W imię miłości, w imię wolności

Mam wrażenie, że o czymkolwiek pisałaby Agneta Pleijel, zawsze pisze o miłości. To dla niej wartość nadrzędna, puls wszechświata.

12.06.2017

Czyta się kilka minut

 / Fot. Jakub Kamiński / PAP
/ Fot. Jakub Kamiński / PAP

Sobotnie popołudnie, lipiec 2005 r., wyspa Xlan w archipelagu sztokholmskim. Z Anią Dziewit spacerujemy po lesie, chodzimy po porośniętych mchem skałach. Pachnie ziemią, zielenią, wodą, wiatrem. Kolory są bardzo wyraziste. W zielonym poszyciu widać czerwone kropki poziomek, jest ich bardzo dużo. Zbieramy je do niebieskich kubków, z których piłyśmy poobiednią kawę.

Tego ranka przypłynęłyśmy tu promem ze Sztokholmu, żeby zrobić wywiad z Agnetą Pleijel, autorką uwielbianej przez nas książki „Lord Nevermore”. Na wyspie Xlan stoi rodzinny dom Agnety. Jej czytelnicy znają go z powieści „Wróżba”, wydanej w Polsce jesienią 2016 r. Jego wnętrza wyglądają jak pomieszczenia uwiecznione na obrazach Carla Larssona: na ścianach tapety w kwieciste wzory, w kuchni sięgający sufitu, jasnoniebieski kredens, nad stołem w jadalni lampa z zielonym abażurem z frędzlami.

Właśnie wokół tej zielonej lampy siedziałyśmy we trójkę, nagrywając naszą pierwszą rozmowę.

Najważniejszy lunch w życiu

Agneta Pleijel to szwedzka pisarka, poetka, autorka dramatów. Córka pianistki i profesora matematyki, studiowała matematykę oraz nauki humanistyczne, w tym antropologię. Pracowała jako krytyczka literacka, a także jako dziennikarka w działach kulturalnych wielu gazet, w tym w „Aftonbladet”. To dla tej gazety pod koniec lat 70. przeprowadziła wywiad z Leszkiem Kołakowskim. „Spotkałam się z nim w sztokholmskiej restauracji. To miał być krótki lunch. Rozstaliśmy się po sześciu godzinach. Był to chyba najważniejszy lunch w moim życiu” – wspomina.

Spośród jej wydanych po polsku powieści: „Kto zważa na wiatr”, „Zima w Sztokholmie”, „Lord Nevermore” i „Wróżba” – największą popularnością cieszyły się dwie ostatnie. „Lord Nevermore” to opowieść o przyjaźni Bronisława Malinowskiego i Stanisława Ignacego Witkiewicza; to również historyczny, antropologiczny, filozoficzny, poetycki i polityczny fresk świata pomiędzy rokiem 1914 a latami 40. XX w., przenikliwa opowieść o dialektycznym związku pomiędzy sztuką a nauką, kobietą i mężczyzną. „Wróżba” z kolei jest powieścią czerpiącą z autobiografii autorki. Pisze w niej ona o swoim dzieciństwie i dorastaniu w Szwecji i Stanach Zjednoczonych, o nieszczęśliwym małżeństwie swoich rodziców, inicjacjach metafizycznych i erotycznych, o poszukiwaniu czegoś więcej niż tylko materialistycznego odbioru świata.

Emigranci

Rodzinie Agnety Pleijel nie jest obce doświadczenie emigracyjne. Część jej przodków pochodzi z Niemiec, część z Belgii – przybyli do Szwecji w XVII w. w poszukiwaniu pracy. Jej dziadek ze strony mamy, którego opisała w powieści „Kto zważa na wiatr”, jako 19-latek wyjechał ze Szwecji do Indii Holenderskich i został tam przez 30 lat. W Indiach poślubił pół Jawajkę, pół Holenderkę.

Wrócili do Szwecji, gdy ich córka, mama pisarki, miała 13 lat i nie znała nawet podstaw języka szwedzkiego. Odczucie osamotnienia, które pozostało jej matce na całe życie, przejmująco opisuje Pleijel we „Wróżbie”. Jako mała dziewczynka także sama Agneta Pleijel doświadczyła zmiany kultury i języka, gdy jej ojciec przyjął posadę na amerykańskim uniwersytecie i cała rodzina przeprowadziła się na kilka lat do Kalifornii. Po powrocie musiała na nowo przestawić się na szwedzką kulturę.

