Magia czy kapusta

Twórczość Le Guin można nazwać fabularyzowanymi dziejami ludzkiej duszy. Metafory i symbole zostają opowiedziane tak, jakby wydarzyły się naprawdę.

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Kiedy Alfred L. Kroeber, profesor Uniwersytetu Berkeley, założyciel Amerykańskiego Towarzystwa Antropologicznego, uczeń Franza Boasa, przyjaciel ze studiów Ruth Benedict i Margaret Mead, autor ponad pięciuset publikacji naukowych, badacz kultur Indian Zuni i Mohave, człowiek, który rozmawiał z Ishi, ostatnim żyjącym przedstawicielem plemienia Yahi... Zatem kiedy Alfred L. Kroeber w roku 1960 umierał w wieku 84 lat, jego córka, Ursula Kroeber Le Guin, miała debiut literacki wciąż przed sobą.

Cień ojca

Była późnym dzieckiem, urodzona w roku 1929 przez drugą żonę słynnego ojca, pisarkę Theodorę Kroeber. Wychowana w domu amerykańskich intelektualistów, wśród książek, przesiąknięta koncepcjami rodzącej się antropologii kulturowej i społecznej. Było to środowisko, gdzie ścierały się idee. W domu Kroeberów żyło się tym, czym żyła cała uniwersytecka Ameryka po wojnie: nowe idee społeczne, psychoanaliza, feminizm, kontestacja społeczeństwa mieszczańskiego. Ursula studiowała na Uniwersytecie Columbia, potem kontynuowała naukę we Francji.

Zaczęła publikować w latach sześćdziesiątych i już pierwsze powieści przyniosły jej pewien rozgłos. Od początku w jej twórczości widać było piętno odciśnięte przez intelektualny klimat rodzinnego domu. Podczas gdy współcześni jej autorzy science fiction ekscytowali się podbojem planet, prześcigali w wymyślaniu nowych wynalazków i obcych zamieszkujących inne światy,

Le Guin zachowywała względem tych pomysłów spokojny dystans. Bardziej interesowało ją nie to, co o człowieku, kosmosie i obcych rasach mogą nam powiedzieć nauki przyrodnicze, ale raczej to, co mówi na ten temat antropologia. W swoim pisarstwie stała się etnografem wymyślonych światów. Skrupulatnie opisywała obyczaje i kultury, struktury społeczne i religijne wierzenia, próbując pokazać, jak warunki życia, anatomia i fizjologia wymyślonych ludów wpływają na kształt ich cywilizacji.

Szczególnym przykładem tej antropologicznej fascynacji, w pewnym sensie punktem granicznym w fantastycznej twórczości, jest dziwna powieść "Wracać wciąż do domu". Le Guin rezygnuje w niej z tradycyjnej narracji, zamieszczając na ponad 500 stronach zbiór materiałów, które mogłyby powstać w kulturze, jaką sobie wymyśliła. Mamy więc fragmenty literatury, piosenki, zapis nutowy utworów muzycznych, strzępy wystąpień publicznych, gazet, słowniki i leksykony przedmiotów codziennego użytku. Surowy materiał, który zbiera etnograf i poprzez który podejmuje próby zrozumienia obcego sobie ludu.

W lata siedemdziesiąte Le Guin wchodzi jako autorka dwóch rozpoznawalnych i docenionych cyklów powieściowych (wznawianych właśnie w Polsce): "Ekumeny" i "Ziemiomorza". Dzięki temu drugiemu zostaje uznana - obok Tolkiena - za najważniejszą pisarkę fantasy. Jednocześnie nie idzie tropem oksfordzkiego profesora, lecz rozwija własne rozumienie mitu, wyznaczając dla fantasy ścieżki, którymi przez następne lata będzie podążało wielu autorów.

Na początku było Słowo

Ziemiomorze jest wymyślonym, baśniowym światem, w którym obok znanych nam praw przyrody działa szczególnego rodzaju magia. Zdobyć władzę nad rzeczą to poznać jej prawdziwe imię. Każda istota - człowiek, zwierzę, kamień, żywioły - ma swoje sekretne imię: słowo, które powołało je do istnienia u początku świata. Ta mowa jest jednak ukryta, zasłonięta przez codzienne imiona rzeczy. Magia polega więc na poznaniu prawdziwego imienia. Poznać je to jednocześnie poznać naturę rzeczywistości. A znać naturę - to mieć nad nią władzę.

