Nadciśnienie

Niemal dziesięciomilionowa grupa polskich seniorów trafia na trudny czas: groźba choroby nakłada się na schorzenia już istniejące, lęk przed zakażeniem na już i tak częste lęki, przymusowa alienacja – na powszechne osamotnienie.

23.03.2020

Czyta się kilka minut

80-letnia emerytka z Santa Eulalia La Mayor (Hiszpania), gdzie w walce z koronawirusem wydano zakaz wychodzenia z domów, marzec 2020 r. / ÁLVARO CALVO / GETTY IMAGES
80-letnia emerytka z Santa Eulalia La Mayor (Hiszpania), gdzie w walce z koronawirusem wydano zakaz wychodzenia z domów, marzec 2020 r. / ÁLVARO CALVO / GETTY IMAGES

Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono – mówi prof. Dominika Dudek, psychiatra. – To będzie bezprecedensowy test: czy obudzą się w nas solidarność i wspólnotowość, czy niższe instynkty w stylu: „Mnie nic nie grozi, a staruszki niech poumierają”.

To pierwsze już się obudziło: media społecznościowe obrodziły w fotografie wieszanych na klatkach schodowych ogłoszeń z ofertami „zakupów dla seniora”, opowieści o dawno nieprowadzonych rozmowach, krótkich, acz serdecznych spotkaniach przez próg.

To drugie czai się – czasem wypowiadane wprost, innym razem domyślne – w nieustannie powtarzanych statystycznych prawdach, że „młodzi i zdrowi na to nie umierają”. W nie zawsze uświadomionym konflikcie pokoleń, w ramach którego naszą wartość wyznacza produkcyjna i prokreacyjna „przydatność”.

„Ktoś cynicznie mógłby powiedzieć: ten wirus jest głównie niebezpieczny dla osób powyżej sześćdziesiątki, więc gdyby rzeczywiście nastąpił ten bardzo czarny scenariusz, no to cóż, nasze społeczeństwa się trochę odmłodzą, prawda?” – mówił nie tak dawno w radiowej Jedynce prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, lat 67. Trudno zresztą orzec, czy wyrażał własną opinię, czy próbował odtwarzać społeczne nastroje („Przepraszam, że to brzmiało tak cynicznie, ale rzeczywiście ktoś mógłby tak pomyśleć” – tłumaczył chwilę później).

Polski senior natrafia w czasie epidemii na przekaz bardziej niejednoznaczny, niżby się wydawało. I na czas trudniejszy, niżby można sądzić z samych statystyk obrazujących ryzyko powikłań COVID-19: groźba choroby nakłada się na schorzenia już istniejące; lęk przed zakażeniem na już i tak częste w tej grupie lęki; przymusowa alienacja – na dość powszechne osamotnienie.

Starość jest kobietą

Natrafia też na czas szczególny w historii. Oto w połowie ubiegłego roku demografowie odtrąbili nadejście symbolicznego momentu: już co czwarty Polak ma 60 lat bądź więcej, przy ledwie 12 proc. jeszcze trzy dekady temu. W ciągu tych 30 lat wolnej Polski liczba 60-latków i osób starszych wzrosła o niemal 4 mln, i niewiele brakuje, by dobiła do 10 mln (to tyle co cała populacja sąsiadujących z nami Czech).

To prawda: moment ukończenia szóstej dekady życia pozostał cezurą głównie prawną (definicja „osoby starszej” w ustawie, moment przejścia kobiet na emeryturę), a nie progiem prawdziwej starości, ale równie szybko wzrasta udział w społeczeństwie Polaków w wieku sędziwym. O ile osoby z przedziału 80 plus jeszcze dwie dekady temu można było uznać za grupę statystycznie marginalną, teraz to już 1,7 mln Polaków, stanowiących ponad 4 proc. społeczeństwa (w zestawieniu z 2000 rokiem wzrost ponad dwukrotny).

