Starość po nowemu

Jerzy Owsiak, po 20 latach „jazdy” z młodymi i dla młodych, daje czytelny sygnał: starość to nasza wspólna sprawa. Czas najwyższy, by o seniorach rozmawiać inaczej niż do tej pory – poważniej niż w pozornym sporze o eutanazję.

07.01.2013

Czyta się kilka minut

„Marsz kapeluszy” podczas IV Wrocławskich Dni Seniora, 28 września 2012 r. / Fot. Leszek Kotarba / EAST NEWS
„Marsz kapeluszy” podczas IV Wrocławskich Dni Seniora, 28 września 2012 r. / Fot. Leszek Kotarba / EAST NEWS

Lider Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy rusza, jak zwykle, z szumem wokół siebie. Nie tylko za sprawą osławionej wypowiedzi na temat eutanazji (swoje intencje tłumaczy w rozmowie, którą publikujemy dalej – deklarując, że nie jest zwolennikiem eutanazji), ale też... z powodu swojego wieku. Jerzy Owsiak w tym roku skończy 60 lat.

21. Finał WOŚP jest wyjątkowy – będzie zbiórką pieniędzy m.in. na szpitale geriatryczne i zakłady opiekuńczo-lecznicze. Wyjątkowy jest też czas: za nami Europejski Rok Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej oraz debata nad wiekiem emerytalnym, zwieńczona decyzją o jego przedłużeniu (nowe przepisy zaczęły obowiązywać 1 stycznia).

Ale tegoroczna Orkiestra zagra na ziemi jałowej. Bo choć o demografii, starzeniu się i aktywizacji seniorów mówili w ostatnich miesiącach niemal wszyscy, to jednak para w dużej mierze poszła w gwizdek: dyskusje o seniorach przechodziły obok ich problemów. Zwolennicy reformy sprowadzili rzecz do wskaźników, słupków i składek, zaś wielu jej przeciwników groziło Polakom wizją, w której senior, zmuszony do aktywności zawodowej po 67. rok życia, umrze na stanowisku pracy za Polskę, która zgotowała mu podły los.

Rzecz paradoksalna: AD 2012 był rokiem dyskusji o emerytach, dyskutowano zaś o wszystkich, tylko nie o nich. Pytano, czy dla starszych wystarczy pracy, jak sobie poradzić z rynkową dyskryminacją, wreszcie, co zrobić, by ludzi po pięćdziesiątce, sześćdziesiątce mobilizować, aktywizować, doszkalać, dopingować. Tak jakby – zgodnie z logiką przeciwników reformy – życie miało się na mocy nowej ustawy kończyć jeszcze przed 67. rokiem. Jakby nie wydłużał się średni wiek życia Polaków, potęgując problemy z przestrzenią dla starszych, opieką zdrowotną czy pomocą społeczną.

Na tę jałową ziemię wkracza starzejący się Jerzy Owsiak z przekazem ryzykownym i nijak się mającym do hasła „róbta, co chceta” (od początku zresztą nie najfortunniej oddającym istotę WOŚP). Pomyślta – mówi w tym roku – o swoich rodzicach i dziadkach, a także o sobie za lat dwadzieścia–trzydzieści.

NA KOZETCE

Zauważmy: to właśnie międzypokoleniowy kontekst, m.in. za sprawą zmian demograficznych, zyskuje ostatnio na znaczeniu. Jego wagę widać też w tym, jak starość postrzegamy. Według badań CBOS-u z roku 2012, o starości myśli trzech na czterech dorosłych Polaków, kojarząc ten okres życia z różnego rodzaju obawami i lękami, głównie na styku żyjących obok siebie pokoleń właśnie: najwięcej, bo ponad połowa ankietowanych boi się bycia ciężarem i uzależnienia od innych.

