Głos większości

Uwaga wszystkich kibiców skupia się na piłkarskich komentatorach. Jakie głupstwa powiedzą, jak strasznie się przejęzyczą, jak bezczelnie zgwałcą świętą mowę ojców? Ale język piłkarskiej transmisji nie jest barwny. Wręcz przeciwnie: zbudowany jest z tych samych, wciąż podobnie układanych i już mocno pościeranych klocków.

06.07.2010

Czyta się kilka minut

Mądrość języka jest znacznie rzadsza od jego głupoty, co kibice powinni przyjąć z wielką ulgą.

Gdy zaczyna się mundial, uwaga wszystkich kibiców skupia się na piłkarskich komentatorach. Jakie głupstwa powiedzą, jak strasznie się przejęzyczą, jak bezczelnie zgwałcą świętą mowę ojców? Sieć pełna jest lapsusów naszych sportowych złotoustych, które gładko przechodzą do historii. Powtarzamy je z lubością i choć nie znamy na pamięć Mickiewicza, pękamy ze śmiechu, cytując celne powiedzonko Andrzeja Zydorowicza sprzed 40 lat.

Komentatorskie idiomy mają długie życie, ale - mimo wszystko paradoksalnie - stanowią nikłą część sportowego komentarza. Język piłkarskiej transmisji nie jest barwny. Wręcz przeciwnie: zbudowany jest z tych samych, wciąż podobnie układanych i już mocno pościeranych klocków, przechodzących z ojca na syna.

Nie jest to niezrozumiałe. Mowa codzienna ma skłonność do twardnienia i pracuje zwykle na zwolnionych obrotach, gdyż ceni sobie ekonomię. Wbrew pozorom, komentatorzy nie są niespełnionymi pisarzami, choć ich inwencja czasami przyprawia o zdumienie. To jednak, co nam wydaje się - słusznie - słownym fajerwerkiem, zanurzone jest w bezosobowej magmie wyrazów i zdań.

Jeśli zauważamy dezynwolturę retoryczną Dariusza Szpakowskiego, to tylko dlatego, że odcina się ona od ogromnej szarej masy słów obojętnych i nijakich, poprzetykanych imionami własnymi. Gdy komentatorowi zdaje się, że komentuje jedynie to, co widzi, wtedy właśnie nie mówi nic, gdyż posługuje się językiem, który zawsze jest taki sam i nie pochodzi od niego.

Taka właśnie - bezosobowa, nieoryginalna - jest natura komunałów, bez których język istnieć nie może, choć od nich jak może ucieka. Mądrość języka jest znacznie rzadsza od jego głupoty, co kibice powinni przyjąć z wielką ulgą. Gdyby Dariusz Szpakowski sypał konceptami przez bite 90 minut (plus czas doliczony), nikt z nas niczego by z meczu nie zobaczył, próbując zrozumieć, co kryją jego złote myśli.

Dlatego Szpakowski, jak na doświadczonego komentatora przystało, tylko od czasu do czasu przerywa serię nieswoich słów własnym wymysłem, podobnie jak tylko czasami doświadczony kaznodzieja mówi coś od siebie. Słowa muszą przecież oddać pierwszeństwo samym rzeczom, które powinny zjawić się niepostrzeżenie, jak złodziej w nocy.

Kiedy komentator powie, że "Okubo wybijał tę piłkę na uwolnienie, bo sam zapędził się w kozi róg", albo jeśli Włodzimierz Lubański stwierdzi kategorycznie, że "nie można kłaść się na ziemię, gdy nie dotyka się piłki", to jasne, że obraz na chwilę musi się zamazać, przynajmniej do czasu, gdy zrozumiemy niezrozumiałe. Bez komunałów komentatorzy sportowi byliby bezradni. My także.

Kiedy Gustave Flaubert pracował nad swoją ostatnią powieścią, "Bouvard i Pécuchet", zbierał krążące wokół niego klisze i komunały, chciał bowiem pokazać, że ludzka głupota przejawia się przede wszystkim w języku. Od lat planował kompilację "Dictionnaire des idées reçues", czyli - dosłownie - "Słownika myśli otrzymanych [od innych]". Jan Gondowicz przełożył to słusznie jako "Słownik komunałów", czyli wyrażeń wspólnych, powtarzanych bez żadnego namysłu, nałożonych na własną skórę jak przechodni odziewek.

Dla Flauberta głupota ludzka to głos większości, która ma zawsze rację, bo posługuje się mową niczyją. Nikt za te słowa nie bierze odpowiedzialności, a jednocześnie przypisuje się im ogromną moc, gdyż "tak mówią" wszyscy. W tym niczyim słowniku "ukłony" są zawsze "najniższe", a "bitwa" - zawsze "krwawa". Komunały to słowa puste, pozbawione treści, gdyż ich połączenia nie mówią nic o świecie, który mają opisywać, lecz tylko udają, że się do czegoś odnoszą. Komunałów używa się po to, żeby nic nie powiedzieć, kiedy powiedzieć trzeba.

