Lato emerytów

Nawet najbogatszych państw Europy nie stać na wypłatę świadczeń emerytalnych w dotychczasowej wysokości.

29.06.2010

Czyta się kilka minut

Dworzec Atocha, Madryt, luty 2010 r. / fot. Grażyna Makara /
Dworzec Atocha, Madryt, luty 2010 r. / fot. Grażyna Makara /

Czy wakacje 2010 roku zapamiętamy jako europejskie lato emerytów? Nawet jeśli nie, to obecna fala protestów i strajków przeciw podwyższaniu wieku emerytalnego i cięciu samych świadczeń, rozlewająca się po całej Europie, jest z pewnością awangardą zmian, czekających stary kontynent w nadchodzących dekadach. Stary - w sensie dosłownym.

***

Już za pół wieku większą część europejskiego społeczeństwa mają stanowić emeryci. Za sprawą postępu w medycynie żyjemy znacznie dłużej. Równocześnie rodzi się nam mniej dzieci. To nie lada wyzwanie dla Unii Europejskiej, w szczególności dla jej gospodarki i polityki społecznej. Konsekwencję zmian demograficznych odczujemy po lekkości naszych portfeli i spadku jakości życia.

Trudno sobie wyobrazić, by starzejąca się Europa skutecznie walczyła z azjatycką, amerykańską czy afrykańską młodszą konkurencją. Ale nie jest w tym starciu stroną z góry przegraną. Trzeba wykorzystać doświadczenie zawodowe starszych osób, emeryci w wielu przypadkach to znakomici fachowcy, którzy chętnie podzielą się wiedzą z młodszym pokoleniem. Jednak część starszych osób zwyczajnie nie będzie mieć siły na kontynuację kariery zawodowej. Ze starością w parze kroczą przecież choroby.

Z drugiej strony wcale nie jest łatwo sprawić, aby ludzie, którzy mają siły i są zdrowi, chcieli dłużej pracować. Nawet kuszeni wyższymi emeryturami kręcą nosem, wolą spokój i pewność emerytury.

Problem w tym, że dziś już nawet najbogatszych państw nie stać na wypłatę świadczeń emerytalnych w dotychczasowej wysokości. W dodatku co roku rośnie grono emerytów, czyli potrzeba jeszcze więcej publicznych pieniędzy. Systemy emerytalne, nawet te prywatne, gwarantuje państwo. Tymczasem niedawny kryzys finansowy odsłonił wielkie dziury w ich budżetach, w dużej mierze wydrążone przez wydatki społeczne. Krach zmusił i zmusza polityków do podejmowania niewygodnych decyzji, za które mogą słono zapłacić, nawet utratą władzy. Wiele unijnych rządów ratując państwowe finanse, wydłuża bowiem Europejczykom czas ich zawodowej aktywności. Liczą, że w ten sposób napełnią puste narodowe skarbce. Lwią część budżetów pochłaniają właśnie świadczenia socjalne, w tym emerytury. Im później i im mniej osób przechodzi na emeryturę, tym większe wpływy z podatków płyną do budżetu, tym szybciej rozwija się gospodarka.

***

Prognozy zmian struktury demograficznej Europy znane są ekonomistom od lat. Eurostat przewiduje, że za 40 lat osób w wieku emerytalnym, czyli takich, które mają więcej niż 65 lat, znacznie przybędzie w Unii Europejskiej, ten wzrost szacowany jest na około 70 proc. Równocześnie liczba pracujących spadnie o kilkanaście procent. Odwróceniu ulegnie stosunek osób zatrudnionych do emerytów. Za pół wieku na czterech emerytów będą pracować trzy młode, czynne zawodowo osoby - tak przynajmniej prognozuje Komisja Europejska. Zmiana będzie drastyczna, bo dziś w Unii na jednego emeryta przypadają średnio trzy osoby.

Starzenie się europejskich społeczeństw nie ominie Polski. Ekonomiści prognozują, że zmiany demograficzne w naszym kraju będą postępować gwałtowniej niż średnia unijna. Według Krzysztofa Rybińskiego, ekonomisty SGH i byłego wiceprezesa NBP, już za dekadę Polska będzie należeć do grupy państw najszybciej się starzejących nie tylko w Europie, ale i na świecie. Prof. Janina Jóźwiak z SGH wyliczyła, że za ćwierć wieku przybędzie w Polsce około 10 mln ludzi, którzy skończyli 65 lat. W tym samym czasie spadnie też o kilka milionów ogólna liczba ludności, co spotęguje problem demograficzny i ekonomiczny.

Kłopot w tym, że już teraz pracuje za mało Polaków. Wskaźnik zatrudnienia, choć w ostatnich latach wzrósł do poziomu około 60 proc., to nadal jest niższy, niż wynosi średnia unijna - ok. 65 proc. Daleko nam też do europejskiej czołówki, np. w Holandii czynnych zawodowo jest aż 77 proc. społeczeństwa w wieku produkcyjnym. Dla porównania w Niemczech, USA czy Japonii pracuje 71 proc. osób.

Ale jeszcze gorzej wygląda u nas zatrudnienie osób w starszym wieku (55-64 lata), w tym przedziale pracuje tylko jedna trzecia, podczas gdy średnia unijna jest sporo wyższa i wynosi około 45 proc.