Podobnie wyglądają nasze obawy z punktu widzenia gabinetu psychoterapeutycznego. – Seniorzy rzadko pojawiają u psychoterapeuty, bo w tym wieku to nadal jeszcze sprawa stygmatyzująca – mówi Ewa Chalimoniuk, warszawska psychoterapeutka zajmująca się m.in. terapią rodzin oraz pomocą osobom po stracie bliskich. – Przychodzą zwykle albo przyprowadzeni przez dzieci, albo przysłani przez lekarzy, którzy zdiagnozowali u nich depresję.

Dzielą się, jak mówi warszawska psychoterapeutka, na dwie grupy. Pierwsza to ci, którzy panicznie boją się obciążania swoich dzieci i wnuków. Ale, jak zaznacza, za tą wycofaną postawą kryją się często problemy z więzią. – Lęk, który doprowadza do wniosku: „Wolę sam siebie odrzucić, niż być odrzuconym”. Albo: „Jeśli będę chciała za dużo, stracę wszystko”. Często boją się po prostu usłyszeć, że dzieci nie znajdą dla nich czasu.

Grupa druga to seniorzy, którzy – zwykle na skutek straty męża lub żony – popadli w stan otępienia lub depresji. Mniej lub bardziej wprost dają swoim dzieciom sygnał: „Chcę, żebyście mnie adoptowali”. – Jedna pani odmówiła jedzenia, oczekując od swojego 50-letniego syna, że zostawi rodzinę, by zająć się nią – opowiada psychoterapeutka. – To postawa dziecięco-egocentryczna: „Nie chcę wiedzieć, co to będzie znaczyło w twoim życiu, chcę, żebyś tu był i się mną bez przerwy opiekował”.

– Gdy chodzi o kolejne generacje, najczęściej zgłaszają się do mnie 40- czy 50-latkowie, których trapi lęk przed tym, co przyniesie starość ich rodziców – dodaje Ewa Chalimoniuk. – Jeszcze nie bardzo mogą sobie pozwolić na rezygnację z pracy i obniżenie tempa życia. Widać u nich wyraźny konflikt: czy zadbać o siebie, swoją pracę, własne relacje, czy skupić się na opiece nad starzejącymi się rodzicami. Ten dylemat kiedyś nie był tak mocny: ludzie w średnim wieku dostawali po rodzicach spadek, a wcześniej w tym spadku dostawali rodziców do opieki. Teraz jest to rzadkość.

Kolejny powód międzypokoleniowego napięcia to dylemat, czy i kiedy pozwolić niesamodzielnemu rodzicowi zamieszkać w Domu Pomocy Społecznej, a w wersji skrajnej w tym domu go „umieścić” (to fatalne słowo zadomowiło się nawet w ustawie o pomocy społecznej). Ów dylemat, na co zwraca uwagę Ewa Chalimoniuk, rzadko przybiera jednak postać skrajną, sprowadzającą się do wysłania seniora do DPS wbrew jego woli i bez szczególnego powodu. Między tradycyjnym modelem, w którym ludzie starsi mieszkali do końca pod jednym dachem z dziećmi i wnukami, a cynicznym przerzuceniem odpowiedzialności za opiekę na instytucje istnieje duża przestrzeń. Jest w niej miejsce na dramaty młodszego pokolenia, szukanie rozwiązań innych niż te instytucjonalne (w tym coraz częstsze zatrudnianie dochodzącej do domu opiekunki), wreszcie wyrzuty sumienia i konflikty pomiędzy rodzeństwem: kto poświęci więcej czasu, środków i serca starzejącemu się rodzicowi.

– To konflikty wewnętrzne ludzi w gruncie rzeczy odpowiedzialnych i kochających swoich rodziców, którzy czasami nie są w stanie wypracować rodzinnego modelu opieki, próbują więc znaleźć inny, np. decydując się wspólnie z rodzicem na starannie wybrany DPS, potem zaś odwiedzając go kilka razy w tygodniu – dodaje Ewa Chalimoniuk. – Przychodzą np. i pytają, co mają robić, by wyrzuty sumienia ich nie zabiły. Albo dzielą się swoją bezsilnością, kiedy już naprawdę nie ma innego wyjścia, niż zdać się na kogoś z zewnątrz.

