Każdy może zostać archiwistą społecznym

Archiwa społeczne istnieją w niemal każdym kraju, ale nie zawsze są tak nazywane. To naturalny, społeczny odruch, aby dokumentować historię, która nie będzie zachowana, jeżeli nie zbierze się relacji i dokumentów.

11.09.2023

Czyta się kilka minut

Z uważnością i empatią
MICHAŁ DYJUK / CENTRUM ARCHIWISTYKI SPOŁECZNEJ

GRZEGORZ NUREK: Czym na co dzień zajmuje się Centrum Archiwistyki Społecznej w Warszawie?

KATARZYNA ZIĘTAL: Reprezentujemy instytucję państwową, która wspiera obywatelski ruch archiwistyki społecznej. Nasza działalność skupia się na edukowaniu (jak pozyskiwać zbiory, archiwizować i udostępniać zebrany materiał, jak zdobywać fundusze na działalność) i inspirowaniu tego ruchu. Organizujemy kongresy, podczas których mogą się spotkać archiwiści z całej Polski. Chcemy być instytucją, dzięki której działania oparte na pasji zyskują większą stabilność. Jednym z naszych najważniejszych działań jest stworzenie przestrzeni, gdzie archiwiści społeczni z całej Polski udostępniają swoje zbiory – to portal zbioryspoleczne.pl. Chcemy pokazywać społeczeństwu, że archiwistyka społeczna istnieje i jest ważna. Bo my sami, jako zespół CAS, nieustannie zdumiewamy się różnorodnością archiwów społecznych. To dziedzina piękna i ważna – tak dla społeczeństwa, jak i dla dziedzictwa.

JOANNA ŁUBA: Archiwa społeczne gromadzą cenne zbiory (fotografie, pamiętniki, relacje ustne). Są wśród nich dokumenty wpisane na światową Listę Programu UNESCO „Pamięć świata”, spuścizny wybitnych fotografów, jak też unikalne amatorskie fotografie ulic, które zniknęły po wojnie, czy nagrania zwykłych ludzi, którzy żyli w niezwykłych czasach. Gdyby nie archiwa społeczne, nie moglibyśmy poznać historii wielu grup społecznych, zawodowych, mniejszości. Same byłyśmy archiwistkami społecznymi przez wiele lat, teraz chcemy upowszechniać wiedzę o istnieniu takich archiwów.

Czym w takim razie jest archiwistyka społeczna, jaka jest jej rola?

KZ: Trzeba zdać sobie sprawę, że w dokumentacji dla przyszłych pokoleń przechowuje się zazwyczaj historię polityczną i losy wybitnych jednostek. Im bardziej dokument jest osobisty, nieformalny, lokalny, tym mniejszą ma szansę się zachować. Archiwiści społeczni dokumentują właśnie te historie. Przeglądają stare kroniki szkolne, docierają do archiwów dawnych zakładów pracy, kontaktują się z lokalnymi stowarzyszeniami, nagrywają opowieści swoich sąsiadów. To otwarcie się na wielogłos, szacunek dla pamięci jednostkowej – bo każda osoba ofiarowująca swoje zbiory lub składająca relację przynosi własną pamięć.

Uważam, że archiwa społeczne zmieniają myślenie o historii i sposobie zachowywania śladów przeszłości. Oddają głos tym, którzy dotychczas go nie mieli. Zaskakuje nas, w jakich miejscach mogą powstawać archiwa. Zgłaszają się do nas na przykład koła gospodyń wiejskich albo stowarzyszenia hodowców gołębi. Istnieje archiwum społeczne polskiego internetu i archiwum założone przez warszawskie pielęgniarki. Dokumentuje się też na przykład sztukę performatywną lat 90. w Polsce. Niemal każdy temat może być przedmiotem zainteresowania archiwistów.

JŁ: Archiwa społeczne, co ważne, odpowiadają na potrzeby danego miejsca i społeczności. Archiwiści mogą na przykład pytać o rolę kobiet w historii danej miejscowości. Inni zastanawiają się nad tożsamością miejscowości, którą przed wojną zamieszkiwały mniejszości narodowe, bo chcą przywracać pamięć o nieobecnych już sąsiadach. To też tworzenie nowych wspólnot.

