Cudze notesy. Film „Roving woman” wchodzi do kin

Debiut Michała Chmielewskiego uświadamia, że filmy o kobietach w drodze pozostają nie tylko gatunkiem rzadszym, ale i różniącym się od klasycznych męskich road movies.

17.04.2023

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Roving woman” / MATERIAŁY PRASOWE DYSTRYBUTORA
Kadr z filmu „Roving woman” / MATERIAŁY PRASOWE DYSTRYBUTORA

Młoda kobieta, w wieczorowej sukni i na szpilkach, kradnie samochód ze stacji benzynowej i jedzie na pustynię – podobna historia mogłaby się zdarzyć chyba tylko w Ameryce. Albo w tamtejszym kinie. Wcześniej Sara zostaje brutalnie wyrzucona z domu, w którym mieszkała z ukochanym, pozostawia mu na progu brzydką pamiątkę i rusza w nieznane.

Od czego ucieka? Czego szuka? Czym zasłużyła sobie na takie traktowanie? Podobne pytania będą wisieć nad tą historią aż do finału, lecz chodzi w niej o coś zgoła innego. Nie tyle o stricte kobiecy, podszyty buntem „zew włóczęgi”, co o włóczęgę samą w sobie, o jej magię, a zarazem jeden z najbardziej amerykańskich toposów. Taki właśnie „polski film amerykański” zrobił debiutujący reżyser Michał Chmielewski.

Wraz ze współscenarzystką Leną Górą, grającą główną rolę, tytuł „Roving Woman” zaczerpnął z piosenki Connie Con­verse, folkowej wokalistki, która w 1974 r. zniknęła nagle z radarów. Właśnie tej tajemniczej artystce i jej podobnym zadedykowali twórcy swój film. W przypadku współczesnej bohaterki mniej interesowało ich znikanie fizyczne, bardziej zaś symboliczne, czyli przywołana w tytule wędrówka, rozumiana także jako błądzenie.

Bo przewodniczką w tej podróży jest osoba ze wszech miar błądząca – niekonsekwentna i zagubiona, choć mocno zdeterminowana, by gnać przed siebie. Raz bywa krucha, to znów irytująco namolna, czasem zaś imponująco bezczelna i poprzez ową chwiejność zdaje się w ogóle nie zabiegać o naszą sympatię. Prawie do końca pozostaje zagadką. Wiadomo jednak, że budowanie opowieści na samych niedopowiedzeniach to sprawa wielce ryzykowna. Udaje się wówczas, gdy puste miejsca wypełnia się żywą materią kina (intensywnym obrazem, dźwiękiem, nastrojem), ale w oparciu o żelazną strukturę. Chmielewski sięgnął więc po sprawdzone wzorce kina drogi i dzięki dobrze odrobionej lekcji tudzież indywidualnej wrażliwości nie zgubił drogi własnej.

Wszystko przecież już gdzieś kiedyś było. Trudno znaleźć lepszą metaforę dla osobistej wolności jako ucieczki „od” czy „do” niż przesuwający się za oknem bezimienny pejzaż. Przydrożne motele i bary szybkiej obsługi w dużej mierze za sprawą literatury i kina stały się synonimem kuszącej tymczasowości i wykorzenienia. Pokonując bezkresne amerykańskie przestrzenie bohaterowie, począwszy od powieści Kerouaca po ekranowe „Nomadland”, poszukiwali mitycznej „przestrzeni w sobie”. A ludzie spotykani przez nich w drodze nigdy nie byli całkowicie przypadkowi, wypowiadane przez nich zdania prawie zawsze miały moc filozoficznych sentencji, wpływających na wewnętrzną przemianę. Stąd kino ­niezależne, czyli z definicji niskobudżetowe, często mocno zanurzone w surowej rzeczywistości i powstałe z młodzieńczego idealizmu, tak chętnie udaje się w drogę.

Dla Sary z „Roving Woman” jej prawdziwy sens zaczyna się ujawniać wtedy, gdy w ukradzionym aucie, w apogeum własnej samotności, zaczyna dostrzegać namacalne ślady czyjegoś istnienia: drobiazgi, nagrania, zapisane notesy... Dla filmu wyrosłego z wielu ograniczeń, tworzonego w warunkach pandemicznych, z udziałem naturszczyków poznanych gdzieś „po drodze”, musiała mieć ona jeszcze inny sens. Również z tych powodów „Roving Woman” ma wszelkie cechy debiutu wyjątkowego. Oto młodemu Polakowi udało się rozkręcić produkcję za oceanem, za przysłowiową garść dolarów, z pomocą pracujących za darmo przyjaciół i z udziałem takich tuzów, jak nominowany do Oscara „twarzowiec” John Hawkes. Po czym film trafił do programu prestiżowego festiwalu i zdobył przychylne recenzje.