W RODZINIE

Międzygeneracyjne napięcie odciska się też na trendach w kulturze. Choćby w polskim filmie ostatnich lat. O ile np. w wyreżyserowanym w 2007 r. filmie „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej młodzi stanowią dla starości operetkowe tło, w późniejszych głośnych obrazach dylematy i lęki młodszych generacji wychodzą na plan pierwszy. Jak w „33 scenach z życia” Małgorzaty Szumowskiej, gdzie dorosłe córki zmagają się z przemijaniem swoich rodziców. Czy w wyprodukowanym w 2011 r. „Lęku wysokości” Bartosza Konopki, gdzie główny bohater – po trzydziestce, w pełni kariery – konfrontuje się z chorobą psychiczną ojca oraz dylematem, czy poświęcić mu się bez reszty kosztem bieżących spraw. „Mój rower” to z kolei obraz trzech pokoleń: 70-letni już bohater po wylewie i rozstaniu z żoną zbliża się na nowo do syna i wnuka.

Można te obrazy czytać jako zwiastun nowego. Oto demograficzna rewolucja – coraz mniej dzieci z jednej strony, coraz dłuższe życie z drugiej – skazuje nas na niełatwy dialog równoległych mikroświatów. Niełatwy, bo odbywający się w scenerii ruchliwości i pośpiechu. Tymczasem – choć wielopokoleniowość rozumiana jako silna więź mieszkających pod jednym dachem generacji odchodzi do lamusa – wzrasta też statystyczna szansa współistnienia w jednym czasie nawet czterech generacji.

„Zmniejsza się znaczenie rodzeństwa, a przede wszystkim własnego potomstwa, natomiast zdecydowanie wzrasta odsetek osób posiadających przez znaczną część swojego życia żyjących rodziców” – pisze w wydanej w zeszłym roku książce „Solidarność pokoleń” dr Piotr Szukalski, specjalista od demografii z Katedry Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej Uniwersytetu Łódzkiego, przytaczając dane pokazujące demograficzny przewrót, który dokonuje się na naszych oczach. O ile np.w latach 30. ubiegłego stulecia nieco ponad 7 proc. 60-letnich kobiet miało przynajmniej jednego żyjącego rodzica, o tyle w 2035 r. odsetek ten sięgnie niemal 60 proc.

Co przemiany te – w połączeniu z malejącą dzietnością – oznaczają dla seniorów, nietrudno zgadnąć. „Po roku 2013 większe będzie brzemię starości niż ciężary związane z zapewnieniem wychowania dzieci i młodzieży” – pisze w innym miejscu Szukalski. „Tak jak kiedyś mieliśmy w rodzinie jedną osobę z pokolenia najstarszego i czworo czy pięcioro dzieci, teraz może być czworo dziadków zabiegających o względy jednego wnuka!” – taka perspektywa naszkicowana przez prof. Piotra Błędowskiego, ekonomistę SGH (wywiad dla „TP” z początku ubiegłego roku), staje się coraz bardziej realna.

Efekt? „Nowa” starość to okres dłuższy, często też – za sprawą rozwijającej się medycyny – zdrowszy i aktywniejszy, ale też bardziej narażony na samotność. Zwłaszcza że na naszych oczach sypie się stary świat z jego kulturowym fundamentem: tradycyjną rodziną. Coraz częściej funkcjonuje ona z rodzicami w konkubinacie albo po rozwodzie, a w konsekwencji z coraz bardziej niejednoznacznymi rolami dziadków i babć.

