Czy chcemy dalej walczyć ze sobą, czy chcemy pojednania?

Temat wołyńskiej rzezi, zbrodni, tragedii czy ludobójstwa co roku, zwłaszcza w lipcową rocznicę, powraca.

11.07.2016

Czyta się kilka minut

 /
/

Użyłem tych różnych słów, bo sposób określenia tamtych wydarzeń jest m.in. przedmiotem sporu. Określenie nie zmienia stanu prawnego, ma znaczenie moralne i polityczne, bowiem wydarzenia miały miejsce przed uchwaleniem w 1948 r. konwencji ONZ o zapobieganiu i karaniu ludobójstwa. Lex retro non agit. W tym numerze „Tygodnika Powszechnego” Wojciech Pięciak pisze o tamtych wydarzeniach, o późniejszych sporach i debacie wokół nich, a także o kontekście sytuacji aktualnej. Jak w dialogu historycznym ma dzisiaj Polska postępować wobec Ukrainy? Nachalność w rozliczeniach krzywd nie doprowadzi do pojednania, raczej wprost przeciwnie.

Polsko-ukraińskie relacje to nie sprawa wydawanych przez władze obu państw deklaracji, lecz dogłębne przeoranie świadomości. Nie można relatywizować tego, co się stało, ale też nie można się godzić na trwanie we wzajemnej nienawiści. Zmiana świadomości społecznej jest procesem długim. Ogromną rolę grają tu emocje. Z własnych doświadczeń (relacje z Niemcami, Żydami) wiemy, że wymaga to cierpliwej pracy i czasu, i – jak pisze Pięciak – „pewności swego miejsca na ziemi”. Także odporności na manipulacje polityczne, takie jak choćby historyków szkoły sowieckiej, dla których każda niezależna od Sowietów partyzantka Europy Środkowej (zarówno AK, jak UPA) to faszyści, kolaboranci, bandyci.

W zmierzający do pojednania proces oczyszczania pamięci angażują się Kościoły Polski i Ukrainy. W przyszłości będziemy mogli ocenić rolę tego zaangażowania. Przypomnijmy: 26 czerwca 2001 r. Jan Paweł II mówił we Lwowie o „wewnętrznej potrzebie uznania różnych przejawów niewierności ewangelicznym zasadom, jakich nierzadko dopuszczali się chrześcijanie pochodzenia zarówno polskiego, jak i ukraińskiego, zamieszkujący te ziemie”, i apelował: „Czas już oderwać się od bolesnej przeszłości!”.

Wtedy też kard. Lubomyr Huzar, zwierzchnik Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego, wyznawał, że „w ubiegłowiecznej historii naszego Kościoła (...) niektórzy synowie i córki Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego wyrządzali zło – niestety świadomie i dobrowolnie – swoim bliźnim z własnego narodu i z innych narodów”. I dalej: „aby nie ciążyła na nas straszliwa przeszłość i nie zatruwała naszego życia, chętnie przebaczamy tym, którzy w jakikolwiek sposób skrzywdzili nas”. Wzywał: „Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy chcemy dalej walczyć ze sobą, czy szukać porozumienia, w tym ustalenia faktów z naszej dramatycznej historii, i pojednania między Polakami i Ukraińcami”.

W deklaracji z 26 czerwca 2013 r. zwierzchnicy Kościołów rzymskokatolickiego Polski (abp Józef Michalik) i greckokatolickiego Ukrainy (abp Światosław Szewczuk) wezwali oba narody do „otwarcia umysłów i serc na wzajemne przebaczenie i pojednanie”.

Powiedział mi kiedyś bp Jan Pietraszko, któremu abp Adam Sapieha zlecił pieczę nad przekazywanymi mu świadectwami ofiar Zbrodni Wołyńskiej, że o pojednaniu będzie można mówić wtedy, kiedy wymrą świadkowie okrucieństwa tamtych zbrodni. Nie dlatego, że aby przebaczyć, trzeba zapomnieć, ale dlatego, że wspomnienie przeżytego koszmaru może się okazać silniejsze od ewangelicznego wezwania do przebaczenia i do miłości nieprzyjaciół, nie mówiąc już o tym, że może się okazać silniejsze od racji ściśle politycznych. Bo także w strategii politycznej trzeba brać pod uwagę emocje. Jeśli nasze dążenie do pojednania ma sięgnąć ludzkich serc i przynieść owoce – jak pokazuje w swoim artykule Wojciech Pięciak – musi być oparte na prawdzie, musi być uparte i cierpliwe, ale nade wszystko świadome aktualnej sytuacji Ukrainy. ©℗


CZYTAJ TAKŻE:

Polsko-ukraiński dialog historyczny zanika, a przyczyna leży głównie po stronie ukraińskiej. Mimo to Warszawa powinna nadal wspierać Kijów – to nasz polityczny interes. Artykuł Wojciecha Pięciaka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2016