„Mogę narysować schemat tonu – mówił mój ojciec, matematyk. – Oszalałeś? Tonów nie da się zamknąć w matematycznym wzorze, tony są uczuciem – odpowiadała moja mama, pianistka” – wspomina Agneta. I dodaje: „Właściwie wszystko, co napisałam, mówi o tragicznej niezgodności języka sztuki i nauki, która była tak dramatycznie obecna w mojej rodzinie”. A także o spotkaniu pomiędzy kobietą i mężczyzną. W „Lordzie Nevermore” spotkanie to wpisane jest w rewolucję społeczną, obyczajową i polityczną. Ellie Rose, bohaterka tej powieści, przyszła żona Bronisława Malinowskiego, i jej przyjaciółka Tammie pracują jako pielęgniarki w szpitalu w Melbourne. Ich szef odmawia im pieniędzy za pracę. „Podstawą waszej ważnej pracy są ideały – mówi. I wy to chcecie wyceniać? Chcecie mieć umowę o płacę, jak w fabryce? Może też prawo do strajku? Chcecie targować się z własnym sumieniem?”. To przejmująca, mocna scena: dwie przyjaciółki w niedzielne popołudnie, siedząc przy herbacie, rozmawiają o relacji między kobietą a mężczyzną. Zastanawiają się, w jaki sposób zmapować to osobliwe terytorium.

Mapa i terytorium

Gdy prowadziłam zajęcia na gender studies, wybrałam dla moich studentek taki oto fragment ze wspomnianej powieści: „Kobieta – Ellie Rose cytuje fragment zawiłej wymiany listów z Broniem – stanowi przestrzeń, którą mężczyzna musi pokonać, by być sobą. Nikt nie wie, czego chce kobieta. – Przestrzeń? Tammie wytrzeszcza oczy ze zdumienia. – Ta przestrzeń jest bardzo duża, mówi Ellie. Obejmuje również białe plamy w nauce. Na przykład dzikie, niezamieszkane tereny, pustynie i nieodkryte jeszcze rzeki. I nieznane wnętrze. Przestrzeń jest tym, czego nauka jeszcze nie zbadała, nie naniosła na mapę. Im dalej posuwają się badania, tym więcej się odkrywa nieznanej przestrzeni. A kobieta staje się coraz większą zagadką. Dla mężczyzny”.

Bohaterki próbują też wspólnymi siłami naszkicować atlas mężczyzny: „Tu leży jezioro Próżności. Tam rozciągają się wulkany władzy. Trochę dalej znajdują się rozległe pola Prawa Własności i mokradła Niepewności. (...) Dochodzą do rzek Żądz. Łatwo występują z brzegów i powodują katastrofy”. Gdy Ellie Rose i Tammie wychodzą z kawiarni i idą przez Melbourne, zauważają, że każda ulica, plac, skwer noszą imię mężczyzny. Wtedy zadają sobie pytanie: jak mogło im się wydawać, że narysują mapę mężczyzny? „On już to zrobił – mówi jedna z nich – dla kobiety nie ma w niej miejsca”.

Wielka narracja

Skąd pomysł, żeby Szwedka pisała o polskich ikonach kultury i nauki? Z cyklem książek Bronisława Malinowskiego, opartych na jego badaniach terenowych prowadzonych na Wyspach Trobrianda, Agneta Pleijel spotkała się jako 20-latka, gdy studiowała antropologię. O Witkacym opowiedział jej szwedzki reżyser Alf Sjöberg. Reżyserował akurat sztukę Pleijel poświęconą Aleksandrze Kołłontaj, ambasadorowi Rosji sowieckiej, pierwszej kobiecie na takim stanowisku. Latem 1981 r. Agneta pierwszy raz przyjechała do Polski, razem z mężem – reporterem Maciejem Zarembą („Maciej robił reportaże na temat Solidarności, ja dawałam wykłady w instytutach skandynawistyki w Gdańsku, Warszawie, Krakowie, Poznaniu”). Odwiedzili też Zakopane.

Próbowała dowiedzieć się jak najwięcej o Witkacym, ale niewiele było przetłumaczone.

Rok później, w Londynie, natrafiła na sztuki Witkacego. W przedmowie autorstwa Jana Kotta przeczytała, że Witkacy i Malinowski byli zaprzyjaźnieni. Myślała, że napisze o nich sztukę, potem zaczęła myśleć o prozie, początkowo o opowiadaniu. Napisała gęstą, prawie 500-stronicową powieść, w której każde zdanie jest wycyzelowane. „Francuscy intelektualiści pisali wtedy o zmierzchu wielkich narracji; pomyślałam: a właśnie, że napiszę wielką narrację!”. Książka została przetłumaczona na wiele języków i uhonorowana nagrodami. „W życiu trzeba wybierać, czemu poświęcamy nasz czas. Ja wybrałam – poświęcam mój czas książce »Lord Nevermore«, jej kolejnej lekturze” – napisała w liście do Agnety Pleijel jej czytelniczka, starsza pani, która w związku z problemami ze wzrokiem jest w stanie czytać ograniczoną liczbę stron dziennie.

