Conrad Festival: Szwedzka fala i wstyd za Potop

Dzień pod hasłem "Życie na miarę literatury", a chciałoby się po marynarsku zawołać: Hej! Ho! Wypływamy na wody szwedzkie! Obejrzyj także fragmenty Lekcji czytania prowadzonej przez Piotra Śliwińskiego...

05.11.2009

Czyta się kilka minut

Per Olov Enquist podczas Festiwalu im. Conrada /fot. Tomasz Żurek /
Per Olov Enquist podczas Festiwalu im. Conrada /fot. Tomasz Żurek /

Dziennik pokładowy

4.11. 2009, środa - trzeci dzień rejsu.

"Życie na miarę literatury" to także tytuł książki Michała Pawła Markowskiego wydanej specjalnie na Festiwal w wydawnictwie Homini. Ale o tym za chwilę.

Szwedzka fala

Rankiem spotkanie krytyków i tłumaczy ze szwedzkim pisarzem Perem Olovem Enquistem. Spotkanie po angielsku. Tradycyjnie w Cafe Camelot. Per Olov Enquist, mam takie wrażenie, nie jest jeszcze w Polsce pisarzem aż tak bardzo rozpoznawalnym, znanym, popularnym. Ale może się mylę, może ma już grupę oddanych czytelników. Po polsku w serii "Literatura skandynawska" wydawnictwa Santorski (obecnie wydawnictwa Czarna Owca) w 2006 roku ukazało się tłumaczenie jego książki "Opowieść o Blanche i Marie". Swojego czasu (nr 50/2006) recenzował książkę na łamach "Tygodnika" Bartosz Staszczyszyn. Książka ukazała się w tłumaczeniu Iwony Jędrzejewskiej. O powieści było głośno, po pierwsze dlatego, że to sprawnie napisana historia miłosna, po drugie pojawia się w niej postać naszej rodaczki Marie Curie-Skłodowskiej, a to zawsze ciekawi, jak też nas opisuje z boku, jakiś zdolny obcokrajowiec; pisarz czy podróżnik. To lektura obowiązkowa dla wszystkich kobiet, nie tylko feministek.

W tej samej serii ukazała się także w 2005 roku powieść w tłumaczeniu Mariusza Kalinowskiego "Wizyta królewskiego konsyliarza". W 2007 roku w wydawnictwie "Świat Literacki" w tłumaczeniu Andrzeja Krajewskiego-Bola ukazały się cztery sztuki teatralne Enquista w tomie zatytułowanym "Dla Fedry. Z życia Glist. Godzina kota. Tupilak". Wyszła drukiem także "Piąta zima magnetyzera" w przekładzie Marii Olszańskiej w wydawnictwie Reporter w 1991 roku, dzisiaj do odszukania na internetowych aukcjach albo w antykwariatach.

Enquist spotkał się również z nami w Auli Collegium Novum UJ. Spotkanie poprowadziła inna, popularna już i znana w Polsce szwedzka autorka Agneta Pleijel. Enquist zwany przez Agnetę "P.O" opowiadał o swoim dzieciństwie, pierwszych literackich krokach, rodzinie. Pisarz urodził się w niewielkiej szwedzkiej wiosce w 1934 roku, jego matka była nauczycielką, ojciec drwalem, dziadek kowalem. Ojciec zmarł, kiedy Per miał 6 miesięcy. Swoją pierwszą książkę udało się Perowi wydać w 27 roku życia. Wcześniej, od przeszło dziesięciu lat czynił rozmaite próby literackie, ale bez efektów. Zresztą z dzisiejszej perspektywy także debiutancką książkę uważa za słabą. Książką, która uczyniła go sławnym była opublikowana w 1964 roku "Piąta zima magnetyzera". Powstał na jej podstawie film w reżyserii Henriksena, który mieli Państwo szansę oglądnąć wczoraj wieczorem w kinie "Pod Baranami". Sama książka została przetłumaczona na dwadzieścia języków. Enquist zwierzał się, że jego matka na trzy lata przed jego urodzeniem miała urodzić jego starszego brata, niestety brat nazwany takim samym imieniem, ochrzczony, wkrótce zmarł. Enquist mówił, że często w myślach rozmawia ze zmarłym ojcem, tłumaczy mu świat, swoje przygody, spotkania. Teraz pracuje nad książką, która zaczynać się będzie od bardzo osobistych listów do własnego ojca. I będzie próbą zmierzenia się z najbardziej prywatnymi traumami.

