„Jesteśmy wściekłe”, czyli równouprawnienie po szwajcarsku

Kobiety w Szwajcarii będą przechodziły na emeryturę w tym samym wieku, co mężczyźni. Tak zdecydowała demokratyczna większość. Ale nie kobiet.

17.10.2022

Czyta się kilka minut

Referendalny plakat przeciwników reformy emerytalnej. Lozanna, Szwajcaria, 28 sierpnia 2022 r. / FABRICE COFFRINI / AFP / EAST NEWS
Referendalny plakat przeciwników reformy emerytalnej. Lozanna, Szwajcaria, 28 sierpnia 2022 r. / FABRICE COFFRINI / AFP / EAST NEWS

Przed dworcem głównym w Bernie przechodnie z trudem przeciskają się przez tłum stojących razem kobiet. Poniedziałek to nie jest w Szwajcarii zwyczajowy dzień na organizowanie demonstracji. Chyba że na ulice spontanicznie wypycha kogoś gniew. Zgromadzone na dworcowym placu kobiety trzymają samodzielnie wymalowane transparenty i nie kryją emocji: „Jesteśmy wściekłe”.

Dzień wcześniej demokratyczna większość zdecydowała w referendum o wydłużeniu im pracy o rok. Od teraz, aby przejść na emeryturę, będą musiały – tak jak mężczyźni – pracować do 65. roku życia. – To jest policzek wymierzony w twarz wszystkich kobiet – komentuje wyniki referendum organizatorka demonstracji Tamara Funiciello, parlamentarzystka i wiceprezeska sekcji kobiet Socjaldemokratycznej Partii Szwajcarii.

Temat zrównania wieku emerytalnego, ostatecznie rozstrzygnięty głosami obywateli i obywatelek, podzielił Szwajcarię prawie na pół. Prawie, bo zwolennicy przeważyli referendalną szalę niewiele ponad 30 tysiącami głosów (50,5 proc.).


PRZECZYTAJ TAKŻE:
CO DALEJ Z POLSKIMI SZKOŁAMI W KRAJACH BAŁTYCKICH >>>>


Natomiast gdyby adwokatkami we własnej sprawie były same kobiety, reforma przepadłaby z kretesem: odrzuciło ją aż dwie trzecie głosujących obywatelek. Podobny odsetek mężczyzn był na „tak”. Jeszcze nigdy w historii demokracji bezpośredniej (kobiety mogą tu głosować dopiero od 1971 r.) nie ujawniła się w Szwajcarii tak głęboka genderowa przepaść, jeśli chodzi o wizję przyszłości kraju.

Tamara Funiciello, tak jak i setki kobiet zgromadzonych na placu w Bernie, jest rozczarowana wynikiem referendum i uważa, że „przegłosowali nas biali, starzy, bogaci mężczyźni”.

Pierwsze próby zrównania

Szwajcaria była do tej pory jednym z niewielu państw należących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD; skupia ona kraje rozwinięte i demokratyczne), w których nie ma równego dla wszystkich wieku emerytalnego; należy do nich także Polska.

Kiedy w 1948 r. utworzono tutaj pierwszy, państwowy filar emerytalny, wiek przejścia na zawodowy odpoczynek wynosił 65 lat dla obu płci. Później obniżono go dla kobiet do 63., a następnie do 62. roku życia. Rząd argumentował wówczas, że kobiety są bardziej obciążone obowiązkami pozazawodowymi, więc wytchnienie od pracy należy im się wcześniej. Nieoficjalnie zaś mówiło się, że mężczyźni zadecydowali o tej zmianie dla własnego dobra, aby – często starsi od swoich żon, przyzwyczajeni do ugotowanych obiadów i posprzątanych mieszkań – nie musieli spędzać emerytury samotnie.

Dopiero reforma z 1997 r. uwzględniła stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego kobiet do 64. roku życia. Późniejsze próby jego zrównania z wiekiem mężczyzn napotykały stanowcze „nie” obywateli. Na pewien czas temat ucichł. Aż do momentu, kiedy prognozy wydolności państwowego fundamentu systemu emerytalnego nie pozostawiały już żadnych wątpliwości, że pilnie potrzebne są zmiany.