Ale z Polską i polską literaturą łączyło i wciąż łączy pisarkę znacznie więcej. „Miałam szansę być świadkiem, jak w historii dzieje się coś dobrego, a to nie jest takie częste, to jedno z bardziej niezwykłych doświadczeń mojego życia” – wspomina lato 1981 r. w Polsce. Agneta i Maciej spotykali się wtedy z Janem Józefem Lipskim i Zbigniewem Herbertem. Wiersze Herberta tłumaczyli zresztą razem na szwedzki, a Agneta przez cztery lata była w jury utworzonej w 2013 r. Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta.

Pasja

Od naszej pierwszej rozmowy w domu na wyspie Xlan Agnetę i Macieja miałam okazję spotykać co kilka lat – w Sztokholmie, Uppsali, Krakowie i Warszawie. W Krakowie, podczas pierwszej edycji Festiwalu Conrada, która odbyła się w 2009 r., Agneta Pleijel poprowadziła najpiękniejsze spotkanie autorskie, na jakim byłam: rozmowę z Perem Olovem Enquistem, autorem m.in. książki „Opowieść o Blanche i Marie” (w której opisał losy Marii Skłodowskiej-Curie i Blanche Wittman, pacjentki doktora Charcota, który w paryskim szpitalu Salpêtrière prowadził badania na „histeryczkach”). W Collegium Maius UJ Agneta i Per rozmawiali, łącząc bliskość, niemal intymność, którą daje im wieloletnia przyjaźń, z klarownością i komunikatywnością wielkich artystów słowa. Atmosfera tego spotkania była dla mnie bardziej przejmująca niż ta, która panuje podczas wielu przedstawień teatralnych. Obraz Pera Olova Enquista, który uciekł z kliniki odwykowej położonej na dalekiej północy i szedł boso po śniegu, prostota i szczerość tej opowieści – były dla mnie bardzo poruszające.

Proza Agnety Pleijel jest bardzo zmysłowa, dobrze przewodzi kolory, smaki, faktury i dźwięki. U kogoś, kto żyje w Szwecji, gdzie w okresie jesienno-zimowym dzień trwa bardzo krótko, zrozumiała jest wrażliwość na światło (o której pisarka pisze także w nieprzetłumaczonej jeszcze na polski książce „Psia gwiazda”). Zmysłowość w jej książkach idzie w parze z pasją.
No właśnie, pasja. Mam wrażenie, że o czymkolwiek pisałaby Agneta Pleijel, zawsze pisze o miłości. To dla niej wartość nadrzędna, puls wszechświata. Na kartach „Lorda Nevermore” daje taki obraz: „Przez wąskie szczeliny, wzdłuż głębokich przepaści, przez dziury i groty – siedliska gnomów. Przez to wszystko trzeba się przeciskać. Nie wiadomo, jak długo. Czy wystarczy powietrza, by się nie udusić? Niewidzialne nietoperze krzyczą i piszczą gdzieś w skalnych tunelach. Tak właśnie wygląda ta przerażająca droga ku miłości. Dotarcie do niej zakrawa na cud. Drogę blokują strażnicy trwałego porządku. Mają mundury i szable. Kawalerię i armaty. Mimo to trzeba przeć ku wolności i miłości.

Mężczyzna poprzez kobietę. Kobieta poprzez mężczyznę. Ciemiężeni przez ciemiężców. Wszyscy przez wszystkich. Trzeba naruszać porządek trwałych schematów. W imię miłości. W imię wolności”.

Światło

O miłości traktuje także „Wróżba” – książka, która odniosła wielki sukces zarówno w Szwecji, jak i w Polsce, gdzie została przetłumaczona przez Justynę Czechowską. Tytułowa „Wróżba” to słowa wróżki, które usłyszała Ricki, ciocia głównej bohaterki, użyte jako motto książki.

Ricki to postać bardzo ważna dla dziewczynki (Agneta Pleijel pisze o sobie z czasów dzieciństwa w trzeciej osobie, czasami dodając komentarz w pierwszej). To Ricki podarowała małej Agnecie pod choinkę szkatułkę z przedmiotami do wykonywania magicznych sztuczek. „To pudełko zawierało prawdopodobnie więcej rzeczy, niż te, z których mogłam sobie wtedy zdawać sprawę: wyobraźnię, fantazję, możliwość przemiany, uzyskania mistrzostwa w czymś – ważne sprawy dla dziecka, dla człowieka”. To jedna z pierwszych scen w powieści.

