Gdzie papież, gdzie my

Po dwóch latach pontyfikatu Franciszek i jego wizja Kościoła są przez polskich świeckich przyjmowani entuzjastycznie, przez biskupów – ambiwalentnie. Księża próbują przeczekać.

16.03.2015

Czyta się kilka minut

Procesja z Wawelu na Skałkę, Kraków, maj 2014 r. / Fot. Piotr Tumidajski / FORUM
Procesja z Wawelu na Skałkę, Kraków, maj 2014 r. / Fot. Piotr Tumidajski / FORUM

Od 13 marca 2013 r. papieżowi Franciszkowi udało się zreformować finanse Watykanu, rozpocząć trudną reformę Kurii Rzymskiej, wprowadzić większą kolegialność w struktury kościelne, ale przede wszystkim zaproponować nową wizję Kościoła, witaną na świecie z radością i nadzieją. Czy ta wizja porwała także Polaków? By dać odpowiedź,pytanie trzeba rozpisać na kilka innych: jak propozycję Franciszka przyjęli świeccy? Co z nią robią biskupi? I czy otrzymują wsparcie od swoich najbliższych współpracowników – księży?

Wiara Polaków

Nie jest łatwo zdiagnozować stan Kościoła w Polsce. Ćwierć wieku po transformacji wciąż dominuje tendencja do „ukrywania” rzeczywistości kościelnej. Np. tematem obecnego roku duszpasterskiego (2014/2015) jest nawrócenie – nikt jednak nie zdecydował się zbadać problemów pojawiających się po obu stronach kratek konfesjonału (w internecie dostępne jest jedynie omówienie badań na temat spowiedzi sprzed 10 lat, przeprowadzone przez świecką instytucję na zlecenie świeckiego tygodnika). Trudno zatem o dobre rozeznanie w obecnych kłopotach Polaków z nawróceniem.

Co prawda Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego co roku organizuje liczenie osób uczestniczących w niedzielnej mszy (tzw. dominicantes) oraz przystępujących do komunii (tzw. communicantes), ale rzadko przeprowadza bardziej kompleksowe badania wiary Polaków. Pozostają dane zbierane systematycznie (ale z konieczności powierzchownie) przez świeckie ośrodki badania opinii publicznej. W ostatnim czasie kilka takich sondaży przeprowadził CBOS. Wskazują one, po pierwsze, na postępującą sekularyzację – ok. dziesięcioprocentowy spadek wierzących i praktykujących katolików w ciągu ostatnich 10 lat. Jeszcze większą i bardziej istotną zmianą, która nastąpiła w tym czasie, jest radykalna indywidualizacja wiary. Liczba tych, którzy deklarują wiarę zgodną ze wskazaniami Kościoła, spadła o blisko jedną trzecią (do 39 proc.), zaś o 20 proc. zwiększyła się liczba wierzących „na swój własny sposób” – ci ostatni stanowią już ponad połowę wierzących w ogóle.

O coraz większym dystansie do autorytetu Magisterium świadczy też fakt, że po śmierci Jana Pawła II pragnienie, by nowy papież wprowadził jakieś zmiany w nauczaniu, wyrażało tylko 13 proc. Polaków (wobec 73 proc. zwolennikówzachowania status quo), zaś po abdykacji Benedykta XVI zmian pragnęło 48 proc., nie chciało zmian – 37 proc. Po dwóch latach pontyfikatu Franciszka pragnących zmian przybywa. Dopuszczenia do komunii ludzi, którzy po rozwodzie zawarli nowy związek, chce 80 proc. Polaków, podobna liczba (79 proc.) chciałaby, żeby Kościół zezwolił na zapłodnienie in vitro, 72 proc. opowiada się za zmianą nauczania dotyczącego środków antykoncepcyjnych, 59 proc. jest za zniesieniem celibatu.

Ogólną deklarację „wiary na swój sposób” potwierdzają badania konkretnych treści przekonań religijnych – poszczególne prawdy wiary przyjmuje zawsze mniejsza liczba osób od tych, którzy deklarują się jako wierzący. Indywidualizacja następuje też w kwestii moralnej wizji świata. Jak pokazały badania tego samego CBOS, od 2005 do 2014 r. o ok. 10 proc. (do 57 proc.) zwiększyła się liczba osób, która postawiona przed wyborem, czy za źródło moralności wybrać prawo Boże, czy wewnętrzny osąd człowieka, wybrała tę drugą opcję.