W przedolimpijskich i przedmundialowych czasach Flauberta sport nie produkował komunałów, albowiem nie produkował niczego. Dziś nikt nie czyta Flauberta, wszyscy oglądają mundial. Czytelnikom "Słownika komunałów" może więc spodoba się zaproponowany słownik wysłyszany z mundialowych transmisji. Nie notuje on żadnych językowych ekscesów: te zaciekawiony czytelnik znajdzie w internecie. Zamieszczam w nim jedynie te frazy, które pojawiają się w relacjach piłkarskich - niezależnie od osoby komentatora - automatycznie, bez namysłu, mimochodem, niemal niezauważalnie.

Związek między tymi słowami jest nierozerwalny i niemal naturalny, dlatego trudno wyobrazić sobie komentarz mundialowy, który bez tych fraz by się obył. Ten słownik to chleb powszedni sportowego języka. Naszego języka.

Słownik komunałów

AKCJA - trzeba ją zamknąć.

ATAK - huraganowy. Dawniej bywał skomasowany.

BŁYSK - geniuszu. Niezbędny do wygranej.

BRAMKA - wisi w powietrzu. Niektórzy mają na nią ciąg.

BRAMKARZ - bezradny.

BRAZYLIJCZYCY - wirtuozi futbolu.

CHORĄGIEWKA - w górze.

CZAS - dzieli się na podstawowy i doliczony.

CZYTANIE - gry. Słaby zawodnik nie czyta gry.

DOKŁADNOŚĆ - aptekarska.

DOPING - wzmaga się.

DOŚRODKOWANIE - celne, o ile nie zablokowane.

DOŚWIADCZENIE - to nie wszystko.

DYSCYPLINA - taktyczna. Może być żelazna.

ELEMENT - zaskoczenia.

FALA - meksykańska.

FAUL - ewidentny, w pewnych sytuacjach całkiem niepotrzebny. Chyba że taktyczny.

FRAGMENT - stały, na dodatek gry.

FUTBOL - Holendrzy dawniej grali radosny. Wszyscy za nim tęsknią.

GOL - na wagę awansu. Bywa kuriozalny.

GRA SIĘ - jak przeciwnik pozwala.

INTERWENCJA - zwykle spóźniona. Jeśli nie, to świetna.

KIKS - fatalny.

KOMENTARZ - czasami akcja w ogóle go nie wymaga.

KONTRA - gdy ma się na nią szansę, jest błyskawiczna.

KONTUZJE - trapią.

KOŃCÓWKA - nerwowa.

LOT - piłki. Niestety najczęściej źle obliczony.

LUKSUS - porażki.

ŁAWKA - rezerwowych.

MUR - skromny, a jeśli liczny, to czasami dziurawy.

NOŻYCE - efektowne.

OKAZJA - jest albo będzie. Często - niestety - zmarnowana. Trzeba jej szukać.

PARTNER - z obrony lub ataku.

PIETRUSZKA - przysłowiowa.

PIŁKA - często płata figle, ale kiedy chodzi po sznurku - ląduje w siatce.

PODANIE - dokładne, niedokładne, często prostopadłe.

POJEDYNEK - nierówny, wyrównany, czasami także główkowy.

POLE - gry, często skracane.

POZYCJA - wychodzi się na nią. Tylko że wtedy może być spalona.

PRESJA - wywierana na przeciwniku.

PROKUROWAĆ - niebezpieczne sytuacje.

PRÓBA - strzału. Z definicji nieudana.

PRYSZNIC - zimny.

PRZEWAGA - miażdżąca albo lekka. Nic pośrodku.

PUŁAPKA - ofsajdowa.

REMIS - nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn.

REZULTAT - korzystny albo niekorzystny. Gdy korzystny, trzeba go utrzymać.

REŻYSER - gry. Umie ją czytać.

SĘDZIA - pozwala grać. Czasami nie pozwala. Wtedy zmienia się w aptekarza.

SKUTECZNOŚĆ - niska lub stuprocentowa.

SPOTKANIE - emocjonujące.

STATYSTYKA - mówi sama za siebie.

STRATA - piłki.

STRZAŁ - potężny, plasowany, zablokowany, niecelny albo kąśliwy.

SWOBODA - mieć jej trochę.

SWOJE - grać. Można też grać swoją piłkę. Nikt jednak nie gra swoją piłką.

SYTUACJE - niewykorzystane się mszczą.

SZANSA - z reguły na kontrę.

SZYKI - nie można ich rozluźniać.

ŚWIATŁO - bramki.

TECHNIKA - bajeczna, głównie u Brazylijczyków.

UDERZENIE - atomowe.

UMIEJĘTNOŚCI - czysto piłkarskie.

WALCZYĆ - do końca albo ambitnie.

WCIĄGNĄĆ - przeciwnika na własną połowę.

WIDOWISKO - piłkarskie.

WYBICIE - na oślep.

WYNIK - jest najważniejszy.

WYSUNIĘTY - napastnik.

ZAGRANIE - niedokładne albo świetne. Kiedy ręką, to niedobrze.

ZAGROŻENIE - trzeba je najszybciej oddalić od własnej bramki.

ZAMIESZANIE - podbramkowe.

ZAMYKAĆ - akcję. Najczęściej jednak oczy, gdy grają Polacy.

ZAPAS - sił. Kto ma duży, ten wygra.

ZŁOŚĆ - sportowa. Wyłącznie.

ZWÓD - sprytny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2010