Jesień jak wiosna

Polski senior jest jeszcze mniej aktywny społecznie niż statystyczny Polak. A jeśli już działa – to często jako bierny beneficjent eventów „dla emeryta”. Można inaczej.

30.10.2016

Czyta się kilka minut

Potańcówka z zespołem Retro Voice na Sopockich Targach Seniora. Październik, 2016 r /  / Fot. ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM
Potańcówka z zespołem Retro Voice na Sopockich Targach Seniora. Październik, 2016 r / / Fot. ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM

Aktywne starzenie? W Polsce? – upewnia się na powitanie. – Nie wiem, czy ja się do tej rozmowy nadaję – zastrzega po chwili, wprowadzając do swojego obszernego, choć zajętego w dużej części przez stare radioodbiorniki mieszkania.

Ryszard Dulski, 72-latek z Dobczyc, od siedmiu lat na emeryturze. Ale tylko teoretycznie: nadal wstaje o 6 rano, nadal pracuje i prowadzi działalność gospodarczą. Kilka lat temu przeprowadził się tu z Krakowa, gdzie pracował m.in. jako specjalista w Instytucie Fizyki Jądrowej, ekspert w Zakładzie Urządzeń Przemysłowych „Polon” czy pracownik naukowo-dydaktyczny z tytułem doktora inżyniera na AGH. Potem była – utrzymywana zresztą do dziś – działalność gospodarcza związana z radiokomunikacją.

– Te radioodbiorniki poustawiane naokoło pana to moje hobby – zastrzega, przechodząc do szczegółowej opowieści o kilku z nich. Jest np. radziecka zvezda 54 z czerwoną, pięcioramienną gwiazdą na przedzie, ogromny telefunken wyprodukowany na początku II wojny czy obity w bakelit enerdowski ilmenau i dziesiątki innych. Wszystkie działające, niektóre doprowadzone – własnymi rękami – od stanu ruiny do stanu używalności.

By zbliżyć się do klimatu wieloletniej działalności zawodowej Ryszarda Dulskiego, przechodzimy do pokoju obok. – To odbiorniki militarne, też działające – tłumaczy, wskazując na regał w całości zajęty urządzeniami. – Służą do łączności radiowej, którą zajmowałem się przez lata.

ŹRÓDŁO: ONZ (DEPARTAMENT DS. GOSPODARCZO-SPOŁECZNYCH), GUS, POLSENIOR / IL. LECH MAZURCZYK

Niech se polata 

Pytam Dulskiego, skąd wątpliwość, czy pasuje do tematu rozmowy. – Moje doświadczenie jest takie: jeśli osoba w podeszłym wieku sama nie zorganizuje sobie jakiejś aktywności, albo nie natrafi na ludzi, którzy na taką aktywność mają pomysł, to niczego nie zrobi. A już na pewno nie pomogą jej w tym żadne instytucje – wyjaśnia.

W roku 2011 przeszedł na emeryturę. O bezczynności w nowym miejscu zamieszkania nie chciał nawet myśleć, więc udał się do kilku instytucji samorządowych. Oferując się społecznie – jako ekspert i naukowiec, mogący ciekawie rozwinąć techniczne zainteresowania młodzieży.

– Zostałem potraktowany jak... – robi pauzę Dulski.

– Wariat? – dopytuję.

– Chyba tak: „Puśćcie wariata, niech se polata”.

– Co powiedzieli?

– Żadnego „spadaj!”. Raczej mnie zbywali. Raz nawet spotkałem się z pytaniem: „A co pan z tego będzie miał?”.

Ryszard Dulski do współpracy z samorządem szybko się więc zraża, ale po dwóch latach trafia do miejskiej biblioteki, a tam na jej dyrektora – o cztery dekady młodszego Pawła Piwowarczyka. – Zaproponował organizację wystawy starych odbiorników w bibliotece – opowiada Dulski. – Miała trwać dwa tygodnie, z jedną prelekcją o historii odbiorników. Trwała dwa miesiące, z kilkunastoma prelekcjami. A potem powiedział, że jest konkurs na grant dla projektów międzypokoleniowych. Wystartowaliśmy.

Budka z historiami 

W historii Ewy Andrzejewskiej, emerytowanej architekt z Nowego Sącza, o początku zdecydował przypadek. W 2012 r. do tutejszego muzeum, w którym pracują znajomi Andrzejewskiej, przyszedł list. Od wnuka Żyda Gustawa Getzela – nowosądeczanina na długo przed II wojną światową – który załączył w nim spisane przez dziadka wspomnienia z lat 1906-14.