Z sondaży wynika również, że ta samodzielna, indywidualna wiara Polaków jest nieprzemyślana i pełna sprzeczności. Na przykład choć 30 proc. deklaruje wiarę w reinkarnację, to jeśli zostają postawieni wobec pytania: „co się z n a m i dzieje po śmierci?”, jedynie 3 proc. odpowiada, że się reinkarnujemy, zaś o 4 proc. więcej osób wierzy w sąd ostateczny niż w życie pozagrobowe, nie zastanawiając się nad tym, kto mógłby być sądzony, jeśli śmierć kończy wszelkie życie.

Propozycja Franciszka

Jeszcze do niedawna wydawało się, że z punktu widzenia hierarchii najwłaściwszą odpowiedzią na taki stan rzeczy jest wzmocnienie jasnego i zdecydowanego przekazu, jakie jest naprawdę nauczanie Kościoła. Przykładem takiej „strategii duszpasterskiej” jest billboardowa akcja na temat grzeszności konkubinatu (mimo iż skrytykował ją np. biskup pomocniczy warszawsko-praski Marek Solarczyk).

Wydaje się jednak, że wzrost liczby wierzących na swój własny sposób nie wynika z trudności dotarcia do informacji, co głosi Magisterium, lecz stąd, iż nauczanie to jawi się ludziom jako nieżyciowe, nieprzekonujące i głoszone przez niewiarygodnych nauczycieli. Strategia odgórnego „podawania do wierzenia” treści doktrynalnych i pouczeń moralnych jest dziś coraz mniej skuteczna.

W tym miejscu warto sobie uświadomić, że wcale taka być nie musi i że wcale nie do takiej namawia nas papież. Jedną z najistotniejszych zmian, inicjowanych przez Franciszka, jest odejście od idei Kościoła jako zhierarchizowanej piramidy, w której zasadniczy ruch idzie z góry na dół. Wśród „słów kluczy”, których nie może zabraknąć w charakterystyce obecnego pontyfikatu, centralne miejsce zajmują oczywiście „misja”, „ubodzy”, „miłosierdzie”, ale również: „wyjście”, „ruch”, „peryferie”, „cierpliwe towarzyszenie”. Jak czytamy w programowym dokumencie pontyfikatu, adhortacji „Evangelii gaudium”: „Wspólnota ewangelizacyjna (...) towarzyszy ludzkości we wszystkich jej doświadczeniach”, „jest bardzo cierpliwa i uwzględnia ograniczenia”, umie uznać owoce, które „pozornie wyglądają na niedoskonałe lub niepełne” (por. EG 24). Nie zarzuca ludzi całością doktryny i koncentruje się nie na jej obronie, lecz „na tym, co istotne, piękniejsze, (...) bardziej pociągające” (por. EG 35. 40).

Wydaje się, że w obecnej sytuacji kulturowej tylko taka droga – budowania wspólnoty poszukiwań szanującej indywidualne doświadczenie i odnajdującej aspekt religijny w dążeniach, które wprost i świadomie religijne nie są – może być właściwym sposobem istnienia Kościoła. Chodzi o misję, która przybiera postać dialogu z wierzącymi na swój własny sposób – dialogu wychodzącego od zrozumienia ich doświadczenia i wizji świata, a następnie stającego się towarzyszeniem i pomocą w pogłębianiu wiary tak, by była coraz bardziej zgodna z przesłaniem Ewangelii.

Najważniejszym jak dotąd dziełem tego pontyfikatu, który obrazuje powyższy sposób prowadzenia misji Kościoła, jest Synod o rodzinie. Przykładem może być zwłaszcza próba wsłuchania się w rzeczywiste doświadczenie i wizję rodziny, które posiadają katolicy – poprzez wysłanie dwóch ankiet do jak najszerzej konsultacji – oraz sprowokowanie dyskusji między uczestnikami synodalnego zgromadzenia, nawet jeśli kwestionowane miałyby być w jej trakcie praktyki i koncepcje głęboko zakorzenione w dotychczasowym kościelnym nauczaniu i sposobie postępowania.