Zapewne pomogło, że wcześniej namaścił go sam Wim Wenders, figurujący w czołówce jako producent wykonawczy, aczkolwiek wiele wskazuje na to, iż twórca „Paris, Texas” musiał być duchowym patronem już u zarania tego przedsięwzięcia. Obecność mistrza wyczuwa się choćby w spojrzeniu europejskiego outsidera, które mimo wszystko rządzi tą arcyamerykańską opowieścią. Widoki pustyni nie próbują obezwładniać fotogenicznością, pogoda wydaje się mało kalifornijska, a playlista spod znaku popu czy country&western, na czele z tytułowym utworem, zostaje przełamana ambientowym brzmieniem stworzonym przez Teoniki Rożynek. W końcu kino drogi to gatunek zanurzony w przestrzeni, lecz jednocześnie traktujący o wyobcowaniu z niej.

Kamera Łukasza Dziedzica woli zatem studiować z bliska twarz Leny Góry, która jawi się tutaj niczym osobny, pusty krajobraz. Trudno zresztą oderwać wzrok od tej charyzmatycznej aktorki, znanej dotąd głównie z serialu „Król” Jana P. Matuszyńskiego i komedii „Noc w przedszkolu” Rafała Skalskiego. Jej postać, napięta do granic, co jakiś czas pozwala sobie na erupcje tłumionej wściekłości lub rozpaczy, i szkoda, że w trakcie pozornie oderwanych monologów zza kierownicy nie dało się tego portretu psychologicznie pogłębić. Nawet jeśli enigmatyczność bohaterki była zamierzona – miała skłaniać do medytacji, ucieleśniać najogólniej pojętą ucieczkę od niemiłości czy rozpaczliwe poszukiwanie bliskości.

Najważniejsze, że film „Roving Woman”, złożony z wielu zapożyczeń i zapatrzeń w „cudze notesy”, okazał się dziełem świeżym, napędzanym naturalną energią stojących za nim ludzi. Uświadamia przy okazji, że filmy o kobietach w drodze, mimo znajomego sztafażu i sposobów przedstawiania, pozostają nie tylko gatunkiem rzadszym, ale i różniącym się od klasycznych męskich road movies. Rebecca Solnit w swych rozważaniach na temat pieszej włóczęgi zajmowała się m.in. tym, jak odmienna jest kobieca droga, dosłownie i w przenośni – chociażby dlatego, że trudniej w nią samodzielnie wyruszyć, przebyć ją bezpiecznie, a przede wszystkim dać sobie samej prawo do wałęsania się „bez celu”. U Chmielewskiego oglądamy zmotoryzowany wariant samotnej wędrowniczki. Sporo też mówi się o dojmującym braku widzialności, choć niekoniecznie w kobiecym wydaniu. Jesteśmy wszak w świecie, gdzie coraz częściej ktoś komuś mówi na odchodnym: „potrzebuję przestrzeni dla siebie”.

Ta skromna, jeszcze w wielu miejscach niedoskonała i równocześnie zuchwała ballada nie podąża ślepo za filmami drogi. Zamiast fetyszyzować wyzwolenie, woli po prostu dawać szansę – niedookreślonej bohaterce, innym zwyczajnym ­niezwyczajnym postaciom, trochę innej Ameryce – na bycie widzialnymi. ©

ROVING WOMAN – reż. Michał Chmielewski. Prod. USA/Polska 2022. Dystryb. Galapagos Films. W kinach od 21 kwietnia.

Michał Chmielewski (ur. 1988) dotychczas dał się poznać jako autor nagradzanych etiud, zrealizowanych podczas studiów reżyserskich na Uniwersytecie Śląskim („Śnił mi się już słoń i kino”, 2018; „Hi, How Are You”, 2019). „Roving Woman”, jego pierwszy pełnometrażowy film, był kręcony w USA, w języku angielskim, i miał premierę na nowojorskim festiwalu Tribeca, promującym m.in. kino niezależne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2023