– Wszystko tam było jak na mapie – wspomina Andrzejewska. – Ulica po ulicy, podwórko po podwórku. Miedza, zarośnięte krzaki, sąsiedzi, kto kogo zabił i dlaczego. Kto był rudy, a kto miał niebieskie oczy. Kto się w kim kochał, a kto wyjechał do Ameryki.

Przetłumaczony list – zawierający wspomnienia ze słynnej, nowosądeckiej dzielnicy Piekło (żyli tam przez lata Żydzi, Cyganie, ale też Polacy – wiele lat później przez dekadę również sama Andrzejewska) – ląduje na jakiś czas w szufladzie. By wyjaśnić, jak rozpoczęło się jego drugie życie, Ewa Andrzejewska przywołuje dwa obrazy ze swoich pobytów w Stanach Zjednoczonych, gdzie jeździła w ciągu ostatniej dekady, by odwiedzić rodzinę.

Pierwszy to nowojorskie ulice niedługo po ataku terrorystycznym z 11 września 2001 r. – Ustawiono na nich żółte budki, do których można było wejść i opowiedzieć swoją historię, którą od razu nagrywano – wspomina Andrzejewska. – Historię o czymś, co zniknęło w związku z tą katastrofą, a przy tym historię własną.

Obraz drugi: sędziwi seniorzy na amerykańskich ulicach i w kawiarniach. – W niedawno otwartym Whitney Museum z amerykańską sztuką współczesną starszy pan opowiadał mi z pasją o Pollocku. Prawie przy każdym obrazie stali starsi wolontariusze – wspomina kobieta. – U nas takiego czegoś nie widziałam.

Kiedy więc Andrzejewska usłyszała o grancie na projekt, nie miała wątpliwości: powyciąga nowosądeckich emerytów z domów, proponując im zrobienie tutejszej wersji „żółtej budki”. Historii mówionej o tym, co dawniej było na Piekle, a później zniknęło.

Pokolenia 

Historie Dulskiego i Andrzejewskiej łączy warszawskie Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” i współtworzony przezeń – wraz z Polsko-Amerykańską Fundacją Wolności – program „Seniorzy w akcji”.

– Trwa już od dziewięciu lat, i od początku opierał się na założeniu, że w seniorach trzeba zobaczyć nie tyle „odbiorców oferty”, co liderów, menedżerów kultury, osoby, które doskonale wiedzą, jakie zmiany dookoła nich są potrzebne – mówi Beata Tokarz-Kamińska z zarządu Towarzystwa „ę”.

Program opiera się na konkursie grantowym. Szczególnego – jak zaznacza Tokarz-Kamińska – rodzaju: – Osoby, którym przyznajemy grant, przyjeżdżają na warsztaty do Warszawy. Tu ich pomysły są dyskutowane i przepracowywane, a na koniec lider projektu dostaje wsparcie specjalnego tutora Towarzystwa. Wsparliśmy już blisko trzysta inicjatyw.

Duża część pomysłów to inicjatywy międzypokoleniowe. – Mam wrażenie, że z pobłażaniem traktujemy w Polsce ten wymiar działalności seniorów, przylepiając im zbyt często łatkę: „Trzeba zorganizować coś, żeby nie było im smutno” – mówi Tokarz-Kamińska. – My pokazujemy aktywność osób 60 plus jako inwestycję w rozwiązywanie problemów społecznych.

W Łodzi w Domu Międzypokoleniowym Bednarska wolontariusze z uniwersytetu III wieku prowadzą z mieszkańcami domu dziecka zajęcia teatralne. Inny przykład pochodzi ze stolicy. – Pani Krystyna, zapalona tancerka, współtworzyła zespół pieśni i tańca przy Uniwersytecie Warszawskim – opisuje Tokarz-Kamińska. – A potem wpadła na pomysł, by zorganizować tańce w kręgu dla dojrzałych kobiet i przyciągnąć dziewczyny z ośrodka wychowawczego. Zyskały panie, bo poczuły się potrzebne, i dziewczyny, bo odkryły inny niż znany im dotąd sposób budowania relacji.

Jak dodaje inicjatorka „Seniorów w akcji”, ten międzypokoleniowy charakter działań jest ważny też dlatego, że między generacjami narastają stereotypy. Potwierdza to prof. Piotr Szukalski, demograf z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.