Skoro mowa o pisarzach szwedzkich to warto w trzech zdaniach powrócić do Agnety Pleijel. Na spotkanie z nią do Massolitu, które poprowadził Jan Balbierz, przyszło tak wiele studentek slawistyki i jak przypuszczam miłośniczek jej twórczości, że Massolit kolejny raz okazał się zbyt kameralnym miejscem, aby stworzyć komfortowe warunki słuchania o literaturze wszystkim chętnym. Kim jest Agneta? Antropolożką z wykształcenia. Żoną znanego reportażysty Macieja Zaremby. Ale przede wszystkim poczytną tak w Szwecji, jak i w Polsce prozaiczką. Po polsku ukazały się jej książki o Witkacym i Bronisławie Malinowskim - "Lord Nevermore" (tłum. Iwony Jędrzejewskiej, wyd. Santorski (Czarna Owca), 2003 rok), a także "Zima w Sztokholmie" (tłum. Grażyna Wąsowicz-Ludvigsson, Świat Literacki, 2002), "Kto zważa na wiatr" (tłum.  Haliny Thylwe, wyd. Aula). Agneta Pleijel to także poetka, dramaturg, podróżniczka, wieloletnia prezes szwedzkiego PEN Clubu. Autorka przyznała podczas spotkania, że ma zupełnie inne wyobrażenie na temat społeczeństwa szwedzkiego niż Per Olev Enquist. Jego zdaniem to społeczeństwo staje się ostatnimi laty nowoczesne, według niej tkwi nadal w strukturach mentalnych niezmienionych od kilku pokoleń. Chodzi jej o relacje, sposób zachowania, myślenie, odnoszenie się do siebie kobiet i mężczyzn w Szwecji. Tak jak dla Enquista było dla niej ważne zbadanie korzeni rodzinnych, losów dziadów, pisząc sagę swojej rodziny sięgnęła do początków XVIII wieku.

Tematy krążące wokół pojęć "prawdy", "prowincji wyobraźni", "reportażu" ciekawie współgrały podczas spotkań "Świat dopowiedziany. Polska szkoła reportażu" oraz "Prowincje wyobraźni, zaścianki intelektu". Nie trzeba dodawać, że oba spotkania zgromadziły prawdziwe tłumy słuchaczy. Znów zapełniła się po brzegi aula przy Grodzkiej (na spotkaniu prowadzonym przez Andrzeja Franaszka z Stefanem Chwinem, Zbigniewem Kruszyńskim, Henrykiem Wańkiem i Olgą Tokarczuk). Równie pełna była sala w Bunkrze Sztuki podczas wieczoru polskich reportażystów (prowadzenie: Maciej Zaremba, uczestnicy dyskusji Wojciech Jagielski, Mariusz Szczygieł, Katarzyna Surmiak-Domańska).

Polska literatura psychoterapeutyczna              

To określenie padło z ust Stefana Chwina. Jego zdaniem polscy pisarze piszą raczej "ku pokrzepieniu serc", nie mają w sobie tej odwagi, aby wzorem literatury światowej stworzyć postać bohatera ewidentnie i całkowicie złego. Zawsze usprawiedliwiają i nadają cechy dobre swoim bohaterom. Trudno w literaturze polskiej poza twórczością Tadeusza Borowskiego czy Ireneusza Iredyńskiego znaleźć odbicie portretu człowieka, który dotknął radykalnego zła, granic złego, jak to na przykład było w powieści "Łaskawe" Jonathana Littella. U Borowskiego to jednak portret zła zbiorowego, u Iredyńskiego - według Chwina - to zło jest lekko wystylizowane, a więc mniej uderzające, mniej prawdziwe.

