Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To się nie mogło tak skończyć, ale musiało.
Nie mogło, bo jakość Starego Teatru pod dyrekcją Jana Klaty była niepodważalna dla każdego, kto nie ulega ideologicznemu zaczadzeniu i chodzi do teatru dla teatru, choćby i politycznego (czemu nie?). Można by się przeczepić do tego lub owego, ale chodziłoby wtedy o skalę zastrzeżeń, która jest niedostępna innym polskim teatrom. Świetny zespół, świetne spektakle? Mało!
Musiało, bo, jak było widać po składzie komisji konkursowej, decydującej o wyborze dyrektora Starego na nową kadencję, nie wybierano po prostu nowego dyrektora. Szukano wyboru „zamiast Klaty”.
Bo Klata od czasu głupiej, lecz pamiętnej awantury, sprowokowanej przez krakowską prawicę podczas spektaklu „Do Damaszku” w jego reżyserii, stał się dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego ledwie blotką w rozgrywkach z własnym elektoratem. W prorządowych mediach stał się zbyt czytelnym symbolem „lewactwa” i pedagogiki wstydu, by mu odpuszczać z jakichś błahych powodów, szczególnie artystycznych. No i te typowe dla rządu chore ambicje: pozostawienie Klaty na stanowisku dyrektora ktoś mógłby uznać za słabość, albo i – nie daj Boże – przegraną. „Niech salon zawyje, znaczy się dobrze jest!”. I zawył.
Słusznie teraz oburzają się ci, których druga strona frontu naszej „wojny kulturowej” zwie „salonem” ku swemu lepszemu, bo wyklętemu samopoczuciu, ale przecież Klata obrywał za swoją niezależność również od swoich właśnie i tzw. „środowiska teatralnego”, najdalszego przecież od gustów ministra Glińskiego. To nie była obsesyjna krytyka, jak ta ideologiczno-prawicowa, ale nie mniej ślepa, jak wtedy, gdy w tym całym jej fantastycznym imaginarium, gdzie „radykalny”, znaczy tyle, że „słuszny” uznała, że zwolnienie chorwackiego reżysera Frljića podczas prób do „Nie-Boskiej” było fundamentem zdrady, wręcz apostazji! Długo by o tym pisać i na pewno zrobi to wkrótce na łamach „Tygodnika Powszechnego” Dariusz Kosiński.
Nowy dyrektor Starego Teatru to mój kolega. Został najlepszym wyborem komisji i obawiam się, że dość sprytnym, bo o Marku Mikosie nie sposób złego słowa powiedzieć. Prócz tego, które nie jest o nim: ministerstwo i komisja zabiły Stary Teatr.
CZYTAJ TAKŻE: