Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O tym, że ostatnie półtora roku to czas niepokoju, przekonywać nie trzeba nikogo. Lęk i niepewność trwale zakorzeniły się w naszym życiu – zarówno tym prywatnym, jak i zbiorowym. Boimy się o zdrowie własne i najbliższych, nie mamy też pewności, jaki świat wyłoni się z pandemicznego chaosu. Do tego problemy, z którymi zmagaliśmy się wcześniej – katastrofa klimatyczna, kryzysy migracyjne, napięcia polityczne – jedynie na chwilę zeszły na drugi plan, a teraz wracają ze zdwojoną siłą. Dlatego też hasło tegorocznej edycji Festiwalu Conrada brzmi „Natura przyszłości”. Goście z całego świata – pisarze, dziennikarze, filozofowie – zastanawiać się będą, co czeka nas zarówno w bliższej, jak i dalszej perspektywie czasu. A to dlatego, że kultura w ogólności, a literatura w szczególności – tak jak rozumieją ją goście i organizatorzy Festiwalu – to przede wszystkim niezwykłe narzędzie do opowieści o kondycji świata. Tego tu i teraz, ale też tego, który dopiero nadejdzie.
CZYTAJ WSZYSTKIE MATERIAŁY I RELACJE Z FESTIWALU
Pierwszy dzień festiwalu rozpoczął się od dyskusji wokół pojęcia melancholii. Ten stan ducha, zdiagnozowany jeszcze przez Arystotelesa, kojarzy się przede wszystkim z dystansem, łagodnym, ale jednak konsekwentnym wycofywaniem się jednostki ze świata zbiorowego ku smutkom i olśnieniom życia prywatnego. Jednak Michał Tabaczyński, autor przekładu „Anatomii melancholii” Roberta Burtona, klasycznego dzieła dla wszystkich urodzonych pod czarnym słońcem, przekonywał, że jest inaczej. Dla niego melancholia, choć oczywiście zawsze zrodzona w osobistym imaginarium pojedynczego człowieka, ma również olbrzymi potencjał dla politycznego działania. Stan zawieszenia, oscylowanie między światem wewnętrznym i zewnętrznym, to dla niego moment kluczowej refleksji, bez którego trudno o skuteczne funkcjonowanie na forum społecznym. Melancholia, która może przyjmować wszystkie odcienie czerni, w jego ujęciu to miejsce na oddech –przystanek, z którego dobrze widać to, co było, ale też to, co dopiero nadejdzie.

Krytyczne spojrzenie w przeszłość, które pomóc może lepiej zrozumieć przyszłe wyzwania stojące przed ludzkością, pojawiło się również podczas rozmowy z brytyjską pisarką i historyczką Lisą Appignanesi. Jej głośna książka „Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy” to wnikliwa analiza historii psychiatrii, której bohaterkami-pacjentkami są przede wszystkim kobiety. To właśnie ta feministyczna perspektywa pozwala dostrzec z pełną ostrością zagrożenia, ale też nadzieje, które pokładamy w „lekarzach umysłu” od początku istnienia tej dyscypliny. U Appignanesi historia psychiatrii to przede wszystkim historia tego, jak na przestrzeni dekad definiowano ramy zdrowia psychicznego jednostki w obrębie społeczeństwa. To droga bolesna, pełna ślepych zaułków, dzięki której jednak wiemy coraz więcej o ludzkiej psychice. Z pewnością jeszcze sporo przed nami, dlatego warto spojrzeć wstecz, żeby uczyć się na błędach poprzednich pokoleń.
Przeczytaj także "Gra w szaleństwo", portret Lisy Appignanesi

Podobnie jak w zeszłym roku, każdego dnia Festiwalu prezentowany będzie film z cyklu „Światy literackie”. Pomysł jest prosty – przy pomocy słowa, obrazu i dźwięku zaprosić widzów do uniwersum danego pisarza lub pisarki. Pierwszego dnia Weronika Murek zabrała nas na spotkanie z Julią Fiedorczuk. Idąc tropem jej ostatniej powieści „Pod słońcem”, pisarki wybrały szczególne miejsce na rozmowę, czyli warszawskie Muzeum Neonów, gdzie zarówno wątek światła, jak i topos biblijnej marności nabrały nowych znaczeń. Fiedorczuk już od lat przekonuje nas, że żyjemy w świecie zaburzonych perspektyw – zakładamy bowiem, że nasza, ludzka perspektywa patrzenia na świat jest wyjątkowa i najbardziej interesująca, podczas gdy rzeczywistość ma do zaoferowania znacznie więcej. Wystarczy przyjrzeć się jej w innym świetle.

Wieczorem z kolei obejrzeć mogliśmy rozmowę z koreańską pisarką Han Kang, której powieść „Wegetarianka” ukazała się w tym roku po polsku. Jej bohaterka postanawia przestać jeść mięso, a decyzja ta wzbudza olbrzymie kontrowersje w jej konserwatywnym otoczeniu. Nie o sam wegetarianizm tu jednak chodzi –indywidualny wybór niespożywania mięsa uderza w czuły punkt całej wspólnoty. „Granica między tym, co prywatne, a tym, co polityczne bywa nieostra”, mówiła pisarka. Jak podkreśliła prowadząca spotkanie Justyna Najbar-Miller, wszystkie książki tej autorki zaczynają się od doświadczenia bardzo osobistego, intymnego wręcz, jednak szybko zaczynają zataczać coraz szersze kręgi, zamieniając się w opowieść o tym, jak pojedyncza wrażliwość rezonuje z gęstą siecią ludzkich relacji.
Przeczytaj także "Cierpliwy oddech drzew", o pisarstwie Han Kang
SPOTKANIA DO OBEJRZENIA NA: