Tragedia na tapecie

RECENZJA ANITY PIOTROWSKIEJ | „Głupcy” są dość sadystycznym eksperymentem na naszej tolerancji i wrażliwości. Także filmowej, komunikacja z widzem przypomina bowiem chwilami głuchy telefon.

08.08.2022

Czyta się kilka minut

Dorota Kolak i Łukasz Simlat, „Głupcy”, reż. Tomasz Wasilewski, 2022 r. / DOROTA REKSIŃSKA / MATERIAŁY PRASOWE GUTEK FILM
Dorota Kolak i Łukasz Simlat, „Głupcy”, reż. Tomasz Wasilewski, 2022 r. / DOROTA REKSIŃSKA / MATERIAŁY PRASOWE GUTEK FILM

Tomasz Wasilewski od dekady stara się emancypować obyczajowo polskie kino. Tworzył świat wyimaginowany albo umowny, za to finezyjnie sfotografowany, naznaczony tajemnicą, z wyraźnym autorskim dotknięciem. Tak jest i tym razem. „Głupcy” celowo rozmijają się z życiowym prawdopodobieństwem, kreując na ekranie własną nierzeczywistość. Wabią estetycznym udziwnieniem, po czym przeczołgują, nurzają w niepewności i w końcu porzucają bez żadnej asekuracji, z rosnącym ładunkiem wątpliwości i pytań.

Na początku dominuje czyste zaciekawienie. Dlaczego sześćdziesięcio­paroletnia Marlena (gra ją wybitnie Dorota Kolak) i dużo młodszy od niej mąż Tomasz (Łukasz Simlat) ukrywają się w magicznym domu nad morzem? Dlaczego ona odcięła się od najbliższych? Co sprawiło, że kiedy wreszcie dochodzi do rodzinnego spotkania, jej córka Magda (Katarzyna Herman) zachowuje się jak obca? A spotykają się w hospicjum, gdzie od dwóch lat leży całkowicie sparaliżowany i jeszcze dłużej nieobecny Mikołaj, syn Marleny (w tej roli Tomasz Tyndyk). Matka mimo oporów decyduje się zabrać go do siebie, chociaż niechybnie zakłóci to dotychczasową małżeńską harmonię. Jednocześnie urwany kontakt między matką i synem zamienia się teraz w najściślej rozumianą intymność. Całodobowa opieka nad bezwładnym ciałem dorosłego dziecka przywraca na moment dawny porządek, zburzony przed laty z bliżej niewiadomych powodów.


CZYTAJ WIĘCEJ: RECENZJE FILMOWE ANITY PIOTROWSKIEJ >>>


Porzućmy jednak tradycyjną logikę narracyjną. Zwłaszcza że słowa zastępuje tu charakterystyczny język wizualny i dość wcześnie sugeruje on lekkie zakrzywienie czasoprzestrzeni. Na przykład oddając ją we władanie naturze. Surrealistycznym gestem Wasilewski wpuszcza do pokoju chorego rozwrzeszczane mewy, w szpitalach zaś i prosektoriach pozwala plenić się tropikalnej roślinności. Zmysłowym i zarazem niepokojącym komentarzem do sytuacji Marleny i Tomasza staje się morze. Nadbałtyckie plaże, wydmy i chmury w obiektywie rumuńskiego operatora Olega Mutu to żywioł tyleż oczyszczający, co karzący – wszak pogwałcenie naturalnego porządku, które niechybnie dokonuje się na naszych oczach, musi gniewać mściwych bogów. I pewnie dlatego Marlena tak panicznie boi się zanurzyć w wodzie. Są też momenty, gdy fale podchodzą pod sam próg jej domostwa, a ich huk zdaje się zwiastować rychły sąd ostateczny. Bo mieszkanie niczym ze snu, z marzeń o doskonałej izolacji i malowniczej dzikości, ma w sobie coś z pułapki. Napięcie wisi w powietrzu, zanim jeszcze do domu matki zostanie przywieziony Mikołaj, ten półżywy wyrzut sumienia, całkowicie zdany na jej pomoc.