O ile u Tolkiena magia była szczególną mocą, którą posługiwały się istoty o mitycznym pochodzeniu, o tyle w Ziemiomorzu jest to pewna umiejętność, którą utalentowani ludzie mogą rozwijać. W tym świecie, gdzie na nieprzyjaznym morzu rozrzucone są tysiące wysp, istnieje szkoła magów, w której młodzi ludzie poznają prawdziwą, zapisaną w słowach, naturę rzeczywistości. Magia staje się techniką, ma swoje prawidła i niemal naukowe zasady. Ale bywa też dla jej użytkowników niebezpieczna. Świat pozostaje w równowadze, rzeczywistość trwa dzięki harmonii przeciwieństw. Magowie mają wpływ na losy stworzenia, ale muszą przy tym pamiętać, że ich działanie może naruszyć ten kruchy porządek. Władza nad rzeczywistością zobowiązuje.

Rewersem władzy nad ludźmi i siłami natury, którą daje znajomość imion, jest możliwość zaufania drugiemu człowiekowi. Zaufać to zdradzić swe prawdziwe imię, stanąć bezbronnym przed przyjacielem, powierzyć mu swój los.

W kreacji tej widać ślady pierwotnych kultur, gdzie związek rzeczy ze słowem jest o wiele ściślejszy niż w kulturze Zachodu, widać silne inspiracje biblijne, wreszcie można odnaleźć tropy taoizmu. Le Guin śmiało sięga po rozmaite mity i baśniowe toposy, wyplatając z nich swą historię. Ale dla niej mit jest czymś więcej: to uzewnętrzniona opowieść o wnętrzu człowieka. Do antropologicznych inspiracji pisarka dołącza psychologię Junga. Mity to zewnętrzny wyraz nieświadomości zbiorowej. Ten melanż idei daje zadziwiająco spójną strukturę powieściową.

Wędrowiec i jego cień

Świat Ziemiomorza poznajemy oczami Geda, wiejskiego pasterza, syna kowala, który odkrywa w sobie fascynującą, ale też niepokojącą moc. Rozpoczyna się jego nauka, jego dojrzewanie. Ged rusza do szkoły magów na wyspie Roke. Ma w sobie wiele pychy, dlatego nauka jest przede wszystkim szkołą pokory. Utalentowany chłopak ulega jednak pokusie i dla zaspokojenia ambicji postanawia wywołać ducha zmarłej osoby. Zmarli należą do innego świata, więc takie działanie - choć technicznie możliwe - w poważny sposób narusza równowagę świata. I Ged ponosi konsekwencje swojej brawury: uwalnia swój cień, który ściga go potem po całym Ziemiomorzu.

To doskonale pokazuje metodę literacką Le Guin, rozpiętą pomiędzy Jungiem a antropologią. Z jednej strony cień staje się mrocznym bohaterem powieści: podąża za Gedem, atakuje go, w jego imieniu wyrządza wiele zła. Z drugiej jednak - jest to upostaciowiony mroczny aspekt psychiki samego bohatera. Ten jungowski cień zerwał się ze smyczy i młody mag nie zazna spokoju, dopóki się z nim nie skonfrontuje. Kiedy zrozumie, że nie może dłużej uciekać, bo cień zawsze będzie deptał mu po piętach, sam zaczyna go ścigać. Staje się myśliwym, który przemierza Ziemiomorze, by poznać prawdę o samym sobie. Jak pokonać cień, jak uzyskać nad nim władzę? Poznając jego prawdziwe imię. Walka kończy się, gdy Ged je wypowiada. Brzmi ono... Ged.

To, co dla Junga jest pewną metaforą, próbą nazwania ukrytej sfery naszej psychiki, w opowieściach Le Guin staje się samoistną rzeczywistością. Le Guin bierze na warsztat sny i symbole, opowiadając o nich w niezwykle realistyczny sposób.

