Złość piękności nie szkodzi

W Polsce gniew stał się tym, co Marek Koterski w „Dniu świra” kazał wyrażać Adasiowi Miauczyńskiemu: gniewem wsobnym, artykułowanym pod nosem, zza zaciśniętych zębów. I całkowicie antypolitycznym.

01.06.2020

Czyta się kilka minut

Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Co to będzie? Co to będzie? Urośnie nam w końcu ta gula czy jak zwykle machniemy ręką? Dziwny ten koniec maja w Polsce A.D. 2020: niby nerwowo, ale nie do końca, niby pandemia, a w sumie już trochę nie, niby narasta społeczny gniew, ale bo ja wiem?

Podczas niedawnego spotkania online z Klubem „Tygodnika”, gdzie wraz z Wojciechem Bonowiczem opowiadaliśmy o pracy felietonistów, Wojtek poruszył temat gniewu – emocji ważnej, potrzebnej i bywa, że ogromnie sprawczej. Trochę więc sobie razem ponarzekaliśmy na polski społeczny gniew, który od dawna nie zapala do wielkich zmian, który nie chce być konstruktywny, jest bardzo indywidualny, nieokreślony politycznie, zgorzkniały i skierowany raczej do środka niż na zewnątrz.

Widać pewne idee krążą po ludziach, bo nie tylko nam do głowy przyszły takie refleksje. Filozof Tomasz S. Markiewka wydał właśnie bardzo ciekawą książkę pt. „Gniew”, w której zastanawia się m.in. nad tym, jak to się stało, że wbrew pozorom po 1989 r. tak słabo, jako naród, się wkurzamy.

W III RP gniew, nawet ten najbardziej słuszny, rychło uznany został za „roszczeniowość”, czyli postawę będącą – jak pisał cytowany przez autora Andrzej Osęka w „Gazecie Wyborczej” w 1991 r. – „jak choroba woli i wyobraźni. To nieumiejętność spojrzenia w oczy prawdzie: będę miał z życia to, co weń włożę dzięki własnemu wysiłkowi i własnej inicjatywie”. Jak to ujmują twórcy memów, „weź kredyt, zausz firmę”. Tak oto – powiada Markiewka – zawężano pole politycznej debaty, bo ludziom zabrano język protestu.

Dlatego też, zdaniem autora „Gniewu”, w Polsce stał się on tym, co Marek Koterski w „Dniu świra” kazał wyrażać Adasiowi Miauczyńskiemu: gniewem wsobnym, artykułowanym pod nosem, zza zaciśniętych zębów. I całkowicie antypolitycznym – bo przecież politycy są bezwartościowi i nic z nich nie wynika ponad puste slogany o tym, czyja prawda jest najmojsza. Wiadomo – wszyscy kradną i co zrobisz? „Innej drogi nie ma” – jak powiedział w 1990 r. przewodniczący dolnośląskiej Solidarności Władysław Frasyniuk, trawestując niejako hasło Margaret Thatcher, z którym to hasłem na ustach rozjeżdżała związki zawodowe w Wielkiej Brytanii.

A przecież, jak w dowcipie rysunkowym, „są takie chwile w życiu żółwia, że musi dać komuś w mordę”. Czy gdy żółw jest Polakiem po transformacji, to nie musi? Markiewka sięga do analiz Davida Osta, który zarzucał polskim politykom nieumiejętność zmierzenia się z gniewem obywateli: „Liberałowie zamiast starać się o zagospodarowanie gniewu, woleli go ignorować, a kiedy się przejawiał – wykpiwać”. Co było pożywką dla populistów w typie Leppera, a dużo, dużo później – prawicy z jej hasłem o „Polsce solidarnej”.

Druga część książki, poświęcona gniewowi toczącemu zwolenników prawicy na myśl o zwolennikach lewicy (lub lepiej – „lewactwa”, bo w tej kategorii więcej się pomieści: i Zandberg, i Tusk, i „Tygodnik”) oraz vice versa, też jest ciekawa, ale dla nas dziś mniej ważka. Bo mnie interesuje to, czy w związku z nadchodzącym kryzysem ekonomicznym wściekniemy się konstruktywnie, skoro po trzech dekadach od przełomu wiemy już, że jednak „zausz firmę” może nie być radą uniwersalną. Że nie zawsze można być kowalem własnego losu.

Więc co będzie teraz? Bo że moment dziejowy, chyba nikt nie ma wątpliwości, choć tąpnięcie jeszcze nie nastąpiło i jeszcze można żyć złudzeniem, że może mimo wszystko będzie, jak było. Ale nie będzie.

Ciekawi mnie przyszła narracja środowisk, które nadawały rytm marszowi ku świetlanej przyszłości, gdzie każdy Polak będzie mieć szansę na karierę, byle się nie mazgaił i nie wykazywał roszczeniowej postawy Homo sovieticus („Jest on jak niewolnik, który po wyzwoleniu z jednej niewoli czym prędzej szuka sobie drugiej” – Tischner – pamiętamy!). Czy pozwolą się nam już wkurzyć? Czy umiemy to jeszcze robić konstruktywnie? Markiewka przywołuje dwa typy gniewu: solidarny pozytywnie (tu wskazuje amerykańskie sufrażystki) i negatywnie (wyborcy Trumpa z południowych stanów USA), oraz stawia pytanie, do jakich działań może nas w obu wersjach prowadzić złość. Wściekłe sufrażystki, mając jasno wytyczony cel, wywalczyły prawa wyborcze dla kobiet. Wkurzeni wyborcy Trumpa, walcząc nie tyle o większe prawa dla siebie, co mniejsze dla innych, i nie mając konkretnego celu – nie poprawili znacząco swojego losu.

Gdzie na tej skali jesteśmy my? Nie wiem. ©


Wszystkie felietony Anny Dziewit-Meller >>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23-24/2020