Nawet te dane niewiele jednak mówią o codziennej rzeczywistości wielu polskich gmin, w których wielopokoleniowość przestała niemal istnieć. – Są miejsca, w których wyludnianie trwało od lat 60. XX w. i dotyczyło trzech kolejnych generacji – zauważa prof. Piotr Szukalski, demograf z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. – Warto w czasie wzmożonej dyskusji o seniorach pomyśleć nie tylko o dużych miastach, ale też o takich gminach jak Orla czy Dubicze Cerkiewne na Podlasiu, albo Telatyn na Lubelszczyźnie. Tam odsetek seniorów dochodzi nawet do 40 proc.!

Nie bez znaczenia, dodaje łódzki demograf, jest też w takich miejscach zabudowa: domy porozrzucane w odległości nawet kilkuset metrów od siebie to pejzaż niesprzyjający wzajemnym kontaktom. – Bywa, że nie widać nawet, czy sąsiad ma włączone światło, nie mówiąc już o regularnych wizytach – mówi prof. Szukalski. – Tam rzeczywistość nijak się ma do miejskich bloków, gdzie w trudnym czasie epidemii można przynajmniej liczyć na przyniesienie zakupów przez kogoś z młodszych mieszkańców.

Polska starość ma twarz samotnej kobiety. Nadumieralność mężczyzn (odchodzą średnio osiem lat wcześniej) sprawia, że w grupie najstarszych seniorów dominują prowadzące w pojedynkę gospodarstwo Pol­­ki.

Wiele chorób naraz

Znakiem rozpoznawczym polskiego wieku podeszłego jest też niestety choroba. A raczej – to pojęcie w dobie epidemii COVID-19 odmieniane przez wszystkie przypadki – wielochorobowość. Rzecz jasna schorzenia (podobnie zresztą jak samotność) nie dotykają wszystkich: styl życia i stan zdrowia wielu dzisiejszych 60-, 70-latków nie kojarzy się w ogóle ze starością.

– Warto pamiętać, że to grupa bardzo zróżnicowana – zauważa dr n. med. Hanna Kujawska-Danecka, geriatra z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Chorób Tkanki Łącznej i Geriatrii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – „Młodzi-starzy”, czyli osoby w okresie wczesnej starości, to bardzo często ludzie w dobrym stanie zdrowia, prowadzący aktywny tryb życia.

Z GUS-owskiego raportu „Sytuacja osób starszych w Polsce w 2018 r.” wynika np., że co dziesiąty senior korzysta z biblioteki publicznej, ponad jedna czwarta osób z grupy 60 plus podejmuje kształcenie, a mniej więcej taki sam odsetek to aktywni fizycznie. To paradoks czasu epidemii: właśnie ta grupa może najboleśniej odczuć przymusowe odosobnienie.

Choć realne zagrożenie – przynajmniej to zdrowotne – dotyczy innej grupy. – Charakterystyczna dla wieku podeszłego jest większa podatność na infekcje, ale też właśnie wielochorobowość, definiowana przez WHO jako współistnienie dwóch lub więcej schorzeń przewlekłych – tłumaczy dr Hanna Kujawska-Danecka. – Nie wiemy jeszcze zbyt wiele o specyfice COVID-19, ale w dostępnych publikacjach podkreśla się, że czynnikiem zwiększającym ryzyko powikłań jest współwystępowanie chorób przewlekłych, przede wszystkim układu sercowo-naczyniowego, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc czy cukrzycy.

Ogłoszone w 2011 r. wyniki badań PolSenior, w ramach którego przepytano niemal 6 tys. osób, pokazały, że aż 75 proc. osób w grupie 65 plus skarżyło się na nadciśnienie, niemal połowa na nieodpowiednio skorygowane wady wzroku, a co czwarta na cukrzycę (w dodatku niemal połowa cukrzyków miała dodatkowe powikłania).