Później Ged zostanie Arcymagiem, będzie rozmawiał ze smokami, uratuje świat, odnajdując starożytny pierścień, który ma zapewnić powszechny pokój, oraz ostatkiem sił powstrzyma innego maga, który postanowił znieść granicę pomiędzy światem żywych i umarłych. Ged już wie, że równowagi nie można bezkarnie zaburzać, dlatego zamykając wrota do krainy umarłych, ocali Ziemiomorze przed katastrofą.

Król jest w ciąży

W wywiadach pisarka często wyraża sympatię dla ruchów feministycznych i anarchistycznych. Nie traktuje jednak swej literatury jako ideologicznego oręża. Widzi natomiast jej rolę w "podnoszeniu świadomości". Tę metodę pracy literackiej widać wyraźnie w powieści "Lewa ręka ciemności", należącej do drugiego wielkiego cyklu autorki, nazywanego "Ekumeną".

Na wyspach Ziemiomorza żyli ludzie podobni do nas, choć rozwój ich cywilizacji wskazywał na odległą przeszłość. Świat ten zasiedlały również smoki i inne osobliwe stworzenia, ale zasadniczo jego mieszkańcy zmagali się z podobnymi problemami, co my. Istotną różnicą była magia.

Na planecie Gethen, gdzie rozgrywa się "Lewa ręka ciemności", mamy do czynienia z zupełnie innym konceptem. Żyją tam ludzie podobni do mieszkańców Ziemi. Różni ich od nas jedno: kwestia płci. Przez większą część życia pozostają oni hermafrodytami, dla których kwestia potrzeb seksualnych nie istnieje. Tylko na kilka dni w miesiącu, pod wpływem działania hormonów, wchodzą w okres kemmeru, który najprościej można oddać naszym swojskim pojęciem rui. Dopiero w kemmerze zaczyna budzić się instynkt płciowy i na ten czas stają się kobietami lub mężczyznami. To, czy dany człowiek stanie się mężczyzną, czy kobietą, czy będzie zdolny zapłodnić, czy też zajść w ciążę, zależy od wielu czynników. Jeśli ktoś przekształca się w kobietę, to jego partner przyjmuje rolę mężczyzny. Po kemmerze wszystko wraca do "normy": płeć przestaje istnieć. Fakt, że ktoś raz był kobietą i zaszedł w ciążę, nie jest fizjologiczną przeszkodą, by w kolejnym cyklu stał się ojcem.

Stąd nikogo nie dziwi podawana przez radio wiadomość, że król, który jest już ojcem kilkorga dzieci, zaszedł w ciążę. Le Guin w sposób istotny modyfikuje naturę człowieka, sięgając do czegoś bardzo podstawowego, a mianowicie do fizjologii. Zastanawia się, na ile płeć, seksualność, która w naszym świecie przyjmuje też funkcje kulturowe, określa to, kim jesteśmy. Wprowadza do owego świata przybysza z naszej rzeczywistości, mężczyznę, który pełni funkcję "obcego wśród obcych". Jest niczym antropolog wśród ludów Trobriandów czy Amazonii. Ze zdziwieniem, ale też badawczą ciekawością opisuje różnice, stawiając fundamentalne pytania dotyczące kondycji ludzkiej.

Ten zabieg jest czymś typowym dla poważnej literatury fantastycznej. Rzecz przecież nie w mnożeniu gadżetów i coraz bardziej przerażających potworów. Rzecz w dotknięciu obcości, uzmysłowieniu sobie, kim jest Obcy. Aby to uczynić, fantaści w istotny sposób modyfikują znaną nam rzeczywistość po to, by tym wyraźniej zobaczyć dane zjawisko. Można pisać o seksualności człowieka na wiele sposobów. Dziś wiodącym dyskursem stało się powtarzanie banałów o tym, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus. Le Guin pokazuje nam ludzi z Gethen, dla których płeć nie jest czymś raz na zawsze danym i dla których potrzeby seksualne nie są codzienną rzeczywistością. Dzięki temu chwytowi czytelnik zaczyna się zastanawiać nad sobą, nad tym, co oznacza w gruncie rzeczy tożsamość seksualna.