Pożar w krainie seniorów

To, że Szwajcaria się starzeje, a składki płacone przez osoby pracujące nie nadążą za rosnącymi świadczeniami emerytalnymi, wiadomo nie od dziś. Na koniec roku 2021 w tym 8,5-milionowym kraju żyło już ponad 1,6 mln seniorów, czyli osób powyżej 65. roku życia. Nigdy wcześniej nie było ich aż tylu. Szacuje się, że w kolejnych latach, w związku z przejściem na emeryturę pokolenia tzw. baby boomu, w państwowym systemie emerytalnym powstanie dziura wielkości kilku miliardów franków rocznie.

Za tymi alarmującymi wyliczeniami szły coraz to nowe pomysły, jak uratować przyszłe emerytury Szwajcarów. Reforma pierwszego filaru to temat pełzający w tutejszej polityce od lat, jednak w kraju, w którym ostatni głos mają zawsze obywatele głosujący w referendum, nie jest łatwo pogodzić sprzeczne interesy i wypracować kompromis. Zwłaszcza, jeśli sprawa – czyli w tym przypadku bezpieczeństwo finansowe – dotyczy wszystkich.

Najmniej bolesnym dla podatników, a skutecznym – przynajmniej doraźnie – rozwiązaniem miała być przyjęta właśnie w referendum podwyżka podatku VAT oraz właśnie późniejsze przechodzenie na emeryturę kobiet. Rząd nie przewidział jednak tego, że planując odciążenie systemu o ponad 6 mld franków do 2032 r., przebije narastający od lat balon frustracji kobiet, walczących o równouprawnienie na rynku pracy.

Równość to nie równouprawnienie

W konstytucji Federacji Szwajcarskiej od połowy lat 90. XX w. widnieje zapis o równouprawnieniu płci. Jednym z praktycznych następstw tej gwarancji jest zabezpieczenie świadczeń emerytalnych kobiet. Szwajcarki długo walczyły o kompensację luk w składkach, spowodowanych przerwami w pracy m.in. na czas opieki nad dziećmi, czy o zabezpieczenie na wypadek rozwodu lub śmierci lepiej zarabiającego partnera. Dzięki temu, mimo że pracują krócej i wpłacają do państwowej kasy mniej, z pierwszego filaru emerytki otrzymują dzisiaj podobnie wysokie świadczenie jak emeryci.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

„MAKE KRÁLOVEC CZECH ­AGAIN”, CZYLI JAK CZESI KPIĄ Z PUTINA >>>>


Wydawałoby się, że na drodze do równouprawnienia zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn jest racjonalnym i konsekwentnym krokiem do przodu, skoro aktywność zawodowa Szwajcarek w ostatnich dekadach znacznie wzrosła.

– Niekoniecznie, jeśli spojrzeć na system emerytalny jako całość – uważa Nora Meuli, socjolożka, badaczka nierówności ekonomicznych i społecznych na Uniwersytecie Nauk Stosowanych Północno-Zachodniej Szwajcarii (FHNW). – Ta reforma oznacza wyłącznie tyle, że kobiety i mężczyźni będą traktowani na równi, jeśli chodzi o wiek emerytalny. Z punktu widzenia równych praw jest to jednak krok wstecz. Kobiety oddały w zastaw rok emerytury i nie otrzymały w zamian nic, co poprawiłoby ich sytuację finansową na starość – mówi Meuli „Tygodnikowi”.

Szwajcarski system zabezpieczeń emerytalnych, podobnie jak polski, ma trzy filary: pierwszy państwowy, drugi pracowniczy (składki odprowadzane są do funduszy emerytalnych) oraz trzeci – prywatny i dobrowolny. Jeśli wziąć pod uwagę emeryturę z wszystkich trzech filarów, Szwajcarki otrzymują jedynie dwie trzecie tego, co Szwajcarzy. Wskaźnik zwany Gender Pension Gap (różnica w wysokości emerytur kobiet i mężczyzn) jest w Szwajcarii znacznie wyższy, niż wynosi średnia w krajach OECD. Różnica wysokości świadczeń z samego tylko drugiego filaru wynosi tutaj dokładnie 63 proc. – na niekorzyść kobiet.

