Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masowe demonstracje zaczęły się 19 sierpnia, po rasistowskim ataku na papuaskich studentów we Wschodniej Jawie. W niektórych miejscach doszło do zamieszek. W Dżajapurze, największym mieście regionu, spłonęły urząd celny, biura państwowej firmy telekomunikacyjnej, sklepy i auta. Tłum czasowo zablokował dostęp do lotnisk w Dżajapurze, Fakfak, gdzie spłonął także targ, i w portowym Sorongu, gdzie z podpalonego więzienia uciekło ponad 250 osób. W Timice demonstranci zaatakowali hotel, w Manokwari – budynek lokalnego parlamentu. Doszło także do starć grup proindonezyjskich imigrantów z protestującymi.
W minioną niedzielę ujawniono materiał wideo pokazujący żołnierzy strzelających do demonstrantów w Deiyai. Są ofiary śmiertelne, których liczby nie da się zweryfikować, i dziesiątki aresztowanych. Władze zablokowały dostęp do internetu w całym regionie, w części Dżajapury wyłączono prąd, są też utrudnienia w działaniu telefonów. Zagraniczni dziennikarze i organizacje humanitarne mają zakaz wstępu do Papui, a nielicznym obecnym na miejscu aktywistom z trudem udaje się przesyłać na zewnątrz zdjęcia i informacje. Miejscowa policja zdelegalizowała protesty, nazywając je anarchistycznymi, a rząd wydaje się zdeterminowany, żeby je stłumić.
Protestujący Papuasi, od 50 lat rządzeni z Dżakarty, oskarżają rząd o rutynowe łamanie praw człowieka i domagają się referendum niepodległościowego. ©℗
CZYTAJ TAKŻE
PAPUASI ŻĄDAJĄ WOLNOŚCI: W strategicznym indonezyjskim regionie – Papui – trwają największe od lat protesty niepodległościowe.