W GŁOWACH

Zmienia się też na szczęście sama starość. Przypomnijmy sobie obrazek, który obiegł media elektroniczne pod koniec 2012 r. Oto 65-letni już Krzysztof Materna – kojarzony głównie z występów satyrycznych – stoi na scenie „OCH Teatru” przed grupą osób w wieku od 65 do ponad 80 lat. Przygotowuje pierwszy w Polsce spektakl z udziałem seniorów-amatorów, śpiewających hity polskiej muzyki rozrywkowej. „Pani Jadzia gotowa, mikrofon jest?” – pyta Materna, by za chwilę dać sygnał do odśpiewania jednej z piosenek. „Nie mam czasu na starość, bo jestem cały czas w euforii” – deklaruje inna uczestniczka widowiska „Czas nas uczy pogody” (cytaty za „Dzień Dobry TVN”).

Spektakl, którego premiera odbyła się 30 grudnia, to – by użyć słów samego reżysera ze strony internetowej teatru – widowisko o młodości w starości, „czyli o tym, że wraz z wiekiem przybywa nam doświadczeń i mądrości, ale pozostaje też radość, energia, zachwyt nad światem czy chęć tworzenia. Antidotum na stereotypowe, »polskie« rozumienie starości”.

Obrazki takie jak ten nie oznaczają, rzecz jasna, rozstania ze starością gorzką, depresyjną i zniedołężniałą. Przeciwnie: taka właśnie twarz starości, o czym mówią statystyki, jest nadal udziałem rzeszy polskich seniorów. I to właśnie takie jej oblicze dominuje w naszych głowach, o czym świadczą chociażby wspomniane wyniki sondażu CBOS-u.

Ciekawe jednak, że ten sam sondaż umiejscawia – mowa o statystycznej wypadkowej wszystkich odpowiedzi – początek starości w Polsce na 63. rok życia. Moment jakże różny od analogicznego przed dwoma, trzema dekadami. – Trzeba na każdym kroku podkreślać różnorodność dzisiejszej starości – mówi dr Piotr Szukalski. – Mam kuzynów w wieku 60 lat, którzy dopiero teraz widzą, jak początek ich dojrzałego wieku różni się od okresu, kiedy w siódmą dekadę życia wkraczali ich rodzice. Wiele mówimy o niedołężności i niesamodzielności, ale pamiętajmy, że ten stan to statystycznie sama końcówka życia. Widać to po danych dotyczących kosztów opieki medycznej: 80 do 90 proc. kosztów leczenia ogniskuje się w dwóch ostatnich latach życia pacjentów.

Dr Szukalski zwraca uwagę na jeszcze inną zmianę: osoby będące dziś u progu starości to już w dużej mierze ludzie wykształceni, urodzeni w okresie powojennego wyżu. I – co nie bez znaczenia – ludzie, którzy przez większą część zawodowego życia funkcjonowali na wolnym rynku, poznając świat technologii, języki obce i realia współczesnej komunikacji.

– To również ludzie coraz częściej świadomi ekonomicznie – dodaje łódzki naukowiec. – W tej grupie są już przedsiębiorcy, którzy zdążyli odłożyć. Może nie mają wielkich pieniędzy, ale jednak wielu jest stabilnych finansowo. Są też inni, jeśli chodzi o wizję własnej starości. To już nie starość wycofana, oczekiwanie na śmierć. Nie kilka lat przed końcem, raczej kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt lat aktywności.

W POLITYCE

Wróćmy jednak do pokoleń młodszych. Kiedy umawiam się w jednym z krakowskich centrów handlowych na spotkanie z Maciejem Zdziarskim – urodzonym w 1979 r. dziennikarzem z bogatym jak na jego wiek CV (od publicznego radia, przez polityczne rozmowy w TVP, aż po współpracę z tygodnikiem „Uważam Rze”) – dyskusja szybko schodzi na politykę. Zdziarski taktownie, choć zdecydowanie, określa swój światopogląd, opowiada też o meandrach rynku prawicowych tygodników. Wymarzone tematy, by zwyczajnie, po polsku, co prędzej się pokłócić. Mamy jednak rozmawiać o starości i starzeniu. Zdziarski – jak mówi, pod wpływem doświadczeń w relacjach ze starzejącą się mamą, ale też wskutek zmęczenia polityką – w 2012 r. postanawia się poświęcić właśnie tej tematyce. Efektem jest portal StarsiRodzice.pl (m.in. z forum dla seniorów i ich dorosłych dzieci), a także złożona z szesnastu wywiadów książka „StarsiRodzice.pl. Recepty na dobrą starość”, w której trzydziestolatek zadaje swoim rozmówcom – geriatrom, ekonomistom, psychologom, socjologom – najprostsze pytania. Od zasad odpowiedniego rozmieszczenia mebli, przez porady dotyczące diety, stylu życia, aż po wskazówki na temat dobrej rozmowy między przedstawicielami różnych pokoleń – rozmowy Zdziarskiego układają się w ciekawy poradnik dla młodszego pokolenia, jak na co dzień żyć, rozumiejąc lepiej życie starzejących się rodziców.