Bardzo interesujący był projekt „Stocznia jest kobietą” Stowarzyszenia Arteria. Archiwistki wysłuchały relacji kobiet pracujących w Stoczni Gdańskiej jako księgowe, suwnicowe, magazynierki, inżynierki. Na początku pomysł spotkał się z niedowierzaniem. Czym ich historia różni się od historii mężczyzn tam pracujących? – pytały kobiety. Już po nagraniach przyznawały: „Tak, jednak my, kobiety miałyśmy wspólną, nieco inną historię od mężczyzn. Nagrania miały sens”. To przykład budowania nieuświadomionej wcześniej wspólnoty. I bardzo ważne zadanie publiczne – leczące pamięć, działające na kanwie historii, ale mające wpływ na teraźniejszość. Archiwa społeczne to emanacja społeczeństwa obywatelskiego.

Możemy już mówić o ponad 700 archiwach społecznych w Polsce. Czy wyrastamy na potęgę w tej dziedzinie?

KZ: Archiwa społeczne istnieją w niemal każdym kraju, ale nie zawsze są tak nazywane. To naturalny, społeczny odruch, aby dokumentować historię, która nie będzie zachowana, jeżeli nie zbierze się relacji i dokumentów. Nie znaleźliśmy natomiast jeszcze kraju, w którym istniałaby instytucja państwowa taka jak nasza – zajmująca się archiwami społecznymi. Istnieją organizacje pozarządowe, które się w tym specjalizują. W Polsce w ­ostatnich latach zaszło kilka procesów i zjawisk, które sprzyjają rozwojowi archiwistyki społecznej: zainteresowanie lokalnością i historią, rozwój ruchu animatorów kultury, którzy chcą ożywiać dziedzictwo i przedstawiać je społeczności.

Ważnym aspektem jest cyfryzacja – mamy teraz wszyscy dostęp do wiedzy, która wcześniej była zarezerwowana dla środowiska naukowego czy eksperckiego, łatwo więc możemy się dowiedzieć, jak zbiory digitalizować czy opisywać. Internet umożliwia także łatwe dzielenie się zbiorami. W mediach społecznościowych archiwiści zamieszczają starą fotografię i społeczność zaraz ją komentuje, dopowiada, kto może na niej być, gdzie i w jakich okolicznościach została wykonana, albo – jakie ma związane z nią wspomnienia. Informacja zwrotna jest bardzo szybka, to daje archiwiście ogromną satysfakcję.

Organizują Państwo już V Kongres Archiwów Społecznych. Czym będzie się różnił od czterech poprzednich?

JŁ: W tym roku spotkamy się w Lublinie, pod hasłem „Historia na głosy”. Kongres przygotowujemy we współpracy z Ośrodkiem Brama Grodzka – Teatr NN i Instytutem Nauk o Komunikacji Społecznej i Mediach Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Tematem głównym będzie historia mówiona, czyli zbieranie relacji od bezpośrednich świadków historii. Każdy z nas ma przecież blisko siebie opowieść wartą opowiedzenia i zachowania. Uczestnicy Kongresu dowiedzą się, jak dobrze przeprowadzić rozmowę, jak ją nagrać (poruszymy kwestie techniczne i etyczne). Co zrobić, aby taka relacja nie zamilkła w archiwach – bo to dość częste. Będziemy też prezentować instytucje zaangażowane w archiwistykę, a także projekty artystyczne i edukacyjne inspirowane historią mówioną.

W przestrzeni Lublina zaprezentują Państwo sylwetki czworga bohaterów. Możemy już zdradzić, kto to będzie?

JŁ: Będą to osoby, które złożyły swoje relacje w archiwach historii mówionej. Raczej osoby niepubliczne, które doświadczyły w życiu niezwykłych historii. Na przykład pani, która uczęszczała do przedszkola mieszczącego się w dworku „Milusin” Józefa Piłsudskiego. Pamięta, że jadła zupę pomidorową w salonie Piłsudskiego. Zderzenie wielkiej historii z tym, co każdemu z nas mogło się przytrafić.