Później dziewczynka pyta ciotkę, czy wierzy w Boga. To, co odpowiada ­Ricki, warto powtarzać każdemu, na kim nam zależy: te słowa są bowiem jak pożyteczny i najpiękniejszy prezent: „oczywiście, ludzie robią wiele potworności. Ale i tak wyobrażam sobie, że istnieje jakaś mądrość. I że harmonia jest podstawowym wzorem. Balansem. Należy iść tą ścieżką i robić to, co się potrafi. Ścieżką? Co to za ścieżka?

Chodzi o miłość (...) Eros jest wszędzie. Także w najbardziej codziennych rzeczach. W zmysłowości. W radości. (…) Miłość to nie tylko kochanie jednego czy drugiego, wiesz. Ale jeśli z głębi serca kocha się jakiegoś człowieka, to coś się dzieje. Wtedy miłość zamienia się w siłę.

Eros (...) To może być gotowanie jedzenia. Prasowanie ubrań. Cokolwiek. Najprostsze sprawy. Eros jest wtedy, gdy ciało i dusza są połączone. To jest ścieżka, można to też nazwać drogą”.

Miłość staje się wróżbą, wytyczną w życiu. W zakończeniu książki Agneta już jako młoda dziewczyna odwiedza w szpitalu umierającą na raka mózgu ciocię ­Ricki. To scena pogodzenia się z życiem, akceptacji: „Miałam zbierać w dłoniach każde ziarenko radości. Zdaje się, że coś w tym stylu przemknęło mi przez głowę w tamtym autobusie. I było to objawienie. Epifania. Musiałam użyć wielu słów, by dotrzeć do tego wspomnienia. Słońce zniknęło, ale światło długo leżało nad wodami miasta i we mnie”.©

AGNETA PLEIJEL (ur. 1940) jest szwedzką prozaiczką, poetką, dramatopisarką, tłumaczką. Studiowała filozofię, literaturoznawstwo i antropologię, zajmowała się także krytyką literacką. Wraz z mężem, Maciejem Zarembą Bielawskim, dziennikarzem polskiego pochodzenia, przełożyła na szwedzki wiersze Zbigniewa Herberta. W latach 1988-90 była szefową szwedzkiego PEN Clubu. W Polsce ukazały się cztery jej powieści: „Kto zważa na wiatr” (1999, przeł. Halina Thylwe), „Zima w Sztokholmie” (2000, przeł. Grażyna Wąsowicz-Ludvigsson), „Lord Nevermore” (2003, przeł. Iwona Jędrzejewska; jej bohaterami są Stanisław Ignacy Witkiewicz i Bronisław Malinowski) oraz „Wróżba” (2016, przeł. Justyna Czechowska). W 1995 r. w przekładzie i opracowaniu Leszka Engelkinga ukazał się wybór jej wierszy „Anioły ze snu”.

AGNIESZKA DROTKIEWICZ (ur. 1981) jest pisarką i dziennikarką, autorką powieści (ostatnio „Nieszpory”) i zbiorów rozmów (ostatnio „Piano rysuje sufit”). Przeprowadziła rozmowy wydane w formie książek z Dorotą Masłowską („Dusza światowa”) i Ewą Kuryluk („Manhattan i Mała Wenecja”). Za tę ostatnią książkę otrzymała nagrodę Literacka Premiera Miesiąca.

PISARKA PO RAZ DRUGI będzie gościem Festiwalu Conrada. W 2009 r., podczas pierwszej edycji, spotkała się z czytelnikami, by porozmawiać o powieści „Lord Nevermore”, a także poprowadziła spotkanie z Perem Olovem Enquistem. Tym razem będzie prezentować dwie powieści biograficzne: opublikowaną w ubiegłym roku „Wróżbę”, w której opowiada o swym dzieciństwie, oraz „Zapach mężczyzny”, której premiera odbędzie się na Festiwalu (obydwie w przekładzie Justyny Czechowskiej, która wraz z Agnieszką Drotkiewicz poprowadzi rozmowę z pisarką). Tematem dyskusji będzie żmudny proces stwarzania własnej tożsamości, który jest zakłócany przez powracające wspomnienie nieudanego małżeństwa rodziców Pleijel, a także poszukiwanie języka, za pomocą którego można opowiedzieć o tym, co niepokojące i bolesne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad (01/2017): Niepokój