Biedne emerytki w bogatym kraju

– Kobiety częściej pracują na część etatu, zarabiają mniej niż mężczyźni, wykonują niskopłatne prace w sektorze usług, aby związać koniec z końcem zatrudniają się u kilku pracodawców jednocześnie albo dorabiają na własny rachunek. Wszystkie te nierówności na rynku pracy znajdują odzwierciedlenie w systemie emerytalnym – tłumaczy Nora Meuli.

Przykładowo połowa kobiet, które w 2018 r. przeszły na emeryturę, otrzymuje z drugiego filara poniżej 1165 franków miesięcznie. W sfeminizowanych branżach emerytury w wysokości 500- -800 franków nie są wyjątkiem. To jedynie marny dodatek do państwowego świadczenia, który nie pozwala na przeżycie w jednym z najdroższych krajów Europy. Z kolei w trzecim filarze, tym prywatnym, oszczędności ma czterech na pięciu mężczyzn, ale tylko niespełna dwie trzecie kobiet.

– Ubóstwo seniorek jest faktem – uważa Meuli. – Żyjąc średnio dłużej od mężczyzn, kobiety nierzadko na starość zostają same, co zmusza je do korzystania z opieki instytucjonalnej. Jednak aby mogły sobie na to pozwolić, nie pozostaje im nic innego, jak zwrócić się po pomoc socjalną.

W 2019 r. z tzw. świadczeń uzupełniających, czyli dodatku socjalnego do emerytury, korzystało ponad 140 tys. kobiet – dwa razy tyle co mężczyzn.

To właśnie po to, aby zamanifestować swój sprzeciw przeciwko życiu w strachu przed zubożeniem po odejściu z pracy, kobiety – pełnoetatowe matki, osoby pracujące na część etatu, żeby móc zajmować się dziećmi, zarabiające najniższe stawki godzinowe, samozatrudnione – przyszły demonstrować w Bernie w tamten poreferendalny poniedziałek. Dla wielu z nich państwowe świadczenie to jedyne pewne źródło utrzymania w przyszłości. A ono wynosi maksymalnie 2390 franków, czyli niewiele więcej niż granica ubóstwa.

Dobre i złe feministki

Zrównanie wieku emerytalnego było w ostatnich miesiącach najgorętszym tematem dyskusji w kobiecych sekcjach partii politycznych, w organizacjach pozarządowych i wśród aktywistek feministycznych. Ponadprzeciętna frekwencja referendalna (powyżej 50 proc.) to znak, że udało się zmobilizować kobiety do wypowiedzenia się w swojej sprawie. Co nie znaczy, że ten głos wybrzmiał jednym tonem.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

JOSEPH SAKRAN, amerykański chirurg ratujący ofiary strzelanin: To niedorzeczne, że w wielu stanach USA niemal każdy może kupić broń, która pozwala wystrzelić nawet sto pocisków bez konieczności przeładowania >>>>


Katharina (branża medialna, singielka, bez dzieci) wypełniała kartę referendalną, jak mówi, z ciężkim sercem: – Zgadzam się z przeciwniczkami reformy punktującymi obszary, w których do równouprawnienia jest jeszcze długa droga. Jednak nie widzę powodu, dla którego kobiety miałyby pracować krócej niż mężczyźni. Wcześniejsze przechodzenie na emeryturę, tłumaczone w historii słabością fizyczną i psychiczną kobiet, to argument z gruntu mizoginistyczny. Dlatego zagłosowałam na „tak”. Koleżanki feministki nazywają mnie teraz zdrajczynią.

Yvonne (część etatu, dobrze zarabiający mąż, trójka dzieci) zwraca uwagę, że czasy, gdy kobiety nie mogły same decydować o tym, czy i jak dużo chcą pracować, już minęły: – Każda z nas wie, jaki wpływ decyzje zawodowe będą miały na naszą przyszłość finansową. Żyjemy dłużej niż mężczyźni. Teraz będziemy mogły też dłużej płacić składki i dzięki temu otrzymać później nieco wyższą emeryturę.

