Między nadzieją a Łukaszenką

Błogosławieni młodzi, albowiem odziedziczą długi naszego kraju - żartował niegdyś amerykański prezydent Herbert Clark Hoover. Młodzież w Europie Środkowej i Wschodniej: między nadzieją a rezygnacją - pod takim hasłem obradował kongres Renovabis we Fryzyndze koło Monachium.

12.09.2004

Czyta się kilka minut

To spotkanie, zorganizowane w dniach od 2 do 4 września przez Akcję Solidarności Katolików Niemieckich z Mieszkańcami Europy Środkowej i Wschodniej (ponad 300 milionów euro wsparcia od 1993 r.), było inne niż dotychczasowe: rekordowe pod względem liczby zgłoszeń (ponad 400), podczas dyskusji zobaczyć można było wiele młodych twarzy, a zdecydowaną większość referatów wygłosili goście spoza Niemiec.

Stwierdzenie, że przyszłość należy do młodzieży, zabrzmi jak banał. Jednak trudno nie przyznać racji o. Dietgerowi Demuthowi, dyrektorowi Renovabis, że “młodzi są tymi, którzy mogą szerzej otworzyć bądź zamknąć drzwi Unii Europejskiej". Unijna konstytucja stanowić będzie zapewne ostatni etap reform, prowadzonych przez rządzących dziś Europą polityków. W jakim kierunku podąży jednoczący się kontynent: super-państwa, Stanów Zjednoczonych Europy, unii niezawisłych krajów czy konfederacji regionów - o tym zdecydują dorastające dziś generacje. Jako wskazówkę w ramach sztafety pokoleń mogą potraktować wizję z kończącego kongres przemówienia Władysława Bartoszewskiego: “Zjednoczona Europa wolnych narodów i wolnych państw - w połączeniu z duchową i kulturową tradycją własnego narodu, w głębokim zrozumieniu dla narodów sąsiednich, wreszcie również w poczuciu kulturowej wspólnoty z całą ludzkością".

W cieniu Biesłana

Zanim jednak młodzi rozpoczną przebudowę Europy, radzić sobie muszą z codziennymi problemami. Słuchając wystąpień uczestników kongresu, można było dostrzec, jak różna jest waga i skala tych kłopotów. Renate Schmidt - minister ds. Rodziny, Seniorów, Kobiet i Młodzieży w niemieckim rządzie - miała rozpocząć przemówienie od następujących słów: “Życzę sobie, aby w naszym świecie, w którym wszyscy mamy szansę i szczęście dożyć późniejszego wieku niż nasi rodzice i dziadkowie, gdzie jednak zarazem rodzi się coraz mniej dzieci, nie tylko w Niemczech, ale także w Europie Wschodniej - aby w tym świecie nie zapominano o głosie młodzieży. Naszemu coraz bardziej starzejącemu się społeczeństwu grozi dominacja polityki, w coraz większym stopniu ukierunkowanej na wymagania osób starszych. Debata wokół rent staje się ważniejsza niż dyskusja o szkołach; akceptujemy raczej huk ulicy niż hałasujące dzieci". Trzeba przyznać, że - mimo zapewnień minister - zaprezentowane przez nią spojrzenie na problemy młodych wydaje się charakteryzować przede wszystkim właśnie Zachód, a nie Wschód.

Zresztą bieżące wydarzenia sprawiły, że referat rozpoczęły słowa o dramatycznych wydarzeniach w Biesłanie. Pamięć ofiar uczczono minutą ciszy. Zaraz po referacie minister Schmidt wybuchła gorąca dyskusja: pewien ksiądz z Litwy stwierdził, że zachodnioeuropejscy politycy wprawdzie potrafią zdobyć się na litość dla ofiar czeczeńskich zamachów i potępienie terroryzmu, z drugiej jednak strony przez gardło nie przejdą im słowa nagany pod adresem Kremla. Tymczasem od wielu lat Czeczenia zamieniła się w kraj zakładników, a zamachy - zgoda, że godne napiętnowania - mają korzenie w rosyjskich represjach i dręczącym Czeczeńców poczuciu beznadziei. Można powiedzieć - kontynuował duchowny - że wyrażenie solidarności z kaukaskim narodem nie zmieni polityki Moskwy, że słowa nie zdadzą się na nic. Przypomniał jednak, że w czasach komunizmu Litwini z wdzięcznością przyjmowali każdy wyraz wsparcia ze strony mieszkańców Zachodu; bez tych symbolicznych gestów nie byłoby dziś Litwy w UE. Min. Schmidt ripostowała, że za atakami stoi nie tylko desperacja, ale i fanatyzm. Politykę prezydenta Putina w Czeczenii uznała jednak - jak sama przyznała, bardzo ostrożnie - za błędną.