Jak podaje "Gazeta Wyborcza", obecny rząd przeznaczył 2 mld zł z unijnego budżetu na pomoc w znalezieniu pracy - lub założeniu własnej firmy - ludziom powyżej 50. roku życia. Co trzecia przeszkolona za unijne pieniądze osoba znalazła stałe zatrudnienie. Minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska zapowiada intensyfikację działań w programie "50 plus".

Innym dużym problemem w Polsce jest też wiek emerytalny kobiet. Ekonomiści zwracają uwagę, że Polki na emeryturze przeżywają blisko 30 lat, czyli pracują za krótko. Nawołują więc, by wydłużyć ich życie zawodowe, przesuwając granicę z 60 do 65 lat. To ich zdaniem ograniczy negatywne ekonomicznie skutki starzenia się społeczeństwa. Wskazują, że w wielu państwach unijnych kobiety na emeryturę przechodzą w tym samym wieku co mężczyźni, tak jest np. w Norwegii. W innym wypadku czeka nas przykra podwyżka składki rentowej, i to szybciej, niż przypuszczamy.

Zdaniem Komisji Europejskiej czas spędzony na emeryturze nie powinien być dłuższy niż około jednej trzeciej życia mieszkańca Unii, a skoro tak - to państwa wspólnoty muszą wydłużyć okres aktywności zawodowej swoich obywateli. Zapowiadane obecnie reformy systemu emerytalnego nie są jednak w smak mieszkańcom Unii. Łatwo to zrozumieć.

Propozycje wydłużenia obowiązkowego czasu pracy przypadają w okresie stosunkowo wysokiego bezrobocia. Europejczycy nie tylko nie chcą tracić zdobytych przed laty przywilejów, ale boją się o swoje dotychczasowe zatrudnienie. Nie pociąga ich perspektywa wydłużenia okresu pracy o kolejnych kilka lat, bo to dla części z nich oznacza dłuższe życie w stresie.

Wydłużenie wieku emerytalnego jest jednak konieczne. Choćby z tego powodu, że emeryci swoje oszczędności przejadają, co wydaje się logiczne. Ale ma też złe konsekwencje gospodarcze. Wiadomo, że im mniej oszczędności krajowych, tym mniej inwestycji, a w efekcie niższe tempo wzrostu gospodarczego.

***

Komisja Europejska straszy, że dalsza opieszałość w reformie emerytalnej zmusi państwa unijne do zastosowania wyjątkowo niebezpiecznej społecznie mikstury: obcięcia emerytur i podwyższenia podatków.

Ten groźny wariant testuje właśnie Rumunia. W ubiegłym tygodniu Bukaresztem zatrzęsły wiece i demonstracje po tym, jak rząd Emila Boca zaproponował 15-procentową obniżkę emerytur i ostre cięcia płac w sektorze publicznym. Jeśli deficyt finansów publicznych nie spadnie, Rumunia nie ma co liczyć na dalszą pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego ani Banku Światowego. Sęk w tym, że rządowe cięcia emerytur rumuński trybunał konstytucyjny uznał za niezgodne z prawem. W tej sytuacji pozostała podwyżka podatków. W ostatnią sobotę VAT skoczył z 19 do 24 proc., ale podwyższenie wieku emerytalnego wydaje się też nieuniknione.

Również z dezaprobatą społeczną spotkały się plany reformy emerytalnej rządu greckiego, mimo że kraj wciąż stoi na krawędzi bankructwa.

Premier Jeorios Papandreu zamierza mocno ograniczyć możliwość przechodzenia na wcześniejsze emerytury oraz podnieść wiek emerytalny Greczynek o pięć lat, czyli do 65. roku życia. Grecja, podobnie jak Rumunia, musi wprowadzać reformy, zobowiązują ją do tego warunki międzynarodowej pomocy udzielonej jej niedawno przez MFW i Unię Europejską. Z bardzo ostrą reakcją na zapowiedź podwyższenia wieku emerytalnego tylko o dwa lata (do 62. roku życia) spotkał się rząd Francji. W minionym tygodniu państwo sparaliżował strajk generalny.

Swoją niechęć do zmian w systemie ubezpieczeń społecznych oraz do ewentualnego zamrożenia na trzy lata wynagrodzeń w sektorze publicznym manifestowało na ulicach blisko 900 tys. osób.

***

W Polsce pomysły wydłużenia wieku emerytalnego też nie znajdują wielu entuzjastów. Niedawno w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" minister Michał Boni, szef doradców premiera, przekonywał, że z każdym rokiem będzie się przesuwała granica lepszego zrozumienia dla zmian w systemie emerytalnym. Minister uważa, że ludzie sami zaczną dostrzegać dobre strony wydłużonego czasu pracy.

Im później przejdą na emeryturę, tym wyższe świadczenia będą otrzymywać. Jego zdaniem wystarczy, by ludzie dostrzegli ten związek, aby w Polsce można było przeprowadzić reformę. Jeszcze trzy lata temu 80 proc. Polaków było przeciwnych dłuższej aktywności zawodowej, teraz już tylko 47 proc.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka ekonomiczna, pracuje w Polskiej Agencji Prasowej.

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2010