Christina (część etatu, mąż ze stabilną posadą, dwójka dzieci) martwi się o system emerytalny: – Grozi nam kryzys i nie ma tu drogi na skróty. Poparcie dla reformy jest według mnie przede wszystkim aktem solidarności. To oczywiste, że dobro społeczne jest ważniejsze niż moje osobiste interesy. A pracować rok dłużej? Co to za problem!

Denise (samozatrudniona, w konkubinacie, bez dzieci) głosowała na „nie” w akcie protestu: – Państwowa emerytura nie wystarczy mi na życie, więc będę musiała pracować tak długo, jak się da, czy tego chcę, czy nie. Myślę też o samotnych matkach, których szanse na rynku pracy są mocno ograniczone. Podobnie jak kobiet po pięćdziesiątce czy zwalnianych z pracy tuż przed przejściem na emeryturę, ponieważ ich stanowiska są dla pracodawcy za drogie. Dla nich rok pracy dłużej to dodatkowy rok niepewności o byt.

Rozczarowania wynikiem referendum nie kryje Katia (własna firma, dorosłe dzieci, kilka lat do emerytury): – Wydłużenie wieku emerytalnego pozwoli państwu ujechać kilka kilometrów dalej, żeby na chwilę uciec przed pożarem. Ale to jazda na plecach kobiet. A tu pilnie potrzebne są zmiany w całym systemie emerytalnym.

Praca w domu to też praca

Liberalne polityczki, które zwłaszcza w niemieckojęzycznej części Szwajcarii nawoływały kobiety do głosowania za podniesieniem wieku emerytalnego, mają za złe Tamarze Funiciello, że podczas demonstracji w Bernie wypowiadała się w imieniu wszystkich kobiet.

Marianne Binder, parlamentarzystka Partii Centrum, nazwała arogancją dyktowanie przez kobiety lewicy, na czym ma polegać równouprawnienie i negowanie zaangażowania tych kobiet, które są po stronie reformy. Faktem jest, że za podniesieniem wieku emerytalnego opowiedziały się komitety kobiece większości partii reprezentowanych w szwajcarskim parlamencie. Lewica zarzuca im, że za zafundowany kobietom dodatkowy rok pracy nie zaproponowały nic w zamian.

Co mogłoby złagodzić gniew tych Szwajcarek, które wynik referendum rozczarował? Postulatem powtarzanym od lat w kontekście równouprawnienia jest ten o uznaniu pracy opiekuńczej.

– Jej ogrom wciąż wykonują kobiety, a nie cieszy się uznaniem, na jakie zasługuje w społeczeństwie. Jest po prostu pomijana – mówi socjolożka Nora Meuli.

Ekspertki z kobiecego think tanku Economie Feministe szacują, że choć w Szwajcarii kobiety i mężczyźni poświęcają pracy tyle samo czasu, to ich roczne dochody są o ok. 100 mld franków niższe niż mężczyzn. Powodem jest właśnie nieuwzględnianie w rachunku ekonomicznym zadań, które w tradycyjnym postrzeganiu roli kobiety nie są pracą, lecz obowiązkiem, który nie ma ceny.

– Dopóki praca nieodpłatna nie będzie traktowana jak praca, czyli także uwzględniana w systemie emerytalnym, nie może być mowy o równouprawnieniu – uważa Meuli.

„Będziemy coraz głośniejsze”

Wygląda na to, że na takie zmiany trzeba będzie jeszcze długo czekać. Tuż przed referendum w sprawie wyrównania wieku emerytalnego parlament odrzucił kompromisową propozycję związków zawodowych na temat modernizacji systemu emerytalnego, która miałaby zmniejszyć lukę w drugim filarze, m.in. poprzez dodatek dla osób o niskich zarobkach, pracujących na część etatu.

Ale kobiety, które w jesienny poniedziałek długimi godzinami protestowały przed dworcem w Bernie, tak szybko nie odpuszczą. Do walki o swoje prawa są przecież przyzwyczajone. – Opór rośnie i wraz z każdą decyzją pogarszającą sytuację życiową kobiet będziemy coraz głośniejsze – zapowiada Funiciello.

Na czerwiec 2023 r. planowany jest w Szwajcarii strajk generalny kobiet. Treść postulatów na transparenty jest już gotowa. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Równouprawnienie po szwajcarsku