– Na zajęciach z gerontologii zdarza mi się robić „test przymiotników” – opowiada. – Młodzi ludzie za ich pomocą mają opisać swoich dziadków. W większości są one pozytywne: opiekuńczy, kochany, troskliwy itd. Po jakimś czasie proszę tych samych studentów o przymiotniki opisujące ogół ludzi starszych. „Zrzędliwi, człapiący, żądający pomocy, ustępowania miejsca” – piszą.

Zapytani, skąd rozbieżność, odpowiadają, że ich dziadkowie są wyjątkiem. To pokazuje, iż w ogóle nie stykają się z seniorami.

Coraz aktywniejsi... ruchowo 

Jak wyglądałby dzisiejszy zbiorowy portret polskich seniorów w porównaniu do minionych dekad? Zmiany widać na nim – z dekady na dekadę – gołym okiem. Podstawowa dotyczy stanu liczebnego: o ile jeszcze w roku 1989 osoby w wieku 65 plus stanowiły 10 proc. populacji, to pod koniec 2015 r. odsetek ten zwiększył się do 15,8 proc. A prognozy mówią o wzroście znacznie szybszym: w 2030 r. niemal co czwarty Polak będzie miał więcej niż 65 lat, zaś w roku 2050 – prawie co trzeci!

Jak najkrócej scharakteryzować owe 15,8 proc. (to około 6 mln ludzi) polskiego społeczeństwa, skupiając się na ich aktywności i samopoczuciu? Jedyną bodaj kompleksową fotografię polskich seniorów przyniósł przeprowadzony w latach 2008-11 projekt „PolSenior”, zbierając dane z najróżniejszych dziedzin życia: od stanu zdrowia, przez warunki ekonomiczne, aż po społeczne. Jak mówi prof. Piotr Błędowski, ekonomista i gerontolog Szkoły Głównej Handlowej, który kierował projektem, niektóre dane z badania zachowują dziś aktualność.

Do optymizmu skłaniają wyniki dotyczące aktywności fizycznej seniorów.

– Badania robiliśmy dokładnie 25 lat po tym, jak przeprowadzono pierwsze kompleksowe pomiary dotyczące tej sfery aktywności – mówi prof. Błędowski. – Okazało się, że dzisiejsi seniorzy są nieporównanie sprawniejsi. Powodem jest m.in. zmieniający się model starości, która kiedyś sprowadzała się do biernego oczekiwania, co przyniesie los.

Co nie znaczy, że wyniki „PolSeniora” są w tej mierze hurraoptymistyczne: regularną aktywność podejmowało w 2011 r. niespełna 40 proc. badanych. Choć ogólny stan zdrowia najstarszych Polaków stale się poprawia, podobnie zresztą jak zdrowotna świadomość („PolSenior” pokazał np., że w przypadku starszych pacjentów z nadciśnieniem większość ma je dobrze kontrolowane i leczone).

Gorzej wygląda stan psychiczny polskich emerytów. „Im ktoś starszy, w tym gorszej jest kondycji psychicznej, zwłaszcza jeśli chodzi o symptomy nieprzystosowania (depresji)” – czytamy w najnowszej edycji Diagnozy Społecznej. Co gorsza: zależność między wiekiem a skłonnością do depresji jest w Polsce dokładnie odwrotna niż np. za oceanem. „W Stanach Zjednoczonych to ludzie młodsi częściej cierpią na depresję niż starsi, w Polsce zaś (...) niemal z każdym rokiem życia zwiększa się nasilenie objawów” (Diagnoza 2015).

– Wyjaśnienie jest proste – mówi prof. Błędowski. – Polacy stanowią społeczeństwo nakierowane na rodzinę. W innych krajach związki rodzinne są może słabsze, za to ludzie starsi częściej polegają na relacjach pozarodzinnych.

A te okazują się kluczowe, gdy pojawia się – częste w sędziwym wieku – osamotnienie w kręgu rodzinnym i przyjacielskim.

Aktywność zawodowa polskich seniorów? Jest – w porównaniu do wielu krajów Zachodu – niska, po 65. roku życia osiągając poziom ledwie kilku procent. Działalność społeczna? Jeszcze mizerniejsza niż – i tak mizerna – statystyczna aktywność ogółu populacji. Znowu: to bardziej polska specyfika niż uniwersalna prawidłowość. Jak czytamy w opublikowanym dwa lata temu raporcie Stowarzyszenia Klon/Jawor, regularnie badającego działalność obywatelską Polaków, aktywność seniorów utrudniają m.in. stereotypy – choćby złe skojarzenia z PRL-owskim czynem społecznym.