Cierpienie syna wydaje się karą dla bohaterki, choć Wasilewski podrzuca bardzo różne tropy odnośnie do relacji między Mikołajem, Marleną, Tomaszem i Magdą. Wiele z nich wiedzie na manowce i przez długi czas można sądzić, że chodzi w gruncie rzeczy o kliniczne obserwacje zamkniętego układu rodzinnego, który wypadł kiedyś z ram i teraz, w warunkach ciężkiej choroby, redefiniuje się na nowo. Pod tym względem film nie oszczędza nikogo. Bohaterowie, z Marleną na czele, stopniowo pogrążają się w szaleństwie, podczas gdy przeciągany do granic wytrzymałości skowyt chorego i eksponowanie fizjologii są nie lada wyzwaniem także dla widza, niezależnie od jego własnych życiowych doświadczeń. I jest w tym ze strony twórców akt odwagi, pytanie tylko czemu ona służy, poza samym stwierdzeniem, że życie boli i kończy się zazwyczaj w mało ponętnych okolicznościach. Może chodzi o ciało (czyli o naturę znowu), brutalnie oswajane, ukazane w całej swej kruchości, również wobec własnych pragnień i popędów. Wreszcie: ciało w dwójnasób obnażone, które stanowi wyzywającą przeciwwagę dla życia w ukryciu, pośród kontrolujących spojrzeń, niedopowiedzeń i kłamstw.

Lecz wcale nie ta cielesna brutalność sprawia, że seans „Głupców” boli niemal fizycznie. Dotkliwiej działa w nim kultura, nie natura. Zauważone na festiwalu w Karlowych Warach dzieło Wasilewskiego z namaszczeniem przywołuje konteksty edypalne, chrystusowe, filmowe, a wraz z nimi grecki fatalizm, ewangeliczną pietę i ptaki od Hitchcocka. Tyle że funduje widzowi wyrafinowaną udrękę bez jakkolwiek rozumianego ­katharsis, pozostawiając w dezorientacji, rozdrażnieniu, w poczuciu tytułowego ogłupienia. Finałowa przewrotka, odsłaniająca mroczną tajemnicę owej nieświętej rodziny, pozwala opowiedzieć sobie całą historię na nowo, wypełnić wreszcie puste miejsca, przekierować dotychczasowe znaki zapytania, połączyć rozsypane kropki, inaczej ustawić role... I mając taką nadwiedzę, prawdopodobnie inaczej oglądałoby się ten film, ale czy przez to byłoby ciekawiej?

Ze spoilerami lub bez są „Głupcy” dość sadystycznym eksperymentem na naszej tolerancji i wrażliwości. Także filmowej, komunikacja z widzem przypomina bowiem chwilami głuchy telefon (taki był zapewne główny zamysł: im mniej wiemy, tym lepiej), nie wspominając tego, co dzieje się na łączach między głównymi postaciami dramatu. Stawiając trudne pytania o granice – miłości, seksualności, samorealizacji, kulturowych tabu – film domaga się licznych przypisów. Dobrze byłoby po seansie przeczytać sobie wywiad z reżyserem, bo potrafi zajmująco mówić o swoich intencjach. Pozbawiony autorskiej eksplikacji, otwarty na nieskończoność psychologicznych hipotez i mniej lub bardziej naciąganych związków przyczynowo-skutkowych, obraz Wasilewskiego obiecuje transgresje, lecz oferuje przede wszystkim fototapety, intrygującą fonosferę i świetny aktorski czworokąt. To jednak zbyt dużo, zbyt artystowsko jak na prowokację wymierzoną w stronę polskiego bądź zagranicznego kołtuna, żeby otworzył się, przynajmniej mentalnie, na to, co zakazane. A równocześnie za mało, by przeżywać wraz z bohaterami ich wykoncypowaną tragedię i bez żadnej podpowiedzi odnaleźć w niej głęboko poukrywane sensy. ©

GŁUPCY – reż. Tomasz Wasilewski. Prod. Polska/Rumunia/Niemcy 2022. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 12 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2022