Joe Biden w Polsce: „Putin nie wygra”

Prezydent USA w Warszawie złożył Ukrainie obietnicę. Co jego słowa znaczą w takim miejscu jak Chersoń?

21.02.2023

Czyta się kilka minut

Wystąpienie Joego Bidena do narodu polskiego w Arkadach Kubickiego. Warszawa, 21.02.2023 / fot. Pawel Wodzynski/East News /
Wystąpienie Joego Bidena do narodu polskiego w Arkadach Kubickiego. Warszawa, 21.02.2023 / fot. Pawel Wodzynski/East News /

Ciała leżały rozrzucone w promieniu kilkudziesięciu metrów wokół przystanku autobusowego – wzdłuż alejki, przy której mieszczą się sklepy i apteka. Tu starszy mężczyzna: wygląda, jakby spał. Obok kobieta z zakrytą twarzą, widać burzę czarnych włosów. Dalej spod plandeki wystaje noga obuta w młodzieżowy trampek. Jeszcze dalej – strzępy krwawych bandaży, ślady ratowania tych, którzy przeżyli. A obok – dowody rzeczowe zbrodni: szczątki rakiet typu „Grad”.

„Grad” to broń na swój sposób prymitywna, bo niekierowana. Nie da się powiedzieć, że ona trafia w coś niechcący – jej istota to pokrycie określonego obszaru, by zabić maksymalnie wielu z tych, co się na nim znajdują, i złamać psychicznie tych, którzy ujdą z życiem.

Salwa „Gradów” spadła na centrum Chersonia w południe 21 lutego mniej więcej w czasie, gdy w Moskwie Władimir Putin zbliżał się do końca przydługiego wystąpienia przed rosyjskim Zgromadzeniem Federalnym, grupą kilkuset polityków, a także wojskowych i duchownych. W chwili, gdy patriarcha Cyryl i kremlowska elita oklaskiwali przywódcę, w Chersoniu – mieście położonym blisko ujścia Dniepru do Morza Czarnego, na samej linii frontu (Rosjanie stoją na południowym brzegu rzeki) – umarło sześcioro zwykłych ludzi. Kolejnych dwadzieścioro odwieziono do szpitali, z mniej lub bardziej poważnymi ranami.

„My cali”

Gdy w Moskwie Putin przekonywał poddanych, że rok temu to nie Rosja zaczęła, lecz Zachód, i że Rosja prowadzi dziś jedynie wojnę obronną (kontynuując jednak „naszą ofensywę”; wszystko rzecz jasna w ramach owej obrony) – w Chersoniu kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy żyją w tym mieście, musiało zastanawiać się, czy artylerzyści zza rzeki tego dnia dadzą już sobie spokój i można wyjść po chleb (jego zdobycie jest tu sztuką, większość piekarni nie pracuje).


ORĘDZIE PUTINA: NA WSCHODZIE BEZ ZMIAN

ANNA ŁABUSZEWSKA: O co toczy się wojna i kiedy się skończy? Dlaczego Rosja ponosi straty? Jak mają żyć zwykli Rosjanie? Prezydent Rosji przemawiał przez dwie godziny, a nadal nie odpowiedział na te pytania.


– U nas wszyscy żywi – pisze wieczorem z Chersonia Olga Cylinko, przewodnicząca „Centrum Sofia”, miejscowego stowarzyszenia rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi. – Ale kilka nocy temu było źle. Pocisk eksplodował między domami moich sąsiadów. Nie ma dwóch domów. U nas okno wyleciało i oberwał się sufit. Bogu dziękować, my cali.

Olga i jej nastoletni syn Nazar szykują śpiwory, by przetrwać kolejną chłodną noc – choć klimat czarnomorski, ta zima jest w Chersoniu wyjątkowo chłodna. Pod wieczór temperatura odczuwalna spada w okolice zera, miejskie ogrzewanie nie działa.

Półtora tysiąca kilometrów stąd, w Warszawie, prezydent USA wchodzi na scenę u stóp Zamku Królewskiego. W Chersoniu nie ma telewizji – o tym, co Joe Biden powie z tego miejsca Polakom, Ukraińcom, Amerykanom oraz także Putinowi, mieszkańcy Chersonia dowiedzą się poźniej z internetu – o ile będzie dostępny.