Kiedy rozmowa nieuchronnie wraca w polityczne koleiny, dochodzimy do wspólnego wniosku: jeśli jest w Polsce temat, który połączy – przynajmniej w sensie uznania jego wagi – „dwie strony politycznego sporu”, będzie nim właśnie starość i starzenie się Polaków. Może dlatego Zdziarski deklaruje na koniec poparcie i szacunek dla tegorocznej zbiórki Owsiaka, co w środowisku prawicowych publicystów nie jest takie oczywiste.

Weźmy chociażby listę spraw niezałatwionych, widocznych jeszcze wyraźniej po – koniecznym przecież – wydłużeniu wieku emerytalnego: od problemów w służbie zdrowia (np. brak geriatrów i oddziałów geriatrycznych, na co zwraca uwagę Jerzy Owsiak), przez całkowicie zaniedbaną infrastrukturę (dzienne domy pobytu dla seniorów, domy kultury itd.) i system opieki domowej (nowa ustawa o pomocy osobom niesamodzielnym jakoś nie może trafić do Sejmu), aż po walkę z dyskryminacją i wykluczeniem ludzi starszych.

– Starość się zmienia, jesteśmy coraz bardziej aktywni, powstaje np. coraz więcej Uniwersytetów Trzeciego Wieku, ale te działania dotyczą nadal wąskiej grupy seniorów – mówi Maria Lehman, emerytowana psycholog, założycielka UTW na warszawskiej Ochocie. – Jest tak m.in. dlatego, że problemów osób starszych, a zwłaszcza sędziwych, często nie dostrzegają samorządy. Do kłopotów ze służbą zdrowia dodać można brak przestrzeni dla tej grupy, choćby kawiarni czy restauracji, a także kompletne pomijanie ludzi sędziwych w samorządowych programach społecznych, nawet tych z „rodziną” w nazwie. Jesteśmy zwykle podczepiani pod kategorię „niepełnosprawni”, a np. ja sama przedstawicielką tej grupy się nie czuję, mimo przeżytych 71 lat. Mam nadzieję, że akcja WOŚP nagłośni problematykę osób starszych, w szczególności tych w wieku sędziwym.

WOŚP to nie jedyna presja. Przecież starzejący się polscy politycy będą coraz częściej musieli się kłaniać seniorskiemu elektoratowi. A ten jest nie tylko coraz liczniejszy, ale też coraz bardziej świadomy swojej siły.

W ORKIESTRZE

W czas demograficznych przemian i klimatu na myślenie o problemach seniorów Jerzy Owsiak wpisuje się doskonale. Chociaż złośliwi wytykają mu, że seniorami zajął się jakoby dlatego, że sam za horyzontem ujrzał starość.

Ale jeśli nawet by tak było, to przecież Orkiestra w dalszym ciągu i tak wypełnia dotkliwą lukę w funkcjonowaniu polskich seniorów – tradycyjnie apatycznych i nieskorych do działania. 21. Finał WOŚP jest symboliczny: będący u progu wieku seniorskiego Owsiak nie tylko z właściwą sobie energią zabiera się do kolejnego dzieła, ale też tradycyjnie pociąga za sobą tysiące młodych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2013