Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdy Rajapaksa odlatywał z ojczyzny – najpierw na sąsiednie Malediwy, a później do Singapuru – świat obiegały fotografie i nagrania, na których uczestnicy protestów przechadzali się po salonach dotąd zarezerwowanych dla miejscowych elit.
Były przywódca opuścił kraj w minioną środę 13 lipca. W zajętej już kilka dni wcześniej prezydenckiej kancelarii demonstranci urządzili bibliotekę. W ogrodach kolonialnego bungalowu Temple Trees – oficjalnej siedziby premiera – na zaimprowizowanych paleniskach zaczęli gotować ryż z curry. W służbowej rezydencji prezydenta robili sobie selfie na pseudoantycznych sofach, krzesłach i przy obrazach, odpoczywając także w prezydenckim łóżku i basenie.
Kryzys na Sri Lance
Takie zdjęcia to symbole rozgrywającej się na Sri Lance rewolucji, która nie ma precedensu w historii tego kraju. Masowe protesty przeciwko skutkom wielomiesięcznego kryzysu gospodarczego i głęboko skorumpowanej władzy rozpoczęły się na przełomie marca i kwietnia.
PODKAST JAGIELSKI STORY
Sri Lanka wyszła na ulice. Kąpiel w basenie prezydenta i co dalej? SŁUCHAJ TERAZ>>>
Do zapaści gospodarczej przyczyniła się pandemia, a później także wojna w Ukrainie, która podniosła koszty importu i ograniczyła dostępność paliw, nawozów i zbóż na całym świecie.
Wielu międzynarodowych analityków nie docenia jednak kontekstu lokalnego. A ten kontekst to złe rządzenie państwem: przede wszystkim fatalne decyzje gospodarcze rządu i prezydenta, a w dłuższej perspektywie całego ich politycznego klanu, który przez kilkanaście lat zadłużał Sri Lankę, aby w ten sposób finansować kontrowersyjne inwestycje infrastrukturalne.
Jeszcze przed wybuchem pandemii, która mocno ograniczyła wpływy z turystyki, rząd przeprowadził szkodliwe dla państwowej kasy cięcia podatków i zakazał używania nawozów sztucznych, co doprowadziło do drastycznego spadku produkcji ryżu, który trzeba było zacząć sprowadzać. Spadła także produkcja herbaty – dotąd ważnego towaru eksportowego. W efekcie krajowi zabrakło rezerw walutowych w dolarach do spłacania zagranicznych kredytów oraz do obsługi importu.
Szybko zaczęło brakować sprowadzanych z zagranicy produktów, w tym paliw, gazu, leków, a nawet papieru. Gwałtownie rosnące ceny żywności, niedobory nafty, benzyny, oleju napędowego i kłopoty z dostawami elektryczności dały się we znaki wszystkim mieszkańcom wyspy – i wreszcie skłoniły ich do masowego sprzeciwu.
Oddolna rewolucja
Na ulice miast i miasteczek w całym kraju spontanicznie wyszły tysiące ludzi, organizując setki demonstracji. Nie chodziło im wyłącznie o opłakany stan gospodarki. Protestujący dostrzegli – i zaczęli krzyczeć – że rządzący krajem od kilkudziesięciu lat cynicznie wykorzystywali istniejące na wyspie napięcia etniczne do zbijania politycznego kapitału, grając na lękach i aspiracjach Lankijczyków, sami jednocześnie opływając w luksusy. Zaczęli domagać się wymiany rządzących elit, krytykując powszechną korupcję i nepotyzm. Robili to w chwili, gdy najwyższe urzędy sprawowało – oprócz prezydenta i premiera – sześciu innych członków ich najbliższej rodziny.
W kwietniu obywatele zmusili do ustąpienia wszystkich ministrów. Miesiąc później odejść musiał sam premier Mahinda Rajapaksa. Oblegany przez protestujących w swojej rezydencji szef rządu podał się do dymisji i został przewieziony do otoczonej grubymi murami bazy wojskowej na północnym wschodzie wyspy. Po ataku ze strony zwiezionych do stołecznego Kolombo zwolenników premiera protestujący zaczęli plądrować i podpalać biura, należące do polityków posiadłości i samochody. W ciągu jednej nocy w całym kraju spłonęły dziesiątki domów powiązanych z rządem osób.
Kolejny akt tej rewolty rozegrał się w tym miesiącu. Skompromitowany i znienawidzony prezydent Gotabaya Rajapaksa, po szturmie tłumu na swoją rezydencję, został przewieziony do bazy w pobliżu międzynarodowego lotniska w Katunayake. Zbuntowani pracownicy portu uniemożliwili mu oraz jego bratu Basilowi – byłemu ministrowi finansów – wejście na pokład komercyjnego lotu do Dubaju. Ostatecznie pomogli wojskowi, których wcześniej lankijski przywódca konsekwentnie chronił przed zarzutami o zbrodnie wojenne. Rajapaksa zwlekał z przesłaniem swojego listu rezygnacyjnego tak długo, jak pozostawał na terenie kraju, i zrobił to dopiero z Singapuru. Autentyczność dokumentu potwierdzono w miniony piątek.
Czego może obawiać się były prezydent? Prawdopodobnie zarzutów korupcyjnych. Jest też oskarżany o współudział w zbrodniach wojennych w czasie zakończonej w 2009 r. wojny domowej, gdy pełnił funkcję sekretarza obrony, a także o naruszenia praw człowieka już po zakończeniu konfliktu.
Jego ucieczka i rezygnacja są symbolicznym końcem politycznego klanu, którego członkowie przez kilkanaście lat decydowali na Sri Lance niemal o wszystkim.
Ciąg dalszy nastąpi
W środę 20 lipca parlament ma się zebrać, aby wybrać następcę Gotabayi Rajapaksy. Do tej chwili rządy prezydenckie sprawuje dotychczasowy premier Ranil Wickremesinghe. Tymczasem tłumy nie znikają z ulic Kolombo i innych lankijskich miast, a kryzys nie ustępuje: gaz i benzyna stały się towarami luksusowymi, codziennie na wiele godzin wyłączany jest prąd, a ceny żywności osiągają zawrotne poziomy. Nie kursuje większość autobusów i pociągów, a poziom inflacji przekracza 50 procent.
Negocjacje z Międzynarodowym Funduszem Walutowym na temat możliwego planu pomocowego utknęły w martwym punkcie i mają szansę ruszyć naprzód dopiero wtedy, gdy w Kolombo zostanie wybrany stabilny rząd, mogący zagwarantować skuteczne przeprowadzenie reform. ©