Ale tego dnia, 21 lutego, Ameryka jest obecna w Chersoniu, i to konkretnie: w swoim codziennym raporcie o tym, co udało się w mieście i okolicy wyremontować, a także ile bochenków chleba zdołali przywieźć wolontariusze, lokalne władze informują z radością, że amerykańska organizacja Project HOPE dostarczyła „generator dużej mocy”. Będzie zainstalowany we wsi Mychajłówka, aby przywrócić tam zaopatrzenie w bieżącą wodę.

O co walczymy

Niezręcznie jest pytać ludzi, na których miasto tej nocy mogą znowu spaść rakiety „Grad”, co sądzą o wystąpieniach prezydenta USA w Kijowie i Warszawie. Podczas wieczornej wymiany informacji („Z naszych wszyscy żywi”; „Timur pyta, kiedy znów przyjedziecie”) nie padnie więc takie pytanie.


ATAK NA UKRAINĘ | KORESPONDENCJE, ZDJĘCIA, ANALIZY | CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Ale też nie musi padać. Po co pytać o to, co oczywiste? Bo koniec końców to zobowiązanie, które przemawiając w Warszawie (a wcześniej również w Kijowie) podejmuje Joe Biden, dotyczy właśnie ich: Olgi i Nazara, małego Timura i jego mamy Katii, ich bliskich i sąsiadów, którzy też podjęli decyzję, że nie opuszczą swojego miasta i kraju – mimo tego, co przeszli podczas trwającej osiem miesięcy okupacji. A może dlatego właśnie, z przekory, z uporu? Bo skoro przetrwali tamto, przetrwają i tę obecną wolność, nawet jeśli oznacza codzienne ostrzały zza rzeki. „Wolni ludzie odmawiają życia w ciemności” – powie w Warszawie Biden. Oni czują się tu wolni, choćby za taką cenę.

Putin wątpi w naszą wytrwałość, mówi Biden w Warszawie, ale nasze wsparcie dla Ukrainy nie ustanie. Putin nie wygra, deklaruje. Walka, którą dziś toczymy, określi na kolejne dekady, w jakim świecie będą żyć nasze dzieci i wnuki.

A o co właściwie ją toczymy? Tu, w polskiej stolicy, Biden nie powie – być może wbrew niektórym oczekiwaniom – ilu żołnierzy amerykańskich i na jak długo zostanie w Polsce; nie padną liczby ani statystyki kolejnych pakietów pomocy (te padły, owszem, w Kijowie). Przemawiając do Polaków – a także, jak się zdaje, również do amerykańskich obywateli – Joe Biden przedstawi, rzec można, wyższe uzasadnienie dla wysiłków, kosztów i ryzyka, które kraje świata demokratycznego podejmują na rzecz Ukrainy. Nie na poziomie polityki (nic tej nie ujmując), lecz wartości. Wśród słów, jakie często padają tego wieczora w Warszawie, są: „wolność”, „świat demokratyczny”, „wolni ludzie”, „jesteśmy po stronie dobra”. Padają też gwarancje, dla polskich słuchaczy: „Atak na jednego członka NATO byłby atakiem na wszystkich”.

***

„Gdyby Rosja przestała walczyć, skończyłaby się wojna. Gdyby Ukraina przestała walczyć, byłby to koniec Ukrainy” – ten bon mot, przywołany przez Joego Bidena u stóp warszawskiego Zamku, zabrzmiał trochę jak polemika ze światem alternatywnym, który kilka godzin wcześniej Putin przedstawiał Rosjanom, uzasadniając, dlaczego mają ryzykować życiem na jego wojnie.

Przekładając te słowa na realia na samym dole tej wojny: gdyby Rosja przestała walczyć, ludzie w Chersoniu przestaliby umierać. Gdyby Ukraina przestała walczyć, ci ludzie straciliby ponownie to, co w tym momencie cenią sobie, jak mówią, najmocniej: odrobinę wolności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej