Dzień Kobiet

Wiosna idzie, lód stopniał, psie kupy wyszły, dzieci urosły. Galerie handlowe pomnażają zyski na takich jak ja, którzy co sezon zmuszeni są kupować nowe buty na powiększające się w geometrycznym postępie dziecięce nóżki.

05.03.2017

Czyta się kilka minut

Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP /
Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP /

Jednak moja ostatnia wizyta w jednym z warszawskich przybytków handlu bardzo różniła się od wszystkich poprzednich. Szłam przez kolejne sklepy z coraz bardziej zdumioną miną. Co się bowiem musiało stać w świecie, by wielkie firmy odzieżowe, kierujące swoje produkty do młodych dziewcząt i kobiet, zdecydowały się uczynić feminizm czymś godnym haseł na koszulkach? Kiedy ktoś doszedł tam do wniosku, że hasła „girls power” są czymś, na czym można zbić kapitał? Że to się zwyczajnie opłaca?

Podejrzliwie, jak na sceptyczną panią w średnim wieku przystało, przesuwałam kolejne ubrania na wieszakach, myśląc początkowo, że to może jakieś niedopatrzenie w centrali jednej z sieci, za którą poleci czyjaś głowa. Tymczasem okazało się, że to nie żaden feministyczny sabotaż w fabryce ubrań w Bangladeszu albo Wietnamie, tylko trend. Zapoczątkowany przez Diora i przejęty natychmiast przez wszystkich uboższych krewnych. Oto bowiem najgorętszym hitem sezonu wiosna/lato 2017 okazała się koszulka z napisem „We Should All Be Feminist” zaproponowana przez dom mody Dior. Hasło to jest cytatem z głośnego tekstu amerykańskiej pisarki Chimamandy Ngozi Adichie, a także nawiązaniem do frazy „Future is Female”, którą na swoich koszulkach nosiły w latach 70. działaczki ruchów LGBT walczące o prawa mniejszości seksualnych.
Zakrawa oczywiście na kosmiczną ironię, że przemysł odzieżowy, odpowiedzialny za uprzedmiotowienie kobiet, plagę anoreksji, ikonę mobbingu, taką jak Anna Wintour, legendarna (czy może raczej osławiona) szefowa amerykańskiego „Vogue’a”, wyzysk pracowników w Trzecim Świecie i inne nieszczęścia, wrzuca na sztandary misję dziejową kobiet. Zdawać by się mogło, że co jak co, ale moda i feminizm niespecjalnie mogą pójść w parze. Feminizm przeniesiony na T-shirt staje się czymś w rodzaju miniaturowej wieży Eiffla nabytej na Polach Marsowych od handlarza pamiątkami. Każdy może go sobie kupić (bawełniany T-shirt Diora dostępny już za 700 dolarów). Dieta bez glutenu, gwiazdy adoptujące psy na wizji, mleko bez laktozy, kakao fair trade i feminizm. Tym będzie żyć świat na wiosnę.

Myślę jednak, że znacznie lepszym prezentem na Dzień Kobiet (prawie tak dobrym jak koszulka z sieciówki z napisem „Feminizm: radykalna teza, że kobiety są ludźmi” lub cieliste rajstopy z klinem) będzie komiks Wandy Hagedorn i Jacka Frąsia „Totalnie nie nostalgia. Memuar”. I najlepiej sprawić go sobie samej.

Od dawna nie sięgałam po komiksy. Właściwie po latach fascynacji Thorgalem i Batmanem z jednej, a Asteriksem i Tintinem z drugiej, zupełnie straciłam nimi zainteresowanie. „Memuar” Wandy Hagedorn, mieszczący się w popularnym we Francji czy Belgii nurcie reportaży i dokumentów (komiksy o wybuchu w Czarnobylu, zapatystach czy Arabskiej Wiośnie) jest najlepszym powodem, by do tej formy wrócić. Ale przede wszystkim ta opowieść o dorastaniu dziewczynek w PRL-owskim Szczecinie i Kołobrzegu to jedna z najlepszych książek o kobiecości, Polsce i rodzinie, jakie ostatnio trafiły w moje ręce.

Mała Wanda dorastała w rodzinie, którą dziś można by pewnie nazwać dysfunkcyjną, z bierną matką i ojcem – narcyzem i zamordystą, klasycznym mizoginem, panem domu, który w swej pozycji upatruje prawa do poniżania wszystkich pięciu kobiet, które mieszkają z nim pod jednym dachem. Opisuje dzieciństwo i młodość w latach 60. i 70. ubiegłego wieku z gorzką ironią, poczuciem humoru, ale i wielką wnikliwością. Gdybym dziś miała 15 lat i znów czuła się zupełnie zagubiona w świecie, chciałabym móc przeczytać taką książkę. Myślę, że byłaby znacznie lepszą lekturą niż wielbiona przeze mnie wówczas Małgorzata Musierowicz (o jej wpływie na samopoczucie dzisiejszych 30- i 40-latek warto by skądinąd pisać sążniste eseje). Wandę też ratuje literatura, utożsamia się z Gregorem Samsą z „Przemiany” Kafki, szuka ukojenia w sztuce powieści. W komiksie dużo miejsca poświęca seksualności dziewcząt, niepewności towarzyszącej zmieniającemu się ciału, eksperymentom, których nie pochwalałaby surowa ( i zakłamana) opinia publiczna, a także motywowi molestowania pojawiającemu się jak refren w życiu dziewczynek, niezależnie od tego, ile mają lat. Być może te fragmenty, wzmocnione artystycznym przekazem rysunków Jacka Frąsia, robią największe wrażenie. Zawsze nas przecież zdumiewa, gdy coś, co wydaje się być marginesem, spoza owego marginesu wyłazi i rozlewa się w wielkie brudne bajoro.

Wanda Hagedorn od lat mieszka na drugim końcu świata, w Australii, może dlatego niestraszny jej już polski kołtun. Jej odwaga w nazywaniu spraw po imieniu jest jednak zaraźliwa. Miejmy nadzieję, że znacznie bardziej niż feministyczne hasła na drogich koszulkach. Z okazji naszego święta życzę tego i sobie, i Wam. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2017