– Niewiele ponad 10 proc. seniorów wychodzi aktywnie poza kręgi rodzinne – mówi Beata Tokarz-Kamińska. – To rzeczywiste odbicie pojawiającej się ostatnio supernarracji, wedle której jest masa uniwersytetów III wieku, są parady seniorów i w ogóle bardzo dużo się dzieje. To prawda, ale te działania obejmują mniejszość ludzi w podeszłym wieku. Reszta pozostaje w domach.

Mapa Piekła 

Może to właśnie główny sukces inicjatywy Ewy Andrzejewskiej z Nowego Sącza? – Chcieliśmy uaktywnić też tych, którzy od dawna nic nie robili poza opieką nad wnukami i ogródkiem – mówi. – I to nam się udało!

Na pierwsze spotkanie w starej szkole, podczas którego Andrzejewska miała opowiedzieć o liście z Ameryki i zabrać wszystkich na spacer, przyszło 12 osób. – I nie mogliśmy zacząć, bo ludzie od razu zaczęli wspominać! – opowiada. – W którym miejscu w tej klasie stał piec kaflowy, jaki był kolor kafli i który zdun go wybudował. Przyszli 70-, 80-latkowie, a nawet dotarliśmy do 103-letniego pana!

W zbiorowe wspomnienia z nowosądeckiego Piekła zaangażowało się z czasem ponad 70 osób, a nagrany wspólnie materiał złożył się na ogromne archiwum. Seniorzy zrobili razem mapę Piekła, jest też objazdowa wystawa, a w planach społeczne muzeum „Historia z Piekła rodem” i klub seniorów.

– Bo historie się powoli wypalają, a ci ludzie chcą robić coś więcej – mówi Ewa Andrzejewska. – Poczuli się silni w grupie, do tego stopnia, że spotykają się ze sobą w kawiarniach, a my, organizatorzy, możemy ich jedynie słuchać i coś im podpowiadać. Kobiety idą przed spotkaniami do fryzjera, ładnie się ubierają. A jeden pan powiedział, że „przez nas” kupił sobie aparat słuchowy!

Na podobnych falach 

Pomysł na rozruszanie Dobczyc w wykonaniu Ryszarda Dulskiego i Pawła Piwowarczyka był prosty.

– Da pan dzisiaj do ręki młodemu człowiekowi komórkę, i będzie wiedział o jej funkcjach wszystko – mówi Dulski. – A dorosły ma już z tym problem. Z kolei młodzi nie wiedzą nic o budowie urządzeń. Zrodziła się więc idea, by się spotkać i wspólnie – pod hasłem „Od radia do iPoda” – coś zrobić. Pod moją opieką każdy uczestnik warsztatów miał zbudować własny radioodbiornik, wymyślając do niego oryginalną obudowę.

Efekt: pełna sala podczas warsztatów i uczestnicy z każdej grupy wiekowej.

– Zdumiewające, jak ci nieznajomi sobie ludzie mimo przepaści wiekowej potrafili nawiązać kontakt – dziwi się Dulski. – Młodzi opowiadali o telefonach, smartfonach i laptopach.

– Nasz projekt zapadł w pamięć mieszkańców Dobczyc na dobre – opowiada z kolei Paweł Piwowarczyk. – Dał wiele nie tylko seniorom, ale też młodym. Mnie ujął talent pana Ryszarda do jednania sobie grupy, jego pomysłowość i bezinteresowność.

Piwowarczyk dodaje, że w Dobczycach jest już kontynuacja „Seniorów w akcji”. Jest to projekt „Chodźmy razem do kina”. – Kina Raba już w mieście nie ma, ale wiele osób je pamięta – mówi dyrektor miejskiej biblioteki. – Udało się zorganizować duży ekran, a panie z zamiłowaniem do filmu zaproponowały wspólne oglądanie z juniorami. Każda z grup zaproponuje swoje tytuły, później odbędzie się spotkanie i dyskusja.

Zarządzanie wiekiem 

Czego brakuje w Polsce, by zwiększyć aktywność – i tę zawodową, i obywatelską – grupy 65 plus? Zapewne większej liczby organizacji NGO nastawionych na aktywność i inicjatywę seniorów, a nie tylko postrzegających tę grupę jako biernych odbiorców działań „dla emeryta”.