Chodzi zatem o powrót do Ewangelii z jej centralnym motywem boskiego miłosierdzia, wrażliwość na sytuację konkretnych ludzi i otwarcie na swobodną rozmowę o tym, w jaki sposób ewangeliczne miłosierdzie może stać się rzeczywistością w życiu człowieka. Pewność wiary nie jest aroganckim przekonaniem o posiadaniu na wszystkogotowych odpowiedzi, lecz „nakazuje nam wyruszyć w drogę i umożliwia dawanie świadectwa i dialog ze wszystkimi” („Lumen fidei” 34).

Zapał świeckich i opór duchownych

Nadzieję na to, że takie działanie może przynieść dobre owoce w polskim Kościele, wspierają badania CBOS bezpośrednio dotyczące osoby i pontyfikatu Franciszka. Po pierwszym roku działania papieża, mające na celu rozwiązanie problemów Kościoła, pozytywnie oceniało ok. 95 proc. Polaków, z czego 57 proc. należało do zdecydowanych zwolenników.

Można przypuszczać, że to, co się stało od tamtego czasu (przede wszystkim ubiegłoroczne zgromadzenie synodalne), nie zmniejszyło tego poparcia. Od roku pozostaje on bowiem autorytetem moralnym niezmiennie dla ok. 80 proc. Polaków, zaś zmiana dwóch wskaźników, które świadczą o ożywieniu religijnym – czyli powrót do modlitwy indywidualnej oraz wzrost liczby ludzi młodych (18-24 lata) deklarujących się jako głęboko wierzący – zbiega się z czasem tego pontyfikatu. Pozwala to postawić ostrożną hipotezę, że w tym, co mówi i robi obecny papież, Polacy odnajdują pozytywną odpowiedź na sekularyzacyjne procesy.

Niewątpliwie papież ożywił nurt ewangelizacyjny w polskim Kościele – nurt kładący nacisk na budowanie wiary na podstawie doświadczenia osobistej relacji z Bogiem. Pod patronatem prowadzonego przez bp. Grzegorza Rysia Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Nowej Ewangelizacji działa ponad 340 wspólnot i środowisk ewangelizacyjnych. W te działania zaangażowanych jest kilku biskupów, m.in. bp Edward Dajczak, a wspiera go prymas Polski abp Wojciech Polak i przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki. Zespół przetłumaczył i wydał dokument z Aparecidy – opracowany w 2007 r. przez Konferencję Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów (jego głównym redaktorem był kard. Bergoglio, który już jako papież uczynił zeń nieformalny program dla całego Kościoła). Zespół rozpowszechnia także materiały podające praktyczne wskazówki, jak reformować polskie parafie.

Wciąż jednak ruchy i wspólnoty skupiają jedynie niewielką grupę katolików – np. w przeprowadzanych kilka lat temu badaniach na terenie diecezji płockiej tylko 5 proc. przyznało się do takiego zaangażowania.

Przyjęcie proponowanej przez Franciszka wizji Kościoła natrafia na główną przeszkodę w zaskakującym miejscu – w świadomości polskich księży. „Mamy poczucie, że nasz pasterz, następca Piotra, zadaje więcej pytań, niż daje odpowiedzi – mówił jeden z rozmówców publikowanego na łamach „TP” reportażu o stosunku polskich księży do Franciszka „Jakoś przeczekamy” („TP” nr 6/2015). – Księżom brakuje dziś oręża: doktrynalnej jedności”. Papież czyni życie księży trudniejszym nie tylko dlatego, że stawia wymagania, oczekując od nich np. skromnego życia. Przede wszystkim zadaje pytania, ośmiela świeckich do dyskutowania o Kościele. Tymczasem polskich księży nikt do takich dyskusji nie przygotował. Na dodatek często Franciszek pozwala sobie na łajanie duchowieństwa, nadszarpując jego i tak już nadwątlony autorytet.