Według Chwina w Polsce istnieje obecnie jedynie literatura dla kobiet. Mężczyźni nie czytają. Olga Tokarczuk powiedziała, że aby mieć naprawdę dobrą literaturę, trzeba w nią zainwestować. A nadal nie ma w naszym kraju np. rocznych programów stypendialnych dla pisarzy, którzy chcieliby przez rok wyłączyć się z innych prac zarobkowych i skupić jedynie na pisaniu jednej powieści. Stefan Chwin przytaczał słowa Czesława Miłosza, że ten po powrocie do kraju chciał znaleźć odpowiedź na pytanie, jaka jest obecna Polska i takiej odpowiedzi w tej literaturze nie znajdował. Dlatego oglądał serial "Plebania". Olga Tokarczuk zgadzała się ze Stefanem Chwinem i Zbigniewem Kruszyńskim, że polska literatura to literatura lęków, braku zaufania, braku akceptacji dla miejsca (co jest podstawą zaistnienia powieści realistycznej, mieszczańskiej). Kruszyński dodawał, że polska literatura ucieka w groteskę albo w lament.

Henryk Waniek natomiast powiedział, że dobrze się czuje z określeniem prowincjusz, że ta etykietka mu nie przeszkadza. Przywołał słowa Ciorana "Prawdziwym dramatem jest urodzić się w przestrzeni byle jakiej". Olga Tokarczuk stwierdziła "jesteśmy małym krajem w małej Europie", "jesteśmy prowincją". Obraz kobiet nieobecny w polskiej literaturze, albo gdy się pojawia to jest obrazem zniekształconym, wykoślawionym (albo słaniające się Łęckie, albo jedynie obiekty męskich fascynacji erotycznych, kobiety zredukowane do jednej sfery - seksu). Stefan Chwin stwierdził, że teza Marii Janion o wyczerpaniu się paradygmatu romantycznego jest fałszywa. Ten paradygmat dalej funkcjonuje. Nam Polakom wydaje się, że to my pokonaliśmy dobrem imperium zła, a tak naprawdę byliśmy - twierdzi Chwin - jedynie pionkami w globalnej układance. Mit dobrych Polaków nie jest przez polską literaturę podważany, jedynie Rymkiewicz ostatnio w "Wieszaniu" napisał, że Polacy także wieszali, a więc nie "zawsze byli ofiarami", i nie "zawsze byli po stronie dobra". Drugim mitem polskim jest ten mówiący, że jak w Rosji nastanie demokracja, to wreszcie z jej strony nic już Polsce nie będzie zagrażać. Polscy intelektualiści w czasach Solidarności ostro byli wyczuleni na zło, śmierć górników, ale teraz nie protestują, kiedy jesteśmy w sojuszu z państwem, które prowadzi coś na kształt obozu koncentracyjnego w Guantánamo, i nie protestowali przeciw inwazji na Irak. Inaczej postępują chociażby niemieckie elity intelektualne, ślą przynajmniej gdzie mogą listy protestacyjne.

Czy Szwedzi wstydzą się za Potop?   

To pytanie padło na spotkaniu z reportażystami. "Piękne pytanie" pani z pierwszego rzędu skierowane do Macieja Zaremby reportera, autora książki "Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji" (wydawnictwo Czarne, 2008). Blisko 300 słuchaczy na sali. Reporterzy opowiadali o swojej pracy dla "Gazety Wyborczej", o granicach ingerencji w prawdy bohaterów swoich tekstów. Katarzyna Surmiak-Domańska powiedziała: "Reportaż nie może być dla bohatera, tekstu nie można pisać "pod niego", czyli koniecznie tak, aby mu się spodobał. Piszecie nie dla niego, lecz dla anonimowego czytelnika". Mariusz Szczygieł przyznał, że po ukazaniu się "Gottlandu" w Czechach wielu Czechów pisze do niego maile w których dziękują mu za ukazanie wymiaru tragicznego ich losów, historii Czech. W ich tradycji, choćby literackiej wszystko sprowadza się do komizmu, element tragizmu pojawia się rzadko.