Czytaj także: Korona sprawdza - rozmowa z Bogdanem de Barbaro


Slogan, że starość nie musi boleć, łatwy jest do wygłoszenia, ale w Polsce słabo się broni. Potwierdza to najświeższy raport GUS-u: swój stan zdrowia jako bardzo dobry ocenia ­ledwie 1,9 proc. osób w wieku 60 lat i więcej, jako dobry – niecałe 24 proc. Z kolei aż dwóch na trzech seniorów uskarża się na długotrwałe problemy zdrowotne lub schorzenia przewlekłe.

Trudny czas epidemii natrafia więc na grunt mało korzystny. Co więcej: tak jak trudno dziś przewidywać skalę spustoszeń zdrowotnych, jakie wywoła ­COVID-19, tak nie sposób oszacować, w jakim stopniu na skutek pozamykanych na cztery spusty instytucji ucierpi stan zdrowia najstarszych Polaków. – Przechodzimy w tryb teleporad – mówi dr Hanna Kujawska-Danecka. – Ograniczane są zabiegi planowe nieratujące życia, ale też potrzebne. Podobnie jest z diagnostyką. Niestety jednym ze skutków ubocznych tego, co się dzieje, będzie ograniczony dostęp do systemu ochrony zdrowia, na którym ucierpieć mogą w dużej mierze właśnie ludzie starsi.

Senior sobie sam

Gdy niemal dekadę temu ogłaszano wyniki pierwszej edycji PolSeniora, największym badawczym objawieniem nie były jednak wcale wskaźniki dolegliwości somatycznych. Media obiegła wówczas inna robiąca wrażenie statystyka, która właśnie dziś – w apogeum lęku przed epidemią – zyskuje dodatkowe znaczenie: aż 30 proc. polskich seniorów dostrzegło u siebie objawy depresji.

– To były wyniki badania kwestionariuszowego, nie można ich więc utożsamiać z pełną diagnozą depresji – tłumaczy dr Hanna Kujawska-Danecka. – Częstość ich występowania, jak pokazują inne badania, w populacji osób starszych dochodzi do kilkunastu procent. A wśród osób z wielochorobowością i przewlekłym bólem jest nawet większa.

Jeszcze bardziej alarmistyczne są dane pokazujące sam szczyt piramidy emocjonalnych problemów najstarszych Polaków. Z najnowszych policyjnych statystyk wynika, że liczba samobójstw w Polsce wzrasta najbardziej w dwóch grupach wiekowych: dzieci i seniorów. W 2019 r. życie odebrało sobie ponad 1100 osób w wieku 65 plus, czyli o 10 proc. więcej niż w roku poprzednim. I nie ma większego znaczenia, czy ten wzrost to „wyłącznie” odbicie zwiększającej się populacji seniorów, czy stoją za tym czynniki głębsze. Na przykład coraz większe poczucie osamotnienia – przyczyna kłopotów emocjonalnych najstarszych Polaków, którą eksperci wskazują od lat.

„Proszę to sobie wyobrazić: zbliża się pan do osiemdziesiątki, pana dzieci wyjechały lat temu 30, a wnuki tym bardziej czują się już mieszkańcami Warszawy, Krakowa czy Białegostoku – mówił kilka tygodni temu na naszych łamach prof. Szukalski, komentując niepokojące statystyki dotyczące dobrostanu psychicznego polskich seniorów. – Brak krewnych, przyjaciele powoli wymierają. Nie bardzo pan wie, co ze sobą zrobić, na dodatek pojawiają się choroby. Na te czynniki nakłada się kultura, w ramach której nie lubimy robić innym przykrości, wyrzutów. Nie dzwoni pan więc, nie użala się, bo gdyby pan to robił, krewni przestaliby może odbierać telefony. »Jak nie będę narzekał, to przyjadą choćby te dwa, trzy razy do roku«. To właśnie ta kultura i nakładające się na nią przemiany mogą powodować coraz więcej problemów”.