Ursula a sprawa polska

Prababka matki Le Guin, Paulina Kraków, z domu Radziejowska, była jedną z pierwszych polskich feministek. Redagowała pismo dla kobiet "Pierwiosnek" i była autorką rewolucyjnej "Nowej książki do nabożeństwa dla Polek" wydanej w roku 1842. Ten fakt dla niektórych polskich fanów staje się przesłanką do uznania Le Guin za pisarkę rodzimą. Od tajemnic genealogicznych ciekawsze jest jednak chyba to, jak twórczość samej Le Guin była przyswajana polszczyźnie.

Pierwszą opublikowaną w naszym języku jej książką był "Czarnoksiężnik z Archipelagu", tom otwierający cykl "Ziemiomorze". Autorem przekładu jest Stanisław Barańczak, a powieść ukazała się w Wydawnictwie Literackim w roku 1983. Książkę podsunął Barańczakowi do tłumaczenia Stanisław Lem. On sam, znany ze swej niechęci do fantasy ("Władcę pierścieni" miał za powieść nudną), w posłowiu do polskiego wydania wyraża zachwyt głębią wizji Le Guin.

Barańczak podjął się przekładu "Czarnoksiężnika" w trudnym dla siebie czasie. Była połowa lat siedemdziesiątych, na jego nazwisko był zapis cenzury, dlatego tłumacząc pod pseudonimem, mógł zarobić parę groszy. Ponoć Barańczak zachwycił się powieścią - wizja świata tworzonego przez słowo była mu niezwykle bliska. Dzięki tej koincydencji mamy kongenialny przekład, który sprawił, że powieść Le Guin nie skończyła na zakurzonych półkach z książkami o zielonych monstrach.

Zanim tłumaczenie się ukazało, poeta wyjechał na stałe do Stanów Zjednoczonych. Wobec kłopotów z cenzurą Lem wystosował pismo do dyrekcji WL-u i w rezultacie zrezygnował z prowadzenia fantastycznej serii "Stanisław Lem poleca". W końcu "Czarnoksiężnik z Archipelagu" ujrzał światło dzienne. Później wydano jeszcze "Lewą rękę ciemności", a po 1989 roku nowe oficyny wydawnicze opublikowały większość twórczości Le Guin.

Dzieje duszy

Przez niemal pół wieku pracy twórczej Ursula Le Guin napisała dwadzieścia parę powieści, dziesiątki opowiadań, została uhonorowana ponad pięćdziesięcioma nagrodami literackimi, w tym po kilka razy Hugo i Nebulą - najbardziej prestiżowymi wyróżnieniami dla pisarzy fantastycznych. Jej powieści są przekładane na wiele języków, a badacze i czytelnicy fantasy zgodnie przyznają, że zajmuje ona, obok Tolkiena, jedno z najważniejszych miejsc w światowej fantasy. Jej powieści doczekały się adaptacji filmowych, choć trzeba powiedzieć, że pisarka nie miała tu wielkiego szczęścia. Filmy te mają w sobie wszystkie wady kina fantasy i w przedziwny sposób gubią zalety prozy Le Guin.

W powieści "Inny wiatr", piątym tomie "Ziemiomorza", znajdujemy przejmującą scenę. Do domu Geda przybywa po radę młody mag. Zastaje starego Arcymaga przy pracach ogrodniczych. Zaczynają rozmawiać i szybko okazuje się, że ich dwa światy nie mogą się spotkać. W końcu Ged mówi: "Przepłynąłeś prawie tysiąc mil i przeszedłeś pieszo piętnaście, pod górę. Ja zaś muszę podlać fasolę i sałatę, bo żona i córka zostawiły ogród mej pieczy". Ged jest stary i zmęczony. Aby ocalić świat, poświęcił swą moc. Nie jest już magiem, podlewa młodą kapustę i cieszy się, że w tym roku śliwki są słodkie i smaczne. Czarodziej, który do niego przybył, nie może uwierzyć, że najsłynniejsza postać Ziemiomorza żyje już tylko w legendzie.

Tę scenę napisała siedemdziesięcioletnia Le Guin, ponad trzydzieści lat po ukazaniu się "Czarnoksiężnika z Archipelagu". Doceniona, spełniona, nagradzana, wydawana, tłumaczona i ekranizowana. Chciałoby się w tej scenie widzieć paralelę z biografią pisarki - z losem córki wielkiego antropologa Alfreda L. Kroebera, która wiele lat po śmierci wybitnego ojca dokonuje rozliczeń z jego legendą.