Każdy może też odwiedzić Bramę Grodzką. Ośrodek od lat dokumentuje dawne życie miasta, w tym nieistniejącej już dzielnicy żydowskiej. Czy można to uznać za przykład dla innych miejscowości?

KZ: Ich działalność trwa już od początku lat 90., a zaczęła się od teatru alternatywnego. Ośrodek z pewnością zmienił oblicze Lublina. Zawsze stawiał sobie za cel dokumentację historii, która nie jest widoczna, np. historię dawnych żydowskich mieszkańców miasta albo dźwięków dawnego Lublina. Ta działalność może inspirować inne archiwa – jak zmieniać myślenie mieszkańców o swojej własnej historii, jak przełożyć to na przestrzeń miasta.

: Brama Grodzka ma ogromne zbiory historii mówionej. Nagrywali relacje mieszkańców nie tylko w Lublinie, ale w całej Polsce i na świecie. Udało się im utrwalić wspomnienie o codzienności miasta, co ma ogromną wartość.

Ważnym akcentem tegorocznego Kongresu będą świadectwa wojny z powstającego Ukraińskiego Archiwum Społecznego.

KZ: W ubiegłym roku prowadziliśmy szkolenie dla osób z Ukrainy, jak zakładać archiwa społeczne. Ten ruch przed rozpoczęciem pełnoskalowej wojny w Ukrainie nie był znacząco widoczny. Po wybuchu wojny zastanawialiśmy się, czy szkolenia mają sens. Okazało się, że ich uczestniczki bardzo były ­archiwistyką społeczną zainteresowane. Niektóre z nich zajmowały się wcześniej dokumentowaniem np. Pomarańczowej Rewolucji. Wraz z wybuchem obecnej wojny tym bardziej czują potrzebę takich działań. Cały czas wspieramy ten ruch.

JŁ: Historie, które teraz ukraińskie archiwistki zbierają, pochodzą od ludzi w wojennej traumie. Takie rozmowy trzeba nagrywać z dużą uważnością i empatią. To ogromnie trudne zadanie – dokumentacja bardzo aktualnej historii.

O czym jeszcze trzeba wspomnieć w kontekście Kongresu?

JŁ: Kongres to trzy dni wypełnione spotkaniami, warsztatami i prezentacjami. Jest otwarty dla wszystkich, którzy chcieliby wziąć w nim udział i którym bliskie jest mówienie o historii z perspektywy drugiego człowieka. Spotykamy się stacjonarnie w Lublinie. Kongres będzie miał także odsłonę internetową, w programie online można wziąć udział poprzez platformę kongres.cas.org.pl. Zapraszamy tych, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z archiwistyką społeczną, z drugiej strony też tych, którzy chcieliby nagrać relacje swoich dziadków czy osobę, która ma coś ciekawego do powiedzenia, a nie wiedzą, jak się do tej pracy zabrać. Zaproszeni eksperci poradzą, jak nagrać relacje, aby być z nich zadowolonym nawet po wielu latach.

KZ: Często pada pytanie: czy każdy może zostać archiwistą społecznym? Tak, każdy, kto chce. Każdy może znaleźć wokół siebie tematy warte udokumentowania. Pracownicy Centrum Archiwistyki Społecznej są gotowi pomóc. ©

JOANNA ŁUBA – wicedyrektorka Centrum Archiwistyki Społecznej, historyczka, dokumentalistka i badaczka emigracji.

KATARZYNA ZIĘTAL – dyrektorka Centrum Archiwistyki Społecznej, od 11 lat zaangażowana w rozwijanie dziedziny oddolnego dokumentowania historii.
 

V KONGRES ARCHIWÓW SPOŁECZNYCH

odbędzie się w dniach 29 września – 1 października w Lublinie.
Udział w wydarzeniu jest bezpłatny.
Aby uczestniczyć w nim online, należy zarejestrować się na stronie kongres.cas.org.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz kulturalny, redaktor, współpracownik "Tygodnika Powszechnego".

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Z uważnością i empatią

Artykuł pochodzi z dodatku „V Kongres Archiwów Społecznych