Czego brakuje ze strony państwa? Jak mówią zgodnie prof. Błędowski i prof. Szukalski, znane na Zachodzie od lat „zarządzanie wiekiem” w Polsce pozostaje nadal pojęciem nowym.

– Dopiero teraz, na skutek procesów demograficznych, pracodawcy zaczynają odkrywać zalety zatrudniania seniorów. Tyle że przyciąganie osób starszych do rynku pracy musi się wiązać z przemyślaną polityką – mówi kierownik projektu „PolSenior”.

A prof. Szukalski tłumaczy, jak państwo – wraz z pracodawcami – mogłoby tę pozytywną zmianę wspierać. I to wspierać na długo przed osiągnięciem wieku emerytalnego.

– Na przykład w grupie 40 plus, a nawet młodszej chodziłoby o zdrowotną profilaktykę. Bo dziś, gdy wszędzie da się dojechać samochodem, już na tym etapie życia zaczynają się problemy choćby z otyłością, które w wieku starszym mogą zahamować aktywność zawodową – mówi prof. Szukalski.

Grupa 50 plus? Tu według naukowca bardzo ważna byłaby (dziś praktycznie w Polsce nieistniejąca) sfera doradztwa zawodowego.

– Zapominamy, że ludzie bardzo często podejmują decyzje o wychodzeniu z rynku pracy kilka lat wcześniej niż formalny próg wieku emerytalnego – mówi Szukalski. – To doradztwo powinno uwzględniać pytanie, czy stać mnie na emeryturę, czy nie powinienem założyć, że konieczna będzie praca na pół etatu albo czy nie będę się musiał przekwalifikować?

Jak dodaje naukowiec UŁ, za wzór podobnej świadomości może posłużyć Francja, gdzie dawno temu wprowadzono przepisy wspierające działania pracodawców na rzecz „zarządzania wiekiem”. – Chodzi o wymogi związane ze starzeniem się pracowników, od ustawienia mebli, krzeseł, sprofilowania oświetlenia, aż po elementy takie jak doradztwo – tłumaczy. – Jeśli firma takiej polityki nie wdroży, dopłaca spore kwoty do funduszu płac.

Element kolejny to służba zdrowia. – Ludzie u progu wieku emerytalnego bywają wypychani z rynku ze względu na długotrwałe leczenie – mówi prof. Szukalski. – Będąc chorym, można utrzymać zatrudnienie do pół roku. A w Polsce, zanim zdąży się odwiedzić dwóch czy trzech specjalistów, ten okres mija.

Dzisiejsi seniorzy? Poza zachętami, by nie rezygnowali pochopnie z pracy, ważne jest – dodaje naukowiec – utrzymywanie ich produktywności społecznej. – Jeśli sprząta pan w swoim domu, opiekuje się wnukiem albo udziela się jako wolontariusz, zwiększa pan tę produktywność – tłumaczy Szukalski. – Tymczasem wiele osób mówi: „Poświęciłbym swój czas dla kogoś, ale dlaczego mam płacić za dojazdy?”. Wielka Brytania dopracowała się wielkiej ustawy o wolontariacie, gdzie uregulowano takie rzeczy jak ubezpieczenia czy zwroty kosztów dla wolontariuszy. My nadal takich mechanizmów nie mamy.

Trzeba wstać 

Dla Ryszarda Dulskiego pojęcie „jesieni życia” to nieporozumienie. Nie tylko dlatego, że metaforę tę uważa za wyświechtaną, ale też z tego powodu, że podkreśla ona odrębność seniorów. A na dobrą, aktywną starość pracuje się według Dulskiego całe życie. Jak? – Myśląc nie tylko, z czego będę żył za dwadzieścia lat, ale też jaki sens nadam swojemu życiu.

Ewa Andrzejewska nie lubi nawet słowa „senior”. Może dlatego, że jej aktywność – mimo odejścia na emeryturę – nie spadła. – Wiem, że wielu ludziom wiek dojrzały kojarzy się ze smutkiem i samotnością – mówi. – Ale można to zmienić. Trzeba tylko wstać z kanapy. ©℗


CZYTAJ TAKŻE:

Jerzy Stuhr (lat 69), aktor i reżyser: Robię analizę swojej twarzy, by wiedzieć, do czego się jeszcze nadaje. Ale gdy nie patrzę w lustro, to jestem bardzo młody, i wciąż potrafię się wzruszać.

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) za właściwy początek starości należy uznać 60. rok życia. Edytorial ks. Adama Bonieckiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2016