Wojciech Jagielski powiedział, że nie pisze tekstów o Polsce. Gdy pisał o Czeczenii  bohaterowie jego reportaży uosabiali życiorysy wielu osób. Czasem jedna postać nosiła w sobie historię kilku ludzkich losów. Szczygieł mówił, że należy kierować się zasadą "Trzymając się prawdy pisać pięknie". Forma też jest ważna przy tworzeniu reportażu. Jak wzbudzać zaufanie w rozmówcach, w bohaterach reportaży? Czy ktoś w redakcjach sprawdza podawane fakty przed ukazaniem się tekstu? Czy reporterzy czytają współczesną literaturę polską? Wiele pytań. I w zgodnej opinii zebranych bardzo udane spotkanie.

Człowiek bez literatury żyć nie może

"Życie na miarę literatury" - spotkanie promocyjne książki Michała Pawła Markowskiego pod tym samym tytułem. Spotkanie poprowadził Grzegorz Jankowicz. Trzeba było dokonywać wyborów, bo organizatorzy ustawili tak program, że w tym samym czasie odbywały się dwa wieczory: ten i reportażystów.

Eseje Michała Pawła Markowskiego bardzo interesujące. Pozwolę sobie wymienić nazwiska autorów o których twórczości profesor pisze: Szekspir, Krasiński, Lichtenberg, Poe, Proust, Conrad, Pessoa, Witkacy, Kafka, Gombrowicz, Jeleński, Bieńczyk. Wszystkich tych, którzy znają wcześniejsze książki M.P. Markowskiego do lektury "Życia na miarę literatury" zachęcać nie trzeba, bo z całą pewnością po książkę sięgną. Tych którzy przeczytali albo w dodatku Conradowskim "Tygodnika Powszechnego", albo w biuletynie programu festiwalu esej "Pośród niepojętego" o Conradzie też chyba przekonywać nie trzeba. Michał Paweł Markowski obok Marka Bieńczyka, Eustachego Rylskiego, Jarosława Marka Rymkiewicza, Ryszarda Przybylskiego, Marii Janion, i kilku jeszcze eseistów i mędrców jest autorem książek, które każdy szanujący się czytelnik "Tygodnika Powszechnego" winien znać. Może się z tymi autorami, z ich książkami "wadzić", nie zgadzać, ale nie znać lektur "obowiązkowych" to zwyczajny wstyd. Postaram się jutro zacytować Państwu kilka co smaczniejszych fragmentów "Życia", tak na zachętę.

W czterech ścianach mego bólu

"Lekcje czytania" - odsłona druga - lekturą wiersz Aleksandra Wata "[W czterech ścianach mego bólu]". Spotkanie poprowadził Piotr Śliwiński. Dotarły egzemplarze "Zeszytów Literackich" poświęconych wierszom Wata. Trafiły do uczestników spotkania. Najpierw licealiści, z pomocą prowadzącego, przypomnieli sobie postać Wata, historię jego tragicznych losów. Później wspólnie interpretowali ten jeden wiersz. Ale jak to robili! Trzeba to było widzieć. W żaden sposób ich aktywność nie przypominała tego, co pamiętam ze swoich czasów licealnych. Jeśli Ci młodzi ludzie, ludzie jeszcze przed maturą, będą za parę lat wykazywać tyle inicjatywy i pomysłowości w tworzeniu własnych firm, budowaniu przedsiębiorczości, co w interpretowaniu wiersza, to możemy być o ten kraj spokojni.

Aleksander Wat (1900-1967) -  był poetą, prozaikiem, tłumaczem. Popełnił samobójstwo. Nie mógł znieść bólu (przez lata dotknięty ciężką chorobą, bólami głowy /zespół Wallenberga/). Warto wszystkim polecić film "Wszystko, co najważniejsze" i lekturę "Mojego wieku". Cieszy, że wraz z ukazaniem się ostatnich pięknie edytorsko wydanych książek, jego poezja i proza przeżywa renesans zainteresowania czytelników.

Keret, Keret…  

Dzień kończę również literacko: uczestnicząc w pokazie filmu "Meduzy" w reżyserii Etgara Kereta w kinie "Pod Baranami". Panie witające widzów na pokazie przepraszają, że autor nie uczestniczy w pokazie, że nie ma go z nami. Kiedy film się skończy, samolot z Keretem powinien lądować w Polsce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz kulturalny, redaktor, współpracownik "Tygodnika Powszechnego".