Intymność w betonie

Tomasza Wasilewskiego nie interesują wielkie zawirowania, znane z podręczników historii i ekonomii. „Zjednoczone Stany Miłości”, nagrodzone za scenariusz na festiwalu w Berlinie, składają hołd kobiecym tęsknotom z peerelowskiego blokowiska.

25.07.2016

Czyta się kilka minut

Julia Kijowska i Łukasz Simlat / Fot. Oleg Mutu / MAÑANA
Julia Kijowska i Łukasz Simlat / Fot. Oleg Mutu / MAÑANA

Byliśmy wreszcie we własnym domu. W jego paździerzowym wnętrzu pyszniły się już pierwsze magnetowidy i wieże, choć po fantę i dżinsy chodziło się jeszcze do Peweksu. Gdzieś niedaleko jednoczyły się Niemcy, radzieckie wojska zwijały powoli swoje bazy, zaczynał się bolesny czas transformacji. Był rok 1990.

W wydanej niedawno „Duchologii polskiej” Olga Drenda dokonała szczegółowej inwentaryzacji tej widmowej epoki, stojącej w kulturowym rozkroku, pełnej wybujałych aspiracji i pokracznych przepoczwarzeń. Wasilewski korzysta z dobrodziejstw owego inwentarza nader oszczędnie – bez nostalgicznego fetyszyzowania tandetnych podróbek zachodniego stylu życia, za to z dużą czułością dla swoich bohaterek. Również dla pasji, z jaką rzucają się na rozmaite nowinki: pierwsze pirackie kasety wideo czy zajęcia aerobiku.

Urodzony w 1980 r. reżyser odtwarza na ekranie przede wszystkim niepowtarzalny klimat duchowy końca dekady, w której spędził dzieciństwo. Coś wówczas wisiało w powietrzu, nawet nad betonowym osiedlem prowincjonalnego miasta w cieniu fabryki i kościoła. Coś, co sprawiło, że cztery kobiety w różnym wieku odważyły się realizować swoje marzenia.

Jakże łatwo byłoby popatrzeć na nie z góry. Na nieszczęśliwą w małżeństwie Agatę (Julia Kijowska), zakochaną w miejscowym księdzu, na jej siostrę Izę (Magdalena Cielecka) – twardą dyrektorkę szkoły, a prywatnie kobietę złamaną nieudanym romansem, na nauczycielkę rosyjskiego Renatę (Dorota Kolak), którą nowe czasy uczyniły osobą zbędną, i wreszcie na jej młodą sąsiadkę Marzenę (Marta Nieradkiewicz), której mąż przebywa od lat na saksach w RFN, a ona, była druga wicemiss, śni o karierze modelki.

Wasilewski daleki jest jednak od paternalistycznego tonu. Nawet wówczas, gdy opowiada o tym, jak starzejąca się Renata, najbardziej samotna z bohaterek, niezgrabnie próbuje „uwieść” powabną Marzenę. „Zjednoczone Stany Miłości” to bowiem film o tłamszonym kobiecym pragnieniu, które nagle, w czas przełomu i nowych możliwości, ma szansę na ucieleśnienie.

A skoro już o ciele mowa: trudno znaleźć polski film, w którym nagość czy stosunek seksualny byłyby ukazane z taką prostotą i naturalnością, bez jakichkolwiek ozdobników czy wabików. Poprzez akt obmywania nagiego ciała dokonuje się tu jedno z najpiękniejszych w naszym kinie miłosnych wyznań. Ciała męskie i kobiece, stare i młode, atrakcyjne i mniej, mają tu równy status, wyrażają podobną bezbronność. Kiedy słyszymy z ust księdza podczas katechezy: „Nie poniżajcie swoich ciał!”, u Wasilewskiego nabiera to całkiem nowego znaczenia.

W przeciwieństwie do swego drugiego filmu, „Płynących wieżowców”, traktujących o rozpoznaniu seksualnej orientacji, reżyser nie tworzy w „Zjednoczonych Stanach Miłości” manifestu emancypacyjnego. Pierwszym filmem, „W sypialni”, młody reżyser udowodnił, że kino opowiadające o kobietach wychodzi mu znacznie lepiej niż bycie rzecznikiem seksualnych mniejszości. Tym razem już sam tytuł odwołuje się do energii, która przepływa pomiędzy bohaterkami. Tak jak przepływa w samej opowieści – przechodząc gładko od jednej postaci do drugiej, a poprzez powtórzenia i zapętlenia związując je ze sobą emocjonalnym węzłem.

Rumuński operator Oleg Mutu, autor zdjęć m.in. do „Śmierci pana Lazarescu” Cristiego Puiu, „Czterech miesięcy, trzech tygodni i dwóch dni” Cristiana Mungiu czy filmu „Szczęście ty moje” Siergieja Łoźnicy, filmuje polską rzeczywistość sprzed ćwierćwiecza chłodną, statyczną kamerą, wypłukując obrazy z żywszych barw – czasem tylko zakwitnie w nich jakiś psychodeliczny sweter w mondrianowskie wzory.

Najważniejsze są jednak emocje, poukrywane głęboko w betonowych klockach. Kamera prześwietla je niczym w „Dekalogu” Kieślowskiego, gdzie za każdą nylonową firanką krył się mały wielki dramat. Wasilewski nie wychyla się jednak z kameralnych ram. Intymność liczy się u niego bardziej niż metafizyka czy polityka. A jednocześnie skłania do namysłu nad tym, co w kwestii kobiecych pragnień uległo przez te lata zmianie, a co nadal pozostaje tak samo wywrotowe. ©

ZJEDNOCZONE STANY MIŁOŚCI – reż. Tomasz Wasilewski. Prod. Polska/Szwecja 2016. Dystryb. Mañana. W kinach od 29 lipca 2016 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2016