Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Fundacja Batorego od dwóch lat przygotowuje raporty analizujące sposób dystrybucji pieniędzy przekazywanych samorządom w ramach programów finansowanych z budżetu państwa. Nigdy w historii Polski lokalne społeczności nie otrzymywały aż tylu pieniędzy od rządu – ale też nigdy nie były od niego tak zależne, m.in. przez przepisy, które odebrały samorządom bezpośredni dostęp do funduszy, także tych unijnych.
Tym razem Paweł Swianiewicz i Jarosław Flis wzięli pod lupę Program Inwestycji Strategicznych w ramach Polskiego Ładu, o wartości niemal 25 mld zł. Wyróżnili gminy rządzone przez działaczy PiS lub osoby z nim związane, gminy pod kontrolą partii opozycyjnych oraz takie, w których rządzą osoby niezależne od politycznych afiliacji.
Marek Szymaniak: Czym nas kuszą małe miasta
Jak się można było spodziewać, włodarze z PiS otrzymują więcej funduszy, jednak dysproporcje nie są wielkie. Aż 97,5 proc. pieniędzy „zostało rozdzielonych w sposób neutralny”. Tylko 2,5 proc. stanowiło swoisty bonus dla swoich. Inna sprawa, że gminy rządzone przez PiS są nieliczne, więc ten mały z pozoru odsetek przekładał się na spore sumy. W porównaniu z niektórymi gminami, w których rządzą ludzie związani z PO, oznaczało to niemal dwukrotnie wyższą dotację. Ogólnie jednak PiS nie działa już tak bezceremonialnie jak dwa lata temu, gdy „bonus” sięgał nie 2,5, ale 14 proc.
Kolejna zależność, jaka rzuciła się w oczy badaczom, polega na tym, że proporcjonalnie więcej pieniędzy otrzymują gminy małe, do 10 tys. mieszkańców. W ostatnim rozdaniu zgarnęły po 1400 zł na osobę. Gminy od 10 do 25 tys. mieszkańców dostały 600 zł na głowę, a miasta powyżej 100 tys. – ledwie 176 zł. Tu również da się wyczuć politykę. Co prawda wielkie ośrodki są bogatsze, ale też świadczą wiele usług dla całego regionu. Problem w tym, że w żadnym nie rządzi PiS. ©℗
Czytaj także: Jarosław Kaczyński ruszył w Polskę, bo uważa, że jego partia straciła energię i może przegrać wybory