Wracając do młodzieży; po kłopotach starzejącego się Zachodu, pora na Europę Środkową. Tu młodzi ludzie cierpią przede wszystkim niedostatek ekonomiczny, związany głównie z bezrobociem i kupnem bądź wynajęciem mieszkania. Dlatego np. 20 proc. młodych Litwinów zamierza studiować bądź pracować za granicą. Mimo problemów, dojrzewające pokolenia w nowych krajach członkowskich Unii wykazują ogromny optymizm, wyraźnie skłaniając się ku nadziei, a nie rezygnacji. Niepokoi natomiast tendencja, na którą wskazał prof. Vinko Potočnik ze Słowenii: młodzieży nie interesuje kształtowanie politycznej przyszłości rodzinnego kraju czy kontynentu, o czym świadczy chociażby bardzo niska frekwencja wyborcza.

Dramatyczne problemy zaczynają się za wschodnią granicą UE. Większość z 35 milionów młodych Rosjan boryka się z najróżniejszymi plagami społecznymi: od niedożywienia i braku dachu nad głową aż po uzależnienie od narkotyków. Rosyjskie władze bezradnie rozkładają ręce.

Studiować na Białorusi...

Gorzej, gdy sumienie władz obciąża grzech nie tylko zaniedbania. O. Demuth serdecznie powitał na kongresie - przy aplauzie zgromadzonych - przedstawicieli Europejskiego Humanistycznego Uniwersytetu w Mińsku, jak twierdzi “Frankfurter Allgemeine Zeitung": jednej z najlepszych uczelni na wschód od Warszawy, wyspy intelektualnej suwerenności w zarządzanej dyktatorską ręką Białorusi.

Właściwie należałoby napisać: byłego Europejskiego Humanistycznego Uniwersytetu w Mińsku. Otóż jesienią ub. r. na uczelni pojawiła się państwowa komisja, aby skontrolować m.in., czy studenci orientują się, jakie cele przyświecają polityce białoruskiego rządu. Wyniki okazały się niezadowalające: zbyt dużo wpływów amerykańskich i zachodnioeuropejskich. W styczniu ministerstwo edukacji zażądało, żeby rektor Anatolij Michajłow odszedł na emeryturę. Władze uczelni (zapewne pod wpływem wrogiej propagandy, głoszącej zasadę autonomii uniwersytetów) odmówiły. Rektor - jak donosi “FAZ" - zaczął odbierać telefony z pogróżkami, a nieznani sprawcy włamali się do jego mieszkania w Mińsku. W kwietniu wyjechał do USA.

Wiosną rząd nie przedłużył Uniwersytetowi licencji, umożliwiającej dalszą działalność. Zaprotestowali przedstawiciele krajów UE i zagraniczni partnerzy (pokrywają 40 proc. budżetu uczelni). Łukaszenka ugiął się, w maju rząd wydał nową licencję. Jednak w lipcu prezydencka administracja wypowiedziała uczelni wynajem budynków. Pewnie wyłącznie zbiegiem okoliczności można wytłumaczyć, że trzy dni później ministerstwo edukacji cofnęło licencję, tłumacząc, iż Uniwersytetowi brak... sal wykładowych.

Studenci usiłowali protestować; ich demonstrację sfilmowano, a transparent z hasłem “Chcę studiować na Białorusi" uznano za przejaw antypaństwowej propagandy. Większość musiała od nowego semestru przenieść się na uczelnie państwowe. Tam jednak uznano poziom ich wykształcenia za zbyt niski, przesunięto na niższy rok studiów i kazano zdać w przeciągu semestru nawet trzydzieści dodatkowych egzaminów.

Pomocy młodym Białorusinom udzieliły niemalże natychmiast Stany Zjednoczone; kilkudziesięciu przyjęto na tamtejsze uczelnie. Biały Dom rozważa również utworzenie białoruskiego uniwersytetu na uchodźstwie, prawdopodobnie w Wilnie. 60 studentów przyjmie uniwersytet Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Może także na polskich uczelniach, przede wszystkim katolickich, znalazłoby się miejsce dla młodych Europejczyków, niemile widzianych na Białorusi?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2004