającym” – pisze. Jego zdaniem zatrudnianie Heydel fatalnie świadczy o Uniwersytecie Jagiellońskim.

– Na koniec zapewnił o modlitwie oraz mszy, którą zamierza odprawić w intencji mojej i mojej rodziny – mówi nam prof. Heydel.

 

– Podał nawet datę mszy. ©℗

LICZBY KS. DARIUSZA

600 – dzięki niej publiczność ma zapamiętać podstawowe dane z wykładu: „Pamiętajmy: (...) średnio gej ma 500 partnerów seksualnych w życiu. Ponad 60 proc. chorych na AIDS to geje. 40 proc. przypadków pedofilii jest homoseksualna. Razem jest to liczba 600”.

20-30 lat – o tyle krócej, zdaniem księdza Oko, żyją geje: „(...) Znam setki lekarzy w Polsce i za granicą, także tych, którzy leczą gejów, i znam z pierwszej ręki ich zdrowie. To jest katastrofa medyczna. Ci ludzie muszą nosić pieluchy z czasem” – mówi.

8,3 proc. – „Pamiętajmy, że na 12 apostołów Judasz to jest 8,3 proc. Ewangelia tego nie zataja: żyjemy w zdradzie. Np. na 30 tys. księży w Polsce, 8,3 proc. to jest 2,5 tys. A nasze seminaria nie są lepsze od Pana Jezusa. Więc trzeba przyjąć z góry, że przynajmniej 8,3 proc. księży żyje jak Judasz, robi rzeczy straszne”.

2 razy więcej – „Tak jak kobiety mają dwa razy więcej komórek zwierciadlanych w mózgu, to mężczyźni mają dwa razy więcej komórek odpowiedzialnych za seksualność. Co wiele tłumaczy, co nie usprawiedliwia zarazem. Ale jest faktem, że mężczyźni, jeżeli mają możliwości, mają tendencję do wielu partnerek. (...) Tacy mężczyźni, powiedzmy, [są] trochę dzicy, nieukształtowani, niewychowani”.

4 tys. lat – „Programy telewizyjne, w których występowałem, oglądało już łącznie około stu dwudziestu milionów ludzi. Nigdy nie osiągnąłbym takiego wyniku, głosząc kazania wyłącznie w kościele (albo musiałbym je głosić ponad cztery tysiące lat)” – mówi ks. Oko.

Do 40 proc. przypadków pedofilii jest natury homoseksualnej – twierdzi ks. Oko.

Cytaty pochodzą z kazania wygłoszonego 15 stycznia br. oraz z książki „Moje życie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2017