Postawa biskupów

Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że polski Episkopat kontestuje Franciszka. Można by np. pokazać, że czteroletni program duszpasterski na lata 2013-17, opracowany jeszcze zanim kard. Bergoglio został papieżem (!), jest z ducha „Franciszkowy”. Ma on pomóc budować silną i świadomie przeżywaną wiarę na osobistej relacji z Bogiem. W „Materiałach pomocniczych” znajdziemy jednak artykuł „Ideologia gender – istota i konsekwencje dla duszpasterstwa”, który wywiera, niestety, duży wpływ na postawę Episkopatu. Jego grzechem głównym jest odczytanie rzeczywistości przez pryzmat marginalnego zjawiska. Powstało krzywe zwierciadło, które stanowiło – jak dziś wiemy – zapowiedź zaskakującej emocjonalnością kampanii przeciwko enigmatycznemu zjawisku gender.

Owa kampania miała niedawno drugą odsłonę w wystąpieniach biskupów przeciwko konwencji antyprzemocowej. Jak refren powtarzały się w niej stwierdzenia niezgodne z faktami: że konwencja nic nowego nie wnosi (wnosi m.in. wrażliwość na nowe zjawisko przemocy ekonomicznej) i że ze statystyk wynika, iż problem przemocy wobec kobiet w Polsce jest mniejszy niż w krajach zachodnich (co świadczy raczej o tym, że w Polsce przypadki przemocy są rzadziej zgłaszane i rejestrowane). Wielokrotnie mówiono też, iż „ideologia gender” ma „korzenie neomarksistowskie”: pokusa znalezienia się znowu w dobrze przyswojonej z czasów PRL-u sytuacji konfrontacji z ideologicznym przeciwnikiem okazała się nie do odparcia.

Takie odczytanie postawy Episkopatu przypieczętowało wystąpienie jego przewodniczącego, abp. Stanisława Gądeckiego, podczas drogi krzyżowej, która 19 lutego odbyła się na ulicach Poznania. Przewodniczący KEP, który niedawno wrócił z Iraku, dramatycznie opisał prześladowania chrześcijan na Bliskim Wschodzie (wspomniał m.in. o egzekucji 21 Koptów).

Mówił też, jak rodzą się prześladowania: „Atak na chrześcijan przebiega według podobnego schematu – według logiki równi pochyłej – w trzech etapach: najpierw nietolerancja, potem dyskryminacja, wreszcie zbrodnie wynikające z nienawiści”. Po czym zasugerował, że w Polsce mamy do czynienia już z etapem drugim: dyskryminacją. Świadczyć o tym mają m.in.: podważanie prawa do klauzuli sumienia, rugowanie symboli chrześcijańskich ze sfery publicznej i ingerencje sędziów „w wewnętrzne sprawy Kościołów” (chodzi, jak można się domyśleć, o spór Episkopatu z GIODO o zapisy w księgach metrykalnych).

Konfrontacja zamiast ewangelizacji

Czy Kościół ma być programowo kontrkulturowy? Taki postulat jest przez wielu traktowany jako niezbędny wyznacznik katolickiej tożsamości. Tymczasem kontrkulturowość Kościoła – jeśli czasem okazuje się konieczna – nie jest programową zasadą ewangelizacji, tylko jej niezamierzonym skutkiem ubocznym (wtedy, gdy Ewangelia jest wyraźnie przez kulturę odrzucana). Wielokrotnie już wyjaśniano: katolicy nie mają być „znakiem sprzeciwu”; mają być „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”, co znaczy: mają żyć, nie oglądając się na aplauz.

Wizje „oblężonej twierdzy” i „Kościoła męczenników liberalizmu” z ewangelizacji czynią konfrontację. Uniemożliwiając w ten sposób spotkanie z tymi członkami Kościoła – a badania socjologiczne pokazują, że jest towiększość ochrzczonych Polaków – którzy nie czują się atakowani przez współczesną kulturę, często ulegają bezkrytycznie jej wpływom, a pouczenia duszpasterzy odbierają jako niezrozumiałe, nieżyciowe i stąd coraz mniej godne uwagi.

Franciszek rzeczywiście ma inny pomysł na Kościół. Nie znaczy to, że patrzy na świat naiwnie. Jego diagnozy są często celne i bolesne, ale czynione nie z wyrzutem, tylko po to, by lepiej dostrzegać możliwości rozwoju dobra (przykłady łatwo znaleźć w „Evangelii gaudium”). Jego pontyfikat stawia przed nami pytanie o zakorzenienie w Ewangelii i umiejętność zajęcia otwartej postawy wobec świata. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2015