Jak na tę rzeczywistość może nałożyć się przymusowe odosobnienie w związku z epidemią, nietrudno sobie wyobrazić. Zwłaszcza że w przypadku seniorów trudniej o emocjonalne bufory powszechnie dostępne młodszym. Choćby te cyfrowe: w końcu to właśnie komunikatory, prywatne połączenia za pomocą kamer, zawodowe telekonferencje pozwalają nam w czasie epidemii zachować kontakt ze światem, nawet jeśli to stanowi tylko ersatz prawdziwych relacji. Czy to prywatnych, czy zawodowych (tych ostatnich seniorzy w przytłaczającej większości nie utrzymują – 86 proc. z nich była w 2018 r. bierna zawodowo). Choć wiele się w tej mierze zmienia, a statystyczny 60-latek nie przypomina tego sprzed dekady, cyfrowe wykluczenie nadal widać wyraźnie: z internetu korzysta wciąż tylko co trzecia osoba z grupy 65–74.

W tygodniach, a może i miesiącach przymusowego odosobnienia nie zadziałają też inne mechanizmy obronne. – Do kościoła na różaniec starsze kobiety chodzą nie tylko w celach duchowych, podobnie w przychodni lekarskiej seniorzy załatwiają nie tylko problemy zdrowotne – zauważa prof. Dominika Dudek. – Mam sporo starszych pacjentów, a w zasadzie częściej pacjentek, które przychodzą do mnie ze swoim smutkiem, beznadziejnością, utratą sensu życia. Potem zbliżają się święta, a wraz z nimi wizyta rodziny, i niektóre z tych kobiet odżywają. Gdy leczymy stany depresyjne ludzi starszych, wręcz namawiamy ich na aktywność, spotkania, wychodzenie do ludzi. Na kluby seniora, uniwersytety trzeciego wieku. Teraz nie tylko to wszystko jest zawieszone, ale każdemu spotkaniu z ludźmi może towarzyszyć strach. Odosobnienie jest konieczne, a zawieszenie odwiedzin starszych krewnych powodowane najlepszymi intencjami, ale warto sobie zdać sprawę, że może przynieść też skutek uboczny: nasiloną alienację.

– Większym problemem niż samo osamotnienie może się okazać dla seniorów lęk – uważa z kolei prof. Piotr Błędowski, ekonomista i gerontolog ze Szkoły Głównej Handlowej. – Nawet u tych, którzy mają przyniesione zakupy i nie są zostawieni sami sobie. Są przecież nieustannie bombardowani różnymi informacjami, których, podobnie zresztą jak młodzi, nie są w stanie do końca zinterpretować. A oko ludzkie jest tak skonstruowane, że wzrok pada na te najgorsze wiadomości. Siedząc w czterech ścianach, można na podstawie tych doniesień odnieść wrażenie, że zbliża się koniec świata. Pocieszeniem jest fakt, że jesteśmy świadomi zagrożenia, i że wiele od nas zależy: możemy, ograniczając kontakty, minimalizować zagrożenie.

Pani Ewa spod 43

Trudny dla najstarszych Polaków czas to nie tylko opowieść o nich samych – także o młodszych generacjach. Czy moment kryzysu skruszy międzypokoleniowy mur, czy może go jeszcze umocni? – Na niekorzyść seniorów działa ich pozycja w społeczeństwie, która na przestrzeni lat wyraźnie osłabła – mówi prof. Szukalski. – W trzech podstawowych, badanych przez socjologię wymiarach, a więc władzy, bogactwie i prestiżu, ludzie starsi byli kiedyś na świeczniku. Znacznie większą wartość w oczach młodszych generacji miało też ich doświadczenie życiowe: uchodzili za „skarbnice wiedzy”. Dziś zyskuje tzw. wiedza zimna, odwołująca się do mniej lub bardziej sformalizowanych informacji. Dodajmy do tego postęp technologiczny, za którym przestają nadążać nawet 40-latkowie. I odwróconą piramidę demograficzną: ona z kolei sprawia, że to seniorzy, których jest coraz więcej, muszą zabiegać o względy dzieci i wnuków, których jest mniej. Dokładnie odwrotnie niż kiedyś.