Nic bardziej błędnego. Nawet jeśli istnieją zbieżności między życiem a literaturą, to fantastyka, a zwłaszcza fantastyka, która tak głęboko sięga do struktury mitów, ustawia pomiędzy rzeczywistością a fikcją tyle krzywych zwierciadeł, że zrekonstruowanie na podstawie tekstów tego, co w życiu pisarza intymne, staje się niemal niemożliwe.

Twórczość Le Guin, a zwłaszcza cykl "Ziemiomorze", można nazwać fabularyzowanymi dziejami ludzkiej duszy. Za pomocą archetypów i mitów pisarka pokazuje istotne i węzłowe momenty ludzkiego losu. Metafory i symbole zostają opowiedziane tak, jakby wydarzyły się naprawdę. Jeśli w dziejach jej bohaterów odnajdujemy tropy biograficzne, to dlatego, że jej własne życie, jak każde, powtarza odwieczny scenariusz: narodzin, dojrzewania i starzenia się. Jeśli Ged przy grządce kapusty ma być figurą starego ojca, który jest bezsilny wobec młodości, to jest on figurą każdego ojca, nie tylko ojca Le Guin.

Ewolucja mitu

Można też powiedzieć, że owe "dzieje duszy" opowiadane przez pisarkę pokazują ewolucję jej rozumienia świata. Śledząc uważnie przemiany, które dokonują się w pisanym przez ponad ćwierć wieku cyklu, można zobaczyć tu znaczne różnice. W pierwszych trzech tomach - przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych - magia jest domeną mężczyzn. W Ziemiomorzu są magowie, ich czary mają moc zmieniania świata. Po wsiach żyją wiedźmy, które wprawdzie mogą leczyć bydło i poprawiać plony, ale ich możliwości w porównaniu z mocą mężczyzn są mizerne. Nawet magia ma w tym świecie patriarchalny rys.

W "Tehanu", czwartym tomie cyklu, wydanym w roku 1990, pojawia się wyraźna modyfikacja tego stanowiska. Wiedźma Mech mówi tak oto: "W porównaniu z ich mocą nasza wydaje się niewielka (...). Ale jej korzenie sięgają głębiej. Jest jak stary jeżynowy chruśniak. Moc czarodziejów to wyniosła jodła, smukła i wspaniała. Zdaje się silna, ale nie oprze się podmuchowi burzy. Nic nie zdoła zniszczyć jeżynowego chruśniaku". Magia męska zostaje wyraźnie przeciwstawiona kobiecej.

Wydany dziesięć lat później, zamykający cykl tom opowiadań, przynosi historię o starożytnych początkach szkoły magów na Roke. Okazuje się, że została założona przez... kobiety. Dopiero potem przejęli ją mężczyźni. Można w tym widzieć dojrzewanie Le Guin do feminizmu. Można widzieć ogólną przemianę w rozumieniu świata, łagodną, lecz zdecydowaną.

Mity, podobnie jak bogowie, walczą ze sobą, młode bóstwa zabijają stare, nowsze mity zastępują te dawniejsze. Jeśli cykl "Ziemiomorze" ma być mitologią wymyślonego świata, to musi zawierać nie tylko spójny opis rzeczywistości, ale też pomieścić całą dialektykę mitu, idolatrie i dewaluacje sacrum, wreszcie postępującą degradację mitu. Ostatecznie Ziemiomorze jest światem, z którego magia i moc wyciekła, podobnie jak wyciekła z Arcymaga Geda.

Pisarka od pół wieku żyje spokojnie w Portland, w Oregonie. Może ma ogródek, w którym pogodnie i sumiennie podlewa młodą kapustę?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
WIT SZOSTAK (ur. 1976) jest doktorem filozofii i pisarzem. Za książkę „Fuga” nominowany do Nagrody Literackiej Nike (2013 r.), a za „Sto dni bez słońca” do Paszportu „Polityki” (2014 r.). W przeszłości związany z fantastyką. Jego krakowska powieść „Dumanowski… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-2 (6/2011)