Lawirant ma się świetnie

Warto popatrzeć na film Morgensterna jako przypowieść o kreowaniu wielkości, równie trafioną dziś, jak i w jakimkolwiek innym ustroju.

20.10.2009

Czyta się kilka minut

Widz, który z racji wieku czy miejsca urodzenia nie przeżył lat 80. XX wieku w Polsce, zobaczy ją w filmie "Mniejsze zło" odbrązowioną, odczarowaną, cierpiącą, jak mawiał Gombrowicz, na wyraźny "kryzys piękności". Ten, kto żył i ów czas pamięta, może nawet zarzucić twórcom szarganie świętego etosu. Albowiem w scenariuszu Andermana i Morgensterna przedstawicielem pokolenia KOR-u i Solidarności jest postać do gruntu nikczemna: karierowicz i konformista, który dokonawszy paru przekrętów i dorobiwszy sobie kombatancką legendę, z grafomana i beztalencia wysforował się na pozycję Wielkiego Polskiego Pisarza. Jednak zamiast przyjmować strategię obronną czy zastanawiać się, jaki pierwowzór kryje się pod postacią Kamila, albo jaka mogła być w PRL-u skala podobnego zjawiska, warto popatrzeć na film Morgensterna jako przypowieść o kreowaniu wielkości, równie trafioną dziś, jak i w jakimkolwiek innym ustroju.

Anderman wykroił ze swej powieści "Cały czas" ten fragment fabuły, który odnosi się do przeszłości bohatera. W książce lata 80. powracały w kolejnych rozbłyskach pamięci starzejącego się pisarza, który na kilka sekund przed śmiercią w wypadku samochodowym stawał się widzem własnego życia. Filmowy Kamil z czasów Solidarności i stanu wojennego z chłopięcym wdziękiem lawiruje pomiędzy neutralnością i zaangażowaniem, pomiędzy łóżkami kolejnych kobiet i biurkami aparatczyków, ale w przeciwieństwie do bohatera książki, nie słyszymy głosu jego myśli, nie śledzimy jego pokrętnych kalkulacji. Bohater działa jak automat zaprogramowany na "mniejsze zło" i nawet dana mu w finale filmu szansa odkupienia zamieni się we własną parodię. Dodatkowy niepokój wnosi grający główną rolę Lesław Żurek: niczym jego naiwne kochanki i jego nabierani czytelnicy wierzymy w finałową przemianę Kamila. W jakieś pęknięcie, które przywróci mu na chwilę ludzki rys. Tymczasem spośród wszystkich przedstawionych w filmie postaw: rozmaitych ketmanów, samozwańczych wallenrodów i wariatów próbujących rozmontować system, życiowa taktyka Kamila odrzuca swoim cynicznym wyrachowaniem i do końca czyni go podejrzanym. Ale też mniej skomplikowanym i dużo mniej frapującym niż samoświadomy bohater z kart powieści.

Film 87-letniego weterana polskiego kina nie ma siły rażenia takich tytułów, jakie miało choćby niemieckie "Życie na podsłuchu". Ta "mniejszość" "Mniejszego zła" bierze się ze świadomego wyrugowania tragizmu z opowieści o PRL-owskim pisarzu. Tragiczni są ustawieni na drugim planie rodzice Kamila w mistrzowskiej interpretacji Romantowskiej i Gajosa. Ich małe domowe piekło, jego nieustająca zdolność do mimikry w zmieniających się okolicznościach politycznych, a przy tym wiara, że można być przyzwoitym, nawet idąc na ustępstwa z wrogiem - każą spojrzeć na mieszkańców Polski Ludowej jako ludzi w ciągłym ruchu, dryfujących ponad podziałami na "swoich" i "onych", opozycjonistów i sługusów. Lawirant Kamil jest na tym tle postacią wyjątkowo statyczną - samym złem w przebraniu domniemanej wielkości. Munkowski Piszczyk z "Zezowatego szczęścia" przynajmniej rozbrajał widza karykaturalnym rysem, którym nakreślił go scenarzysta i odtwórca roli. Pisarz z "Mniejszego zła" jest przede wszystkim ponurym znakiem swego czasu. I choć klimat tego czasu - meblościanki, powielacze, chlebaki i koszule w kratę - odtworzono z dbałością, mimo wszystko jednak wydaje się umowny, jakby lata 80. były tylko pretekstem. Może do opowieści współczesnej? Bo przecież dzisiejszy Kamil ma się świetnie. To mistrz autopromocji sukcesywnie "wyrabiający sobie nazwisko", ukryty pod nickami na forach internetowych, przetwarzający cudze myśli i słowa na własną grafomańską modłę. Flirtujący z misją i z komercją. Zadomowiony na targowisku próżności i w kruchcie. Na szczęście czasy mamy spokojniejsze - a więc i zło jakby odrobinę mniejsze.

MNIEJSZE ZŁO - reż. Janusz Morgenstern, scen. Janusz Anderman i Janusz Morgenstern, zdj. Andrzej Ramlau, wyst. Lesław Żurek, Magdalena Cielecka, Tamara Arciuch, Anna Romantowska, Janusz Gajos, Wojciech Pszoniak i inni. Prod. Polska 2009. Dystryb. Vision. W kinach od 23 października 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2009