Prof. Szukalski opowiada o „teście przymiotników”, jaki od lat przeprowadza wśród swoich studentów. – Pytam, z jakimi przymiotami kojarzy im się osoba starsza – mówi łódzki badacz. – Ewidentnie dominują te o zabarwieniu negatywnym, jak „zrzędliwy” czy „czepialski”. Gdy moi studenci już o tym teście zdążą zapomnieć, to samo pytanie zadaję w odniesieniu do ich dziadków. Nadal jest różnorodność opinii, ale tu z kolei dominują przymiotniki pozytywne.

Ten test, zauważa demograf, to tylko jedna z ilustracji prawdy, która w czasach epidemii może mieć niebagatelne znaczenie: w Polsce nastąpiło drastyczne ograniczenie relacji międzypokoleniowych poza tymi w ramach własnej rodziny: – Większość ludzi, z którymi mamy bliskie stosunki poza rodziną, to osoby należące z grubsza do naszej grupy wiekowej. Część młodych ludzi po prostu nie zna dobrze żadnych seniorów poza swoimi dziadkami, dlatego operują stereotypami.

Być może jednak czas szczególny przyniesie też szczególne zachowania. – Mamy do dyspozycji historyczne analogie, mogące dawać nadzieję na to, że w momencie wspólnego zagrożenia budzi się w nas solidarność, by przywołać choćby rok 1980 i ogólną biedę, która wtedy panowała – zauważa prof. Błędowski. – Mało było wówczas postaw „dosiębiernych”: myślano o innych, ludzie dzielili się ze sobą nawet zawartością paczek przychodzących z Zachodu. Potem był kapitalizm, a wraz z nim zaczęliśmy się bardziej skupiać na sobie. Gdy teraz sytuacja wymknęła się spod kontroli, zaczynamy chyba dostrzegać potrzeby innych. Sytuacja jest wyjątkowa, wyjątkowe mogą się też okazać zachowania ludzi.

Prof. Błędowski zaobserwował takie na pobliskim osiedlu: – Były nienachalne, wręcz subtelne. Jacyś ludzie zapytali np. portiera, czy zna w w bloku osoby potrzebujące pomocy.

Opisy podobnych przykładów pojawiły się mediach. „Gorzowianie udostępniają już na Facebooku informację, że w naszym mieście mieszka supergość, a na imię ma Piotrek. To właśnie ten mężczyzna (najprawdopodobniej) jako pierwszy wywiesił na klatce schodowej (...) apel do swoich sąsiadów seniorów. Na białej kartce A4 zaoferował swoją pomoc w zrobieniu zakupów czy też wykupieniu leków” – pisała ponad tydzień temu „Gazeta Lubuska”.

„Drodzy Sąsiedzi Seniorzy, jeśli wolicie nie wychodzić z domu, chętnie zrobię dla Was zakupy lub pójdę do apteki. Mieszkam w tym budynku. Gdyby nie było mnie w mieszkaniu, proszę o kontakt telefoniczny. Piotrek, sąsiad spod numeru 28” – kartkę z takim ogłoszeniem wywiesił 10 marca Piotr Żyłka (rocznik 1986), szef portalu deon.pl i współzałożyciel krakowskiej Zupy na Plantach, pomagającej osobom w kryzysie bezdomności.

 

Po tygodniu napisał na Facebooku: „Kiedy już myślałem, że moje ogłoszenie nie zadziała, (...) zadzwonił do mnie ktoś ze stacjonarnego telefonu (...) »Dzień dobry, panie Piotrze. Potrzebuję pomocy w kilku rzeczach. I Skype mi się popsuł. Da pan radę mnie jakoś poratować?« – usłyszałem w słuchawce. Tak zaczęła się moja znajomość z sąsiadką spod numeru 43. Pani Ewa. Rocznik 1936. Wyczynowa wioślarka”. ©℗

Polecamy:

"Tygodnik" na kwarantannę - wybór najlepszych tekstów bezpłatnie

Pandemia koronawirusa - specjalny serwis "TP"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2020